Skocz do zawartości

hammerh34d

Bywalec
  • Postów

    1208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez hammerh34d

  1. No więc spore zaskoczenie na plus. Na sony jest chudo i u-kształtnie do poziomu niesluchalności. Ale na Mojo robi się fajnie, a na es100 jest zupełnie przyzwoicie, mimo że nadal środek chudawy.
  2. Uważam że ten cover jest znacznie lepszy od oryginału...
  3. hammerh34d

    O wszystkim i o niczym #2

    Jeśli polega na bieganiu po lesie w zwartej kolumnie i krzyczeniu "JEB! JEB!", jak to kiedyś przeczytałem, to sensu zero. Ale mam szczerą nadzieję, że to się zmieniło. Oby. Ja pluje sobie w brodę że zarzuciłem proces zdobywania pozwolenia na broń. Muszę wrócić do tego, bo wychodzi na to ze to konieczne. No i paszport, kurde, bo się kończy. I jest mi bardzo źle z tym, że mogę to napisać zupelnie serio.
  4. hammerh34d

    O wszystkim i o niczym #2

    Nie przepadam za tym panem z wielu powodów, ale trudno polemizować z tezami zasygnalizowanymi w tym filmie.
  5. To są ogrzewacze do uszu?... Wygląda jak jakieś dwie farelki spięte kablem...
  6. A ja nie pokażę fotek, ale poprawiłem luty przy gniazdku w mojo i okazuje się że na razie to wystarczy. Tak że zapasowe gniazdko zostaje na następną okazję.
  7. hammerh34d

    Piwo

    Nie. Jestem helikopterem bojowym Edit: W ogóle nie rozumiem jaki to może mieć związek. To, że obecnie mnóstwo produktów reklamuje się jako zawierające konopie to fakt, podobnie jak faktem jest to, że to przynęta na przygłupów, którzy słysząc "konopie" wyskakują z kasy, a potem oczekują haju. Z medycznego punktu widzenia substancje z konopi (CBD, THC i parę innych) bez wątpienia mają działanie farmakodynamiczne. Na bazie ekstraktu z konopi powstaje jeden lek stosowany w spastyczności (czyli wzmożonym nieprawidłowo napięciu mięśniowym), więc trudno tu cokolwiek negować. Natomiast dodawanie konopi do piwa... Cóż, upodobania są różne. Trzeba pamiętać, że piwo z konopiami nie ma prawa zawierać żadnych substancji psychoaktywnych, więc jedyne co tam jest, to konopiowe aromaty. A dla mnie smród zielska jest obrzydliwy, kojarzy się z nie sprzątaną od lat, zapoconą męską szatnią. Jeśli komuś takie klimaty pasują - luzik. Dla mnie to fetysz jeszcze dziwniejszy, niż nafta i asfalt, czy podkłady kolejowe
  8. hammerh34d

    Piwo

    Etam. Konopne... Syf. Nie umieją piwa zrobić, to dosypią konopi i się ****iarze łapią bo myślą że będzie odlot. A ja se takie przywiozłem, jak na lagera naprawdę spox:
  9. TO jest arcydzieło. I nikt mi nie wmówi że jest inaczej.
  10. Ale mejd in czajna. Czajna potrafi zrobić dobrze, jak się jej zapłaci za zrobienie dobrze. Na czajna producent zarobi więcej i tyle. Ja siedzę od 20 lat w światku nożowym. Jeszcze 10 lat temu chińszczyzna to był tam synonim tandety i podróbek. I nadal tak jest, ale tylko w segmencie dla tych co chcą kupić nóż za dwie dychy. W nożach ze średniej półki, czyli powiedzmy od 500 do 2k, Czajna robi teraz rzeczy nie raz bijące na głowę Amerykę projektami, jakością wykonania i materiałami. Co nie znaczy że kupuję ich chętnie. Unikam jeśli tylko mogę, podobnie i z podobnych powodów jak ruskich
  11. Jakoś w przypadku hifimanów nikomu nie przeszkadza czajna...
  12. A to ciekawe, jakiś czas temu szukałem informacji na ten temat i nie znalazłem takiego hacka. Dzięki.
  13. Dobrze myślał, ale przesyłanie może być uskuteczniane na wiele sposobów:) Poza tym zanim muzyka zostanie zakodowana do przesylania danym kodekiem dzieją się z nią też inne rzeczy - na przykład jakieś up- czy downsamplingi. Więc mam wrażenie, że jest niezerowe prawdopodobieństwo, że te same słuchawki mogą grać różnie z różnych telefonów.
  14. Czyli kombajn pewnie potrafi podobnie, tylko trzeba się wokół niego nachodzić. Cóż, cenię swój czas. Kiedyś lubiłem dłubać, ale potem okazywało się że w razie fakapu nie umiem odtworzyć i muszę się uczyć od nowa, poświęcając kolejne godziny. Leniwy jestem i za mało życia mi zostało żeby mnie to kręciło
  15. Fajne. Podobne. Więcej trzeba się przy tym narobić widzę. Ja jestem stary i leniwy. I lubię jak mi roon teksty pokazuje Edit: Bajdelej, fajna biblioteka
  16. Oczywiście, że masz rację! Nigdy nie twierdziłem że jest inaczej i sam zwracałem uwagę na przepustowości łącza miedzy core a światem. Ale jeśli jestem w miejscu gdzie wifi jestvsymboliczne albo go nie ma, internet 5g ani nawet 4g nie występują, albo występują, ale za 100 MB płacę 120 PLN, to jednak wolę transfer minimalizować Dlatego chętnie widział bym rozwiązanie hybrydowe, takie jak opisałem, czyli możliwość korzystania z mobilnej biblioteki w razie problemu że streamingiem, oraz związana z tym opcja synchronizacji biblioteki ruchomej i stacjonarnej. Nawet w sumie widzę tu możliwość zrobienia dedykowanego mobilnego Core, z akumulatorem, wifi, zaszytą funkcjonalnością hotspotu i slotem na kartę sim. Jedno dodatkowe pudełko do torby i mamy roona on the go Oczywiście z okrojeniem funkcjonalności, obsługą 1 czy max 2 endpointów i/lub szlabanem na dsp - whateva
  17. Nie wiem jak inni, ale mam wrażenie, że to żadna polemika. Ja próbuję napisać, że fajnie by było w jakiś systematyczny sposób podejść do opisu rzeczy które nie dają się zamknąć w tym co łatwo zmierzyć, podahac przyklad z innej dziedziny, a Ty piszesz, że tego się nie robi. Ja się z tym zgadzam przecież. Jak dla mnie nie ma tu żadnej sprzeczności, a Twoja "polemika" raczej wynika z tego że nie chcesz przyznać że nie pasuje Ci to, co napisałem wcześniej na tematy medyczne i chcesz koniecznie usłyszeć że masz rację. No to masz.
  18. Nieno, spox - w Polsce pewnie tak. A co do wifi z czasie podróży.... powiem tak, zdarzało mi się nie raz kupować prepaida, bo hotelowe WiFi było dramatyczne:)
  19. No właśnie chodzi o to, żeby tak nie było. Tak jak w psychiatrii pacjent mówi nam, że czuje na przykład bardziej nasilony lęk i zakładamy, ze to co czuje to jest właśnie lęk, albo nie i drążymy co tak naprawdę pacjent czuje, tak jak ja, kiedy przychodzi do mnie pacjent i mówi że ma zawroty głowy, a ja wtedy drążę z uporem maniaka pytając czy mówi o wrażeniu że świat mu odjeżdża w którąś stronę... on wtedy mówi że tak, a ja wtedy pytam w którą a on nie wie i już wiem, że nie mówi wcale o tych zawrotach głowy ale o innych albo o czymś zupełnie innym - tak samo jest w audio. Niektóre sprawy można sobie stosunkowo łatwo zobiektywizować, choćby to nieszczęsne fr które o czymś tam mówi, ale nie do końca o tym jak słuchawki grają muzykę, inne trzeba sobie omawiać używając poezji. Choćby taka szerokość/rozległość sceny, detaliczność / szczegółowość (nijak do mnie nie przemawia to, ze za detale odpowiada konkretny zakres częstotliwości, zabawy z korektorem mi to potwierdzają), czy "powietrze". Co do tego co dana metafora oznacza miłośnicy słuchania muzyki generalnie się raczej zgadzają i zwykle kiedy większość mówi, że słuchawki mają szeroką scenę, to mówi - i można takiej oczekiwać. To jest subiektywne, ale względnie powtarzalne. I tu mamy właśnie analogię do medycyny. Rzeczy niemożliwe do oceny za pomocą prostych pomiarów fizycznych/chemicznych i określane na podstawie badania podmiotowego i przedmiotowego w medycynie - a konkretnie w badaniach klinicznych zwykle opisuje się z użyciem skal, które aby miały sens poddaje się tzw walidacji. O procedurach walidacji skal można by długo, ale generalnie chodzi o to, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy ocena danej cechy badanej była po pierwsze powtarzalna (zarówno przy kolejnych ocenach przez jednego oceniającego, jak i przy ocenie tej samej cechy przez różnych badających tzw intra- i inter-rater variability), a po drugie miała sens jako miara tego co chcemy opisać. I takie rzeczy w medycynie się robi, i na tym opiera się bardzo wiele badań. Tyle że aby to miało sens potrzebne jest kilka warunków brzegowych. Po pierwsze, musi być consensus że to co chcemy opisać rzeczywiście istnieje i chcemy to opisać. Po drugie, należy zebrać do kupy paru ludzi i opracować narzędzie, znajdując kolegialnie punkty zaczepienia które dla danego zjawiska są istotne. A po trzecie, ktoś musi chcieć tego narzędzia używać. Tylko tyle i aż tyle
  20. W jaki czas? Twierdzisz, że transfer nie jest problemem? Fajnie. Ja będąc w Stanach i Kanadzie, a w Europie choćby w Szwajcarii miałem kompletnie inne zdanie. A i w Unii limity transferu w roamingu znikają zaskakująco szybko. Rozwiązaniem było by "remote core". Z biblioteką plików na karcie SD, w playerze, telefonie, Poly. Do tego w warunkach domowych sprawna synchronizacja biblioteki lokalnej i remote między core stacjonarnym a ruchomym w tle. Zużycie danych na interfejs warunkach roamingu faktycznie było by wtedy znikome albo zerowe, i miało by to sens w podróży kiedy dostęp do sieci jest trudny, drogi, albo wręcz go nie ma. No chyba że "wyjazd" oznacza wyjście do pobliskiej Żabki. Wtedy fakt, transfer nie ma znaczenia.
  21. Jeśli ktoś twierdzi, że subiektywne równa się bezwartościowe, to błądzi. Cała psychiatria właściwie to sprawy subiektywne, opierające się na ocenie rzeczy obiektywnie niemierzalnych. Leczenie bólu to sprawa oparta o subiektywne wrażenia. I tak dalej, i tym podobnie. To, że coś jest subiektywne oznacza tyle, że trzeba spróbować znaleźć język powalający na możliwie sensowny opis i komunikację. Dlatego próbujemy. Na przykład ból opisujemy typowo w stali 10-stopniowej. Oczywiście, można założyć, że bol ktory "obiektywnie" dla jednego pacjenta może być na poziomie 7 dla innego będzie na 4, ale jakoś musimy się dogadywać. Dokładnie to samo mamy w audio. Są tacy co wierzą tylko w to co zmierzą. Moim zdaniem błądzą. Edit: Pokaż mi gdzie tak napisałem. Albo sprostuj.
  22. Owszem, mogę. Badania kliniczne z reguły przeprowadza się metodą podwójnie ślepej próby, co oznacza, że lekarz zlecajacy leczenie nie wie co zleca, a tym bardziej nie wie tego pacjent. Oznacza to tyle, że ani podmiot badania ani oceniający wyniki leczenia nie wie co było u danego pacjenta użyte. I tu zaczynają się schody. Bo czym innym jest metoda badawcza, a czym innym punkt końcowy badania. Jeśli punkt końcowy jest tzw. twardy, czyli np. zgony, to jest to obiektywne. Nie da się tego obejść, bo jak kto umarł, to nie żyje i żadna subiektywność obserwacji tego faktu nie zmieni. Podobnie może być z innymi twardymi faktami, typu np. kolejnego zawału serca czy udaru mózgu. Ale niestety w większości przypadków badań klinicznych punkt końcowy jest inny niż twardy. I tu w grę zaczyna wchodzić podejście subiektywne. Czasem punkt końcowy zależy od na przyklad badania neurologicznego, które z założenia jest subiektywne. Sam mialem takie doświadczenia, ten sam pacjent w ocenie koleżanki miał punktację w pewnej skali o 2 punkty niższą niż w mojej - bo ja stosuję w badaniu rutynowo jeden test, który jest bardzo czuły, a ona nie. A już w ogóle od czapy zaczyna być kiedy punktem końcowym są tzw PRO (Patient Reported Outcomes), czyli de facto opinia pacjenta na temat tego jak się czuje. I tu mamy pełny subiektywizm, a koronnym przykładem tego jest dla mnie moje ulubione badanie z marihuaną w stwardnieniu rozsianym, gdzie badano wpływ tego chwastu na napięcie mięśni (spastycznosc). Wynik tego badania był taki, że w ocenie lekarzy pacjenci wyglądali identycznie, niezależnie od tego co braki, ale ci którzy brali zielsko raportowali poprawę. Pelny subiektywizm. Nie uciekniesz od tego, panie Pracz
  23. Evanescence to metal? Od kiedy? Może jeszcze Within Temptation to metal? U mnie:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności