Pewnego zorzystego dnia w miejscowości znajdującej się w malowniczej dolinie żył sobie Paczanga.Nasz drogi Paczanga o urodzie iście klasycznej-para rąk,nóg i uszów,wiecie rozumiecie-i powalającej inteligencji(bombe betonową tworzył z iście precyzyjnym stylu przy pomocy subkontynentalnych kaczek-rozpierduszek),pewnego dnia zauważył że jego przedłużenie EGO,zwane inaczej Clix2gen. choruje i cierpi na rzadką chorobe niedodmuchania wewnątrz-szparowego.
Jako że zacna z niego była chłopina której się nawet Likwidator nie imał,to stwierdził że nadszedł czas na naprawe swojego maleństwa,które cierpiało niezrównane mękki.
Jednakże,by cel osiągnąć szybko i bez zbędnych powikłań z rodziną zbuntowanych pomidorów z marsa-tak,tak z tego się wzioł przesąd że mikołaj jest obdziany w czerwone szaty i Celin Dion potrafi śpiewać.-stwiedzi że skorzysta z serwisu MP3Store,który posiada potężne artefakty i +50xp jeśli chodzi o skuteczność.
Gdy zakończył poszukiwania wszelakich pudełek,kabli i działa limonkowego (dzięki któremu udało mu się powalić cały oddział ONR na obchodach 10-lecia powstania pomnika szczoteczki do zębów w kolorach biało-czerwonych) zauważył że brakuje najważniejszego-Gwaracji.
Ten fakt niezmiernie go rozjuszył,wprowadził w iście szatański stan,nie równy był mu nawet najbardziej przesłodzony pokemon.Nagle błysneła mu myśl która była w jego uporządkowanym,niczym prawo pierszeństwa w 100 osobowej orgii,głowie nadzwyczaj logiczna.
Jeśli szukam gwarancji to musi się znajdować tam gdzie zawsze,czyli w schowku na rękawiczki w aucie.
Czym prędzej zawdział szate Jedi,przypioł sobie miecz świetlny do pasa i odsłuchał ostatniego nagrania na swojej lodówce,która jak zawsze skrupulatnie odtwarzała wiadomość od tyłu z naciskiem na środek przy pomocy boku.
To upewniło go tylko w przekonaniu że coś się święci,że zło czai się tuż za rogiem,rogiem który niczym rogalik brzmi kusząco ale tak nie smakuje.
Paczanga dokonał pięknego piruetu tyłem na przód i zaczoł walczyć z nieprzerwanymi chordami roztoczy które się czaiły za szufladą z tępymi nożami i okrągłymi widelcami.
Dranie go wzieły z zaskoczenia,śpiewając szanty,co tylko osłabiały naszego bohatera, poradził sobie jednak nienajgorzej używając straszliwej broni X, w której skład wchodził zbiór staników używanych przez kobiety ninja.
Gdy uporał się z tym złem to stwierdził że czas dotrzeć do auta które się znajduje 100metów od niego.Najlepszą i najprostszą drogą do auta wydał mu się podkop.
Wyciągnoł łyżeczke którą dostał gratis do lodów bananowych i ruszył do boju.
Całe kopanie nabrało kolorytu i korzonków,gdy gdzieś tak w połowie trasy,do naszego bohatera zaczoł się ktoś dokopywać z jego prawej flanki.
Nagle z niewielkiej dziurki zaczeła się wysuwać ręka obdziana w brązowej rękach kurtki i ktoś zaczoł drzeć się w niebogłos:"heeey man give me your hand I'm Indy,Indy Jones".Wydało się bohaterowi oczywiste że osoba po drugiej stronie tej dziury,prosi w jakimś starolebdiońskim o "ucieńcie ręki ponieważ,wiecznie nie może się zdecydować którą dłubać sobie w nosie".Więc Paczanga niczym nie skrępowany udziabał mu łape mieczem świetlnym i zaczoł kopać dalej.Troche dziwne mu się wydało że osoba której pomógł,zaczeła się na niego drzeć ale przeca "nie urodziło się wielu,którzy by dogodzili każdemu ".Gdy już wreszcie się dokopał do samochodu i już sięgał po kluczyki,nagle zauważył swojego odwiecznego wroga.Kapitan Ząbek zwał się bydlak a to "Ząbek" wynikało z tego że był genetycznie zmodyfikowanym chomikiem z predyspozycjami do krótlika-kłamliwe bydle tfu,tfu.
I tak rozpoczoł się pojedynek na śmierć i przebicie.Wyciągneli obydwoje kredy,dzięki którym utworzyli magiczny i opatrzony w wszelakie hierogrify tor do gry w "klasy".Jakiż to był pojedynek,piękna dynamik i seksowne pośladki Paczangi sprawiły że fanki blog27 zaczęły ryczeń niczym szynszyle wschodnio afrykańskie w czasie godów.Wszystko by było pięknie gdyby nie Kpt.Ząbek.Zaczoł oszukiwać i rzucać słoikami z marmoladą.A Paczanga nienawidzi marmolady,doprowadza go do obrzydzenia na miare przesłuchania dyskografi Krawczyka.Aczkolwiek to kawał buchaja na miare chłopaka doktor Quen,więc się nie podał i wygrał ten pojedynek.Kpt.Ząbek odszedł z "kwitkiem" i zaczoła się sielanka która pozwolił Paczandze na odnalezienie gwarancji.Podczas przeszukiwania schowka,natrafił na pchłe-separatystke która nie chciała odać gwarancji,jednak to nieistotny szczegół.Gdy zdobył co jego i odtańczył makarene stojąc na zaczarowanym ołówku,przypomniał sobie że czeka go jeszcze długa podróż do serwisu.Ale o tym może kiedy idziej...
Ps.w razie błędów, proszę o wybaczenie bo pisałem prosto z głowy