Istotna sprawa, ostatnio przekonałem się na własnej skórze, jakie to może mieć znaczenie. Odpaliłem muzykę, rozsiadłem się wygodnie i coś nie grało. Miałem zabrać się za odsłuch jakiejś płyty, ale mówę do siebie 'nie ma mowy, nic nie słyszę'. I tak rzeczywiście było, muzyka grała gdzieś obok, strasznie zamulona, jakbym słuchał z głośników z innego pokoju. Następnego dnia słyszałem wszystkie detale, dźwięki wprost wpadały we mnie, różnica nie do opisania. Przyczyny nie znam, ale to jest to, o czym piszesz. Może miałem po prostu przytkane uszy?