Skocz do zawartości

Tago Studio T3-01


Inszy

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio w moje ręce wpadł flagowy model Tago Studio Takasaki, czyli Tago Studio T3-01, wyceniony na 2699 złotych. Jako, że ma on oferować naturalne i referencyjne brzmienie oraz bardzo dobrą jakość wykonania, to poświęciłem mu kilka dobrych wieczorów, by nie wydawać opinii na gorąco, gdyż przed pierwszym założeniem nie miałem pewności czy trafią w mój gust.

 

Choć słuchawki przychodzą w białym i nudnym kartonie z logiem producenta, to już w środku znajdziemy lekko usztywnione skórzane etui ochronne z przyjemnie wykończonym wnętrzem. Co prawda przed zgnieceniem nie uchroni, ale raczej nie są to nauszniki do upychania po plecakach, a już przed rysami i kurzem zabezpieczy, więc swoje zadanie spełni.

 

Budowa

Wykonanie, to zdecydowanie wysoki poziom. Muszle są zrobione z japońskiego drewna klonowego osadzonego na ramie z matowego tworzywa sztucznego, pałąk oraz widełki to stal nierdzewna, natomiast opaska na głowę, to skóra na łączeniach z pałąkiem, ekoskóra na górze i miękki materiał opierający się na samej głowie. Nic nie skrzypi, nie klekocze, nie ma żadnych luzów, a regulacja pałąka chodzi płynnie, choć nie uświadczymy na niej podziałki. Producent zastosował za to jeden ciekawy zabieg, umieszczając trzy wypustki na lewej stronie mocowania pałąka z opaską. Dzięki temu niezależnie od ilości światła, zawsze wiemy czy poprawnie zakładamy słuchawki.

Pady są welurowe, niezbyt głębokie, ale dość miękkie i całkiem wygodne, gdyż mimo noszonych okularów, nie miałem problemu, by w nich przesiedzieć kilka godzin. Dodatkowo są dość standardowe rozmiarowo i możemy je zamienić choćby na skórzane od HM5, co oczywiście również wpłynie na brzmienie.

A jako że T3-01 zostały pomyślane między innymi jako rozwiązanie studyjne, to nie mogło zabraknąć możliwości szybkiej naprawy. Mamy więc nieklejone pady, bez żadnych nietypowych ramek montażowych mających ograniczyć dostępność zamienników, opaska na głowę jest odczepiana i można ją zamówić w sklepie producenta, tak jak różnego rodzaje kable – od zwykłego z zestawu, po trzymetrowy zakończony wtykiem XLR. A jak nie chcemy takiego od Tago Studio, to nie ma problemu, gdyż od strony słuchawek jest on wpinany na zwykłych wtykach stereo 3.5mm.

I właśnie, kabel. Ten standardowy ma 1.8m długości, jest dość sztywny, mocno mikrofonuje, a rozgałęźnik jest niepotrzebnie nisko. Powinien wytrwać długie lata użytkowania, nie psuje brzmienia, jednak sama ergonomia nie jest najwyższa.

Natomiast same słuchawki są zdecydowanie przyjemne w użyciu. Raptem 321g wagi, która została całkiem nieźle rozłożona na głowie, przyjemne w dotyku pady o eliptycznym kształcie oraz pewne trzymanie się głowy przez zauważalny, ale nienatarczywy ucisk generowany przez widełki. Jedynie na oryginalnych padach, ze względu na zastosowanie weluru, możemy zapomnieć o mocnej izolacji od zewnętrznego hałasu.

 

Brzmienie

Gdy tylko wchodzi bas, od razu wiemy, że nie dostaliśmy perfekcyjnie równych i suchotniczych słuchawek studyjnych. Wyraźnie zaznaczony midbas i mocne uderzenie na samym dole, połączone z dużą szybkością oraz zróżnicowaniem dolnych rejestrów, dają zaskakującą dozę rozrywki jak na słuchawki celujące w referencyjne granie. A mimo tego, że w T3-01 po prostu chce się podkręcić głośność i stopa sama chodzi przy mocniejszych utworach, to bas nie próbuje dominować nad pozostałą częścią pasma. Jest to efekt tego, że powyżej 100Hz wybrzuszenie basu zaczyna łagodnie opadać ku średnicy, nie zalewając jej niskimi dołami, a tylko dodając trochę ciepła.

Co istotne, uniwersalność takiego strojenia jest na tyle duża, że można z powodzeniem słuchać na tym modelu Tago Studio zarówno hardstylowej łupanki, szybkich metalowych kotłów, jak i spokojnych koncertów na wiolonczelę. Tu raczej jedynie zadeklarowanym bassheadom będzie brakowało ilości basu, bo już jego jakość zdecydowanie jest na wysokim poziomie.

 

Średnica zaczyna się spokojnie, z lekkim ciepłem naniesionym od strony basu, ale szybko się podciąga i staje mocno angażująca. Nie do końca wyrównana, bo na obu skrajach tonów średnich znajdziemy małe wycofanie, ale w zdecydowanej większości żywe instrumenty brzmią bardzo naturalnie, z odpowiednim wybrzmiewaniem, dynamiką oraz barwą. Jedynie czasami na niżej schodzących gitarach akustycznych czy fortepianie można poczuć pewne przyciemnienie, ponownie dające nam do zrozumienia, że to nie do końca studyjne słuchawki. Natomiast z drugiej strony, drobny spadek w okolicy sopranów przede wszystkim rzutuje na wysokie wokale kobiece, nieco je wygaszając, co ma wpływ przede wszystkim na duety wokalne, gdzie głos kobiety potrafi się za bardzo chować za męskim śpiewem. Jednak takie strojenie ma bardzo ciekawe przełożenie na odbiór gorszych realizacji, nie rzucając w twarz słuchacza wszystkimi błędami, trochę wygładzając przekaz i po prostu pozwalając nam się cieszyć z muzyki, z daleka od nadmiarowych sybilantów.

 

Z kolei tony wysokie, to przede wszystkim dopełnienie średnicy oraz basu. Nie wyrywają się do przodu, nie ciągną się niebotycznie daleko i nie błyszczą kryształową czystością. Są szybkie, czytelne, dobrze poukładane, z przyjemnie naturalną barwą instrumentów, pozbawioną zapiaszczenia czy sztucznej metaliczności, ale jednocześnie są trochę nierówne, przez co przy koncertach skrzypcowych można czasami dostrzec lekki brak spójności pomiędzy poszczególnymi tonami. Zmiany w głośności są nieduże, ale do wychwycenia gdy ma się punkt odniesienia do równiejszych słuchawek, co ponownie każe się zastanowić, na ile są to słuchawki studyjne, a na ile konsumenckie.

 

Scena została dobrze rozbudowana jak na zamkniętą konstrukcję. Pierwszy plan jest bliski, intymny, ale jest w nim dużo swobody, dzięki której nie przytłacza słuchacza. I choć wyraźnie dominuje nad dalszą częścią przestrzeni, jej kolejne elementy są dobrze zaznaczone, posiadają głębię oraz wystarczającą ilość powietrza pomiędzy instrumentami, by dawać nam wrażenie dość szerokiego rozstawienia muzyków na scenie. Holografia nie jest bezwzględnie precyzyjna, ale nie ma problemów z lokalizacją pozornych źródeł dźwięku. To co może się rzucić w uszy w pierwszych godzinach słuchania na nowych T3-01, to pewna pogłosowość, słyszalna głównie w niskich rejestrach, natomiast z biegiem czasu ten efekt zanika i aktualnie go nie dostrzegam.

 

Szczegółowość jest na wysokim poziomie, ale nie jest podana bezpośrednio, tylko razem z muzykalnością i nie przytłacza muzyki ilością detali, mimo że te są ciągle w niej obecne i nie trzeba się wsłuchiwać, by wyłapać dźwiękowy plankton. Ale choć analityczność jest wysoka, to jednak element rozrywkowy nad nią przeważa i często odruchowo zaczyna się tupać nogą w rytm muzyki, zamiast skupiać się na szczegółach.

 

To co jest nietypowe we flagowcu Tago Studio, a zarazem bardzo pożądane, to bardzo mała zależność od źródła- czy to słuchawkowe combo Fosi Audio DAC-Q4 za 350 złotych, czy Shanling EM5 za 4500, interfejs audio Focusrite Scarlett 6i6 2nd Gen, dongielek Dunu DTC-500, czy nawet wyjście słuchawkowe w telefonie, te słuchawki po prostu dobrze grają, cały czas ze swoim charakterem, nie tracą na detalu czy dynamice, co przy impedancji 70ohm nie jest wcale takie oczywiste. Dobry DAC i wzmacniacz mogą ten dźwięk doszlifować, ale tak naprawdę nie ma potrzeby budowania toru pod T3-01, po prostu je podpinamy i cieszymy się muzyką.

 

Pod względem budowy i brzmienia, mogą trochę przypominać Thinksound ov21, ale Tago Studio T3-01 są cieplejsze, nie tak bezpośrednie, a przez to bardziej naturalne w odbiorze, nie tracąc przy tym na detalu. Są też wygodniejsze od ov21, ale odbywa się to kosztem wyraźnie niższej izolacji od zewnętrznych dźwięków.

Sivga Oriole, to z kolei granie równiejsze, z mniejszym atakiem na basie i bardziej wyeksponowaną górą. Tak jak T3-01, mimo swojego strojenia, kierują się w stronę muzykalności, ale są też bardziej wymagające co do źródła i nie mają aż takiej dynamiki oraz uniwersalności jak Tago Studio.

Można je też rozpatrywać jako kuzyna dźwiękowego Fostexów TH610. Nie są aż tak dobrze poukładane, jest w nich wyczuwalny dołek na niższej średnicy oraz mniej stabilna góra niż ta z Fostexów, ale mając je obok siebie, przechodziłem z jednych na drugie bez żadnego problemu, gdyż różnice były na tyle niewielkie, że nie potrzebowałem czasu na przystosowanie ucha do zmiany strojenia, by cieszyć się ich graniem.

 

Podsumowanie

Jak do tej pory, to dla mnie największe zaskoczenie słuchawkowe w tym roku. Nie dlatego, że grają jakby kosztowały 10 tysięcy, tylko spodziewałem się czegoś co najwyżej dobrego i raczej nie dla mnie. Ale ich uniwersalność, wykonanie, wygoda i całościowa jakość brzmienia idąca jednak w stronę muzykalności, a nie suchego przekazywania dźwięków, po prostu wywołuje u mnie uśmiech, za każdym razem, kiedy po nie sięgam.

 

DSCF1357.thumb.jpg.f593af1a5717877d6988323bfd6f5322.jpg

DSCF1355.thumb.jpg.43f034bdd469135cdd4fc6bdc95e4a15.jpg

DSCF1354.thumb.jpg.66609f73bbd3454581c183768c626513.jpg

DSCF1361-JPG-2.thumb.jpg.ef0cd262ba58f28b3dedb98ce16bde71.jpg

 

  • Like 8
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności