Skocz do zawartości

Kościół Audiofilski


Rolandsinger

Rekomendowane odpowiedzi

samo posiadanie drogiego sprzętu i cieszenie się dobrej jakości muzyką oczywiście nie jest chorobą bo są ludzie dla których wydanie x k pln na gniazdko to jak dla mnie kupienie takiego za dychę ale dorabianie ideologi i rozpływanie się nad nimi równocześnie mieszając ludziom w głowach już tak potem wychodzą takie kwiatki typu ktoś kupi tanie kolumienki a potem za drugie tyle kable i oczekuje nie wiadomo jakiej różnicy w sq

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To właśnie mieszanie ludziom w głowach jest dla obiektywisty najbardziej irytujące. Bo jak ktoś sobie w coś wierzy i ma placebo - to ok, jego sprawa, ale jak na tej podstawie zaczyna coś udowadniać, to wtedy mamy fora na których jest 80% bełkotu.

Edytowane przez MrBrainwash
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roland @ mnie będziesz mógł dać jakieś fajne audiofilskie słuchawki, bo ja od 6 lat jestem trzeźwym alkoholikiem.

Także wszystkiego nie sprzedawaj.

Ja leczyłem kiedyś alkoholików, hazardzistów i codziennie od 8.00 słuchałem milionów różnych absurdalnych uzasadnień picia i grania. Najbardziej uderzający w tym był ewidentny nonsens tych gadek. Być może stąd mam od pewnego czasu alergię na takie uzasadnienia o podobnej proweniencji w audio, Notabene, jak pewnie wiesz, trzeźwiejący alkoholicy (audiofilie) to najlepsi terapeuci ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne rzeczy się tu porobiły i po części czuję się za nie odpowiedzialny. Sam przecież zaproponowałem w tekście zamieszczonym w Boomie nazewnictwo audiofilizm jako zjawisko, istnienie grup itd, a właśnie audiofilię jako chorobę - skrajne jej przejawy ocierające się o absurd.

Motywem moim takiego ujęcia audiofilii (zjawiska) było jej pejoratywne nacechowanie. Z perspektywy laików bywa to różnie, czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Sami jednak widzicie jak wszyscy tutaj na forum bronią się przed nazwaniem się audiofilem, a nawet odciągają mnie od prób robienia tego :huh:. Dlatego chciałem zaproponować pojęcie alternatywne - audiofilizm, jako nowy, niekojarzący się termin. Wtedy nie powinno być, poza biernością, większych przeszkód przed możliwością bezpiecznego utożsamienia się z nim, jako audiofila biorącego udział w fenomenie żonglowania sprzętem audio, nie jako chorobliwego audiofila sprzedającego nerkę na nowy interconnect. Jak widać jednak nikt nie ma zamiaru bawić się w te drobne rozróżnienia (pewnie i tak mało kto ten tekst przeczytał), a audiofilia jako choroba w potocznym rozumieniu pozostała - czy to z mojego powodu, czy z innej przyczyny, krążących w świecie błędnych informacji, o których poniżej.

 

ale kupowanie audiofilskich zabawek i wmawianie sobie że co one tam nie robią to jest choroba analogiczna co arachnofobii, lęku wysokości etc

pedofilia i tego typu schorzenia tutaj nie za bardzo pasują bo wiążą się z krzywdzeniem innych osób a audiofilia jest stosunkowo nieszkodliwa choć w

 

Pedofilia kojarzy się nam z chorobą, bo mówi się, że jest to "nienormalne", a poza tym "nienormalni" są przecież chorzy ("przecież to chore!"). W rzeczywistości jest ona zakwalifikowana jako zaburzenie preferencji seksualnych, ale nie spodziewam się po większości wiedzy na ten temat, dlatego uważam, że raczej sposób w jaki mówi się o pedofilii i pedofilach nauczył nas, że jest to chorobą. W rzeczywistości jednak słowo pedofilia, jak wspominałem we wcześniejszym poście, wzięła się z "kochania", "umiłowania" dzieci. Także audiofilia wzięła się od umiłowania dźwięku, tego co słyszymy, ew muzyki. Podobnie jak z pedofilią, znając skrajne przypadki audiofilów mówimy "przecież to chore kupować wzmak za 500 tys.!" i jakoś tak język podpowiada nam, że to jest przecież choroba.

Przychodzi mi jednak co innego do głowy w związku z porównaniem @montessy aufiofilii do fobii, a nie do pedofilii. Z refleksją się nie zgadzam, bo pośrednio audiofilia może być bardzo krzywdząca dla najbliższego otoczenia, choć raczej nie upatrujemy sobie ofiar. Poza tym nie o to montessie chodziło chyba, a raczej zaznaczenie, że "chorobliwość" audiofila bierze się ze świata wartości sprzętu, jaki stworzył w swojej głowie. Niemniej jednak skojarzenie w mojej głowie pozostało i pomyślałem, że audiofilię możnaby próbować ująć także jako fobię właśnie.

Nawiązując do tego co napisał MrBrainwash:

Quote

Niepokój jest naturalnym stanem audiofila. Przekonywanie innych do wyższości swojego sprzętu lub poglądów jest naturalnym elementem tego "hobby"

Niepokój przed niepowodzeniem w przekonywaniu innych do wyższości swojego sprzętu lub poglądów. Kupuję nowy sprzęt, którego być może nikt nie zna, mam więc nadzieję, że okaże się super, że zabłysnę, że zrobi się hype, że ludzie będą podziwiać umiejętność wyszukania dobrego sprzętu. To wszystko jest jednak "grą", wybierany sprzęt jest jak hazard, albo gra na giełdzie - nigdy nie wiadomo co się może stać, co tak naprawdę dostaniemy do ręki. Lęk i poczucie niepokoju przed niepowodzeniem, przed nieudanym wyborem, przed BRAKIEM UZNANIA ze strony środowiska audiofilów.

Hm.

Edytowane przez wrq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Audiofilia chorobowa, chorobowa audiofilia , audioholizm ewentualnie, - ala zakupoholizm , alkoholizm, etc, ja proponuję te terminy, dla prostoty i wygody rozróżnienia, ja jestem audiofilem chyba. Może z niższej półki, ale raczej jestem.

Edytowane przez manuelvetro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[dopisek] Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Skoro mogę nie być audiofilem, a proponujecie mi wstąpienie do grona subiektywistów, zacząłem zastanawiać się skąd w ogóle ten termin. Temat jak zaczął, tak rozwinął MrBrainwash, który przypomniał mi o temacie "Audiofile vs. obiektywiści". Już sam termin obiektywiści mnie bardzo zadziwił, o czym nie omieszkałem tamże wspomnieć. Teraz jednak gdy pojawił się trzeci termin - subiektywiści - wszystko wydaje mi się zupełnie jasne. Skoro można być (starać się być) obiektywnym, czyli obiektywistą, to dla kontrastu można być (audiofilem według nazwy tematu, a z drugiej strony), co podpowiada język, subiektywnym, czyli subiektywistą. Czyli subiektywista (w kontekście sprzętu audio, bo termin może tyczyć się jakiekolwiek dziedziny) to audiofil nie chcący być kojarzonym z tymi "chorobliwymi".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam że dopóki ważniejsza jest dla Ciebie muzyka, a sprzęt jest tylko elementem, który ma Ci pomóc cieszyć się muzyką, to jesteś melomanem. Pojęcie audiofila kojarzy mi się z kimś kto zapomniał o co w tym wszystkim chodzi.

Edytowane przez all999
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywista mi pasuje, a audiofil nie jest pejoratywne chyba, tylko Roland tak to "naświetlił" utożsamiając audiofilię chorobową o której raczej pisał z audiofilią - umiłowaniem muzyki i sprzętu... nie kochacie swojego sprzętu? Ja mam każdorazowo stosunek emocjonalny do sprzętu, nowego, starego, kolokwialnie "kocham go" , bardziej niż samochód na przykład, nie jestem fanem motoryzacji, jestem fanem audio - tj. melomanem i... audiofilem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam że dopóki ważniejsza jest dla Ciebie muzyka, a sprzęt jest tylko elementem, który ma Ci pomóc cieszyć się muzyką, to jesteś melomanem. Pojęcie audiofila kojarzy mi się z kimś kto zapomniał o co w tym wszystkim chodzi.

Sporo tu o muzyce. Może ze 3 wątki. O zakupofilii hi-fi wątków jest ok. 981611.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywista mi pasuje, a audiofil nie jest pejoratywne chyba, tylko Roland tak to "naświetlił" utożsamiając audiofilię chorobową o której raczej pisał z audiofilią - umiłowaniem muzyki i sprzętu... nie kochacie swojego sprzętu? Ja mam każdorazowo stosunek emocjonalny do sprzętu, nowego, starego, kolokwialnie "kocham go" , bardziej niż samochód na przykład, nie jestem fanem motoryzacji, jestem fanem audio - tj. melomanem i... audiofilem.

Bomba.

 

Tylko w motoryzacji nie ma zjawisk voodoo, nikt nie uzasadnia cen np. włoskich wozów sportowych w kontekście nieodkrytych jeszcze praw fizyki - jak to usiłują często wykazać fani audio, gdy im się udowodni, że w teście DBT ABX różnice, które słyszeli są rezultatem autosugestii.

 

W KAŻDEJ znanej mi branży wzrost ceny produktu jest uzasadniony w sposób:

 

a. obiektywny i wymierny - informatyka, elektronika, technika motoryzacyjna, ogólnie rozumiana inżynieria etc.

b. kulturowo-obyczajowy - branża fashion, moda, styl życia, sztuka artystyczna, rynek nieruchomości etc.

c. symboliczno-historyczny - kolekcjonerstwo rzadkich przedmiotów wszelkiego sortu - im rzadsze i im starsze, tym cenniejsze

d. normatywno-formalny (prawny) - alkohol, paliwo, broń, narkotyki, przedmioty o znaczeniu politycznym, strategicznym, militarnym

 

Gdyby w audio uzasadniano wzrost ceny produktu w kontekście b, w ogóle nie mówilibyśmy o jakimkolwiek problemie. Była by to po prostu branża premium. Problem się zaczyna w jednym punkcie - wzrost ceny produktu cały marketing tej branży argumentuje wyłącznie w kontekście lepszej jakości dźwięku, wbrew pomiarom elektrycznym, wbrew dowodom psychoakustycznym, wbrew wszelkiej empirii poza subiektywnym oglądem, w którym króluje autosugestia i placebo. Audiofilia to taki znacznie bardziej absurdalny odpowiednik homeopatii w farmacji (bo leki homeopatyczne nie są przecież droższe od autentycznych leków).

Edytowane przez Rolandsinger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby większość realizacji popularnych artystów, zespołów nie była tak skopana, to by ludzie tyle nie szukali. A tu kupiłeś super sprzęt, część płyt gra genialnie, a część... no właśnie. I co z tym fantem zrobić? Ano szukamy dalej...

A to, że hobbysta, kolekcjoner chce się pochwalić swoją kolekcją i nieustannie rozbudowuje ją o coraz cenniejsze i rzadsze okazy, to też przecież normalne. Tak jak przy tuningu samochodów, nie zawsze osiągi są najważniejsze, tak i przy rozbudowie sprzętu audio nie zawsze o poprawę brzmienia chodzi (choć niektórym może ciężko się do tego przyznać).

A robienie z tego choroby jest niesmaczne. W skrajnych przypadkach to dziwactwo, a w lżejszych po prostu hobby i tyle.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

największym problemem audiofilii nie jest sam fakt wychwalania i posiadania jakiegoś sprzętu, lub też chęci posiadania coraz to lepszego, droższego. Problemem nawet nie jest dyskusja sama w sobie bo prowadzi ona często do jakiegoś Consensusu.

Problemem jest to że sama rozmowa w sobie o muzyce w sensie technicznym wśród wielu osób z których każdy ma inne preferencje, inny słuch, inne podejście, inny mózg. inny stan posiadania jest bez sensu czyli istnienie 50% materiału na forach audio.

Siłą rzeczy tak to można streścić. W większości jest to dyskutowanie o istnieniu różowych okularów i częstokroć zamiast dowiedzieć się jak jest faktycznie, dowiadujemy się tylko że ludzie udzielający się na forum zamiast poważnie dyskutować o muzyce tworzą kasty, stronnictwa popierające się w opiniach nawet jak sami nie są pewni swojej opinii

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Audiofil nie jest terminem jasno zdefiniowanym.

 

Dla mnie Audiofilem może być obiektywista, tylko wiadomo już bez prywatnej elektrowni i kabli zasilających za tysiące, ale osoba, która wydała sporo gotówki na rzeczy które mają znaczenie, bo bardzo zależało jej na najwyższej jakości i/lub specyficznym graniu sprzętu. Taki Audiofil wiadomo nie wyda 1000000zł, może nawet nie wydać 100000, ale np. 70000zł na wysokiej jakości kolumny i elektronikę, akustyczne dostosowanie pokoju i kolekcje dobrze zrealizowanej muzyki. W przypadku słuchawek to będzie odpowiednio mniej pieniędzy, ale też coś ponad tutejsze forumowe DIY (z czego najwięcej chyba słuchawki same zjedzą). Przeważnie jednak obiektywistom nie potrzebny jest tego typu sprzęt bo nie chcą płacić kilka razy więcej za kilka procent więcej - myślą ekonomicznie. Wolą skupiać uwagę i pieniądze w innych aspektach życia, ale to nie znaczy, że obiektywista nie może być audiofilem.

 

Natomiast w większości jednak termin audiofil kojarzony jest ze znaczeniem skrajnego subiektywisty - i taka interpretacja ma negatywny wydźwięk.

 

Mówię, najlepiej zajrzeć do słownika i sobie sprawdzić, przemyśleć sprawę, poczytać literatury, której trochę jest o tym. Ja widzę subiektywistów w kontekście audio jako osoby, które są w pewnego rodzaju transie/śnie, zbierający i przyjmujący opinie od osób z bliskiego towarzystwa również subiektywistów. Takie osoby nie sięgają do książek naukowych, nie zaglądają do słownika, nie interesuje ich mechanizm działania rzeczy. Opierają się na sugestiach i percepcji (wyłącznie). Nie zmieniają zdania. Nie potrafią prowadzić logicznej dyskusji na argumenty. Przeważnie posługują się utartymi stereotypami, mitami, błędnymi poglądami na poparcie swoich twierdzeń, lub chowają się za pseudonaukowymi określeniami (nie chodzi o to by komuś coś wyjaśnić, ale by zabrzmiało mądrze) Liczą że zostaną uznani i dają uznanie, ale ono nie wynika z rzetelności pracy i faktycznej wiedzy, bardziej z gry pozorów i otaczania się sprzętem.

 

itd. itd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Subiektywista mi pasuje, a audiofil nie jest pejoratywne chyba, tylko Roland tak to "naświetlił" utożsamiając audiofilię chorobową o której raczej pisał z audiofilią - umiłowaniem muzyki i sprzętu... nie kochacie swojego sprzętu? Ja mam każdorazowo stosunek emocjonalny do sprzętu, nowego, starego, kolokwialnie "kocham go" , bardziej niż samochód na przykład, nie jestem fanem motoryzacji, jestem fanem audio - tj. melomanem i... audiofilem.

 

Bomba.

 

Tylko w motoryzacji nie ma zjawisk voodoo, nikt nie uzasadnia cen np. włoskich wozów sportowych w kontekście nieodkrytych jeszcze praw fizyki - jak to usiłują często wykazać fani audio, gdy im się udowodni, że w teście DBT ABX różnice, które słyszeli są rezultatem autosugestii.

 

W KAŻDEJ znanej mi branży wzrost ceny produktu jest uzasadniony w sposób:

 

a. obiektywny i wymierny - informatyka, elektronika, technika motoryzacyjna, ogólnie rozumiana inżynieria etc.

b. kulturowo-obyczajowy - branża fashion, moda, styl życia, sztuka artystyczna, rynek nieruchomości etc.

c. symboliczno-historyczny - kolekcjonerstwo rzadkich przedmiotów wszelkiego sortu - im rzadsze i im starsze, tym cenniejsze

d. normatywno-formalny (prawny) - alkohol, paliwo, broń, narkotyki, przedmioty o znaczeniu politycznym, strategicznym, militarnym

 

Gdyby w audio uzasadniano wzrost ceny produktu w kontekście b, w ogóle nie mówilibyśmy o jakimkolwiek problemie. Była by to po prostu branża premium. Problem się zaczyna w jednym punkcie - wzrost ceny produktu cały marketing tej branży argumentuje wyłącznie w kontekście lepszej jakości dźwięku, wbrew pomiarom elektrycznym, wbrew dowodom psychoakustycznym, wbrew wszelkiej empirii poza subiektywnym oglądem, w którym króluje autosugestia i placebo. Audiofilia to taki znacznie bardziej absurdalny odpowiednik homeopatii w farmacji (bo leki homeopatyczne nie są przecież droższe od autentycznych leków).

Tak.

Zakupofiliia hifi = audioholizm , audiofila chorobowa. Tu pełna zgoda.

Edytowane przez manuelvetro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzęt jest środkiem, a muzyka i emocje są celem.

 

Jimmi, Ja bym nie uzasadnial kupowania 10 pary sluchawek brakiem zadowolenia z jakosci nagran.

Może nie 10 par, ale mam 6. Każde inne. Jedne otwarte, do sluchania, jak jestem sam. Drugie półotwarte do słuchania wieczorem, jak dzieci pójdą spać. 3 zamknięte na resztę dnia w domu, 4te dokanałowe customy, do słuchania w pracy i poza domem, 5te dokanałowe uniwersalne, na wszelki wypadek, jakbym musiał odstawić customy z jakiegoś powodu. 6te pchełki, do pracy, jak chcę posłuchać, ale nie mogę się odciąć od świata (np. mam dyżur dyrektorski i muszę słuchać co się dzieje obok).

Myślę, możliwe, że i dla kolejnych 4rech znalazł bym zastosowanie.

 

Tylko w motoryzacji nie ma zjawisk voodoo, nikt nie uzasadnia cen np. włoskich wozów sportowych w kontekście nieodkrytych jeszcze praw fizyki - jak to usiłują często wykazać fani audio, gdy im się udowodni, że w teście DBT ABX różnice, które słyszeli są rezultatem autosugestii.

A na drodze są ograniczenia prędkości. Po co mi hipersportowy wózek, jak będę nim mógł jeździć tylko na 2gim biegu, bo na autostradzie jest max 140.

 

Miałem w łikend spotkanie z jednym Panem, realizatorem dźwięku, akustykiem i muzykiem. Powiedział, że będąc kiedyś u znajomego "audiofila" sprawdzał wpływ kabla zasilającego DAC na brzmienie zestawu. Na 60-70% słyszał różnicę, i wynikała ona z innej prezentacji przestrzennej. Nie był przy tym wszystkim w stanie wskazać wartości bądź parametru który jednoznacznie opisałby to zjawisko.

 

Zmiana kabla zasilającego w innych elementach systemu nie wznosiła kompletnie żadnej zmiany. Nic, null. Całość systemu była oparta na Grajpudłach. Przy okazji ów znajomy zaznaczył, że w żadnym wypadku nie był to sprzęt dobrze grający. Raczej przyjemnie i nienaturalnie, ale na pewno nie dobrze.

 

Ja osobiście, nigdy nie słyszałem zmiany spowodowanej zmianą kabla zasilającego i szczerze, to w głowie mi się to nie mieści. Ale może rzeczywiście jakieś zjawiska związane z prostowaniem zasilania wpływają na delikatne układy w DAC, co potem odpowiednio wzmocnione da się wyłapać. Nie jest to żadne wymyślanie nowych zjawisk fizycznych, tylko próba znalezienia powodu dla zbiorowych halucynacji nawet ludzi z branży.

 

Chciałbym przypomnieć, że przed Kopernikiem istniały wielkie dzieła naukowe opisujące płaskość ziemi. Za inne twierdzenia szło się na stos za herezje. Dzisiaj podobnie próbuje się piętnować ludzi, starających się, pomimo braków w wiedzy technicznej, odnaleźć jakieś prawidła do wytłumaczenia zjawisk których doświadczają.

 

Ja należę do grupy ludzi, która część zjawisk słyszy, a część nie. Mam przy tym świadomość, że codziennie uświadamiam sobie jak wiele rzeczy jeszcze nie wiem, i że codziennie jest tego więcej. Dlatego powoli przekonuję się, że kategoryczne zaprzeczanie pewnym zjawiskom może spowodować, że wyjdę kiedyś na impertynenta i idiotę. Bezpieczniej zatem jednak przyjąć postawę neutralną, czekając aż ktoś udowodni, że to jednak nie jest zbiorowa halucynacja.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzęt jest środkiem, a muzyka i emocje są celem.

 

(...)

 

Ja należę do grupy ludzi, która część zjawisk słyszy, a część nie. Mam przy tym świadomość, że codziennie uświadamiam sobie jak wiele rzeczy jeszcze nie wiem, i że codziennie jest tego więcej. Dlatego powoli przekonuję się, że kategoryczne zaprzeczanie pewnym zjawiskom może spowodować, że wyjdę kiedyś na impertynenta i idiotę. Bezpieczniej zatem jednak przyjąć postawę neutralną, czekając aż ktoś udowodni, że to jednak nie jest zbiorowa halucynacja.

 

10/10. Bez urazy dla nikogo, ale moim zdaniem zacytowany fragment postu @Fatso to najbardziej wartościowa wypowiedź w całym wątku i jak na ironię jednocześnie dokładne odzwierciedlenie moich własnych poglądów.

 

Tymczasem wracam do pracy i przekonywania się jak świetnie służy moim Q701 korektor Kenwooda podle tego ich peaku na zakresie 2,5-3Khz. :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko w motoryzacji nie ma zjawisk voodoo, nikt nie uzasadnia cen np. włoskich wozów sportowych w kontekście nieodkrytych jeszcze praw fizyki - jak to usiłują często wykazać fani audio, gdy im się udowodni, że w teście DBT ABX różnice, które słyszeli są rezultatem autosugestii.

A na drodze są ograniczenia prędkości. Po co mi hipersportowy wózek, jak będę nim mógł jeździć tylko na 2gim biegu, bo na autostradzie jest max 140.

lecz obaj w tym aspekcie w mojej opinii jestescie w mylnym bledzie :P

@Fatso - bo nie tylko predkosc maksymalna jest ta obiektywna, wymierna wartoscia i uzasadnieniem

@Roland - jako fan motoryzacji, przynajmniej u mnie dochodzi cos takiego jak emocje... choc fakt - i tak wiekszosc z nich da sie wyjasnc prawami fizyki lub estetyki, bo sa to czy piekno, brzmienie czy radosc z jazdy (co tez jest efektem prac konstruktorow i jednak surowych praw fizyki, zestawionych z preferencjami konkretnego kierowcy)

 

a wracajac do audio - niech i sobie slysza roznice w kablach zasilajacych. moze i faktycznie kiedys sie okaze ze tanzanit, albo diament pol kilogramowy (juz nie wiem ile to karatow ;) ) umieszczony na wtyku emituje super fale super nieznane i genialnie niweluje wszystkie znieksztalcenia (te co ma niwelowac - bo te porzadane genialnie przenosi ;) ). Ale niech nie mowia "to jest lepsze", "inne nie gra", bo to juz zakrawa o hipokryzje majaca na celu wlasnie bezpodstawnie uzasadnic wyzszosc... nie wiem po co... moze aby wlasnie nie plakac po nocach po bezsensownym wydatku ;)

Tak samo slowo "lepsze" jest na tyle subiektywne, ze powinno byc wykreslone z mozliwosci stosowania samodzielnie - bez dodatkowych obiektywnych wartosci do ktorych ta lepszosc sie odnosi a najlepiej i wymierna lub posrednia gradacja tej lepszosci. Pozostawienie jedynie argumentu "lepsze" dla mnie swiadczy akurat jedynie o slabosci - albo danego opisywanego bytu albo opisywacza (vide usprawiedliwianie sie bez konkretnych powodow).

Na ten przyklad wracajac do supersportowego auta za 1mln erykow. Jest lepszy od byle suva za jedyne 100tys erykow? Przecza to az 10 razy wiecej to musi byc duuuzo lepszy!

No to hajda na kon bierz Pan rodzine, narty i zobaczymy kto po podrozy Wrocław - Pireneje powie ze jego bryka byla lepsza :)

 

Sprzęt jest środkiem, a muzyka i emocje są celem.

 

(...)

 

Ja należę do grupy ludzi, która część zjawisk słyszy, a część nie. Mam przy tym świadomość, że codziennie uświadamiam sobie jak wiele rzeczy jeszcze nie wiem, i że codziennie jest tego więcej. Dlatego powoli przekonuję się, że kategoryczne zaprzeczanie pewnym zjawiskom może spowodować, że wyjdę kiedyś na impertynenta i idiotę. Bezpieczniej zatem jednak przyjąć postawę neutralną, czekając aż ktoś udowodni, że to jednak nie jest zbiorowa halucynacja.

 

10/10. Bez urazy dla nikogo, ale moim zdaniem zacytowany fragment postu @Fatso to najbardziej wartościowa wypowiedź w całym wątku i jak na ironię jednocześnie dokładne odzwierciedlenie moich własnych poglądów.

a jakze! tez sie pod tym podpisze... ale jednak z jednym warunkiem. Ze bezpieczniej przyjac postawe neutralna, nie tylko czakajac az ktos udowodni ze to nie zbiorowa halucynacja. Ale przyjmujac rownie duze prawdopodobienstwo, ze jednak ktos udowodni/okaze sie to zbiorowa halucynacja :)

Edytowane przez grubbby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ grubby ja oczywiście jestem fanem motoryzacji ;) miałem kupić hondę prelude piątke 2.3 VTEC, moje marzenie, odkąd jeździłem prelką trójką, ale racjonalizm żony był nieubłagany i niemiłosierny.

- garażu nie masz a będziesz dwa stare graty trzymał na podwórku?

Dobrze kochanie, nie kupię jej.

 

I tak zostałem audiofilem ;)

 

P.s.

Roland napisze/pomyśli, że to dowód empiryczny na zakupomanię, zakupoholizm, czyli jednak niezaleczony alkoholizm (bo to jedynie zmiana formy uzależnienia)

I tym razem będzie miał rację.

 

To na razie chłopaki, idę się leczyć.

 

Roland, jak tam, przyjmujesz te warunki zakładu, bo się jakoś nie wypowiedziałeś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności