Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. ForeseenQuasar Opublikowano 11 Stycznia 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Stycznia 2021 (edytowane) Cześć Przez ostatnie dwa tygodnie, dzięki uprzejmości @jedrula1, miałem okazję słuchać modelu flagowego z oferty polskiego producenta sprzętu audio Craft Ears, o dosyć prostej nazwie Six. Jej geneza najpewniej nawiązuje do konstrukcji samych słuchawek, wewnątrz których znajduje się po 6 przetworników na stronę. W tym, jak w innych słuchawkach od CE zastosowano armatury które zgodnie z opisem znajdującym się na stronie internetowej odpowiadają za poszczególne zakresy w konfiguracji: 2 za tony niskie, 2 za dolną średnicę, 1 za wysoką średnicę oraz 1 za tony wysokie. Do poczytania o zastosowanych technologiach również odsyłam właśnie tam, a sam skupię się na tym co widać i słychać. Jakość wykonania, akcesoria Testowany egzemplarz to wersja uniwersalna, dostępna do wypożyczenia dla zainteresowanych. Kopułka mieszcząca przetworniki jest czarna, nieprzezierna oraz gładko wykończona, nie znajdziemy żadnych ostrości. Płynnie przechodzi w faceplate wykończony w wersji Forged Carbon Fibre z zatopionymi płatkami miedzi oraz zdobiony błyszczącym logiem CE. Szyjka otrzymanego modelu jest dosyć długa i wygląda dosyć specyficznie (długa, krępa i wyprofilowana). Zwracam na nią uwagę, gdyż na pierwszy rzut oka wydaje się mało uniwersalna, jednak w moim uchu siedziała bardzo pewnie, na wygodę nie mogłem narzekać. Sam rozmiar słuchawek określiłbym jako multiarmaturową klasykę. Nie są za duże, szczególnie w porównaniu z trybrydami znajdującymi się na rynku, ale też większe od typowego 1DD. Podobnie nie mogę narzekać na jakość wykonania całości. Słuchawki prezentują się bardzo dobrze, wyglądają elegancko i szykownie, chociaż jak to z modelami customowymi, finalny egzemplarz można dostosować do swoich oczekiwań estetycznych. Na pochwałę zasługuje także pudełeczko, w którym przychodzą. Od pierwszych chwil daje wrażenie obcowania z produktem premium. W zestawie znajdują się również tipsy Earfit Sedna Light oraz kabel terminowany 2-pin – 3,5mm. W przypadku egzemplarza testowego jest to dostępny za dodatkową opłatą model Rhapsodio OCC mk2. Jest to 4-ro żyłowa miedź, a sam kabel jest miękki, elastyczny, przyjemnie satynowy w dotyku. Co prawda brakuje mi porównania ze standardowym kablem, ale mniej więcej znając wpływ czystej miedzi na sygnaturę grania oraz kierując się innymi recenzjami produktu od Rhapsodio, uważam, ze to może być dobry wybór. Gdybym miał marudzić, mógłbym wspomnieć o producentach dających od początku kable pasujące do wszystkich popularnych standardów wyjść (2.5/3.5/4.4), ale raczej nie jest to standardowa praktyka, a marudzić nie lubię Dźwięk Gdybym miał w skrócie opisać jak grają SIXy, określiłbym je jako jasne-neutralne/jasne-zimne, a bardziej obrazowo jako krystaliczne, świeże, czyste. Reprezentują strojenie kładące nacisk na wysoką średnicę oraz tony wysokie, kontrując to dodatkowym akcentem na najniższym zakresie dolnych rejestrów. Stąd szukałbym do nich wszystkich tych źródeł, które analogowo wyciągałyby niską średnicę. Bas Trudno uciec od wrażenia, że w całościowej sygnaturze pełni raczej rolę dopełniającą niż pierwszoplanową, jednak udaje się mu to nad wyraz dobrze. To zdanie to pierwsze, które powstało jeszcze w czasie odsłuchów ze słuchawkami wpiętymi do iBasso DX160. I choć ten, jak dobre, czyste płótno dosyć wiernie pozwalał Sixom kreślić obraz dyktowany ich sygnaturą, tak cieszę się, że niebawem do grona źródeł dołączył również bardziej porywisty HiBy R6 2020. Wracając jednak do basu i jego roli dopełniającej czy może akcentującej. Nie jest to kwestia samej ilości, ale również sposobu podania. Rysowany jest szybką, twardą, dynamiczną kreską. Przy tym nie jest to prezencja anemiczna czy wychudzona – z pamięci mogę powiedzieć, że jest go więcej niż np. w przypadku Moondrop Blessing2, które ten zakres prezentowały w znacznie bardziej linearny sposób. Odnajduję tutaj charakter podobny do tego z UM MEST, chociaż te znowu zagrały trochę pełniej. Akcentowanie zależy mocno od samego źródła. Słuchając na DX160 nacisk zdecydowanie przyłożony jest do subbasu, po czym powoli opada w kierunku midbasu. Ten ogólny charakter zachowały również z grajkiem od HiBy, jednak ten wypełnił nieco również środkowy bas. Ostatecznie wolałem właśnie tę prezencję i chociaż sam preferuję cieplejsze granie, to takie szybkie, twarde, konturowe strojenie buduje wrażenie świeżości przekazu i pozostawia miejsce na oddech. Świetnie wypadło m. in. Breathe into Me od duetu Marian Hill, gdzie już od wstępu akcent na najniższym zakresie robi wrażenie. W przypadku Acid Rain od Lorn bas zajął rolę dalszoplanową, akcentującą. Po przejściu z Penon Volt, które grają znacznie bardziej organicznie czułem pewien niedosyt ciepła, który jednak mija po około 3 piosenkach. Odrzucając jednak osobiste preferencje, mogę powiedzieć, że podobał mi się ten zakres m.in. na utworach BLISS (Mivahetsek, La Mamounia Theme…), gdzie uderzał twardo, szybko, dynamicznie, ale także przyjemnie wielofakturowo oraz na nisko schodzącej Submarine – Kwizma. W przypadku tej ostatniej podobne wrażenia – dobre technicznie, rysowane twardą, konturową kreską, szybko atakujące i gasnące. Im dalej w kierunku „analogowego” brzemienia (wokali, instrumentów) oraz zakresów: średniego oraz wysokiego tonów niskich, tym wyraźniejsze odchudzenie, szczególnie kiedy źródło jest dosyć równe lub zimne. Osobiście wolałbym nieco więcej ciepła oraz dociążenia zarówno w przypadku muzyki popularnej jak i np. orkiestralnej. Ścieżka dźwiękowa z Gladiatora, mimo pięknej prezencji wokalu Lisy Gerrard, utraciła nieco z wrażenia potęgi na rzecz lekkości/zwiewności.. Średnica Dolny zakres średnicy to pochodna dołka z wyższego basu – jest podobnie odchudzona, co jest czytelne m.in. na męskich wokalach, chociaż, powtórzę się, można to kontrować charakterem źródła. Sixy w tym zakresie są rozjaśnione i przesunięte w kierunku ostrości. Możliwe, że stąd właśnie wyłapałem kilka razy sybilację pochodzącą właśnie od męskich wokali. Rzecz podobnie ma się z instrumentami operującymi w tym zakresie. Testowo wykorzystałem wrażenia z odsłuchu utworu Englishman Stinga. Jest bardzo muzykalnie i klarownie, z pozostawieniem miejsca na powietrze. Cały czas wraca do mnie słowo zwiewnie, dobrze oddające charakter takiej prezencji. Sam szukałbym więcej dociążenia, lecz wiem, że są i znam osoby preferujące właśnie takie doświetlone obrazowanie. Pełna oraz wysoka średnica to obszary, w których Sixy brzmią zdecydowanie najlepiej. Damskie wysokie wokale zaznaczają się świetną obecnością i rozciągnięciem. IU, Billie Eilish czy Bjork (fraza how scandinavian of me z utworu Hunter ❤️ ) brzmią rewelacyjnie, chociaż głos Lizz Wright mogłaby chcieć nieco zamruczeć nieco niżej. Chciałbym docenić to, jak Sixy radzą sobie również w metalu. Tam szybki atak oraz światło na gitarach elektrycznych robi świetną robotę, chociaż nie gustuję w tym gatunku, można tę opinię brać nieco z przymrużeniem oka. Podobnie świetnie nadążyły zarówno w przypadku energetycznego dialogu strun w Cumbe od Rodrigo y Gabrieli czy końcówce Miami od Counting Crows. Sam przełom średnich i wysokich to kolejny dołek, separujący te dwa pasma, może stąd nigdy nie odebrałem damskich wokali jako przeostrzonych, mimo ich ogólnej ekspozycji. Góra Jest! I to jest bardzo czytelna. O tym zakresie prawdopodobnie będzie najmniej – o ile umiem wyłapać jego cofnięcie lub ekspozycję, tak różnice w ewentualnym pofalowaniu zostają nieco poza moim postrzeganiem Wracając do tonów wysokich - nie ma w tym przypadku żadnego cofnięcia, jest za to jasna, równa prezencja. Można spokojnie określić ją jako „skrzącą się” lub „błyszczącą” albo – wierną, prawdziwą, obecną. Nie sądzę, żeby ktoś mógł narzekać na jej niedosyt, przy tym zdecydowanie uderza w moje preferencje. Potrafi zakłóć, jednak raczej wynika to z samego nagrania niż kwestii strojenia słuchawek – jest zaprezentowana wiernie (ostatnie sekundy Windowlicker od Aphex Twins, wybitne cięcie po uszach – i tak ma właśnie być ). Świetni sprawdza się zarówno w cykaniu talerzy perkusyjnych (wspomniany już Englishman Stinga), a także w kawałkach typowo elektronicznych (m.in. Undone, Spaces) Technikalia Tę część właściwie przepisałem po tym, jak wpiąłem Sixy do grajka od Hiby – scena zdecydowanie urosła na głębokość, zyskując świetną naturalną kulistość albo raczej okrągłość. Prawdopodobnie nadal pozostaje eliptyczna ze skłonnością ku szerokości, ale nie jest to kierunek dominujący. Separacja, holografia – to jeszcze nie poziom MESTów, ale jest bardzo…. Właśnie naturalna, dobrze ułożona, dająca przyjemność ze słuchania. O jakości poszczególnych zakresów poniekąd wspominałem w poprzednich częściach, tutaj pozwolę sobie już akapit zamknąć.Podsumowanie Przygodę z Sixami będę wspomniał bardzo dobrze. Mimo iż nie do końca trafiają w moje gusta, tak nie mogę nie docenić ich ogólnej jakości. Odnosząc się do popularnych drabinek jakości (S, A, B…), celują w moim prywatnym odczuciu w wysoką klasę A. Są bardzo dobre, jasne, czyste, z naturalnie zbudowaną okrągłą sceną. Chociaż nie znalazłem w nich pewnej iskierki wybitności, która zazwyczaj oznacza właśnie mój personalny top-tier, end-game czy klasę S, to całościowo flagowy produkt polskiego Craft Ears jest dziełem kompletnym i atrakcyjnym, ze skłonnością do bycia dobrym daily all-rounderem Edytowane 12 Stycznia 2021 przez ForeseenQuasar 10 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jedrula1 Opublikowano 12 Stycznia 2021 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Stycznia 2021 Dzięki za świetną recenzję! Cieszę się, że C6 przypadły Ci do gustu. PS. piękne zdjęcia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.