Skocz do zawartości

Rozprawię się z tym, jak tylko będę mógł, zaprawdę powiadam Wam, rozpr


paratykus

Rekomendowane odpowiedzi

Rodzi się wątek w kontekście zakupu zupełnie nieprzemyślanego, więc budżetowego ... zakupu Philips SHL 5605.

W związku z tym :

 

czy warto ścigać upiory przeszłości ? Co to są upiory przeszłości i ile są warte ?

Hmmm, czy one są coś warte ???

No, ba ... ilu ścigających ... tyle upiorów.

No, a upiór upiorowi nie jest równy. Zależy kiedy się narodził? Zależy czego i jak słuchaliśmy w momencie porodu ?

 

W naszą korę wpisują się na trwałe różne rzeczy : smaki, wspomnienia, wzruszenia i dźwięki.

Ile i za co płacimy ? Czy to jest haracz za spokój naszych sumień i dusz ? Czy jest to pogoń za czymś ciepłym i dobrym czego doznaliśmy w dzieciństwie ?

Czy może jest to pogoń za modelem zaspokajania naszych sumień i dusz ?

 

Czemu ja to piszę ? Powyższe, budżetowe nauszniki uświadomiły mi, że nie trzeba wcale orbitować wysoko ( cenowo ), żeby wzruszać się, przeżywać Być i obcować z Absolutem.

 

Modów,proszę niejako z marzu o wycinanie postów zero-jedynkowych. Niech to będzie wątek o emocjach, uczuciach i wrażeniach jakich doświadczamy Słuchając, a nie analizując.

 

Sorry za dydaktykę wychylającą się z każdego wersu wątku, ale czytając często tematy zakładane przez "Młodych", szczypię się, w znaczeniu, czy to dzieje się na prawdę ?

Czy zero-jedynkowa wierność przekazu, jest ważniejsza od emocji ?

Tak, tak ... Wiem, robię się powolutku, albo szybko nudny : ciągle ta sama nuta, ten sam ton,. ale ... co ja mam zrobić jeśli jazz dostarcza mi takich samych wzruszeń z SWS Nuoroda, Grado 325 by michauczok oraz SHL 5605 ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak paratykusie ale Ty zanim dobiłeś do przystani to też przebyłeś kawałek drogi, a i Twoje SWS Nuoroda i reszta toru stacjonarnego do budżetowych nie należą. Ja bynajmniej do przystani jeszcze nie dotarlem i dodatkowo choroba mówiąca, że przecież może być lepiej niż mam teraz w sprzęcie mi nie pomaga. Jednak mam nadzieję kiedyś cieszyć się samą muzyką tak jak Ty to robisz. Tylko jeszcze nie teraz, jeszcze jedna para słuchawek, jeszcze tylko wzmak wymienię.... .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pierwszych słowach Twego listu ? Paratykusie pomyślałem (patrząc na godzinę posta) że coś zażyleś...ale nie...to tylko emocje , tak dobra "radocha". Odnoszę wrażenie, że jednak nie złapałeś króliczka. I nigdy go nie złapiesz... ani nikt z nas. Piszesz o młodzieży. ..oni mają króliczka w głośniku smartfona. Niech im tak będzie. Gdy dobrobyt zagości w ich portfelach, to i Michauczukoe Grado będzie dla nich tylko przystankiem.

Emocje...emocje dla mnie to muzyka na jaką mam w danej chwili ochotę. I raz jej słucham na Grado, ale za jakiś czas na basowym Denonie. I za każdym razem jest mi dobrze?...bo słucham czego chcę. Teraz mam wybór dzieki streamingowi.

 

Jeszcze będzie przepieknie

 

Edytowane przez alvent
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co ja mam zrobić jeśli jazz dostarcza mi takich samych wzruszeń z SWS Nuoroda, Grado 325 by michauczok oraz SHL 5605 ?

 

hmm... może na początek odstawić piwko i snickersy? hehe :D

ja jak popiję, to na pchełkach za 5pln z kiosku Karel Gott brzmi jak Pavarotti na Orfeuszach :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest prosta i uzależniona od wieku.

 

W młodości słuchałem muzyki na czymkolwiek. Oczywiście chciałem mieć najlepszy sprzęt, ale to był PRL, czasami z kasą bywało cienko, więc i sprzęt był jaki był. Na grundigu w każdym razie nie słuchałem - aż tak źle nie było. Natomiast ważna była muzyka. Bez żadnych dopalaczy odrealniała rzeczywistość.

 

Teraz, kiedy skończyłem czterdziestkę i zgodnie z wiekowym standardem przestałem słyszeć dźwięki w okolicach 17khz i wyżej ;o), zauważyłem, że muzyka już mi takich odlotów nie daje. Może to dlatego, że nie słyszę już pewnych dźwięków i mi się jakaś klapka w mózgu nie odtyka. ;o) A może dlatego, że wszystko już słyszałem. ;o) W każdym razie bardzo chciałbym słyszeć tak muzykę, jak wówczas gdy byłem ****iarzem.

 

I z tej chęci powrotu do emocji z lat młodości, stare dziadygi szukają sprzętu, które dają im ekspektatywę takiego odbioru muzyki, jaką mieli w młodości. Wydaje im się, że gdy będą mieli superrozdzielczy sprzęt za duże pieniądze, to ta dziecięca radocha z obcowania z muzyką wróci. Niestety nie wróci, bo nic nie wraca. Za pomocą sprzętu można jedynie sobie coś skompensować (wspomnianą powyżej narastającą głuchotę ;o), ale nie można przywrócić pierwszych emocji związanych z odsłuchem arcydzieła. Bo jak się coś dzieje po raz pierwszy - to się dzieje po raz pierwszy, a drugi raz zawsze będzie razem drugim. ;o) Logiczne, nie?

 

Bo tak naprawdę - to w muzyce wszystko już było. Każdy, kto jest trochę osłuchany i ma pewną perspektywę, to wie. Lubię Stevena Wilsona; bardzo mi się podobała jego płyta "The Raven That Refused to Sing". Ale nie mogłem się pozbyć natrętnego wrażenia, że cała składa się z cytatów z tuzów rocka progresywnego. Generalnie bardzo fajna kompilacja starych klimatów. No, ale to wszystko już zagrano. I to też jest jeden z tych aspektów, że nie znajdując tej emocji związanej z odkrywaniem czegoś nowego, mimowolnie skupiamy się na technikaliach, naiwnie sądząc, że wynagrodzą nam one jakieś deficyty.

 

I tak to generalnie wygląda.

Edytowane przez westberg
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak ... Wiem, robię się powolutku, albo szybko nudny : ciągle ta sama nuta, ten sam ton,. ale ... co ja mam zrobić jeśli jazz dostarcza mi takich samych wzruszeń z SWS Nuoroda, Grado 325 by michauczok oraz SHL 5605 ?

Sprzedaj te droższe - tak po prostu. Bo wygląda na to, że zainwestowałeś w sprzęt, który nic Ci nie daje.

 

Jeśli chodzi o słuchawki, to w okresie letnim najczęściej słucham na Takstarach Hi-1200 i ostatnio Audeo, bo fajnie grają i mi tak wygodnie. Ale jak w domu legnę na wyrku z klasyką, to dają mi zauważalnie mniej wzruszeń niż CA Pro330, bo te najzwyczajniej w świecie wydobywają więcej z muzyki.

Podobnie wygląda sprawa z nausznymi w chłodniejsze okresy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic dodać, nic ująć....mam te same odczucia....też po 40tce...he,he.

Może trzeba założyć klub zgorzkniałych, podstarzałych audiofilów?....

 

Śmiejesz się, ale to prawda.

 

Do niedawna miałem nieubłagane poczucie, że mam świetny słuch. Do chwili, kiedy w telewizorze leciał taki program o złudzeniach dźwiękowych. I tam w pewnym momencie zrobili test na słyszalność dźwięków w odniesieniu do wieku. Oboje z żoną jesteśmy po czterdziestce i tak jak było powiedziane w programie raczej nie usłyszymy dźwięków z okolic 17 khz; myśmy ich nie słyszeli a trzynastoletni synek je słyszał. Poczułem się jak starzec. ;oDD

 

A może te 17 khz coś nam robi w mózgu, że mamy takie odloty w młodości, a potem to już nie?

Edytowane przez westberg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast ważna była muzyka. Bez żadnych dopalaczy odrealniała rzeczywistość.

 

W każdym razie bardzo chciałbym słyszeć tak muzykę, jak wówczas gdy byłem ****iarzem.

 

I z tej chęci powrotu do emocji z lat młodości, stare dziadygi szukają sprzętu, które dają im ekspektatywę takiego odbioru muzyki, jaką mieli w młodości. Wydaje im się, że gdy będą mieli superrozdzielczy sprzęt za duże pieniądze, to ta dziecięca radocha z obcowania z muzyką wróci. Niestety nie wróci, bo nic nie wraca. Za pomocą sprzętu można jedynie sobie coś skompensować (wspomnianą powyżej narastającą głuchotę ;o), ale nie można przywrócić pierwszych emocji związanych z odsłuchem arcydzieła. Bo jak się coś dzieje po raz pierwszy - to się dzieje po raz pierwszy, a drugi raz zawsze będzie razem drugim. ;o) Logiczne, nie?

 

 

 

 

Święte słowa.

 

Dlatego też pozwoliłem sobie je wykłotować, boldując je przy okazji. My nie gonimy króliczka - my gonimy/szukamy czegoś, czego doświadczaliśmy w młodości, takiej niewinności, radochy ze słuchania muzyki. Czegoś co dawała nam kaseta Taktu włożona w Walkmana, a czego nie da nam dzisiaj FLAC na HE-90. Czegoś dziewiczego, łudząc się, że lepszy sprzęt znowu spowoduje "ten dreszczyk", którego doświadczaliśmy 30 lat temu. Bzdura, bo młodsi już nie będziemy i żaden, nawet najlepszy sprzęt czasu nie odwróci. Możemy się tylko... łudzić, że tak się stanie.

 

Nie neguję chęci posiadania dobrego/przyzwoitego sprzętu do słuchania muzyki. Na takowym da się wyłapywać smaczki, detale itd. Trzeba iść do przodu. Natomiast żaden, żaden (i nawet ten najlepszy) sprzęt nie da nam jednego:

 

 

@westberg

 

W maju tego roku pojawił się czwarty krzyżyk na moim karku ;), więc chyba rozumiem....

Edytowane przez Thomm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót do przeszłości :D Nie należę jeszcze na szczęście do grona podstarzałych audiofilów, a i mój sprzęt daje mi najwyżej miano słuchacza-amatora, ale coś w tym wszystkim jest. Zobaczcie jak często u osób 30+ pojawia się zdanie "za moich czasów to była lepsza muzyka, a teraz wszystko prymitywne i wtórne". W sumie nie oszukujmy się, ale każde czasy mają swoich dobrych i kiepskich artystów, ale wszystko odbija się o nasze emocje. Za moich lat nastoletnich królowało Coco Jambo i podobne, ludzie jarali się Nothing Else Matters, a za klimaty retro uchodziła muzyka naszych rodziców. Mało kto miał w domu jakiś sprzęt z wyższej półki, "wieża" była szczytem muzycznych marzeń każdego nastolatka, a mniej zamożni słuchali muzyki z jamnika i jeszcze muzycznego wtedy MTV.

 

Do czego zmierzam. Młodość, emocje, towarzystwo - to wszystko wpływało na nasze postrzeganie muzyki. Czasami to co zapamiętane jako super muzyka, to jakiś mało skomplikowany eurodance słuchany na marnej jakości sprzęcie, ale nikomu to nie przeszkadzało, bo liczyła się cała otoczka. Teraz każdy by chciał mieć domowe studio, a fun gdzieś znika. Słuchawki za kilka tysi z odpowiednim sprzętem potrafią wydobyć z nagrania wszystkie detale nawet te, które nie powinny zwracać na siebie uwagi (oddech, jakieś trzaski, skrzypiąca posadzka, szepty), ale z kolei jakieś proste słuchawki za kilka dyszek z odpowiednią muzyką z epoki zafundują nam brzmienie podobne do tego jakie słyszeliśmy za ****iarza. No i właśnie tego czasami brakuje w dążeniu do perfekcji - takiego cofnięcia się, zapomnienia o szczegółach technicznych, a przypomnieniu sobie pewnych stłamszonych czy podbitych dźwięków za którymi często stała jakaś historia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kasety Takt`u, to były świetnie nagrane kasety, proszę państwa. I to był już raczej początek lat 90-tych, nawet nie końcówka 80-tych.;o) W latach 80-tych w obiegu były kasety tak nagrane, że włos w uszach stawał dęba. A i tak się słuchało. Nagrywało się płyty z radia, gdzie pół górnego pasma zajmował szum radiowy i też było gitesowo. Tak prawdę mówiąc wsłuchiwanie się w te mikrodźwięki na superszczegółowym sprzęcie jest bez sensu, bo na ogół dźwięki słyszy się pojedynczo i w oderwaniu. Natomiast kiedyś słyszało się wyłącznie linię melodyczną i to wystarczało. ;o)

Edytowane przez westberg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie należę jeszcze na szczęście do grona podstarzałych audiofilów

 

 

Dzieki.

 

:|

 

.Zobaczcie jak często u osób 30+ pojawia się zdanie "za moich czasów to była lepsza muzyka, a teraz wszystko prymitywne i wtórne".

 

 

 

Tak, tyle, że za czasów mojej młodości popem określano się nagrania Madonny, Jacksona, trochę później Kylie Minogue. Coś, co pod względem masteringu, aranżacji trzymało jednak pewien poziom.

 

Co mamy dzisiaj? Sajrusy? Ruhanne? "Artystki". które bazują nie na klasie muzyki, która wykonują, ale na szumie miedialnym króry wokół siebie tworzą. Bo praktycznie nie ma tygodnia bym nie zaglądając w net nie zobaczył nowych zdjęć cycków, tyłka, cipki pań wyżej wymienionych. Fajny sposób kreowania się, nie ma co... Cóż, kiedyś muzyka (nawet ta lżejsza) broniła się sama. Teraz nie mamy popowej muzyki - mamy wywalony jęzor jakieś nastoletniej ****iary na ekranie.

Edytowane przez Thomm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A za mojego dzieciństwa pop to był New Order...np. "Blue Monday". ;o)

 

Rozumiem, że każdy stary stęka standardowo, ale moim zdaniem faktycznie kiedyś muzyka była obiektywnie lepsza. Nawet muzyka popularna miała pretensje do kreatywności. Weźmy taką Abbę z lat 70-tych. Dziś jedynie co potrafią to brać refreny z piosenek Abby i wklejać je jako tło do murzyńskiej nawijki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A za mojego dzieciństwa pop to był New Order...np. "Blue Monday". ;o)

 

Rozumiem, że każdy stary stęka standardowo, ale moim zdaniem faktycznie kiedyś muzyka była obiektywnie lepsza. Nawet muzyka popularna miała pretensje do kreatywności. Weźmy taką Abbę z lat 70-tych. Dziś jedynie co potrafią to brać refreny z piosenek Abby i wklejać je jako tło do murzyńskiej nawijki.

 

 

O kapelach typu New Order, Joy Division, Camouflage nie wspomniałem, bo to na tle dzisiejszego popu to praktycznie atystyczna alternatywa ;)

 

A skoro już przy Nowym Porządku jesteśmy to tak nostalgicznie sobie pozwolę:

 

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu akurat w pełni przyznam rację - lata 80-te i początek 90-tych to naprawdę ambitny pop przez duże "P" (akurat lat 70-tych nie trawię). Choćby wspomniany Jackson, który bił rekordy popularności mimo specyficznych upodobań i który do dziś jest inspiracją i źródłem sampli dla wielu "artystów". Zrewolucjonizował też moim zdaniem ten rynek, bo jego kompozycje były na tyle dobre, że przyciągał jak magnes artystów z innych zespołów, a realizacja nie pozostawiała nic do życzenia. Do dziś z przyjemnością słucham wielu solówek gitarowych z jego albumów, które dziś w popie po prostu nie istnieją. W ogóle to ostatnio muzyka w muzyce zeszła na dalszy plan. Liczy się przede wszystkim show sceniczny, kontrowersyjny wizerunek i agresywne bądź przesycone sexem teksty. Tak samo jak patrzę na zjawiska typu "Gang Albanii", to tracę wiarę w najmłodsze pokolenia...

 

Dziękuję za wspomnienie Jacksona, aż puściłem sobie z sentymentu "Dirty Diana" i "Give In To Me" :)

Edytowane przez sn4ke
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Dziękuję za wspomnienie Jacksona, aż puściłem sobie z sentymentu "Dirty Diana" i "Give In To Me" :)

 

 

Do dzisiaj zachowałem sobie w szafie identyczną, niebieską flanelę w czarną kratę, jaką ma Slash w tym video :)

 

I tak. Kiedyś to była muzyka... Nawet taka odbierana jako stricte popowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weźmy taką Abbę z lat 70-tych. Dziś jedynie co potrafią to brać refreny z piosenek Abby i wklejać je jako tło do murzyńskiej nawijki.

Ej, Madonna fajnie zsamplowała Abbę ;<
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie do końca chyba tu pasuję, bo niby po 40-stce, a nadal muzyka dostarcza mi takich emocji jak 20 lat temu.

Co prawda odsetek chłamu w twórczości (zwłaszcza polskiej) jest teraz większy, ale jednak daje się znaleźć coś ciekawego. Nie zawsze ambitnego, ale to w końcu ma dawać frajdę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie do końca chyba tu pasuję, bo niby po 40-stce, a nadal muzyka dostarcza mi takich emocji jak 20 lat temu.

 

 

 

A ić stont zgredzie!

 

:P

 

Tak serio. Pomimo upływu lat mnie też muzyka dostarcza emocji. Tak samo głeboko ją przeżywam jak kiedyś. Brakuje mi tylko tej niewinności właśnie (a może frywolności), kiedy będąc nastolatkiem szło się ulicą z walkmanem w kieszeni, z pchełkami w uszach, z fają w ustach...

 

We were young and wild and free.

 

Bo ja już prawie zapomniałem kiedy to było i jakoś jak patrzę z perspektywy na Krwowskiego to takie życiowe to wszystko było.

 

 

Fakt. Też odnoszę wrażenie, że teraz jest wszystko takie stechnicyzowane (i nie mam na myśli tylko sfery audio).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo najważniejsze są emocje.

 

 

 

Dokładnie.

 

Co jakiś czas pojawiają się na tym forum tematy typu: "Sprzęt czy muzyka?". Zresztą sam podobny założyłem. Dobrej klasy sprzęt ma nam tylko pomóc w jej odbiorze. Ale nawet najlepszy nie zatuszuje braku głębi przekazu wykonawcy. Dobra muzyka obroni się sama - nawet na kiepskim sprzęcie. Słaba? - Nigdy i nawet na najlepszym sprzęcie. To tak proste, a jednocześnie tak skomplikowane zarazem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Bo najważniejsze są emocje.

 

 

Dokładnie.

 

Co jakiś czas pojawiają się na tym forum tematy typu: "Sprzęt czy muzyka?". Zresztą sam podobny założyłem. Dobrej klasy sprzęt ma nam tylko pomóc w jej odbiorze. Ale nawet najlepszy nie zatuszuje braku głębi przekazu wykonawcy. Dobra muzyka obroni się sama - nawet na kiepskim sprzęcie. Słaba? - Nigdy i nawet na najlepszym sprzęcie. To tak proste, a jednocześnie tak skomplikowane zarazem.

Ale nawet najlepszy utwór na źle zrealizowanej płycie i na najlepszym sprzęcie radości z słuchania nie przyniesie. Chyba, że chcemy posłuchać naszej....młodości i innego wykonania nie ma.

 

Pozwolę sobie koleny raz podać przykład utworu, który w czasach młodości wywarł na mnie wrażenie. Wtedy sluchalem8na jakimś szpulowcu (Grunding?) i był to dla mnie szał.

Dzisiaj to brzmi tylko tak sobie, ale ...emocje...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności