AKG K412p
Nie można mnie uznać za "weterana" słuchania muzyki z odtwarzacza mp3. Nie mógłbym też wygłaszać opinii o wielu różnych odtwarzaczach opartych na własnym doświadczeniu. Słowem - "bez szału".
Ale tak się złożyło, że słuchawek przewinęło się u mnie dość sporo, nie tylko za sprawą mp3 - wcześniej namiętnie używałem walkmana a także, w ciut mniejszym stopniu, (przenośnego) odtwarzacza CD.
Wszystkie te słuchawki miały jedną cechę wspólną - były to "pchełki". Większość też - niestety - nie mogła się pochwalić dobrym dźwiękiem (a niektóre nie mogły się pochwalić dźwiękiem chociażby znośnym).
Ale "dotarłem" w końcu do AKG. Postanowiłem wydać na słuchawki więcej niż zwykle, ale poczuć ich jakość - zarówno w brzmieniu jak i w wykonaniu.
Wykonanie
AKG K412p to słuchawki półotwarte, oczywiście nauszne. Wykonane są z metalu (pałąk) i plastiku. Przewody poprowadzone są od obydwu nauszników. Cały kabel ma 150cm, nie ma na szczęście tendencji do plątania się, nie przenosi także dźwięków z otoczenia (uderzeń w kabel itp.)
Obudowy głośników oraz "zawiasy" zrobione są z dobrej jakości twardego plastiku. Nie jest od podatny na zarysowania, a naniesione na niego napisy do dziś są w stanie fabrycznym (słuchawki mają ponad dwa lata). Osłony na "tyle" głośników to ten sam plastik, ale w innym odcieniu.
Spasowanie jest na dobrym poziomie - nie jest niestety idealnie. Elementy posiadają pewien luz, zdarza im się też czasami zatrzeszczeć - co słychać w trakcie ich używania (tj. w trakcie noszenia ich na głowie).
Dużym plusem jest natomiast fakt, że pomimo tych niedociągnięć nic się nie psuje. Całość spasowana jest w ten sam sposób od nowości i nie sprawia wrażenia, jak gdyby miało się to kiedykolwiek zmienić.
Gąbki na padach to nie nadzwyczajny temat - gąbka jest typowa. Dobrej jakości, nie ma tendencji do szybkiego brudzenia się. Rzadko też zdarza się, żeby zahaczona fragmentem ubrania lub kluczami spadła z głośnika
Inny, dużo gęstszy, rodzaj gąbki pojawia się na zakończeniach pałąka. Znajdują się tam elementy służące do podparcia pałąk o głowę. Dotyk zimnego (w chłodne dni) lub ciepłego (w dni słoneczne i upalne) metalu nie byłby zbyt przyjemny, więc gąbeczki te - zwłaszcza, że sprawują się bez zarzutu - to naprawdę udane rozwiązanie.
Jeżeli kogoś martwią wszędobylskie "odciski palców" na nowoczesnym sprzęcie to mogę pocieszyć - plastik użyty w K412p nie "łapie" takich odcisków nawet w najmniejszym stopniu. Gorzej wypada metalowy pałąk, chociaż także w jego przypadku nie jest źle - ślady zostają, ale głównie po spoconych lub utłuszczonych palcach.
Kolorystyka wypada "szaro" - co nie znaczy, że źle. Jeżeli ktoś szuka błyszczących słuchawek z mnóstwem kolorowych znaczków i napisów - tutaj tego nie znajdzie.
Słuchawki są szare (plastik, dwa odcienie), czarne (gąbki) i metalowe (pałąk). Na padach mamy logo producenta, na zawiasach oznaczenie modelu oraz literki "R" i "L".
To na pewno sprawa gustu, ale do mnie taka kolorystyka przemawia w 100% - mamy stonowanie, ale odstępstwo od "jedynie-słusznej" czerni.
Muszę także wspomnieć o tzw. "3D-Axis" - jest to mechanizm, dzięki któremu możemy złożyć słuchawki do kompaktowego rozmiaru. Jeżeli ktoś miał wcześniej do czynienia z AKG z serii "portable", wie zapewne, jak to wygląda.
Reszcie pokrótce przedstawię sytuację:
AKG stosuje - także w modelu K412p - system składania słuchawek. Pady obracają się o 90 stopni względem pałąka, w przeciwne strony. Następnie składają się - przy pomocy specjalnych zawiasu - "do" pałąka, zachodząc na siebie gąbkami. Całość sprawia, że po złożeniu słuchawki zajmują tyle miejsca, ile sam pałąk w momencie używania słuchawek.
Wygoda użytkowania
Nie ukrywam - mogłoby być lepiej.
Generalny zarzut wynika z konstrukcji słuchawek. Przylegają one dość dokładnie do głowy.
Jestem osobą, która nosi okulary. Słuchawki lekko naciskają na górną część ucha, a za nią znajdują się oprawki okularów (mniej/więcej w miejscu, gdzie zaczynają się zauszniki).
Niestety - naciskając na ten fragment ucha słuchawki dociskają je do oprawek okularów. Oprawki natomiast naciskają na głowę. W efekcie słuchawki gniotą nas zarówno w ucho, jak i w głowię. Na szczęście nie jest to ból - czuć ucisk, ale znika on zaraz po zdjęciu słuchawek.
"Problem" pojawia się zazwyczaj po dłuższym noszeniu słuchawek. Czasami jednak coś "źle się ułoży" i słuchawki gniotą już po kilku minutach, choć czasem ucisk znika po kolejnych kilku minutach.
Nadmienić jednak muszę, że problem nie istnieje, kiedy nie mam na głowie okularów. Niestety, brak autofocusa powoduje, że ostrzyć muszę manualnie, nosząc okulary cały czas
Dźwięk / Brzmienie
Słowo wstępu:
Jak już wspominałem, słuchawki posiadam ponad dwa lata. Przez okres ten zdążyły się naprawdę dobrze wygrzać (). Odczucia "brzmieniowe" dotyczą zaś głównie ostatniego okresu (czyt. nie pamiętam dokładnie, czy na początku brzmiały cieplej, zimniej itp.).
Słowo wprowadzenia:
Jakiego brzmienia oczekuje? Klarownego. Oczekuję dokładnego przekroju przez całe pasmo, bez zbędnego eksponowania basu czy dominującego środka. Świadom jest także ograniczeń wynikających z konstrukcji słuchawek/głośników, stąd klarowności oczekuję wszędzie, ale jakość potrafię sobie "dopasować".
Czego oczekiwałem po AKG?
Poprzednie słuchawki nie posiadały basu. Grały górą, środkiem, ale bas nie istniał. Chciał odzyskać bas, ale bez utraty dobrej jakości środka i góry pasma. Kwestia odseparowania od dźwięków z zewnątrz nie była zbyt istotna - nie myślałem o tym w momencie zakupu.
Co dostałem?
Słuchawki niezwykle przejrzyste. Mamy zarówno bas, środek jak i tony wysokie. Nic nie dominuje nad resztą. Całość sprawia wrażenie bardzo dobrze dobranego zespołu, gdzie nikt nie chce być samodzielną gwiazdą. Pasmo nie jest niesamowicie szerokie, ale jest wystarczające (pamiętając, że są to słuchawki - mimo, iż nauszne - dość niewielkie). Półotwarta konstrukcja sprawia, że dźwięk nie sprawia wrażenia stłamszonego, zbitego w jeden strumień. Nie mamy oczywiście do czynienia z dźwiękiem przestrzennym, ale całość brzmi odpowiednio "szeroko". Bez problemu można rozróżnić instrumenty i umiejscowić sobie je w scenie.
Słuchawki mają też jeszcze jedną, bardzo miłą tendencję. Sprawiają wrażenie, jak gdyby premiowały dobrej jakości nagrania, nie skazując jednocześnie nagrań słabej jakości na porażkę.
Bas
Solidny, ale niezbyt głęboki. Nie urwie nam głowy, ale na pewno nie zniknie pod środkiem pasma. Charakteryzuje go dynamiczny atak, ale bez "rozlewania". Daleko mu do pojęcia "dudniący".
Środek
Melodyjny, pełny. Dość dużo zależy tutaj od jakości nagrania. Artykulacja jest na niezwykle wysokim poziomie.
Góra
Podobnie jak bas, posiada swoje ograniczenia. Nie zagra naprawdę wysokiego dźwięku czy niesamowitych harmonicznych. Nie można natomiast mieć tutaj zarzutów do jakości odtwarzania wysokich tonów. Nic nie charczy ani nie piszczy. Różnica między środkiem a górą jest płynna, ale zauważalna.
Muzyka
Duffy - Rockferry
Ciepły, spokojny utwór. Miękki, płynący wokal. Bas mógłby być głębszy i bardziej miękki. Bardzo dobrze brzmi perkusja - selektywna stopa oraz pięknie brzmiące talerze i przeszkadzajki. Chociaż w mixie wokal został wyciągnięty do przodu, to nie zakrywa całości. Bardzo przyjemnie brzmią instrumenty w tle.
Nie brakuje ciepła, chociaż słuchawki grają raczej selektywnie.
Alice in Chains - All Secrets Known
Utwór dość progresywny jak na standardy AiC.
Przepięknie brzmią chrapliwe gitary. Sekcja rytmiczna jest tym razem ciut pod wokalem i gitarami. Perkusja brzmi miękko, talerze przyjemnie syczą. Bas jest dość głęboki, ale bez problemu można usłyszeć jego głębie jak i pojedyncze przejścia.
Wokal złożony miejscami z kilku ścieżek brzmi naturalnie. Ścieżki te nie zlewają się w jedną, ale dobrze współbrzmią.
Wracając jeszcze do gitar - krótkie solówki i zagrywki brzmią przepięknie.
Down - Three Suns And One Star
Down wymaga głębi i mocy.
Pierwszy zarzut - bas. Klarowny, niezwykle solidny, ale przy takim zespole, jak Down człowiek oczekuje niemalże grzmotów.
Niskie, chrapliwe gitary, syczące talerze, solidne, krótkie uderzenia stopy i werbla. To wszystko mamy w idealnym wydaniu. Śpiew Anselmo, tym razem rozciągnięty dość mocno po paśmie nietypowymi dla niego zaśpiewami, brzmi mocno i solidnie.
Down to zespół, który bardzo łatwo może zniwelować wrażenie przestrzeni i klarowności brzmienia głośników lub słuchawek. Tutaj nic takiego nie występuje. Ciut więcej basu i brzmienie byłoby idealne.
Gojira - Oroburus
Selektywne, klarowne słuchawki wydają się idealne do tego typu muzyki.
I tak jest - połamane motywy gitarowe wiodą zasłużony prym, ale można usłyszeć niski, przesterowany bas. Mocne, zwarte brzmienie perkusji doskonale odnajduje się w paśmie. Wokal, chociaż znów wyciągnięty na pierwszy plan nie zagłusza reszty - nawet dodając do tego jego przetworzenie, nadal można usłyszeć bas. Podwójna stopa brzmi po prostu wyśmienicie.
O ile w przypadku Down brakowało basu, o tyle tutaj plusem jest brak głębokiego "rozlania" - zabiłoby to selektywność brzmienia Gojiry.
Iron Maiden - Sea of Madness
Niewątpliwego uroku i charakteru nagraniom Iron Maiden produkowanym przez Martina Bircha nadaje specyficzne zestawienie brzmienia instrumentów.
Mamy lekko "syntezatorowate" gitary z dodanym pogłosem, lekko metaliczny bas zarysowany szarpnięciami strun oraz perkusje z charakterystyczną pojedynczą stopą nabijającą niczym nieregularna stopa podwójna.
Tym razem nic nie jest wyciągnięte (chociaż uznać należy, że wyraźnie słyszalna partia basu nie jest czymś typowym - zwłaszcza, jeżeli nie powiela partii gitar czy perkusji, tylko gra swoją indywidualną ścieżkę).
Iron Maiden nie potrzebuje głębokie basu. Wykorzystuje dokładnie podane przez AKG solidne, niskie pasmo z szybkim atakiem. Słychać tam bas, ale także pobrzmiewanie perkusji.
Środek ma tutaj najwięcej do roboty. Przenosząc jednocześnie perkusję, gitary i niesamowity wokal Bruce'a nie krzywdzi nikogo. Przy takiej charakterystyczności brzmienia byłoby to morderstwo na muzyce. Solówki i talerze to już góra pasma, ale podobnie jak w przypadku basu, nie potrzeba tutaj ekstremum. Góra jest leciutko chrapliwa, co dodaje tym uroku brzmieniu.
Katie Melua - The Flood
Pojedyncze i podwójne uderzenia na początku mają odpowiednią moc (choć wiem, jak potężne mogą być na porządnych kolumnach).
Wokal jest z przodu - ale o to tutaj chodzi. Instrumenty, choć teoretycznie schowane, brzmią solidne. Miejscami bas potrafi nawet "popłynąć".
Momenty "uniesienia" brzmią niesamowicie. Tym razem pasmo musi się napracować.
Kiedy wchodzi "taneczna" część uderzenia stają się częstsze i bardziej basowe - chociaż nie potrzebują już tyle mocy. Zagrywki na gitarze brzmią świetnie, zwłaszcza w połączeniu z dobrze odtworzonym przetworzonym wokalem połączonym z dodatkowymi ścieżkami.
Opeth - The Lotus Eater
Wiele słuchawek i głośników ma problemy z klarownym odtworzeniem niektórych partii Opeth - kiedy uderzają wszystkie instrumenty naraz, w szaleńczym progresywnym pędzie. AKG nie mają z tym najmniejszego problemu.
Szkoda tylko, że bas jest ciut zbyt płytki. Słychać go, nie tylko jako pobrzmiewanie ale jako partię, jednak mocy nadałaby mu większa głębia.
Wokal - niezależnie, czy growl czy czysty śpiew - brzmi niesamowicie.
Perkusja jest leciutko cofnięta, ale brzmi świetnie. Nie zagłusza pozostałych partii, ale kiedy, tuż po wstępie, słychać tylko nabijanie rytmu na talerzu, powala na kolana.
Klawisze miejscami sprawiają wrażenie głównego instrumentu. Być może to zabieg produkcyjny, żeby nie zniknęły po ścianą gitar i perkusji, ale dla mnie są lekko zbyt z przodu.
Gitary brzmią przestrzennie, nie mają tendencji do zbijania się w jedną masę. Bas jest pod nimi lekko schowany, co ujawnia się zwłaszcza wtedy, kiedy grają nieco ciszej.
Lunatic Soul - The Final Truth
Motyw rozpoczynający ma tylko jedną wadę - zbyt mało mocy w uderzeniach basowych.
Kiedy pojawia się wokal i klawisze, środek pasma pokazuje swoje najlepsze cechy - melodyjność, bez faworyzowania jednego śladu.
Lekki pogłos nałożony na wokal wybrzmiewa cudownie.
Lunatic Soul ma podobne wymagania, jak np. Dead Can Dance - tutaj potrzeba przestrzeni. Niesamowitym jest to, jak wiele tej przestrzeni potrafią zaoferować niewielkie, półotwarte słuchawki. Nie ma się do czego przyczepić.
Riverside - Egoist Hedonist
"Anno Domini High Definition" zachowuje się podobnie, jak AKG. Brzmi dobrze na większości odtwarzaczy czy kolumn, nawet słabej jakości. Ale prawdziwe piękno pokazuje dopiero na odpowiednim sprzęcie.
Mamy głębie. Mamy melodyjność. Mamy solidność. Mamy mocną górę z delikatnymi przydźwiękami.
Idealnie słychać partię basu, a mimo to brzmi on nisko i głęboko.
Gitara, kiedy nie jest motywem przewodnim gra razem z resztą instrumentów. Kiedy przewodzi pięknie wysuwa się na przód, nie zasłaniając jednak reszty.
Perkusja, z lekkim pogłosem, brzmi mocno. Selektywna stopa i miękkie tomy. Do tego delikatnie syczący hi-hat i lekko dzwoniące talerze.
Płynące klawisze nadają niesamowite charaktery i klimatu, pomimo tego, że nigdy nie uciekają przed szereg.
Wokal nie ma tendencji przywódczych, gra lekko przed resztą, ale przez to nie gubi się pod instrumentami.
Podsumowanie
Muszę uznać, niestety, że recenzja niejako mija się z celem. Z tego, co mi wiadomo, AKG całkowicie wycofało już K412p z produkcji, zastępując je nowszym modelem. Być może jednak można je kupić jeszcze z zapasów magazynowych lub na Allegro.
Jak ocenić K412p? Kosztowały mnie one 100 lub 120zł - nie pamiętam dokładnie.
Ze spokojnym sercem (i rozumem) mogę uznać, że to jedne z najlepiej wydanych pieniędzy w moim życiu.
Słuchawki brzmią fenomenalnie, nawet nie biorąc po uwagę ich rozmiaru. Miejscami przydałoby się ciut więcej basu, ale jeżeli komuś bardzo na nim zależy, może podbić go w EQ.
Solidna konstrukcja i dobra "kolorystyka" (szary to też kolor!), w połączeniu z brzmieniem i ceną (nieważne, czy to 100 czy 120zł) sprawiają, że słuchawki wypadają rewelacyjnie.
Wypada dodać, że do kompletu dostajemy czarny, materialny woreczek z małym logiem AKG na doszywce, w którym oprócz słuchawek zmieści się także niewielki odtwarzacz ew. dodatkowe baterie (np. AAA).