Dotarł do mnie Audio Heaven Z6. Włączyłem go, wybrałem album Adele Live At The Royal Albert Hall 96/24bit i wywaliło grajka na pierwszym utworze. Włączyłem go ponownie, wybrałem zwykłe flacki. Przeleciałem na szybko wybrane piosenki i chciało mi się płakać. Delikatnie mówiąc ani widu ani słychu efektu woow i nie słyszę różnicy na plus w odniesieniu do Iphone'a 6+ na którym słucham flacków w Onkyo HF Playerze. Trochę skłamałem, ponieważ podobała mi się Florence + The Machine Unplugged ale dla jednej płyty nie warto zatrzymywać grajka (tak pomyślałem). Chwilę później pomyślałem drugi raz, że spróbuję znowu z Adele (całkiem dobry dzień, dwa razy dobrze pomyślałem i to z rzędu). Oooo, Adele się tym razem odpaliła. Pierwszy kawałek uruchomiony, drugi, trzeci, czwarty, otrzeźwiałem i przełożyłem słuchawki do Iphone'a. Hmmm, na Iphonie mniejsza przestrzeń, mniej powietrza (kurcze, co ja ******lę, przecież godzinę temu nie wiedziałem, że to da się wysłuchać moim uchem a dwoma to już cud). Słuchawki z powrotem do Z6 i Adele ciąg dalszy.
Najsmutniejsze w tej opowieści jest to, że to w ogóle nie moja muza, że nigdy nie zwracałem uwagi na wokal a dzięki temu ten grajek u mnie zostaje i jeszcze dzięki temu, że cały czas słuchając tych pań odnosiłem wrażenie, że śpiewały tylko dla mnie.
Aha, słuchawki to Ostry KC08T.
Ps Efekt tym lepszy im gęstsze pliki.
Ps2 Nie chcę skończyć jak Fatso i inni jemu podobni, bo jak zacznę słyszeć to wszystko co oni, to będę miał prze****ne