Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Bieganie


Whooy

Rekomendowane odpowiedzi

Biega ktoś? 

 

Poświęcam ten wątek innej fajnej pasji, która, przyznam, wciąga mnie bardziej od zabawy w elektronikę audio. Jako gadżeciarze piszcie o butach, zegarkach, ciuchach, trasach, dystansach i osiągnieciach.

 

Wczoraj spasowałem start w maratonie Silesia, bo w 32 st. po 6h godzinach snu nie widziałem szans na dobry czas. Plus brak żeli węglowodanowych. Tak więc dałem dupy. 

 

A jak to wygląda u Was.

 

Zapraszam

Edytowane przez Whooy
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegam rekreacyjnie. Wole basen i rower. Rower (szosa - moja pasja) dlugie dystanse, ale to też raczej przed kontuzją. Teraz dużo pływam i jak wspomnialem czasami też biegam. Dystanse biegowe od 5 do 10km, czyli tyle co nic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W taki upał, to faktycznie maraton to jakiś kosmos. 

 

Ja się przymierzam we wrześniu na Maraton Warszawski. Trzeba będzie się jednak przygotować, bo przez pandemię to raczej było takie spokojne bieganie. Brakowało motywacji. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, pawkos napisał:

15 km codziennie to też jest nie mało. Nawet truchtem.

 

Maraton traktuję bardziej jako wyzwanie. Dla mnie przynajmniej tak jest. 

 

Spoko, powodzenia :)

Ja to robię dla przyjemności, dlatego staram się nie podchodzić do biegania ambicjonalnie, czy testować granice wytrzymałości własnego organizmu. Zawodowym biegaczem i tak już nie zostanę, ważne, żeby się trochę poruszać po całym dniu pracy przy komputerze :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni raz biegłem prawie 3 lata temu, ostatni sierpień 2018. 10km. Był to wyczyn dla mnie, prawie jak maraton. W lutym 2018 miałem operację przepukliny, drugiej, z powikłaniami, dość powiedzieć, że jakiś czas nie mogłem normalnie chodzić. Kuśtykałem jakoś. Kiedy w marcu mogłem już chodzić, zapragnąłem biegać, tak zatęskniłem za lokomocją. A wizja była kosmiczna, bo ważyłem 108 kg przy 175cm i ledwo lazłem, bo źle byłem zszyty.  Ale zacząłem truchtać, według planu http://www.biegaj40minut.pl w pozostałe dni dołożyłem pompki. Pod koniec sierpnia, kiedy przebiegłem 10km robiłem 3 dzień z tego planu http://www.100pompek.pl/51-55-pompek. Waga 89kg. Zero diety. 19kg w dół. Młody bóg. Dołożyłem skakankę, intensywne pływanie w jeziorze… i wysiadł mi kręgosłup. We wrześniu nie mogłem wejść po schodach do pracy.

I w ten sposób nie zostałem sportowcem.

Potem co roku koło kwietnia włączał mi się tryb sportowy, robiłem powyższe plany i we wrześniu siadał mi kręgosłup.

W tym roku wyjątkowo siadł mi zimą. Fizjoterapeuta powiedział, że mogę ćwiczyć, ale najpierw stretching na krzyżowy, czy też somayogę, codziennie, do końca życia. A potem mogę sobie jakiś sport pouprawiać, byle nie bieganie. Trzy miechy chodziłem na ten stretching, jak ból stał się przeszłością, zrezygnowałem. Teraz czekają mnie pompki i rower może (stacjonarny) w ramach sportu. W każdym razie, po treningu - konieczne rozciąganie mięśni lędźwiowo - krzyżowych, to może uda się uniknąć wrześniowych kontuzji i trenować regularnie przez cały rok.

Biegania trochę mi szkoda. Pewnie jakbym ważył te 80 kg, to bym mógł. Mam 105 aktualnie, 3kg już straciłem, po powrocie do pracy ze zdalnego.

Kto wie?

Jutro 44 urodziny. Jak się od jutra za siebie nie wezmę, to już pewnie nigdy. The time has come!

Edytowane przez manuelvetro
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, manuelvetro napisał:

The time has come!

Pamiętaj że to wszystko siedzi w głowie. Psychosomatyka to najpotężniejszy dopalacz człowieka. Jak wmówisz organizmowi że musi biegać to będzie biegał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@manuelvetro Polecam nordic walking, serio. Angażuje większość mięśni, odciąża kręgosłup podczas chodzenia, świetny sport. Oczywiście prawidłowo wykonywany, bo 90% ludzi w Polsce niestety macha tymi kijkami bez żadnego sensu i to nic nie daje.

Pompki to bardzo zły pomysł przy problemach z kręgosłupem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, espe0 napisał:

Pamiętaj że to wszystko siedzi w głowie. Psychosomatyka to najpotężniejszy dopalacz człowieka. Jak wmówisz organizmowi że musi biegać to będzie biegał.

Coś w tym jest. Ja przekonałem swój organizm (głowę) do przebiegnięcia (marszobiegu) 50 km w trochę ponad 6 h, po lesie. W przygotowaniach przebiegłem 200 km, łącznie, w ciągu 12 mcy. 3 lata prędzej podobną trasę robiłem w 5h. Więc się da, ale nie polecam.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@manuelvetro

 

Jestem prawie w Twoim wieku (1,5 młodszy), a po pierwszym rozwodzie spasłem się jak świnia. Wzrost mam ten sam, co Ty, a ważyłem 92 kg w szczycie, to była moja życiówka. Generalnie wyglądałem jak ludzik Michelin.

 

Zmieniłem tryb życia z dnia na dzień. Po prostu wstałem z sofy i powiedziałem sobie, że end of the game, albo coś z tym robię, albo wstyd mi za siebie.

 

Po pierwsze wyj..łem roszczeniową drugą żonę. 😂🤣🤣

 

Następnie zero piwa, alkoholu w ogóle, diametralna zmiana diety, filozofii życia. Na drugi dzień zacząłem marszo-biegi. Potem bieganie 6 dni w tygodniu i tak przez rok, następnie już 3x w tygodniu. Maximum attack, jednym słowem. Waga leciała jak bomba na Hiroszimę. Po 3 miechach włączyłem treningi oporowe, sztanga, hantle, kalistenika. Po 2 latach treningów, 69 kg, kaloryfer, żyły na łapach, nawet interes się powiększył, gdy ocieplenie zleciało 😉

 

Koniec końców, przebiegłem dwa maratony, kilka półmaratonów, na ławeczce wyciskam 98kg.

 

Na moje szczęście, zdrowie mam końskie, zero kontuzji czy jakichkolwiek podobnych problemów zdrowotnych, covida miałem przez 3 dni bez większych problemów. Reasumując, polecam sport z całego serca, ma OGROMNE ODDZIAŁYWANIE MENTALNE, robi porządek nie tylko z ciałem, ale przede wszystkim w głowie. Nie szukasz zmartwień, nie myślisz, co z Tobą nie tak, przesz do przodu niemal w każdej dziedzinie. Gdy zdejmujesz koszulkę wyglądasz lepiej od 90% dwudziestokilkulatków, choć i tak mam to w d..., ale ich rówieśniczkom się podoba, ja wolę proces od efektów.

 

Przez ostatnie 4 lata pierwszego małżeństwa, prowadziłem większy biznes, w wolnym czasie, rozleniwiony spędzałem czas w fotelu w słuchawkach na głowie. Powiem szczerze, że żałuję tamtych lat, ba, teraz z kondycją muzyka smakuje mi znacznie bardziej, choć słucham mniej, ale intensywniej do mnie przemawia. 

 

Jeśli kogoś to zainspiruje to życzę powodzenia. 

 

PS. Audiofile to patologiczni zakupofile, więc jeśli masz potrzebę kompulsywnego konsumowania, to zapewniam, że na buty biegowe można wydać tyle samo, co na audio, sprawdziłem.

 

  • Like 5
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

183 wzrostu, waga ok 80kg. Był to czerwiec, postanowiłem wziąć się za siebie i poprawić kondycję. Dziwne nie, że z tak szczupłym i optycznie wysportowanym ciałem, głównie po siłowni miałem z tym problemy. Pierwszy bieg... 1.5km... i muszę się zatrzymać, bo spuchłem. Dramat. Trening skończyłem z 3km, z kilkoma przerwami i umierałem. Zabolało mnie to i zaczęło się bieganie 2-3 razy w tygodniu. W sierpniu tego samego roku wziąłem udział w 4F Półmaratonie Praskim z czasem 1h45min. 

Jakie wnioski? Trzeba tylko chcieć i ruszyć tyłek zamiast wmawiać sobie, że nie mam do czegoś predyspozycji. 

Kilka lat wcześniej z siłownią miałem podobnie. Z wyglądu szczupak, ręce witki suche, a biodra niewiele węższe od barków. Znalazłem w sobie motywację do treningów, a później przerodziło się to w rutynę. Minęło 8-9 miesięcy, przybyło jakieś 18kg i mogę się pochwalić rekordem 200kg w martwym ciągu sumo i 110kg w ławce płaskiej. 

W żadnym momencie nie chciałem nikomu nic udowadniać. Czułem się z tymi słabościami jak frajer i byłbym jeszcze większym gdybym nad tym nie popracował. Zbudowałem w sobie samodyscyplinę, a to się pozytywnie przekłada też na inne sfery życia. Challenge'owanie się zaczęło wychodzić też poza sport :) 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się to też kilka lat temu. Najpierw niewiele, później z czasem coraz więcej. Tak z ciekawości, zdrowia, przyjemności. Wciągnąłem się.:) 

 

Zawody. Lubię czasami wystartować w jakimś dużym biegu. Ta atmosfera, ten tłum męczących się podobnie jak ty ludzi. Jest naprawdę fajnie. Mam szacunek dla każdej osoby która próbuje biegać. Bo to nie jest łatwe. Trzeba naprawdę włożyć sporo wysiłku. Tym większy szacun dla osób które to robią. 

 

I faktycznie w głowie robi się wszystko jakieś prostsze. Wysiłek oczyszcza umysł.;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@pawkos Potwierdzam. Najwspanialszy na półmaratonie był widok starszych par, pan i pani 70+, którzy trzymali takie tempo, że nie potrafiłem ich dogonić. To mi pokazało czemu warto trenować i dbać o siebie. Wiem jak wygląda człowiek w wieku 70 lat, który jadł cokolwiek i spędził połowę życia przed TV. Wieczne narzekanie na zdrowie, stos leków na każdą porę dnia i niechęć do robienia czegokolwiek. 

Z tych sportowców 70+ kipiało życie, radość i wzajemnie się motywowali. Robili okrzyki motywując też wszystkich biegaczy wokół. Wzór do naśladowania.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam do wszystkich, którzy przerobili się na "maszynę" jedno ******ście ważne pytanie - ile na to potrzeba czasu w tygodniu? To, że słomiane zapały i ich efekty znikają bez śladu, to już w życiu parokrotnie sprawdziłem. Od stycznia zrzuciłem 5kg nie robiąc praktycznie nic, poza drobną ingerencją w dietę. Piwo chlałem praktycznie codziennie, przy czym tu w ogóle nie chodzi o alkohol, po który nie sięgałem w ogóle. Taki sposób na zastąpienie "czegokolwiek gorszego", ale to nie na ten wątek.

 

No więc - ile czasu dziennie, tygodniowo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Majkel, ja teraz biegam 3x w tyg. po 7,5 km tempem 5.10-5.15/km, co załatwiam w 45min-1h z ubieraniem biegowego outfitu. Co drugi dzień trening oporowy w domu, który zajmuje mi ok. 1h wliczając przerwy między seriami.

2 minuty temu, MrBrainwash napisał:

IMG_20210621_111512.jpgIMG_20210621_111442.jpg

 

Parodia jak u BraciSamców.

 

Ja lubiłem biegać, ale już nie mogę. Może właśnie wrócę do kijków.

 Jeśli czytasz tych inceli, to rzeczywiście.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3-4 razy w tygodniu spokojnie wystarczy. Godzina dziennie to raczej już po jakimś czasie. Do tego warto trochę się rozciągać. 

 

Na pewno łatwiej wypić piwo, ale satysfakcja po przebiegnięciu pierwszy raz 10 km będzie dużo większa.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, majkel napisał:

No więc - ile czasu dziennie, tygodniowo?

Organizm Ci powie. Każdy będzie miał inaczej, trzeba słuchać siebie.

U mnie np. co drugi dzień jest ok przy dystancjach 5-10km, ale jak biegnę w swoim ulubionym tempie tzn. lekko ponad tempo konwersacyjne. Puls średni 150.

Ale jak przycisnę 10 na wyższym tempie to potem ze 3 dni odpoczywam od biegania.

A kiedy wiem czy już można? Jak nogi i kolana przestają być obolałe, dodaję do tego dobę i gotowe.

Sam taki wybieg to około 1-1,5h z prysznicem. 

Powiedzmy zatem, że 2-3razy w tygodniu po 1h średnio. 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja biegam za piłką do kosza prawie od 30 lat. Fajnie się spotkać na boisku i rekreacyjnie ze starymi znajomymi popykać jak za dawnych szkolnych czasów. Kolegom piłkarzom z rocznika powysiadały kolana i inne kontuzje więc ciężko przyznać, że sport to czyste zdrowie. Wszystko z umiarem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieganie to coś co mi wychodzi w miarę fajnie - przynajmniej na bieżni. Moje rekordy: 24 kilometry jakoś poniżej 100 minut, 50 km w 3 dni i 10 km w 39 minut (biegane przy prędkości max bieżni 16,8 km/h przez większość czasu). 

 

Kilka lat temu biegałem dziennie dyszkę choć spokojniejszym tempem (jakoś 47 minut) z jednym dniem odpoczynku. "Wyszczurzyłem" się jak w czasach liceum, bo normalnie to lekki piwny-ciążowy-węglowodanowy-stresowy brzurzek jest pomimo tego, że w ogóle alkoholu nie piję (z wyjątkiem jednego piwka na pół roku). 

To się ponoć syndrom skinny fata nazywa i trzeba machać żelastwem, ale z tym to już nie jest u mnie kolorowo. 

Co ciekawe jak biegałem dziennie dyszkę, to udało mi się dojść do wprawy i podciągnięcie się 10 razy na drążku nachwytem nie stanowiło jakiegoś nie wiadomo jakiego wyzwania. Pewnie dlatego, że miałem te 5 kg mniej na wadze. 

Jakiś czas temu zacząłem eksperymentować i nie wiem czy to było najlepsze rozwiązanie - atlas, drążek, pompki, przysiady, l-sit i tak dalej. Czyli niby nic zaawansowanego ale dla mnie i tak niezły czelendż. Efekty takie, że zacząłem nieco więcej żreć, efektywność na drążku mi spadła (5-7 powtórzeń średnio w serii), pojawiły się nawet mikrourazy i bóle przedramion (wujek gugle mi na szybko podpowiedział że jakaś tendinopatia czy co, ale to raczej nie to). 

 

Generalnie dobiłem chyba do jakiegoś swojego piku i dalsze postępy to pewnie dopiero po wprowadzeniu jakiejś konkretnej diety i snu (przed północą). 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności