Skocz do zawartości

iBasso D4 "Mamba" & Ray Samuels Audio Mustang P-51


Rekomendowane odpowiedzi

Wstęp

Pamiętam jak się dobrych kilka lat temu bawiłem w pierwsze DIY składającCmoy’a – to były czasy, gdy mobilne wzmaki na forum praktycznie nie istniały. W międzyczasie przelało się trochę wody w Wiśle, urodziło się kilkadziesiąt milionów Chińczyków, spadło kilka samolotów, a przenośne wzmacniacze i DACi to w Polsce nadal w pewnym stopniu niszowe produkty. Dopiero ostatnio za sprawą FiiO, NuForce’a i kilku innych producentów pojawiło się na rynku (obok sprzętu DIY), kilka ciekawych fabrycznych urządzeń oferujących dobrą jakość za sensowne pieniądze. Jednak żadne z nich do końca mnie nie satysfakcjonowało, dlatego też zdecydowałem się spróbować produktów zza Wielkiej Wody i zza Wielkiego Muru oferujących coś ekstra, niedostępnych w Polsce ;) Tak więc bez zbędnych ceregieli zapraszam do lektury porównania iBasso D4 i RSA Mustang P-51.

 

 

Budowa i jakość wykonania

iBasso jest firmą mało popularną w Polsce, pomimo, że sama marka jest przez wiele osób siedzących w temacie przenośnego audio znana. Ceny przenośnych combo DAC/Amp i samych wzmacniaczy kształtują się na poziomie ok. 200$ i testowany D4 idealnie się w to wpisuje z ceną 199$, co wraz z kosztami przesyłki daje nam ok. 650 PLNów. Nie jest to tani sprzęt (szczególnie jak dopadnie nas cło i VAT), ale w kategorii przenośnych DAC/Amp’ów jest to średnia półka cenowa. Combo zapakowane jest w zwykłe białe kartonowe pudło bez jakichkolwiek napisów. W zestawie znajduje się urządzenie, kabel USB, skórzany pokrowiec, interkonekt mini jack-mini jack, kluczyk torx do obudowy i dodatkowa obudowa w kolorze czarnym (w obecnie sprzedawanych D4 nie ma jej w zestawie, za to urządzenie kosztuje 199$ zamiast 219$). Brakuje tylko baterii 9V, ale takie aku można kupić za 15 PLN na Allegro. Na pierwszy rzut oka wzmacniacz sprawia bardzo dobre wrażenie –anodowana na ciemny szary obudowa wygląda naprawdę solidnie. Jednak po krótkie jzabawie z D4 już nie jest tak wesoło. Chińczycy nie grzeszą dokładnością i otwory na gniazda jack mają ok. 1mm większą średnicę niż same gniazda, a na dodatek gniazda nie są umieszczone centrycznie. Same gniazda są dobrej jakości i nie mam do nich zastrzeżeń. Przełączniki gain’a i źródła zasilania chodzą dość topornie, ale dobrze spełniają swoją rolę. Na tylnym panelu znajdują się dwie moletowane nakrętki – dzięki nim, można otworzyć D4 i wymienić baterię bez użycia narzędzi. Ogólnie wykonanie jest na wysokim poziomie, a jednak niesmak po nieprecyzyjnie wykonanych otworach w panelu pozostaje.

 

P1010196.jpg P1010203.jpg P1010202.jpg

 

Mustang P-51 to przeciwnik wagi ciężkiej – amp pochodzi ze stajni Ray’a Samuels’a, który nie da się ukryć, masówki dla ludzi z ulicy nie robi. Wystarczy spojrzeć na ceny – najtańszy Tomahawk to koszt 295$, a tytułowy Mustang 375$ (czyli prawie 2x więcej niż D4). Nawet nie chce myśleć ile to PLNów po doliczeniu cła, VATu i kosztów wysyłki. W zamian otrzymujemy jednak małe dzieło sztuki. Patrzę, macam, szukam... ale, pomimo, że bardzo tego chce to nie mogę się do niczego przyczepić. Szczotkowana, anodowana na czarno, seksowna obudowa spasowana jest idealnie. Nic nie sterczy i nie odstaje, wyfrezowania i otwory zarówno na śruby jak i jacki są wykonane z wielką precyzją (skośnoocy z iBasso powinni się uczyć...). Złącza mini jack i ładowarki są wysokiej jakości – wtyki trzymają się pewnie i nie doświadczyłem żadnych trzasków. Całość dopełniają grawerowane laserem napisy, które jednak na obudowie i tylnym panelu nie wytrzymały próby czasu i w miarę użytkowania po prostu się wytarły. Na koniec zostawiłem sobie wisienkę na torcie, czyli podświetlany na czerwono przełącznik. Jest mały, zgrabny, bardzo dobrze wpisuje się w design ampa i w porównaniu z D4 ma taki fajny feel, że aż chce się go przełączać ;). Dwa słowa podsumowania – klasa światowa.

 

 

P1010205.jpg P1010217.jpg P1010208.jpg

Bebechy D4 i Mustanga prezentują dwa odmienne podejście do projektowania sprzętu audio. Obudowa iBasso jest napakowana, rezystorami, kondensatorami i wszelkiej maści scalakami, natomiast w sprzęcie od RSA są to raptem 2 scalaki, 4 kondensatory i kilkanaście rezystorów (jak to zobaczyłem, zacząłem się poważnie zastanawiać jak to może dobrze grać...). Doskonale widać, że w przypadku Mustanga większa część 375$ płacimy za to, co niematerialne – czyli sam pomysł Ray’a.

 

P1010226.jpg P1010224.jpg P1010221.jpg

 

W testowanych wzmacniaczach obie firmy zaprezentowały różny pogląd na kwestie zasilania. Ze względu na moduł DACa, D4 można zasilać dwojako – z baterii (9V) lub poprzez kabel USB (5V). Niestety nie ma możliwości ładowania baterii podłączając kabel do D4 – trzeba baterię wyjąć i naładować w ładowarce. Dokonuje się tego bez użycia narzędzi. Czas działania na baterii jest dosyć krótki i zależy od zastosowanych opampów i buforów. W moim przypadku z podwójnym OPA1611 i omijając bufory, jest to ok.15h (sam wzmacniacz bez DACa). W związku z możliwością zasilania D4 napięciem 5V (USB) i 9V (bateria) przy niektórych opampach mogą wystąpić różnice w brzmieniu jednak w mojej konfiguracji tego nie zauważyłem. Mustang posiada wbudowany akumulator (co ciekawe chiński zamiennik od iPoda 3g), który można ładować przez gniazdo umieszczone na tylnym panelu. Podczas ładowania można używać wzmacniacza, jednak tu się Ray nie popisał – słychać wyraźne pykanie w słuchawkach podczas korzystania z zasilacza. Czas działania to ok. 50-60h w zależności od ustawienia głośność.

 

P1010201.jpg P1010207.jpg P1010213.jpg

D4 podobnie jak bardziej rozbudowane modele D6/D10/D12 zapewnił możliwość samodzielnej wymiany opampów. Zarówno opamp dla obydwu kanałów jak i bufory umieszczone są na podstawkach DIP8, tak więc można je samodzielnie wymieniać i dostosowywać do preferowanej sygnatury dźwiękowej. Fabrycznie zamontowane są układy AD8066 i LMH6655, natomiast testowaną konfiguracją jest 2xOPA1611 w klasie A, a bufory są pominięte. Mustang ma na stałe wlutowane układy z usuniętymi oznaczeniami.

 

Walory dźwiękowe i brzmienie

 

Do poniższego testu możliwości dźwiękowych obu wzmacniaczy posłużyła następująca konfiguracja:

  • iMod zrobiony na iPodzie 5g (wbudowane kondensatory BG NX-HiQ 44uf/kanał) z kartą flash 32Gb z Rockboxem
  • Kabel LOD na wtykach Qables/Neutrik, kablu OFC Cardas 20AWG solid core, cynie Cardas Quadeutetic Solder
  • Słuchawki Audio Technica ES7 z “bluetak” modem, Fischer Audio DBA-02, Creative CAL! rekablowanych Canare Staquadem I Sony EX082

Wszystkie utwory użyte do testu były w formacie FLAC (kompresja level 5), a Rockbox na defaultowych ustawieniach.

 

Mustang generuje bardzo mało szumu, w porównaniu do D4 jest to o ok. połowę mniej przy potencjometrze ustawionym na max. W obu przypadkach jest to niesłyszalne nawet przy utworach o wysokim poziomie dynamiki lub wyjątkowo cicho nagranych, gdy trzeba mocniej zakręcić gałką. Oba wzmacniacze dysponują przełącznikiem zmieniającym poziom wzmocnienia – Mustang trzypoziomowym (Lo/Med/Hi), natomiast D4 dwupoziomowym (Lo/Hi). Pod względem głośności dwa pierwsze poziomy Mustanga odpowiadają tym z iBasso, a poziom „Hi” w P-51 dostajemy jako bonus. Oba ampy pomimo swoich rozmiarów dysponują pokaźną mocą i w przypadku Fisherów DBA-02/Audio Technica ES7 i iModa 5g – satysfakcjonująca głośność osiąga się ok. godziny 9:30 na potencjometrze przy wzmocnieniu ustawionym w obu przypadkach na „Lo”. Obie firmy w swoich konstrukcjach zastosowały znane i solidne potencjometry Alps RK097. W przypadku D4 zintegrowany z włącznikiem, natomiast w Mustangu bez. iBasso selekcjonuje potencjometry ze względu na zachwiany balans kanałów na niskich poziomach głośności, Ray zapewne robi to samo. Efektem tego jest bardzo dobry balans zarówno na niskich jak i wysokich ustawieniach potencjometru.

 

Jakość wykonania zarówno D4 jaki Mustanga nie pozostawia złudzeń – mamy do czynienia ze sprzętem wysokiej klasy (no może niższej wysokiej w przypadku iBasso), ale czy wrażenia użytkowe i odsłuchowe to potwierdzą?

 

Pierwsze, co się od razu narzuca po przesłuchaniu obu wzmacniaczy to neutralność. Zarówno D4 jak i Mustang są ampami są nastawione na wierną reprodukcje dźwięku im podanego. Ce****ą się dosyć płaską charakterystyką przenoszenia częstotliwości. Jeśli chodzi o barwę Mustang jest cieplejszym wzmacniaczem niż D4, określiłbym go jako neutralny, lekko ciepły. Główny wpływ na taki odbiór ma średnica, która kiedy trzeba jest bardzo delikatna i intymna oraz zaokrąglone i niemęczące wysokie rejestry. D4 to bardziej konserwatywne, neutralne granie i nie słyszę przesłanek skłaniających do przydzielenia go do „ciepłej” czy „zimnej” grupy. Czy to dobrze czy źle pozostawiam do Waszej oceny. Niemniej jednak dużym plusem obu wzmacniaczy jest synergia z szeroką gamą źródeł, gdyż ampy grają to, co się im poda - zachowują się bardzo transparentnie. Zimne źródło – będzie zimno, ciepłe – będzie ciepło. Jest to IMO duży plus, gdy żonglujemy kilkoma słuchawkami i źródłami o różnej barwie. Na posiadanych odtwarzaczach (iMod 5g, Clip, iPhone 3g, Cowon D2) i słuchawkach (ES7, EX082, DBA-02, CAL!) mogłem praktycznie pominąć D4/Mustanga i dobierać tor jedynie pod względem połączenia słuchawki-źródło.

 

Średnica to obszar gdzie Mustang błyszczy. W zależności od materiału zmienia się jak kameleon. Potrafi być jedwabista w przypadku damskich wokali, nie tracąc przy tym zadziorności i pazura przy ostrym gitarowym graniu. Jest bardzo dobrze zdefiniowana i w porównaniu do D4 ma to magiczne wykończenie, które sprawia, że Mustanga słucha się z wielką przyjemnością. Jedyny zarzut można mieć do rozdzielczości tej części pasma – niekiedy wygładzenie skutkuje lekkim rozmyciem detali (trzeba się mocno wsłuchać, żeby je usłyszeć). D4 nie ma tej przypadłości. Średnica w stosunku do Mustanga jest trochę bardziej oddalona od słuchacza, ale nie na tyle żeby nazwać ją wycofaną. Rozdzielczość stoi na wysokim poziomie, ale okraszone jest to lekką surowością przekazu. Takie delikatne nieokrzesanie bardzo fajnie brzmi w metalowych nagraniach, ale może przeszkadzać w utworach gdzie oczekujemy kojącego, intymnego, damskiego wokalu. Zarówno D4 jak i Mustang nie wykazują tendencji do sybilizacji, ale też nie wpływają na jej ograniczenie w podatnych na to zjawisko słuchawkach. Wyjątkiem są fatalnie zmasterowane nagrania jak np. Lacuna Coil - Angel’s Punishment, gdzie to zjawisko się nasila, ale temu nagraniu tak naprawdę nic nie pomoże. Podsumowując, w obu wzmacniaczach średnica jest wysokiej jakości – otwarta i pełna powietrza, jednak to Mustang w tej kwestii jest moim faworytem będąc niejako rozszerzeniem możliwości D4ki i stawiając kropkę nad „i” której brakuje iBasso.

 

Miałem Mustanga prawie półtorej tygodnia, słuchałem go ok. 20h i kwestia porównania wysokich tonów do D4 przychodzi mi najtrudniej. Pod koniec odsłuchów próbowałem już trochę na siłę znaleźć różnice, ale nie dałem rady. Jedyne, co mi się nasuwa to dłuższe wybrzmiewanie talerzy w D4, ale zaliczyłbym to do małych, delikatnych smaczków. Poziom detali jest tutaj imponujący, nieraz byłem zaskoczony odkrywając niuanse w utworach, które myślałem, że w 100% znałem na pamięć. Czułem się trochę tak jak po zakupie moich pierwszych IEMów – Etymoticów Er6i. Pomimo zaskakujących mikrodetali góra nie jest analityczna i bez życia, absolutnie nie jest pozbawiona muzykalności. W przypadku słuchawek z lekko podkreśloną górą jak DBA-02, zarówno D4 jak i Mustang działały łagodząco, zaokrąglając wysokie rejestry. Szkoda tylko, że podobnego efektu nie wywierały na wysoką średnicę Fischerów.

 

Bardzo często w przypadków podłączeniu wzmacniacza do playera największy skok jakościowy odczuwalny jest w sferze basu. Zarówno Mustang jak i D4 mają się tutaj czym pochwalić. Produkt RSA daje muzyce naprawdę solidnego kopa. Bas jest zwarty, schodzi nisko, a wsłuchiwanie się w jego pomruki stało się jednym z moich ulubionych wieczornych zajęć (no, ale nie oszukujmy się – są bardziej przyjemne rzeczy ;) ). Podstawa basowa na praktycznie całej płycie Mezzanine Massive’ów, brzmi R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-I-E. Oprócz detali, dół Mustanga zaskakuje impactem i muzykalnością – raz po raz przyłapywałem się na wybijaniu rytmy gitary basowej nogą. D4 po tym względem również należą się brawa. Bas jest odrobinę szybszy niż w przypadku Mustanga – głównym tego powodem jest jego krótsze wybrzmiewanie. Impact basu jest na podobnym poziomie co w Mustangu, jednak nie idzie on w parze z muzykalnością produktu Ray’a. Jest dobrze, ale po przesłuchaniu Mustanga pozostaje pewien lekki niedosyt. Słuchawki bogate w bas jak np. zmodowane „bluetak” modem ES7, D4 potrafi bardzo ładnie zatemperować i ułożyć, tak żeby dolne rejestry mniej nachodziły na inne pasma. Barwowo bas D4 ce****e wyjątkowa neutralność i brak podkolorowań.

 

Oba wzmacniacze charakteryzująsię szeroką sceną, budując ją bardziej na szerokość niż w głąb. Dzięki precyzyjnemu obrazowaniu z łatwością można zlokalizować poszczególne instrumenty w przestrzeni. Największe znaczenie ma jednak scena budowana przez same słuchawki – nie ma cudów i Mustang czy D4 nie zmieni sceny DBA-02 na scenę z K701. Niemniej jednak różnice po podłączeniu wzmaków są słyszalne nawet dla niewprawnego ucha.

 

Jestem fanem cięższych brzmień i separacja jest dla mnie jednym z ważniejszych aspektów dźwięku. Nic tak nieprzeszkadza, jak zlewające się dźwięki gitar w jedną niestrawną papkę. Nie mam tu żadnych zastrzeżeń do któregokolwiek ze wzmacniaczy, oba prezentują się bardzo dobrze. Nie ma mowy o zlewających się instrumentach nawet na cierpiących na tą przypadłość Audio Technicach ES7, a w przypadku Fischerów (które pod względem separacji są IMO wybitne) mogę z czystym sumieniem dać piątkę z plusem. Bardzo dobra separacja pozostaje praktycznie bez wpływu na synergię poszczególnych instrumentów i nie przeszkadza w odbiorze muzyki jako całości.

 

Podsumowanie

Oba wzmacniacze grają dynamicznym i żywiołowym dźwiękiem, co najlepsze, osiągają to wprowadzając dotoru bardzo niewiele – są po prostu transparentne. Jeżeli ktoś szuka wzmacniacza, który ociepli lub ochłodzi słuchawki to nie tędy droga. D4 i Mustang P-51 przeznaczone są dla osób, które znalazły już swoje idealne połączenie źródło-słuchawki i poszukują ostatniej części układanki – ampa, który wyniesie tą kombinację na jeszcze wyższy poziom. Pozostaje pytanie czy warto wydać 375$ na Mustanga? iBasso D4 w moim konfigu opampów subiektywnie oferuje 85% tego, co Mustang przy prawie dwukrotnej różnicy w cenie. Bardziej rozsądne będzie przeznaczyć tą różnicę na porządne słuchawki czy IEMy – tutaj różnica będzie większa (no chyba, że mamy jakieś customowe 4 czy 5-drożne cuda) lub porządne źródło (chociaż nie wiem co może w tej kwestii pobić iMod’a). Jednak którąkolwiek ścieżkę wybierzecie jestem pewien, że tego nie pożałujecie.

 

 

- Forza Lazio

Edytowane przez Forza Lazio
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

Chciałeś bym przeniósł moje wypowiedzi o ampach tutaj, więc to czynię :)

 

Odniosę się tylko do kwestii LOD + portable Amp oraz portable wzmiacniaczy za 300-500$.

Generalnie odradzam Mustanga...

Miałem przez kilka miesięcy fabrycznie nowego(wygrzewałem go kilkaset godzin) Protectora, który w trybie unbalanced, zdaniem Skylab'a(minister propagandy Mustanga i iQube'a) oraz Headphoneaddict'a jest na równi z Mustangiem a balanced jest znacznie powyżej poziomu Mustanga.

Używałem go ze słynnymi TWAg oraz Crystal Piccolino i co? Szkoda pieniędzy... Poczytajcie u mnie w temacie o JH13Pro znacznie więcej na ten temat.

Podobnie było z Pico Slim i zwykłym Pico od Headamp'a.

Miałem przecież również iBasso T4, iBasso D4, iBasso D10 i Fiio E1. Ostatniego pozostawię bez komentarza. Pierwszy natomiast sprzedałem kuzynowi chwilę po jego zakupie(kupiłem go w zestawie z iBasso D10).

Problem w tym, że owe wzmacniacze miałem jeszcze gdy posiadałem jedynie HD600 i Westone 3.

Oczywiście HD600 dało to ogromnego kopa, co jest sprawą raczej naturalną, bo ipod/sony/cowon/iphone raczej nie pociągnie HD600...

Westone 3 w połączeniu z Protectorem unbalanced czy iBasso D4 poprzez LOD z iPoda Nano 2g/5G i iPhone 3G dawało dobry rezultat, a dokładniej o jakieś 20% lepiej niż z samymi Westone 3 i playerem. Poprawiał się bas, był lepiej kontrolowany i był odrobinę lepszy jakościowo ogólnie rzecz biorąc np. w Brothers in Arms, średnica była bardziej uwypuklana - Norah Jones czy Joanna Newsom śpiewały jeszcze piękniej, natomiast wysokie łagodniały i nabierały więcej szczegółowości, ale nie miało to większego wpływu na nie lub ja nie potrafiłem jeszcze wtedy odróżnić średniego od wysokiego pasma. Generalnie pamiętam też, że wrażenie robiła lepsza rozdzielczość całości.

 

Fajnym połączeniem było iRiver iHp140 + iBasso D10 poprzez światłowód. Naprawdę przyjemne połączenie, jednak jak to brzmiało dokładnie, zabij mnie, nie pamiętam bo korzystałem z tej koncepcji bardzo krótko - dokładnie dwa tygodnie, gdyż szybko znalazł się klient na D10. Ponadto H140 wizualnie i wymiarami mi nie odpowiadał, a tym bardziej z D10'tką w zestawie.

 

Świetna sprawa to Pico Slim, nie trzeba balansować jak w SR71B czy Protectorze, fantastycznie wykonany, niewielkie wymiary, prostota wykonania, skórzany pokrowiec, świetna regulacja głośności, poprawa brzmienia na poziome wyższym niż dziurka unblanaced Protectora, ale owa poprawa nie warta 400$... Gdyby to było 200$, max 250$ za nówkę, zmieniłbym zdanie.

 

Bardzo lubiłem Pico amp/dac - naprawdę świetnie współpracował z laptopem, JH13Pro i z HD380Pro, a czasem z HD600 ojca. Nie porównam tego do D4, bo nie miałem jednocześnie(ba, nawet zdążyło minąć kilka miesięcy) Pico amp/dac'a i D4'ki.

Napiszę tylko subiektywnie - na podstawie wspomnień - Dac Pico był moim zdaniem lepszy, ale wzmacniacz wolałem ten z D4'ki lub D10'tki - dodam, że nie majstrowałem nic w iBasso'ach.

 

Pamiętam też, że praktycznie wszystkie wzmacniacze redukowały szum(hiss) w stosunku do połączenia: sam player + Westone 3. Pod tym względem rządził Pico Slim.

 

Zgodzę się z Twoim podsumowaniem, jednak osobiście uważam że "(no chyba, że mamy jakieś customowe 4 czy 5-drożne cuda)" - o ile miałeś na myśli, że np. warto dokupić porządny wzmacniacz do Custom Iem's 6-cio przetwornikowych, to z całą stanowczością i w pełni przekonany mówię: nie, nie warto chyba że naprawdę nie ma się na co wydawać kasy - jak np. Headphoneaddict(Larry Ganz, emerytowany doceniony pediatra) czy warp08(Laszlo Saykali czy jakoś tak...) z Head-fi - wolę przeznaczyć te 400 czy 500$ + ewentualne 300-500$ z kabli w stylu TWAg na upgrade stereo czy felgi do samochodu czy wyjazd zagraniczny czy lepszy zegarek mechaniczny, whatever. Będzie z tego o wiele więcej radości ;)

Ja źle wspominam stracone pieniądze(pewnie z ok. 500-800zł), nieprzespane noce, poprawki we wrześniu, nieprzeczytane książki, co towarzyszyło testowaniu wzmacniaczy portable i przewodów.

Edytowane przez kubus_pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 1 miesiąc temu...

Na head-fi masz porównanie mamby do T5. Według tamtego recenzenta stockowo są to bardzo zbliżone ampy do siebie. W D4 masz jeszcze możliwość żonglowania opami.

 

Tutaj masz pomysł naszego forumowego kolegi, chociaż pewnie już widziałeś. http://forum.mp3store.pl/topic/87896-projekt-pcb-wzmacniacza-portable/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności