Witam, opisze tutaj krótko moją przygodę z serwisem Grado (audiosystem). W Październiku/Listopadzie 2008 roku kupiłem w sklepie internetowym słuchawki Grado SR60. Na początku byłem bardzo zadowolony, jednak po jakimś czasie (ok 3 miesiące po zakupie) jedna słuchawka zaczęła ciszej grać i mniej szczegółowo a w drugiej przy nieco glosniejszych niskich tonach pojawiało się niewielkie "buczenie". Skontaktowałem się więc ze sklepem internetowym, w którym kupiłem te słuchawki i powiedzieli mi, że muszę wysłać sprzęt do polskiego dystrybutora w celu zdiagnozowania i naprawy. Wysłałem więc słuchawki do serwisu Grado i po tygodniu zadzownił do mnie pan, który powiedział, że właśnie posłuchał sobie trochę moich słuchawek i winę za uszkodzenie słuchawek ponoszę ja, gdyż - UWAGA - za głosno słuchałem muzyki (co w ogóle nie jest prawdą bo nie jestem fanem głośnego brzmienia, wolę cicho posłuchać jakiegoś przeszywającego wokalu). Są zmuszeni wymienić oba przetworniki i będzie to kosztowało 120zł. Wstępnie zgodziłem się na naprawę ale po odłożeniu słuchawki doznałem olśnienia - przeciez mam kartę gwarancyjną a do słuchawek Grado nie ma dołączonej ŻADNEJ instrukcji obsługi a co dopiero takiej w języku polskim, w której byłoby napisane "jak głosno mogę słuchać muzyki" cała ta sytuacja wydaje mi się być wręcz kuriozalna. Po złożeniu zażalenia dostałem emailową odpowiedź, w której pewien pan napisał, że powie pracownikowi aby ten jeszcze raz rozpatrzył sprawę i jeżeli nabiorą jakichś wątpliwości co do tego, że uszkodzenie zostało spowodowane z mojej winy naprawa będzie uznana jako gwarancyjna. Pytam się tutaj... po co oni dają w ogóle kartę gwarancyjną jeżeli z informacji w niej zawartych jasno wychodzi na to, że winę ze uszkodzenie słuchawek ZAWSZE ponosi użytkownik. Oczywiście nie spodziewam się niczego więcej po tym kolejnym sprawdzeniu sprzętu.
Jak Wam się wydaje, czy warto jest walczyć?