To moja pierwsza recenzja, która jest dość obszerna, a tutaj zaledwie jej fragment. Reszta w całości do przeczytania na mojej stronie.
Wstęp
Bez słuchawek przy sobie, a tak ostatnio było, czuję się trochę jak bez portfela w kieszeni, a chyba każdy facet wie jakie to niekomfortowe uczucie. Nieważne jaki model i rodzaj, ale słuchawki towarzyszyły mi odkąd pamiętam, w drodze do i ze szkoły, czy też miasta. Biorąc pod uwagę moje dość wygórowane wymagania, nie tylko odnośnie sprzętu zresztą, to nie zadowala mnie już słuchanie muzyki przez słuchawki douszne typu pchełki z prostej przyczyny - ja słyszę cały tramwaj i cały tramwaj słyszy mnie, co nie jest raczej rzeczą zbyt ciekawą dla obu stron.
Opakowanie, wyposażenie
Słuchawki zapakowane są w plastikowe, przezroczyste pudełko i nie ma tutaj nic nadto wyróżniającego się. Możemy przez nie zobaczyć jak te wyglądają, ale w sumie ciężko określić ich wielkość lub ocenić ze stuprocentową pewnością czy dany kolor przypadnie nam do gustu. Bo MDR-V55 sprzedawane są w różnych kolorach: czarno-białe, czarno-niebieskie (ten niebieski jest nie do końca niebieski, ale jak każdy mężczyzna znam przecież ograniczoną ilość kolorów), czarno-czerwone, całe białe. Z tyłu opakowania znajduje się ich specyfikacja techniczna i wypisane mniej istotne rzeczy - nic ciekawego, więc dajmy sobie z tym spokój.
Jeśli chodzi o zawartość pudełka to można poczuć się zawiedzionym jak na fakt, że wydaliśmy właśnie ponad 200zł, bo w komplecie poza słuchawkami otrzymamy zaledwie:
kartę gwarancyjną (2 lata),
instrukcję obsługi...
Całość recenzji tutaj: http://www.trocheinaczej.pl/recenzja-sony-mdr-v55/