DAC wygrzewa się już ok. 40h. Myślę, że teraz mogę napisać troszkę więcej niż poprzednio. Ale zacznę od przypomnienia na czym słucham:
Asus X53S --> Belkin --> Beresford TC-7520 --> Sennheiser HD595
Przyznam, że dźwięk po wygrzaniu uległ pewnej poprawie. Niektóre mankamenty zniknęły, ale pojawił się też nowy, całkiem poważny, ale o tym później. Mam oczywiście świadomość, że problemy wynikają prawdopodobnie z transportu (laptop przez USB) dlatego też w najbliższym czasie planuję dokupić jakiegoś ciekawego CDka.
Jestem jakby to powiedzieć „audiofilem początkującym” także miejcie wyrozumiałość co do tego tekstu i przełóżcie go sobie na swój język
A więc po tym przydługim wstępie przejdę do właściwych spostrzeżeń. Na sprzęcie zdążyłem przesłuchać parę płyt.
Jeżeli chodzi o kawałki metalowe, to na pewno bardzo poprawiło się brzmienie gitary elektrycznej, nabrała sporo energii, jej brzmienie jest wręcz „mięsiste” (co zresztą bardzo mi odpowiada). Z pewnością dużo lepiej brzmią niskie tony, chociaż nie mam wrażenia by dominowały nad całością. Jeżeli chodzi o poprzednie problemy z perkusją, to… nadal się pojawiają (chociaż mniejsze). A dokładniej przy dużym „natłoku” dźwięku giną częściowo wyższe partie perkusji (zwłaszcza talerze). Same bębny brzmią imho bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o płyty symphonic-metalowe (Within Temptation, Nightwish), to dobrze z całością utworu zgrywają się zwłaszcza wstawki na skrzypcach. Jeżeli chodzi o wokale, to mogę w sumie napisać tylko tyle, że brzmią czysto i przyjemnie się ich słucha (jednak nie powalają). Miłym dodatkiem mogą być realistyczne dodatkowe dźwięki (jak odgłosy burzy w Black Sabbath – Black Sabbath, czy dzwon w AC/DC – Hells Bells).
Osobiście moim faworytem są kawałki spokojniejsze, akustyczne. Przestrzeń w takich utworach jak Blackmore’s Night – Far Far Away, Black Sabbath – Solitude czy Norah Jones – Feelin’ The Same Way po prostu zniewala, ma się ważenie otoczenia przez instrumenty. Wszystko doskonale ze sobą współgra, tworzy harmoniczną całość. Gitara akustyczna brzmi bardzo realnie. Piosenki sprawiają, że chce się „odpłynąć”. Bardzo przyjemnie brzmi akustyczny bas, można powiedzieć, że „rozpływa się po uszach” Wszystkie dodatkowe partie (skrzypce, harfa itp.) brzmią na podobnym poziomie.
Następnie muzyka elektroniczna. Utwory z pewnością zyskują na znacznej poprawie brzmienia basu. W niektórych momentach ma się wrażenie bycia na imprezie rave’owej (zwłaszcza przypadł mi do gustu utwór The Chemical Brothers – Galvanize). Jednak punktowe wysokie tony potrafią być wręcz męczące, miejscami ciężko jest ich słuchać.
Z kolei w muzyce klasycznej bardzo zyskuje fortepian gdyż brzmi bardzo realnie. Również kontrabasy i kotły potrafią zachwycić. Sporą satysfakcję sprawia również słuchanie niskich męskich głosów w utworach operowych. Słychać emocje, które śpiewacy musieli udawać (bądź też odczuwać) podczas śpiewania.
Teraz napiszę o sporym problemie, który pojawił się mniej więcej wczoraj wieczorem. Mianowicie w niektórych utworach metalowych przy dużym „natłoku” dźwięku słychać trzaski w przypadku dźwięku bębna basowego. I nic nie daje zmienianie głośności.
To by było na tyle jeżeli chodzi o moje wypociny i proszę żebyście pamiętali, że macie do czynienia z laikiem jeżeli chodzi o te sprawy.
PS. Niestety nie mam kontaktu z nikim kto ma jakiś porządny sprzęt grający, także nie jestem w stanie wypożyczyć czegokolwiek, porównać tego sprzętu z czymkolwiek innym.
Pozdrawiam