Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Beresford TC-7520 vs NuForce uDAC


rytek

Rekomendowane odpowiedzi

Na początek chciałbym podziękować Lawrence'owi za udostępnienie uDAC'a do testów :)

Dodatkowo, zaznaczam, że jest to moja pierwsza(i mam nadzieję, że nie ostatnia) recenzja/porównanie.

Wszystkie Wasze uwagi przyjmę z pokorą i postaram się odpokutować winy klęcząc na grochu :)

Przejdźmy więc do sedna...

 

Zobaczmy co mamy w menu...

 

  • Beresford TC-7520 GFmod v1 – opcja dla bogatszych głodomorów. Wycenione na 800 zł urządzenie, modyfikowane genetycznie przez znanego tu i ówdzie człowieka o nicku GRADO__Fan. Doczekało się wielu wersji, ja jednak zostałem ze względów finansowych przy tej standardowej.
  • NuForce uDAC – coś dla uboższych smakoszy. To urządzonko, które pojawiło się jeszcze całkiem niedawno na naszym rynku z zamiarem zapełnienia dziury w przetwornikach z niższej półki cenowej. Na naszym rachunku będzie widniało 400 zł, czyli połowa kwoty, jaką trzeba by wyłożyć na wspomnianego wcześniej Beresforda.

Czym byłoby danie główne, jeśli nie mielibyśmy czym go zjeść, oto więc nasze sztućce:

 

  • Creative Aurvana Live! z wytłumionymi muszlami (znane wszystkim dobrze CAL!)
  • Microlab Solo 7c

I coś na zagryzkę:

 

  • Kabel USB Belkin PureAV Blue vs. dołączony do uDAC'a

 

Śliniaczki założone? No to noże w dłoń!

 

Na początek śniadanko, czyli małe rozpoznanie terenu:

 

Bierzemy w łapki Beresforda. Na pierwszy rzut oka, smakowity kąsek. Wykonany jest dość solidnie, ściany obudowy spasowane są niemal idealnie, nic nie skrzypi (nie gryźć, twarde). Jeśli ktoś desperacko spróbowałby zmienić urządzenie w grzechotkę, to mu się ta sztuka nie uda - w środku wszystko jest dobrze przymocowane. Obudowa niestety dosyć łatwo się rysuje - może nie damy rady naszkicować na niej brzydkiego napisu za pomocą paznokcia, ale nie radzę stawiać na Beresfordzie niczego, co nie posiada gumowych nóżek (i nie szturchać widelcem!). Spójrzmy na plecki: wszystkie gniazda są pozłacane i robią dobre wrażenie. Nieco gorsze stwarzają przyciski z przodu - takie sobie czepki z plastiku i pomimo, że pozłacane, mam wobec nich mieszane uczucia. Lepszego wrażenia niestety nie robią umieszczone nad nimi diody. Nie są one idealnie dopasowane(jedna wystaje bardziej, inna mniej, starałem się to uchwycić na zdjęciach), ponadto nie są one w jednym odcieniu niebieskiego. Jednak w żadnym wypadku nie świecą się więcej niż dwie(power + jedno z wejść), więc na pierwszy rzut oka nic nie widać. Mam jeszcze małe zastrzeżenia do potencjometru - kręci się za łatwo i jest niestarannie wykonany, bo w niektórych momentach ociera o resztę obudowy. Po roku użytkowania ujawniła się jego wada - niezsynchronizowane kanały, tj. do pewnej głośności gra tylko lewy kanał, lub prawy gra dużo ciszej, dopiero potem wszystko się wyrównuje. Ale to pewnie zasługa moich „zręcznych” łapek :) Ogółem ładnie wygląda, ale kucharz chyba pracował w MacDonaldzie. Przyda się ketchup.

S1050151.JPGS1050153.JPG

 

No, Beresford wygląda nieźle, a jak tam konkurencja? Po co mi taki duży talerz? Spodek by wystarczył. Wygląda na to, że zbytnio się nie najemy, ale mimo wszystko przyjrzymy się tej... kanapce. Jak się okazuje, tę kanapkę przyrządzał chyba sam mistrz kuchni, bo ten DAC robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, którego nie psuje przy dalszych oględzinach. Od razu widać, że przeznaczenie urządzenia jest zgoła inne. Dziecko NuForce ma wymiary niewiele większe od pudełka zapałek (przedrostek micro został mu nadany nie bez powodu) i jest nastawione przede wszystkim na mobilność - w odróżnieniu do Beresforda, który jest raczej "klockiem" stacjonarnym. Obudowa spasowana idealnie, nie mogę powiedzieć czy bardziej odporna na zarysowania(dostałem egzemplarz testowy, któremu nie chciałem zrobić "kuku"). Jednak sprawia ona lepsze wrażenie niż ta w Beresfordzie (tutaj mamy matową powierzchnię – tam pół-połysk) i wydaje się bardziej trwała. Gniazda naszej małej kupki elektroniki również są pozłacane - to już chyba standard w tego typu urządzeniach. Potencjometr umieszczony został nieszablonowo, po lewej stronie urządzenia (z początku uparcie odwracałem urządzenie "do góry nogami" – ale szybka zmiana nawyków i już jest dobrze) i pełni 2 funkcje: tą oczywistą(zmiana głośności) oraz włącznika. Konstruktor uniknął w ten sposób stosowania dodatkowych przycisków do tego celu. Co do samego potencjometra, kręci się on z należytym oporem - to czego mi brakowało w Beresfordzie. Jeśli jednak przyjrzeć się temu DAC'owi z boku, bądź z góry, widać, że odstaje on dość sporo od obudowy (widać to na jednym ze zdjęć) i sprawia on przez to wrażenie delikatnego - ryzyko jego wyłamiania jednak istnieje (nie próbowałbym nosić go w kieszeni). uDac również posiada diodę na przednim panelu. Jednak pełni ona funkcję chyba ozdobną, ponieważ świeci się cały czas, kiedy DAC podpiety jest do komputera. Z jednej strony łatwo znaleźć ten przedmiot, kiedy jest ciemno, a z drugiej trochę irytuje, bo może rozpraszać naszą uwagę ;) Jednak mimo wszystko ta dioda dodaje temu urządzonku sporo uroku. Kanapka w wersji „specjalność mistrza kuchni”.

S1050062.JPG

 

 

Czym ja to zjem i z czym...

 

Jeśli chodzi o tego sporego schabowego, to zapewne wszystko co mamy pod ręką pozwoli nam skosztować smaku Beresforda. "Na plecach" nosi on szereg różnych gniazd patrząc od strony ręki z widelcem: wejście USB, optyczne i 2 coaxiale, co daje nam możliwość podłączenia praktycznie dowolnego sprzętu. Pomiędzy urządzeniami wejściowymi możemy się przełączać, korzystając z guzików umieszczonych na przednim panelu. Sprzęt staje się na swój sposób uniwersalny - jedno urządzenie może obsługiwać zarówno nasz odtwarzacz CD, komputer, czy dowolny inny sprzęt, który posiada wyjście optyczne lub typu coaxial. Jeśli chodzi o wyjścia, mamy tutaj dwie pary wyjść na kable RCA (popularne Chinch'e). Jedno oznaczone zostało jako Line(poziom głośności jest stały) oraz Preamp(poziom głośności możemy regulować za pomocą potencjometru). Brakuje jedynie coaxiala. Beresford posiada również wbudowany wzmacniacz słuchawkowy, którego wyjście typu Jack 6.3mm widzimy na przednim panelu. Widzimy tam również 5 guzików - Power oraz tzw. Input Selector. Całość zasilana jest z dołączonego zasilacza na 230V. Zasilacz jest podobno dobrej jakości i dzięki niemu w dużym stopniu pozbywamy się przydźwięku sieciowego. Warto wspomnieć, że brzmienie całości można modyfikować poprzez zmianę wzmacniaczy operacyjnych na inne (są umieszczone w podstawkach – chyba DIP8). Żyć nie umierać ;) Jest jednak jedna wada - kabelki jednak musimy sobie sprawić we własnym zakresie, ponieważ standardowo nie jest dołączany żaden interkonekt ani taki do USB.

S1050086.JPG

 

Teraz nasza kanapka - uDAC (a właściwie microDAC). Jako, że mamy do czynienia z tak małym urządzeniem, próżno nam będzie szukać tak dużej ilości wejść/wyjść, co w Beresfordzie. uDAC oferuje nam połączenie tylko i wyłącznie za pomocą kabla USB. Co za tym idzie, liczba urządzeń, które możemy podłączyć spada nam do zawrotnej liczby 1. Działanie urządzenia sprowadza się do podłączenia urządzenia kablem USB do komputera. Zasilane jest ono również poprzez ten kabel, więc nie musimy już martwić się o zabranie ze sobą odpowiedniego zasilacza. Daje to nam również możliwość słuchania muzyki z laptopa poza domem - tam gdzie nie mamy dostępu do źródła zasilania. To bardzo duża zaleta. Wracając do samego urządzenia, z tyłu znajdziemy również wyjścia: coaxialne oraz 2xRCA. Poziom głośności na tych wyjściach regulowany jest za pomocą potencjometra umieszczonego z przodu. Z przodu, tak jak u poprzednika, mamy również wyjście wzmacniacza słuchawkowego, tym razem na standardowego mini-jacka(3.5mm). Nie mamy żadnego output selectora - uDAC gra po RCA i wyjściem słuchawkowym jednocześnie, po coaxialu zaś tylko, gdy wyłączymy wzmacniacz. Do urządzenia dołączony jest kabel USB, o którego jakości napiszę później. Jeśli mówimy o uDAC'u jako o sprzęcie przenośnym, przydałby się jeszcze jakiś ochronny futerał, by nie stało mu się nic złego podczas leżakowania w plecaku razem z naszym laptopem.

S1050083.JPG

 

 

Nastała chwila, kiedy przydadzą nam się te śliniaczki... Degustacja!

 

Pozwolę zapodać tutaj to, co skleciłem po ostatnim warszawskim meetcie:

"Najpierw Beres, znam to brzmienie dość dobrze, więc długo nie myślałem i wpiąłem CAL'e w dziurę uDaca... i tutaj kolejne zaskoczenie, kurde, co jest grane, to nie może grać lepiej! A jednak... Już w tej chwili myślałem, czy nie sprzedać Beresa i nie kupić tych dwóch pudełek zapałek... No ale do rzeczy. Pierwsze co mi się obiło o uszy to świetny bas, CALe znane są z tego, że potrafią tłuc na lewo i prawo, i przyprawiać mnie o ból głowy z tym związany. Ale na Njuforsie był świetny! Było go co prawda ciut więcej niż na beresie, ale był świetnie trzymany w ryzach i nie udało mu się rozkleić... Druga sprawa, szczegółowość. Prawdopodobnie, to wina nieco rozlazłego basu beresforda, ale uDAC spisał się dużo, dużo lepiej. Wszystkie smaczki, które towarzyszą przekazowi, ukazały się moim skromnym uszom, jakby ktoś podniósł kurtynę i odsłonił wszystkich muzyków. No, niebo, a ziemia. Bez porównania."

 

Beresford:

Ogólna charakterystyka: neutralny/chłodny

Bas: średnia/mała ilość, punktowy, podbity w górnym paśmie

Średnica: wysunięta, zachodzi na sąsiadujące pasma, lekko „przymulona”

Wysokie: średnia ilość, lekko zgaszona

Szczegółowość: średnia

Scena: względnie szeroka, mała głębia, słyszalne echo, granie z pewnej odległości

Separacja: poprawna, zdarza się, że kuleje(zależy od nagrania i złożoności partii instrumentalnych)

S1050148.JPGS1050154.JPGS1050156.JPGS1050157.JPG

 

uDAC:

Ogólna charakterystyka: ocieplony

Bas: spora ilość, punktowy, bardzo dobre zejście

Średnica: wycofana, szczegółowa

Wysokie: średnia/duża ilość, lekko podbita

Szczegółowość: wysoka

Scena: szeroka, głębia na średnim poziomie, bliskie granie (ale nie w głowie)

Separacja: dobra

S1050162.JPGS1050166.JPGS1050168.JPGS1050081.JPG

 

Pierwsze danie

 

Beresford AMP -> CAL!:

Na talerzu ląduje Beresford. Gra on z wbudowanego wzmacniacza względnie neutralnie, aczkolwiek niekoniecznie naturalnie. Ma bardzo duży zapas mocy (godzina 9-ta i dalej nie da się wytrzymać) - jest to na pewno zasługa nisko-ohmowych CAL!, ale ten wzmacniacz daje sobie radę z m.in. Beyerdynamic'ami DT880 Pro (co prawda nie gra to razem za dobrze, ale mocy mu nie brakuje). Przestrzenne i spokojne (czasami aż za bardzo) granie. Tonów niskich nie znajdziemy tutaj zbyt wiele, ale na pewno nie jest ich zbyt mało. Bas Beresa jest punktowy i dobrze kontrolowany, choć czasami potrafi uciec spod bata i lubi po-wybrzmiewać trochę zbyt długo (to też po części zasługa CAL!). Jest delikatnie podbity w górnym jego paśmie. Potrafi zejść całkiem nisko, ale nie zatrzęsie mózgiem.

Co do średnicy, to... ciężko mi ocenić dokładnie, jaka jest, będę więc przyrównywał ją do tej z uDAC'a. A więc... jest na pewno bardziej podbita i chłodniejsza od tej z „mikrusa”. Nie jest krystaliczna, wprowadza taką „mgiełkę” do nagrania. Gdzieś przez to gubią się szczegóły, a perkusja brzmi nienaturalnie (trzeba „podciągać” to i owo w EQ). Nie wiem, czy to wina CAL!, czy to średnica Beresa jest podbita około 7kHz, ale czasem wokale damskie potrafią zakłuć w uszy i w sporadycznych przypadkach pojawiają się sybilanty.

Wysokie występują w średniej ilości - jako, że jestem z tych, którzy lubią sobie posłuchać rozdmuchanej do granic możliwości góry, w ustawieniu domyślnym jest jej stanowczo za mało. Do tego delikatnie nachodzi na nią średnica i nie jest to na pewno czysty przekaz. Jest co najwyżej poprawnie. Szczegółowość również stoi na średnim poziomie. Owszem, usłyszymy sporo rzeczy, których nie usłyszelibyśmy np. na standardowej karcie z budżetowych komputerach/laptopach. Naszej uwadze umyka całkiem sporo "smaczków". Zapewne jest to zasługa tej "przystrzyżonej" góry i podbitej średnicy. Scena jest szeroka, ale nie dość głęboka. Muzycy porozstawiani na sporej przestrzeni. Dodatkowo instrumenty niosą takie delikatne echo, co sprawia wrażenie, że nie stoimy przy samych muzykach, ale jakieś 5 metrów od nich. Trochę kuleje separacja, stopa perkusji często zostaje przykryta przez gitarę elektryczną(zwłaszcza w "gęstszych" partiach), bądź owe gitary przyćmiewają wokal(zwłaszcza męskie), ale nie jest najgorzej. Jest poprawnie. Zdaje mi się, że coś się przypaliło... :D

S1050059.JPG

 

uDAC AMP -> CAL!:

Zestaw zdecydowanie nastawiony na fun i czerpanie maksymalnej przyjemności z muzyki. Jego charakterystyka brzmienia przypomina "nadepniętą" literę U. Pierwsze co się rzuca w uszy to bas... nie, BAS! Jest go dużo, sporo więcej niż w Beresfordzie. Jest solidny wykop, jest odpowiednie zejście - chyba siódme poty z CAL! zostały wyciągnięte :) Taki dynamicznego basu nie słyszałem z CAL! chyba nigdy. Nie jest przy tym ani trochę rozlazły, a bardzo dobrze kontrolowany. Jest tak lubiane przez wielu "mięcho". Nie ma tego podbicia w górnym basie, za to wiecej jest tego niskiego. Średnica jest lekko wycofana(w stosunku do Beresforda), dzięki temu całość nabiera przejrzystości, klarowności. Jest ona przy okazji nieco ocieplona, słychać to zwłaszcza w męskich wokalach. Nie zachodzi na sąsiednie pasma. Jest przy tym bardzo szczegółowa. Gitary brzmią naturalnie (moim zdaniem), perkusja również. Instrumenty smyczkowe(głównie skrzypce) trochę zbyt agresywne. Na nieszczęście usłyszymy też wspomniane przy Beresie sybilanty(może to jednak wada CAL!(?)). Góra jest podbita, albo po prostu została odsłonięta przez średnicę. Podejrzewam, że to pierwsze, bo talerze wybrzmiewają krócej, są szybciej zdmuchiwane ze sceny. Poza tym czasami jest za ostro, uDAC potrafi ukłuć nas w najbardziej czuły punkt ucha niczym szpilką. Jednak mimo to, wszystko jest dużo bardziej przejrzyste i czytelne, niż na Beresfordzie. Zdecydowanie wolę to, od nieczytelnej i zamglonej góry Beresforda. Szczegółowość stoi na wysokim poziomie. Możemy usłyszeć sporo "smaczków", których nie dalibyśmy rady dostrzec na Beresfordzie. Nie jest aż tak szczegółowo, jak np. w Touchu 2G, ale jest bardzo dobrze. Sceniczność uDACa również jest na wysokim poziomie – gra nam wokół głowy, chociaż trochę zbyt blisko nas (choć to głównie moje przyzwyczajenie, może niektórzy tak lubią). Nie jest jednak źle - nie można powiedzieć, że gra "w głowie", albo że dźwięki dobiegają z jednego miejsca. uDac jest nastawiony na fun i to słychać od samego początku. Nie będzie się to zbytnio podobało ludziom, którzy słuchają wyłącznie koncertów orkiestr symfonicznych, gdzie ważna jest maksymalna sceniczność i rozmieszczenie instrumentów, ale cała reszta powinna być zadowolona :) Jeśli chodzi o samą jakość przekazu, to Beresford może co najwyżej po uDACu zmywać naczynia :D

S1050068.JPG

 

Drugie danie

 

Beresford RCA -> Solo 7c:

Granie Beresforda po RCA jest bardzo zbliżone do tego z jego wzmaka słuchawkowego. Jest średnia ilość basu, jak dla mnie za mała, jeśli chodzi o duże, „żywe” brzmieniowo kolumny. Z pomocą zawsze przychodził pilot zdalnego sterowania do moich majkrolabów i podbicie basu o 2 punkty (z ośmiu). Średnica mi odpowiadała, tu akurat wypchnięta średnica Beresa spisała się bardzo dobrze.

O dziwo, nic nie świszczy, nic nie sybilizuje, nic nie wwierca nam się w korę mózgową – jest zupełnie dobrze jeśli chodzi o te znane i „lubiane” przeszkadzajki w przekazie. Jeśli ktoś lubi dużo góry, spokojnie może sobie podbić to pasmo w EQ lub w samym wzmacniaczu solówek. Dla mnie nigdy za wiele, chociaż powyżej trójeczki robi się zbyt jasno i nienaturalnie. Góra jest czysta i o dziwo nie czuć tego przysłonięcia górną średnicą. Jest dobrze, powiedziałbym bardzo dobrze. Jeśli chodzi o scenę, to na prawdę – Beresford daje radę, dźwięk usiłuje nas ogarniać ze wszystkich stron, wszystkie instrumenty są od siebie oddzielone i odseparowane – nic nam się nie gubi. Nie słychać tyle smaczków, co w CAL!, ale nie jest to do niczego potrzebne – i tak czerpiemy ogromną radość ze słuchania muzyki. Nie wiem, czy to zasługa Microlabów, czy po prostu na wyjściach RCA wygrzewa się inny opamp. A może to wina słabego jakościowo interkonektu, przez co, ta średnica tak nie przeszkadza – nie mam bladego pojęcia. Ale bardzo mi się podoba takie granie – nawet jeśli mówimy o tym niedoborze w niskich tonach. Nie potrzeba ketchupu, jadalne od razu :)

 

uDAC RCA -> Solo 7c:

Tutaj w odróżnieniu od naszego przypalonego schabowego (na CAL!, z microlabami jest... mhm ;)), nie ma możliwości wymiany opampów (albo ja o czymś nie wiem), nie ma możliwości wymiany opampów, więc teoretycznie ten sam układ zarządza wyjściem słuchawkowym, co tym na RCA (poprawcie mnie jeśli się mylę). Co za tym idzie, uDAC po RCA powinien grać niemal identycznie. I tak gra. Jest bas, którego nie muszę już podbijać. Ma genialny impakt, jak „łupnie” to się ziemia trzęsie :D. W sam raz dla imprezowiczów i osób lubiących „poszpanować”, jak to ich zestaw za 150 złotych sprawia, że szyby wylatują. Średnica, to akurat ten punkt programu, który jest bardzo pożądany przez właścicieli tych kolumienek – lekko schowana średnica uDACa w połączeniu ze schowanym środkowym pasmem microlabów sprawia, że wokale są zbyt wycofane – trochę psuje to cały przekaz, czasami gitary potrafią sprawić, że nie możemy zrozumieć, jakie słowa wypowiada wokalista. Zdarza się to rzadko, ale zawsze jest na minus. Za to cała reszta rekompensuje nam te straty. Góra jest szklista, do tej z toucha 2G jej jeszcze „trochę” brakuje, ale w tym aspekcie te dwa pudełka zapałek nie mają się czego wstydzić. Znakomicie wypada również scena i separacja – koncerty na microlabach brzmią mega! Z ogromną przyjemnością wsłuchiwałem się we wszystko, co ma nam do przekazania Metallica w Nothing Else Matters z S&M. Dźwięk ociekał miodem, w sensie przenośnym i dosłownym - nawet pomimo tej cofniętej średnicy. Aż boję się pomyśleć, co by się stało, gdybym miał coś lepszego niż solówki... :D Pięknie brzmią jednak jedynie wydania koncertowe, lub instrumentale – jeśli chodzi o coś „cięższego”, to już nie jest tak wesoło – ten „mały” szkopuł jednak przeszkadza... Jeśli miałbym wybierać pomiędzy pięknymi koncertami, a dobrze słyszalnymi wokalami, to musiałbym się dłuższą chwilę zastanowić...

 

- Dobra, ja się najadłem, a Wy?

 

No to teraz trochę audio voodoo (i proszę się nie śmiać, bo się zakrztusicie herbatą)...

Kiedyś twierdziłem „- po kiego grzyba kupować lepszy kabel, przecież to nie ma prawa nic zmienić, a trochę kaski w kieszeni...”. I myślałem tak do momentu, kiedy poczułem się zbyt bogaty. Kilka dni później listonosz przyniósł mi kabelek wyprodukowany przez firmę Belkin – najwyższy model kabla USB, jaki ta firma posiada – z serii PureAV – kupiony ze szczerej ciekawości. Po podłączeniu do Beresforda przekonałem się na własne uszy, że „to jednak coś daje!” - i to nawet bardzo dużo. Poprzednio miałem taki najzwyklejszy kabel z komputerowego, warty gdzieś z 8 złotych. Beres grał trochę, jak pianista bez jednej ręki – czułem, że ucieka mi masa szczegółów. Bas był strasznie rozlazły, góra przyćmiona, średnica wysunięta, co dawało taki mdły obraz rzeczywistości. Z nowym kablem zagrało to dużo lepiej – co, jeśli uważnie czytacie i nie przeskakujecie akapitów jak opętani, mogliście przeczytać kilka pięter wyżej. Wyższość kabla Belkina nad „kioskowym”, okazała się znacząca. Do microDAC'a dołączany jest też całkiem gruby, z wyglądu solidny kabel. Postanowiłem porównać, czy mu czegoś brakuje (a jeśli tak, to ile) w stosunku do mojego.

S1050055.JPGS1050056.JPG

Miałem okazję już to uczynić na niedawnym warszawskim meetcie, kiedy pod wpływem znakomitego na tą chwilę pomysłu podłączyłem do uDAC'a ten „lepszy”. Efekty znane (patrz wyżej). A jak gra ten mały zawodnik na stockowym druciku? Od razu mogę powiedzieć, że gorzej. I wszyscy przyznają mi rację. Bas jest wyraźnie gorzej kontrolowany, nie jest tragicznie, tak jak na tym kioskowym i Berecie, ale wyraźnie gorzej. Granice, pomiędzy poszczególnymi pasmami delikatnie zaczęły się zacierać, wydaje mi się, że średnica zaczyna zmierza do podbicia terytorium sąsiednich pasm. Góra też nie jest już taka krystaliczna i rozdzielcza, jak wcześniej. Separacja również się pogorszyła. O szczegółowości nie wspomnę... Jest WYRAŹNIE gorzej. Ale... jest jeden PLUS, przestało nam świszczeć do ucha. Praktycznie pozbyliśmy się sybilizacji. Ale jakim kosztem... Ja mimo wszystko wolę zostać przy moim „belku”, co czynię, odkładając kabelek od uDACa z powrotem na półkę. I Wam również radzę to zrobić. To naprawdę działa, nie jest to żadne placebo czy inne tego typu urojenia. Polecam to wszystkim, którzy tak jak ja, twierdzą, że coś im umyka. Mnie to wystarczy, a Wam?

 

Kolacyjka?...

Dobra, czas kończyć ten bardzo długi monolog (jakbym się wysilił jeszcze bardziej, to by z tego drugi potop wyszedł :D), „kilka” słów podsumowania:

Jeśli potrzebujesz urządzenia, które „obsłuży” prawie komplet sprzętu audio w Twoim mieszkaniu, słuchasz dużo spokojnej muzyki podczas popołudniowego wylegiwania się na fotelu z herbatką w ręku i krakersami, a przy tym posiadasz większą ilość gotóweczki – Beresford nie będzie złym wyborem. Ma on kilka wad, ale ma również plusy dodatnie, które sprawiają, że będziemy czuli satysfakcję z nowej zabawki :)

Lecz, jeżeli po pierwsze kochasz zabawę przy muzyce, gdzie nogi same podrygują i rwą się do tańca, niepotrzebne Ci dodatkowe możliwości Beresforda, masz zamiar zabierać wszystkie zabawki ze sobą lub po prostu masz mniej kasy, nie możesz przejść obojętnie obok uDAC'a. To małe urządzenie sprawdza się w większej gamie gatunków muzycznych od Beresforda i w moim odczuciu gra niezaprzeczalnie lepiej, chociaż Beres też nie daje sobie „dmuchać”.

 

Jeśli chodzi o mnie, to jeżeli uDAC pojawiłby się wcześniej na polskim rynku, jeszcze przed kupieniem przeze mnie Beresforda, to na pewno tego dużego klocka by teraz u mnie na biurku nie było. W zamian stałoby sobie takie maleństwo. I to chyba mówi wszystko... A jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, niech wypożyczy sobie na tydzień oba urządzenia i rozsądzi, które mu się bardziej podoba. Ja już wiem ;)

 

I tym optymistycznym akcentem kończę, mam nadzieję, że przyjemnie się czytało. Jeśli gdzieś się pomyliłem (łatwo się pogubić w tym natłoku literek), to pisz, tak jak mówiłem poprawię i odklęczę swoje :D

 

 

A, i jeszcze małe info.

Utwory testowe, na których analizowałem brzmienie obu DACów:

In Flames – Move Through Me [mp3/320]

Within Temptation – The Howling (z Black Symphony) [FLAC]

Metallica – Nothing Else Matters (z S&M) [FLAC]

Akurat – Tylko najwięksi [mp3/320]

All That Remains – Days Without [ogg/q8]

Lamb of God – Set To Fail [mp3/320]

Flyleaf – Circle [mp3/320]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kabelek już nie jest produkowany, jest to dokładnie ten: http://olimp.sklep.pl/produkt/96613 (na cenę nie patrz, ja dałem coś około 65zł w komisie).

 

Aktualnie bardzo trudny do zdobycia (jakieś resztki miał swego czasu Grado__Fan, nie wiem czy jeszcze ma). Nie wiem gdzie można go teraz dostać, sam swego czasu szukałem go bardzo długo i w żadnym sklepie w Polsce go nie znalazłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmmm... dla mnie między tym belkinem (udało mi się upolować na ebayu za całe 30zł :P) a kablem dostarczanym w zestawie udaca różnicy nie ma, albo jest wręcz minimalna... jedyna zaleta, że jest dużo dłuższy, no i przyjemniej wygląda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak po szybki przewertowani recki (bardzo z resztą dobrej :) ) nie mogę nie napisać, że główne wady Beresforda jakie wymieniłeś to głównie bolączka CAL!... dudniący bas, dopalona średnica, kłujące damskie wokale, ograniczona przestrzeń, te słuchawki po prostu po pewnym etapie grania już takie są ;) .

No i gratuluje obszernej recenzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za pochwały, nie liczyłem na takie ciepłe przyjęcie :)

Co do bliskości sceny, to zależy pewnie od gustu i słuchanej muzyki. Ludziom, którzy słuchają elektroniki, czy jakiejś innej, powiedzmy "sztucznej" muzyki, prawdopodobnie będzie to bardzo odpowiadało. Jeśli chodzi o mnie, to jest całkiem wystarczająco, choć w niektórych utworach (S&M Metallici, czy Anathemie) ta bliskość trochę doskwiera, ale nadal bardzo przyjemnie się tego słucha - uDAC serwuje nam miejsca w pierwszym rzędzie (albo raczej na scenie wśród muzyków), tylko te wokale trochę takie nieśmiałe ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rytek... proszę Cię... pisz więcej porównań! :D

Bardzo bardzo rzetelna recenzja, a w dodatku pierwsza! Gratulacje

Co do samego porównania nie bardzo mogę się wypowiedzieć w szczegółach bo obu nie miałem okazji słuchać jednocześnie, jednak po pierwszych dźwiękach z uDACa wiadomo gdzie Beresford powinien mieć swoje miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak po szybki przewertowani recki (bardzo z resztą dobrej :) ) nie mogę nie napisać, że główne wady Beresforda jakie wymieniłeś to głównie bolączka CAL!... dudniący bas, dopalona średnica, kłujące damskie wokale, ograniczona przestrzeń, te słuchawki po prostu po pewnym etapie grania już takie są ;) .

No i gratuluje obszernej recenzji.

 

Zgadzam się w zupełności co do CAL! chociaż nie słuchałem Beresa.Za to HD380 całkiem ładnie wypadają z uDACem natomiast nie wyobrażam sobie słuchania CAL z uDACem,dla mnie to nieudane połączenie.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w zupełności co do CAL! chociaż nie słuchałem Beresa.Za to HD380 całkiem ładnie wypadają z uDACem natomiast nie wyobrażam sobie słuchania CAL z uDACem,dla mnie to nieudane połączenie.

Jeśli chodzi o połączenie uDAC z CAL! to wg mnie jest dużo, dużo lepiej niż duet z Beresfordem. Może to kwestia gustu, ale np. na Beresfordzie basu jest mniej, ale czasami jest efekt "boomy", a na uDACu, pomimo, że jest go ogólnie więcej, jest dużo lepiej kontrolowany i nie dudni. I ogólnie uDAC bardziej wpasowuje się w moje preferencje brzmieniowe (znudziło mi się już to mdłe jak flaki z olejem granie).

 

 

w czym tak ogolnie uDAC odstaje poziomem od Beresa? Chodzi mi o jakies konkrety w czym jest lepsza, bo wiadomo ze duzo jeszcze zalezy od zrodla, sluchawek.

Dużo lepsza kontrola basu(i sam bas), większa szczegółówość, ogólnie daje więcej przyjemności z muzyki, a to chyba najlepszy argument.

 

Tak w ogóle, jak uporam się z tematami maturalnymi, to postaram się zrobić mały update, a dokładnie dodatkowe porównanie na triplach. Nie wiem jednak kiedy, bo muszę wziąć się trochę za naukę (jak się całe 4 lata opierdzielało, to niestety trzeba :D). Poza tym, spróbuję skołować jakieś lepsze nauszniki, możliwie najbardziej neutralne (jakieś pomysły?), żeby lepiej wyłapać różnice, bo CAL! same w sobie mocno podkolorowują dźwięk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w czym tak ogolnie uDAC odstaje poziomem od Beresa? Chodzi mi o jakies konkrety w czym jest lepsza, bo wiadomo ze duzo jeszcze zalezy od zrodla, sluchawek.

Dużo lepsza kontrola basu(i sam bas), większa szczegółówość, ogólnie daje więcej przyjemności z muzyki, a to chyba najlepszy argument.

Cena? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności