Skocz do zawartości

Kolejny atak wariata - o audiofilskiej dewastacji języka


Rolandsinger

Rekomendowane odpowiedzi

Jak mówiłem mogę mówić tylko za siebie, choć w dużej mierze jedyne co można zrobić, to podejść do takich spraw "na wiarę". Jeśli okazałoby się, że P. Ryka faktycznie robi to jak @hafis określił "for a living", to automatycznie jego posty stają się w dużej mierze prawidłowe i spokojnie się pod nimi podpiszę. Póki co jednak nie mam dowodów na to, że jest inaczej bądź nie, do tego niespecjalnie czuję takie poszukiwania za smaczne czy też konieczne, bo staję się tym samym, co sam krytykuję.

Podpisuję się pod całym postem.

 

@ Roland, Ty znasz Piotra, czy on bierze za te recenzje hajs, czy robi to z - jak twierdzisz - z miłości do poezji?

Edytowane przez manuelvetro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No mówię - wojna o lepszą Polskę, odcinek 1182.

 

Dla mnie osobiście najlepszą weryfikacją tego, czy ktoś pisze "pod hajs" czy nie, jest przesłuchać okazyjnie jakiś sprzęt i wtedy porównać sobie samemu opis własny, z cudzym. Im większa zgodność gustu i mniej rozbieżności, tym większa prawdomówność takiej osoby. Póki co z K812 nie mam takiej możliwości, ale gdybym miał, przeczytałbym każde zdanie P. Ryki i powiedział "sprawdzam". I tu pojawia się dopiero problem "zaciemnienia" tekstu Ryki pod względem konkretów. To stary zabieg "rasowych audiofilów", którzy często nie wiedzą co napisać, ale trzeba napisać. Nie wiedzą co słyszą, ale coś słyszą. A potem wychodzą nam "rurki z kremem jedzone na placu w Wenecji" i inne tego typu zabiegi słowne, które coś opisują, ale to coś jest determinowane bardzo mocno przez interpretującego. Opowiedziane jest pewne wydarzenie, ale nie podaje się niemal żadnych faktów. To częsta cecha tekstów odautorskich, ale jeśli np. @hafis ma rację, to świadczy to na niekorzyść takiej recenzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jak mówiłem mogę mówić tylko za siebie, choć w dużej mierze jedyne co można zrobić, to podejść do takich spraw "na wiarę". Jeśli okazałoby się, że P. Ryka faktycznie robi to jak @hafis określił "for a living", to automatycznie jego posty stają się w dużej mierze prawidłowe i spokojnie się pod nimi podpiszę. Póki co jednak nie mam dowodów na to, że jest inaczej bądź nie, do tego niespecjalnie czuję takie poszukiwania za smaczne czy też konieczne, bo staję się tym samym, co sam krytykuję.

Podpisuję się pod całym postem.

 

@ Roland, Ty znasz Piotra, czy on bierze za te recenzje hajs, czy robi to z - jak twierdzisz - z miłości do poezji?

 

 

Piotr to robi za pieniądze, co zresztą sam mu doradzałem wielokrotnie - jak widać posłuchał. Szkoda tylko, że te tzw. "recenzje" nic nie wnoszą do przedmiotowego tematu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak Majkel czy GradoFan nie rozdają swojego sprzętu za darmo, tak Piotr Ryka nie pisze pro publico bono. Ale to akurat nic złego.

 

Problem w tym, że albo się pisze pod konsumenta, do którego ten tekst jest adresowany - a tak czyni to profesjonalny portal konsumencki np. CNET czy Inner Fidelity albo realizuje się program budowy pomnika każdemu opisywanemu produktowi z najwyższej półki cenowej. Niestety Piotr wybrał to drugie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, jeśli zatem robi to za pieniądze i jest to prawda, to nie mam nic więcej do dodania, przepraszam jeśli w niektórych miejscach niepotrzebnie się spierałem. Jednocześnie cieszę się, że mówiłem tylko za siebie, a nie za kogoś, na kim bym się prawdopodobnie przejechał w ciemno. Nadal jednak uważam, że mimo wszystko należy się takiej osobie szacunek, chociażby za poświęcony czas.

 

Mi też to swego czasu proponowano (rzuć pracę, pisz recenzje!), ale osobiście wolę męczyć się z grafiką aniżeli ze sprzętem - to pierwsze jest znacznie bardziej twórcze. Ryka powinien zrobić moim zdaniem to co ja:

- zacząć pisać znacznie bardziej technicznie, zamiast zaciemniać tekst i klepać 10 podstron o wszystkim i niczym, byle do wspomnianych kliknięć, bo faktycznie reputacja nie jest wtedy tym, na czym mu chyba zależy,

- wpisać sobie, że w recenzji może napisać co chce i ma pełną swobodę oceny, bez względu na jej pozytywność / negatywność.

Dzięki powyższemu zamordowałem sobie 95% potencjalnych ofert recenzowania sprzętu. Ale absolutnie nie żałuję, przynajmniej nie muszę łamać zasad, które sam sobie 5 lat temu na początku postawiłem, ani też wycierać sobie własnym nickiem i nazwiskiem czyjegoś marketingowego tyłka.


Gorzej jeśli ktoś faktycznie chce z tego wyżyć, ale to już na szczęście nie mój problem.

Tym też optymistycznym i trochę egoistycznym akcentem kończę na dzisiaj i idę spać. Jutro mam przed sobą cały dzień pracy i nie jest to na szczęście audio.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, niedawno na forum czepiali się sceny na 5m w Taksach, a K812 ma scenę od nieba do ziemi :)

Ja z przyjemnością czytam teksty p. Ryki. Ot, dla relaksu. Zwłaszcza te o tematyce nie-audio. Ale i recenzje sprzętu audio czytuję... może żeby uzupełnić słownictwo/język?

Edytowane przez miki_w1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roland - czyżbyś zmierzał do tego żeby teksty Pana Piotra Ryki zawierały informacje " Utwór literacki zawiera lokowanie produktu"? :P

 

 

Sent from my iPod touch 5 using Tapatalk

 

 

Raczej chodzi o to, że facet recenzujący produkt powinien reprezentować interes potencjalnego nabywcy, podobnie jak doradca finansowy czy broker - interes inwestora. Jeśli tego nie robi, to nawet jeśli jest geniuszem marketingu, jego działanie niewiele różni się od postępowania głównego bohatera ostatniego filmu Scorsese - J. Belforda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może się nazywać i "Sralis mazgalis po polu latalis", ważne aby były wiarygodne i miarodajne.

Przypomnę że przez większość czasu moje własne były na Techfanatyku - niezbyt to się kojarzy z audio, nieprawdaż? No właśnie ;).

A czyż recenzje p. Ryki nie są miarodajne? Owszem, fala liryki może zaślepić, ale ostatecznie te strzępy informacji, które można wyciągnąć z tych recenzji, zdają się mieć dużo wspólnego z rzeczywistością. Uwzględniając oczywiście subiektywizm recenzji, zwłaszcza w dziedzinie audio.

Nawiązanie do nazwy wynika tylko z tego, że założenie strony jest nieco inne niż pisanie zwykłych recenzji.

Co to są "typowe recenzje"? Te nie będące reklamowym spmamem?

Nie. Te, w których dostajesz konkretne informacje zamiast kwiecistej łąki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tam po części się zgadzam z Rolandem. Dla mnie też jest to taki przerost formy nad treścią. Kilka stron lania wody aby wyciągnąć coś co by się na jednej zmieściło.

Rozumiem,że Pan Ryka ma taki styl ale zaczynając czytac jego recenzje często mam ochotę skoczyć do tej ostatniej strony i przeczytać juz to podsumowanie bo mnie juz ta lana woda zalewa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tam po części się zgadzam z Rolandem. Dla mnie też jest to taki przerost formy nad treścią. Kilka stron lania wody aby wyciągnąć coś co by się na jednej zmieściło.

Rozumiem,że Pan Ryka ma taki styl ale zaczynając czytac jego recenzje często mam ochotę skoczyć do tej ostatniej strony i przeczytać juz to podsumowanie bo mnie juz ta lana woda zalewa...

Oczywiście, masz rację. Chociaż recenzentów nie piszących pod wodospadem jest sporo.

Z drugiej strony, sam ucieszyłbym się gdyby p. Ryka użył swojej wiedzy i dostępu do sprzętu, by tworzyć jednak bardziej użyteczne, konkretne recenzje. Nie jestem szczególnie przywiązany do zanadto kwiecistego stylu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czyż recenzje p. Ryki nie są miarodajne? Owszem, fala liryki może zaślepić, ale ostatecznie te strzępy informacji, które można wyciągnąć z tych recenzji, zdają się mieć dużo wspólnego z rzeczywistością. Uwzględniając oczywiście subiektywizm recenzji, zwłaszcza w dziedzinie audio.

Nawiązanie do nazwy wynika tylko z tego, że założenie strony jest nieco inne niż pisanie zwykłych recenzji.

Czy zdają się mieć, ciężko mi to ocenić w większości przypadków. Ogólnie problem ująłem moim zdaniem dosyć precyzyjnie tutaj.

 

W przypadku np. Westone 4, można spokojnie porównać jego recenzję z moją. Przypomnę, że generalnie 4 = 4R. Wychodzi z niej obraz taki, że P. Ryka pisze o wrażeniach, o uczuciach, a ja te uczucia i wrażenia przekładam na konkretne zjawiska akustyczne (czy jak kto woli psychoakustyczne). On opisuje co czuje, ja dopisuję dlaczego. W efekcie po jego stronie, choć moja ocena jest wyjątkowo subiektywna, wydaje mi się, że ogromna ilość informacji ucieka w las, pozostaje "ogólne wrażenie", które faktycznie jest zgodne z prawdą, ale bez istotnych detali i konkretów, które okazuje się często decydują o zakupie czy też nie. Wiele słuchawek jest do siebie bowiem podobnych, ale różnią się detalami lub cechami, na które ktoś może mocno zwrócić uwagę, tak jak ja np. na rozciągnięcie góry i scenę.

 

Jeśli P. Ryka zacznie rozkładać słuchawki na części pierwsze pod względem sposobu kreowania dźwięku, da ludziom szansę na zrozumienie jak każdy z tych elementów funkcjonuje. W takich K812 jest to niemożliwe i aby dowiedzieć się jak one wyglądają kawałek po kawałku, po tekście P. Ryki trzeba i tak szukać kolejnych recenzji. A chyba nie o to chodzi.

Edytowane przez EvilKillaruna
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, przy takim potoku słów bardzo łatwo o niejeden problem:

1) rozmycie faktycznego charakteru tekstu, czyli z recenzji robi nam się rurka z kremem w Wenecji, ale niestrawna

2) nieprawidłowe użycie słów, czego koronnym przykładem "wokaliza"...

3) zniechęcenie czytelnika

 

Z tego co piszesz, wynika że p. Ryka jest poetą, a nie recenzentem. On widzi wiotkie promienie światła przebijające się przez zamglone szyby, Ty wiesz że to strumień fotonów załamuje się na zawieszonej na powierzchni szkła wodzie. Komu łatwiej jest wtedy opisać, jakie okno trzeba kupić, by Słońce nie oślepiało?

Celowość kwiecistego języka p. Ryki w recenzjach audio jest dla mnie zagadką. Lubię poczytać takie pseudo-fizjologiczne wynurzenia. Lubię teksty p. Ryki niezwiązane z audio. Ale jak mówiłem, gdyby wykorzystał on swój potencjał do pisania rzeczowych recenzji, ucieszyłbym się. Bo faktycznie, w obecnej formie nikomu w zakupach nie pomagają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. W przypadku gdy mowa o recenzjach komercyjnych, takie problemy są niedopuszczalne, zresztą nie byłoby ich, ponieważ redakcja narzuca recenzentom z góry określone guideliny pisania tekstów, aby każda wyglądała podobnie i spełniała określone kryteria, bez względu na tematykę. Tak robił kiedyś PCL, nie mam podstaw aby sądzić, że się to zmieniło.

 

Nikomu, bo tekst powinien być wyważony moim skromnym zdaniem rozsądnie między technicznością, a poezją. Jeśli pójdzie się w zbytnią techniczność, zatraca się łatwość przekazu, tworzy tekst specjalistyczny, zawęża grono odbiorców. Jeśli zbytni poemat, identycznie się dzieje. W obu przypadkach będzie trudno zarówno zadowolić wszystkich, jak i zawrzeć clou obrazu dźwiękowego recenzowanego sprzętu. Dlatego nie silę się ani na jedno, ani na drugie i uważam takie podejście za dosyć sprawnie działające w praktyce. Nie zabraniam jednak nikomu pisać recenzji tak, jak podpowiada mu rozum, gust czy serce, jego to sprawa, moja potem zaś decyzja, czy brać taki tekst pod uwagę czy też nie.

Jedno jest dla mnie pewne - jeśli bawię się w komercję, powinienem trzymać się standardów branżowych. Jeśli a odautorskie pisanie - wolna amerykanka. Jeśli mieszam jedno z drugim - wychodzi to co wychodzi.

 

To są tak jak pisałem takie "zabiegi starych audiofilów", ale pobudki mogą być naprawdę różne. Jedni po prostu to lubią, inni stosują jako wypełniacz, tekst zastępczy. Pytanie dlaczego - albo nie potrafią opisać poprawnie tego, co słyszą, albo w ogóle nie wiedzą, co słyszą, albo nie chcą napisać dokładnie tego, co słyszą, aby zabezpieczyć się przed oskarżeniami o coś tam, że z czymś przesadzili, że czegoś nie dopatrzyli. Polecam tutaj poczytać shootouty słuchawkowe w ostatnich numerach Audio - przecież opisy te to śmiech na sali, nawet wstępniaki do recenzji piszę dłuższe, niż oni rubrykę Odsłuch. Ewidentnie widać, że przy stosunku tekstu opisującego technikalia i budowę, a brzmienie zachodzi ratio 3:2 lub 2:1, czasami nawet 3:1, recenzent albo nie przykładał się w ogóle do tekstu i odsłuchy były po macoszemu, byle tylko wypełnić umowę, albo niezbyt się w tym orientował i chciał napisać cokolwiek, byle tylko wrócić do poematów na temat kolumn za 70k zł. To jest bardziej niż ewidentne w takich przypadkach :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak Majkel czy GradoFan nie rozdają swojego sprzętu za darmo, tak Piotr Ryka nie pisze pro publico bono. Ale to akurat nic złego.

 

Problem w tym, że albo się pisze pod konsumenta, do którego ten tekst jest adresowany - a tak czyni to profesjonalny portal konsumencki np. CNET czy Inner Fidelity albo realizuje się program budowy pomnika każdemu opisywanemu produktowi z najwyższej półki cenowej. Niestety Piotr wybrał to drugie.

 

Oj chyba jak zwykle przesadzasz :) Po pierwsze ja jakoś jestem w stanie wyłapać w recenzjach pana Ryki istotne informacje na temat brzmienia. I to zarówno wady jak i zalety. Oczywiście wszystko ukryte jest niejako 'między wierszami' ;) przyodziane w kwiecisty język, no ale taki już pana Piotra styl. Pewnie, że nie można brać tego wszystkiego dosłownie... ale to w sumie dobrze, że teksty pana Ryki wręcz zdają się krzyczeć "Uwaga, autor jest poetą!", bo dzięki temu bardziej one zachęcają do spróbowania, odsłuchu, a nie zakupu. A jeśli ktoś czyta to wszystko dosłownie i po zakupie oczekuje 'niebios rozstąpienia i ziemi trzęsienia' no to jest zwyczajnie bardzo bardzo naiwny i czeka go spory zawód, od którego odwieść go będzie w stanie jedynie głęboka wiara granicząca z fanatyzmem. Nie nazwałbym takiej osoby audiofilem, tylko audiomoherem bądź audiotalibem. Bo audiofil to w sumie taki odpowiednik melomana, tyle że miłujący się w sprzęcie muzykę odtwarzającym. Zazwyczaj będąc jednym, w większym bądź mniejszym stopniu jest się również i drugim. Dlatego nie rób Rolandzie z audiofilii choroby, bo sam się pod jej definicję łapiesz :P

 

Poza tym jest tyle portali z recenzjami, że naprawdę nie rozumiem dążenia do zamknięcia ust panu Ryce tylko dlatego, że jego filozofia kłóci się z naszą. Gdyby wszyscy recenzenci lecieli według jednego 'profesjonalnego' schematu, to byłoby to zwyczajnie nudne. Wystarczy spojrzeć na youtubie, które kanały z recenzjami mają największą popularność... te podchodzące do tematu serio, surowo i profesjonalnie, czy też te bardziej lekkie, dowcipne i przede wszystkim kreatywne. Pan Ryka swoimi poezjami podchodzi właśnie do tematu lekko, oryginalnie i to się ceni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie też jest to taki przerost formy nad treścią. Kilka stron lania wody aby wyciągnąć coś co by się na jednej zmieściło.

Rozumiem,że Pan Ryka ma taki styl ale zaczynając czytac jego recenzje często mam ochotę skoczyć do tej ostatniej strony i przeczytać juz to podsumowanie bo mnie juz ta lana woda zalewa...

Mam dokładnie tak samo.

 

Wchodzę na stronę Pana Ryki gdzie jest zakładka "Recenzje" i z załżoenia mają one dotyczyć sprzętu audio. Faktycznie zaś dostaję najczęściej 80% osobistych poglądów filozoficznych, społecznych, psychologicznych autora, które kompletnie mnie nie interesują, bo przecież wchodzę na tę stronę by czytać o sprzęcie audio. Ja postrzegam to wodolejstwo jednak w kategoriach "popisu" (nie mylić z PO i PIS - partiami politycznymi).

 

A wchodzę na tę stronę z ciekawości poczytać coś o sprzęcie z drogiej półki czy kabelkach za 50 tys. :D, których nie mam okazji posłuchać.

 

Swoją drogą wojny, które się toczą przy okazji Komentarzy na tej stronie są też są ciekawe. Ja tam widzę kilka osób, które uprawiają wojenki podjazdowe, no i kilku piewców "recenzji" Pana Ryki (kółko wzajemnej adoracji :P).

 

Jednego czego nie można odebrać Panu Ryce to osłuchania, doświadczenia ze sprzętem drogim/b.drogim.

 

 

Natomiast, nie wiem jaki jest sens o tym dyskutować. Nie nazwałbym zaś Pana Ryki wariantem z tego powodu. Jeżeli bierze za to kasę to taki sobie marketing wymyślił (dla mnie śmieszny, ale to jego sprawa). Natomiast jeżeli on naprawdę tak ma, to dużo w nim jest romantyzmu i jakieś niepohamowanej ilości emocjonalności.

Edytowane przez Krismarzyk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tak samo jak Majkel czy GradoFan nie rozdają swojego sprzętu za darmo, tak Piotr Ryka nie pisze pro publico bono. Ale to akurat nic złego.

 

Problem w tym, że albo się pisze pod konsumenta, do którego ten tekst jest adresowany - a tak czyni to profesjonalny portal konsumencki np. CNET czy Inner Fidelity albo realizuje się program budowy pomnika każdemu opisywanemu produktowi z najwyższej półki cenowej. Niestety Piotr wybrał to drugie.

 

A jeśli ktoś czyta to wszystko dosłownie i po zakupie oczekuje 'niebios rozstąpienia i ziemi trzęsienia' no to jest zwyczajnie bardzo bardzo naiwny i czeka go spory zawód, od którego odwieść go będzie w stanie jedynie głęboka wiara granicząca z fanatyzmem. Nie nazwałbym takiej osoby audiofilem, tylko audiomoherem bądź audiotalibem. Bo audiofil to w sumie taki odpowiednik melomana, tyle że miłujący się w sprzęcie muzykę odtwarzającym. Zazwyczaj będąc jednym, w większym bądź mniejszym stopniu jest się również i drugim. Dlatego nie rób Rolandzie z audiofilii choroby, bo sam się pod jej definicję łapiesz :P

 

Poza tym jest tyle portali z recenzjami, że naprawdę nie rozumiem dążenia do zamknięcia ust panu Ryce tylko dlatego, że jego filozofia kłóci się z naszą. Gdyby wszyscy recenzenci lecieli według jednego 'profesjonalnego' schematu, to byłoby to zwyczajnie nudne. Wystarczy spojrzeć na youtubie, które kanały z recenzjami mają największą popularność... te podchodzące do tematu serio, surowo i profesjonalnie, czy też te bardziej lekkie, dowcipne i przede wszystkim kreatywne. Pan Ryka swoimi poezjami podchodzi właśnie do tematu lekko, oryginalnie i to się ceni.

 

 

Wszystko ok. Ale jeśli ktoś nie jest - jak to określiłeś - audiotalibem (co na portalach typu a-s czy a-h jest rzadkością, prędzej na mp3store spotkamy ludzi trzeźwiej patrzących na świat), to taka recenzja nie dostarcza mu praktycznie żadnych użytecznych i wymiernych informacji.

 

Ba, z przebiegu ch-ki w funkcji czasu można wyczytać znacznie więcej. Jaki więc sens ma ten piramidalny przerost formy nad treścią? Ano taki, by owi naiwni laicy (a każdy, kto kupuje pierwszy zestaw stereo się do tego grona zalicza) przy minimalnych predyspozycjach osobowościowych do wiary w profetyczne wizje Ryki pobiegli do sklepu ocierając po drodze ślinę z ust. No bo skoro:

 

[...] życie samych dźwięków wyjątkowo bogate i o pełni melodycznej wibracji

 

[...] bo brzmienia te były podobne i niepodobne. Podobne, bo oba zawierały wielką dawkę piękna, poetyki i muzykalności, a niepodobne, bo u podstaw tego czaiła się różnica niby mała, a jednocześnie istotna, nawet zasadnicza. T1 grały bowiem tak jakby od niechcenia. Jakby im się wcale nie chciało i wszystko dostawały za darmo, tylko dlatego że są. Jakby to piękno im się należało, jakby było naturalną ich częścią. Dlatego stąpały pewnie, a ich brzmienia były spokojniejsze, trochę bardziej przy tym głębokie i odrobinę ciemniejsze. Ich dźwięki nie miały tej twardej, sprężynującej powierzchni, która czasem im się przytrafia, ale powierzchnię niewątpliwie posiadały i czuć było ich zdeklarowany substancjalizm.

 

[...] Tymczasem AKG bardziej były ezoteryczne i miały więcej pogłosu. Czyniło to ich piękno bardziej nieokreślonym, wielopostaciowym, jakby rodzącym się z większej ilości kształtów i przy mniejszej skłonności do przybrania ostatecznej postaci.

Ich muzyka momentalnie nabierała ostatecznej postaci, płynnie przechodząc od formy do formy, podczas gdy K812 szukały tych form i szukały, i cała ich muzyka była jakby nieustającym poszukiwaniem i stawaniem.

 

[...] uchwycenie tonacji i temperatura oświetlenia były naturalistyczne i całkiem takie jak trzeba.

 

 

 

to kwota 5 500 zł za dwa głośniczki, dwa kable, nie, przepraszam, w K812 jeden i to zdaniem samego P. Ryki - lipny, obudowę i zwyczajne opakowanie z kartonu to niemal okazja życia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli rozumiem, że przy każdych słuchawkach kosztujących powyżej 1000zł recenzent (jakikolwiek) na końcu powinien pisać, że nie są one warte takich pieniędzy, tak?

 

Poza tym nie wyobrażam sobie brania treści powyższych cytatów dosłownie. Przy takim nagromadzeniu fantastycznych porównań jest to po prostu popis wyobraźni autora i należałoby to rozpatrywać bardziej w kontekście dobrej reklamy, której obejrzenie sprawia nam radość i przyjemność, ale przecież nie biegniemy od razu do sklepu by zakupić drogą perfumę, wierząc iż po 'spsikaniu' zamienimy się w agenta 007 i wszystkie babeczki będą nasze ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

e no, całej recki nie czytałem, bo mi się nie chce, ale czytałem kilka jego poprzednich tekstów i te powyższe cytaty są całkiem fajne. tylko trzeba umieć czytać 'między wierszami', co nie każdy potrafi. czy ci, którzy rozumieją taki język, są lepsi/gorsi od tych, którzy mają inny pogląd na świat i inaczej ubierają w słowa swoje odczucia czy poglądy? nie. są inni. i to jest fajne. nie trzeba od razu jechać po kimś za to, że inaczej się wyraża. można go olać, można z nim dyskutować, ale obraza to przejaw buractwa

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności