Arthass Opublikowano 2 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Lutego 2018 Ale chyba celem SACD nie jest odtwarzanie dźwięku w jakości "zwykłego" Audio CD? Zapewne się da, tylko nie za bardzo dostrzegam w tym sens. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rhalf Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Ja z kolei w ogóle nie widzę sensu w DSD w naszym wypadku, bo po co do słuchawek strumień, którego nie można poddać DSP. Jeśli ktoś ma wypasione głośniki to owszem, ale słuchawki mają tak poważne wady z balansem i dziurami w paśmie, że wymagają eq. Doki często potrzebują notcha i korekcję fazy. Te rzeczy dają efekt "łał" a nie jakieś detale. Jeszcze wiekszą różnicę robi zgrywanie winyli do mp3. Nie żartuję. Dobre wydania CD to często unobtainum, a winyle nadal są ok. Wtedy, to już jakby muzycy grali lepiej Te rzeczy są zdecydowanie ważniejsze niż szumy i jakieś drobne artefakty impulsowe. Ktoś powie, że coś za coś, ale wg mnie to jest góra złota za garść żwiru Oczywiście ktoś też może mieć dobre wydanie SACD, ale większość wydań MQA jest skompresowana tak samo źle jak empetrójki. A czemu zgrywam do MP3? Bo zjadają mniej baterii, więc można słuchać więcej muzyki. To ci dopiero różnica! Tylko nikomu się nie chce tak poświęcać. Niektórzy wolą subskrybować Tidala i wmawiać sobie to i owo. Dla mnie to hobby w takiej postaci jest po prostu nudne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Nie wszyscy używają equalizera @rhalfpo prostu nie słucham nagrań które są niesłuchalne bez eq. Masz rację co do starszych nagrań, bo wtedy robili to pasjonaci i wkładali serce w swoją pracę. Dziś w większości to czysta komercja, jakos(ć) to będzie :). A że jestem już stary ciałem młody duchem i uchem to najwięcej słucham tych staroci właśnie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zdzichon Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Ech Jaro. Kiedyś w studiach nagraniowych była taka sama komercja jak i teraz, tylko kompresorów nie mieli Mam kumpla ci nagrywa między innymi Acid Drinkers I czego jak czego ale pasji to mu odmówić nie można. Inna sprawa że spojrzenie na dźwięk audiofili i dźwiękowców nie zawsze są zbieżne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Tak, teraz wsyzstko be, a kiedyś byli ludzie z pasją tylko... Bo kiedyś wcale nie szukało się zysku w muzyce... Niestety przynajmniej w metalu rachunek jest prosty - biznes zwietrzony w winylach. CDki brzmią gorzej, żeby bardzo zachęcić do wydawania 2-3 razy więcej na winyle. Ale to są decyzje dyrekcji/działu sprzedaży itd. - ludzi na czubie. Natomiast decyduje i tak mastering i dobrze zrealizowany nawet po kompresji sobie poradzi. A to już zależy od umiejętności i preferencji gości w studio. Np. Devin Townsend celowo na paru płytach ma wygenerowaną dosłownie ścianę dźwięku - bo on to lubi i jest tego fanem. I on się nie przejmie opiniami słuchaczy raczej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 45 minut temu, zdzichon napisał: Ech Jaro. Kiedyś w studiach nagraniowych była taka sama komercja jak i teraz, tylko kompresorów nie mieli Mam kumpla ci nagrywa między innymi Acid Drinkers I czego jak czego ale pasji to mu odmówić nie można. Inna sprawa że spojrzenie na dźwięk audiofili i dźwiękowców nie zawsze są zbieżne. Zobacz na jakim sprzęcie to nagrano. Bez elektroniki a jak brzmi https://youtu.be/I_2D8Eo15wE Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zdzichon Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Chcesz mi powiedzieć, że to nagrywali na żywo w ogrodzie gitarzysty? Czy co? Bo jeśli tak to lololol i jeszcze lol na koniec Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Nie, oczywiście że nie. Ale kiedyś większość wykonawców potrafiła zagrać na żywo prawie tak samo jak na płytach czy kasetach. Dziś bez playbacku nikt prawie nie występuje. A to świadczy że bez elektroniki ze studia to niestety nie pokazują zbyt wiele. Miałem taki przypadek na ostatniej Inwazji Mocy RMF u na lotnisku w Pobiedniku. Występowały tam Brathanki, Budka Suflera i Scorpions. Budka Suflera dała kompletną plamę, jeden bełkot w ich wykonaniu i gdybym nie znał słów ich utworów to nie rozpoznałbym co grają. Scorpions pokazali jak zwykle klasę i ich Wind of change o północy był genialny. Z młodego pokolenia Lady Gaga zrobiła na mnie wrażenie, bo po szalenstwach na scenie siadła do fortepianu i zaśpiewała akompaniujac sobie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Arthass Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Praktycznie zawsze różnica między wydaniami jest spowodowana różnicami w masteringu, a nie przewagą jednego formatu nad drugim. Ludzie słyszą różnicę np. w vinyl ripie, bo często nagrywa się/robi mastering dwóch oddzielnych wersji - na CD Audio i vinyl. Nie zdziwiłbym się, gdyby na potrzeby SACD również robiono taki trick, aby oszukać klienta na temat "lepszości". I różnica wtedy istnieje, tylko że myli się efekt z przyczynowością. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zdzichon Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 28 minut temu, Jaro54 napisał: Nie, oczywiście że nie. Ale kiedyś większość wykonawców potrafiła zagrać na żywo prawie tak samo jak na płytach czy kasetach. Dziś bez playbacku nikt prawie nie występuje. A to świadczy że bez elektroniki ze studia to niestety nie pokazują zbyt wiele. Miałem taki przypadek na ostatniej Inwazji Mocy RMF u na lotnisku w Pobiedniku. Występowały tam Brathanki, Budka Suflera i Scorpions. Budka Suflera dała kompletną plamę, jeden bełkot w ich wykonaniu i gdybym nie znał słów ich utworów to nie rozpoznałbym co grają. Scorpions pokazali jak zwykle klasę i ich Wind of change o północy był genialny. Z młodego pokolenia Lady Gaga zrobiła na mnie wrażenie, bo po szalenstwach na scenie siadła do fortepianu i zaśpiewała akompaniujac sobie. Z tym nie podyskutuję, bo na koncerty bardzo rzadko chadzam. Nie lubię jak w jednym miejscu jest więcej niż sto osób na raz Niemniej jednak ja tam lubię elektronikę w studiu (oprócz autotune'a) jak i skompresowane nagrania. Byle nie do poziomu clipu jak na niesłuchalnym Californication. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sound John Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 (edytowane) Nagranie muzyki na winylu wymusza większą dynamikę utworu. Na CD możesz nagrać syf, na winylu już nie Dlatego niektóre albumy mogą lepiej zagrać na winylu, ale nie jest to spowodowane wyższością jednego krążka nad drugim tylko niechlujstwem twórcy który nie zwraca uwagi na jakość swojego nagrania. Lub jak mówił @bachankas chęcią większego zarobku. Edytowane 3 Lutego 2018 przez Sound John 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 (edytowane) 1 godzinę temu, Jaro54 napisał: Nie, oczywiście że nie. Ale kiedyś większość wykonawców potrafiła zagrać na żywo prawie tak samo jak na płytach czy kasetach. Dziś bez playbacku nikt prawie nie występuje. A to świadczy że bez elektroniki ze studia to niestety nie pokazują zbyt wiele. Miałem taki przypadek na ostatniej Inwazji Mocy RMF u na lotnisku w Pobiedniku. Występowały tam Brathanki, Budka Suflera i Scorpions. Budka Suflera dała kompletną plamę, jeden bełkot w ich wykonaniu i gdybym nie znał słów ich utworów to nie rozpoznałbym co grają. Scorpions pokazali jak zwykle klasę i ich Wind of change o północy był genialny. Z młodego pokolenia Lady Gaga zrobiła na mnie wrażenie, bo po szalenstwach na scenie siadła do fortepianu i zaśpiewała akompaniujac sobie. Wystarczy chociaż krok odejść od radia i zobaczyć, że jest mnóstwo wspaniałych artystów. Radio i inne media mają trafiać do większości, więc to nie artyści i muzycy be, a większość klientów. Niestety psychologia "głośniej=lepiej" zdominowała i jest bida realizatorska. @Sound John a najzabawniejsze, że technicznie CD jest lepsza - mimo dyskretyzacji sygnału jest możliwa sporo wyższa dynamika, to tylko pogarsza opinię o ludziach w studio Kończąc off-topic: ktoś może podejmował się tworzenia własnej skórki na Shanlingi? Edytowane 3 Lutego 2018 przez Gość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 Ja nie bo jestem beztalencie artystyczne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Arthass Opublikowano 3 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Lutego 2018 (edytowane) A bo to dynamic range jest jedynym aspektem odpowiadającym za jakość dźwięku? Technologicznie cyfrowe CD Audio jest lepsze pod większością względów od winyla. Wyższość winylu nad CD Audio to głównie mit, a ludzie lubią winyl właśnie - paradoksalnie - za jego wady w odtwarzaniu dźwięku. Choćby o upośledzonym (względem CD Audio) paśmie przenoszenia nikt nie wspomina ( maks w okolicach ~5kHz nikomu już nie przeszkadza? a CD Audio ma "za wąskie" pasmo przenoszenia i trzeba tworzyć SACD? ). Nierównomierności w natężeniu dźwięku w reprodukowanym paśmie przenoszenia też nikomu na winylu nie przeszkadzają? Odnośnie wcześniejszego wątku: Ślepe testy wskazują, że płytę SACD od CD odróżnia 49% badanych. Znaczy to tyle, że badani typują na oślep (im bliżej 50% trafności tym statystycznie mniejsza rozpoznawalność różnicy). Nie jest to żadna niespodzianka, bo fizjologia budowy słuchu człowieka jasno na to wskazuje. Zresztą, panowie którzy projektowali standard CD Audio również o tym wiedzieli. Edytowane 3 Lutego 2018 przez Arthass Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
artix Opublikowano 4 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Lutego 2018 Witam M1 jest najlepszym przykładem jak można złoto zamienić w ****o.Zastosowano naprawde dobre podzespoły w torze audio ale wykastrowano linie basu i moc wyjściową wzmacniacza co spowodowało że przy pierwszych odsłuchach ma sie wrazenie jakby nabyło sie podróbe.Pare osób pisało że on ma tam wystarczającą moc, tak ale do pchełek.Jedyna nadzieja w tym żeby to rozebrać i zrobić jakiegoś moda , widze że na zagranicznych stronach sobie z tym radzą i są jakieś tam poradniki.Aczkolwiek demontaż tego jest ryzykowny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rhalf Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 Do dobrych pchełek ma za mało mocy O rany, za każdym razem jak coś piszę, forum to kasuje. To już boli. Te dane o badaniach chyba źle przedstawiłeś, bo brzmią dwuznacznie. W testach na dostrzeganie różnicy czyli ABX wynikiem nie powinno być 49% badanych, bo to by mogło świadczyć o tym, że połowa miała lepsze słuchawki a połowa gorsze. Faktycznie też połowa mogła mieć lepszy słuch i słyszeć różnicę. Jeśli wynik był negatywny, to znaczy, że 100% badanych w średnio 49% prób udało się udzielić poprawnej odpowiedzi... Czyli zgadywali.@Arthass, Twój post muszę uzupełnić o ważną informację. Z winyla nie można odczytać stożków ściętych na poziomie 0db, bo igła wyskoczyłaby z rowka. Drugi, podstawowy element układanki jest taki, że nie ma kieszonkowych odtwarzaczy czarnych płyt. W efekcie nie tylko nie ma też potrzeby wysokiej kompresji, a wręcz nie ma fizycznej możliwości. Dlatego też winyle grają lepiej od CD za wyjątkiem starych/specjalnych wydań CD przeznaczonych do sprzętu stacjonarnego. Już mówię w szczegółach dlaczego... Kompresję nakłada się z konkretnym przeznaczeniem na myśli: Podstawowe przeznaczenie to podniesienie poziomu sygnału ponad poziom szumów nośnika. Drugi powód, jeszcze większej kompresji, to podgłośnienie cichych partii tak, aby były słyszalne podczas odtwarzania w domowych warunkach i na praktycznym poziomie głośności. Bo na co dzień słuchamy znacznie ciszej niż na koncertach. Taki zabieg poprawia, nazwijmy to audiofilską szczegółowość nagrań. Trzeci powód to podniesienie sygnału ponad szumy i zniekształcenia kiepskiego sprzętu, na którym będzie odtwarzany. Także podanie wysokiego poziomu sygnału w przypadku niskiego wzmocnienia (patrz: stare mp3 typu Clip). W tym miejscu mówimy już o degradacji jakości z punktu widzenia audiofila. Czwarty powód to podniesienie części sygnału ponad poziom hałasu na ulicy/w publicznym transporcie. Robi się po to, żeby można było zrozumieć słowa, rytm i linię melodyczną. Zwłaszcza było to istotne w czasach, kiedy do każdej empetrójki dodawane były pchełki. Ostatni powód to poddanie ekstremalnej kompresji (z poważnym clippingiem) materiału, który ma się przebić. Oczywiście chodzi o reklamy, ale też od jakichś 20 lat też o każdą płytę, której autorzy nie chcą, żeby była cichsza niż poprzednia - "Brzmi świetnie, ale czemu jest tak cicho?". Innymi słowy o każdą płytę. Efektem takiej tendencji jest oczywiście słynna płyta Death Magnetic Metallica, która nie ma nic innego do zaoferowania tylko sławny na cały świat clipping i zerowy impakt perkusji. Staruszki po prostu chciały jakoś się przebić, a nie wiedziały jak. No udało się, brawo. Więc tak, kwestia kompresji jest względna, ale temat jest jeszcze szerszy a problem poważniejszy, niż niektórzy tutaj przedstawiają. Ma wysoki wpływ na nasze gusta i rozwój muzyczny a nawet pozbawia nas części historycznej wiedzy. To jest jednak temat na artykuł a nie wpis na forum, więc przejdę do przedstawienia sprawy od drugiej strony: Problem ze snobizmem high-res jest taki, że to efekt wielkiej kampanii, która żeruje na tym, że ludzie wyobrażają sobie odtwarzanie audio jak video. Rozumieją dźwięk jak piksele i klatki, coś policzalnego i podzielnego na fragmenty. Jakoś nie dociera to, że pomimo postępu technologii faktyczny stan nagrań jest coraz gorszy. No w sumie to był, bo od dłuższego czasu, dla 99% muzyki już gorszy być nie może. Na dobrej karcie dźwiękowej pozbawionej aliasingu (dzisiaj praktycznie każdej integrze) różnica pomiędzy nagraniem 16, 24 i 32 bit polega na różnym poziomie szumów strumienia (nie zamierzone ), który mógłby być w teorii potencjalnie słyszalny, gdyby potencjometr ustawić tak, by słyszeć najcichszy zarejestrowany w nagraniu dźwięk. Problem w tym, że ten dźwięk na prawie każdym nowym albumie jest niemal identyczny z najgłośniejszym... Cały zakres dynamiczny formatu się marnuje. Analogicznie film nagrany, jak współczesna płyta składałby się z wypalonych plam bieli i jasnych odcieni nie przekraczających, powiedzmy 3 bitów od poziomu bieli pomimo, że kręci się Bluray podłączony do ekranu HDR. Problem loudness war w analogii telewizorowej polegałby właśnie na tym, że wydawcy prześcigaliby się w tym, czyj film ma jaśniejszy obraz. Absurd. Chyba tylko w przypadku fotografii stockowej to zjawisko występuje, ale to nie jest dla nikogo problem :-). I znowu teoretycznie poziom szumów niesłyszalny dla melomana zaczyna się przy 20 bitach. Ze względu na powyższe 16 bit wystarczy w zupełności, a według kolegów od raspberry-pi 10 bitów też brzmi świetnie :-). Może ktoś sobie słyszy różnicę między 16 bit a mp3 lub DSD. Nie wiem. Wg mnie nie warto w ogóle marnować czasu na selekcję plików. Wiem to, bo robiłem sobie testy na poziomy szumów.Na dość niskim poziomie trudności różnice nie są oczywiste a mnie osobiście nie przeszkadzają w odbiorze za wyjątkiem kawałków z ciszą, typu wokal + fortepian. Jasna strona tej kampanii High-Res, którą widzę to więcej hajsu, który idzie na R&D DACów wykorzystujących oversampling. W pewnym sensie dzięki temu mamy takie perełki, jak AK4490EQ z bardzo wygodną regulacją głośności i dobrze brzmiącymi filtrami cyfrowymi. Są tanie, łatwe w implementacji. Nie wymagają 1000zł w częściach... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sound John Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 1 godzinę temu, artix napisał: Witam M1 jest najlepszym przykładem jak można złoto zamienić w ****o.Zastosowano naprawde dobre podzespoły w torze audio ale wykastrowano linie basu i moc wyjściową wzmacniacza co spowodowało że przy pierwszych odsłuchach ma sie wrazenie jakby nabyło sie podróbe.Pare osób pisało że on ma tam wystarczającą moc, tak ale do pchełek.Jedyna nadzieja w tym żeby to rozebrać i zrobić jakiegoś moda , widze że na zagranicznych stronach sobie z tym radzą i są jakieś tam poradniki.Aczkolwiek demontaż tego jest ryzykowny. To czemu nie kupiłeś ciepłego grajka? Np i co chciałeś nim występować? Elektrostaty? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 7 godzin temu, artix napisał: Witam M1 jest najlepszym przykładem jak można złoto zamienić w ****o.Zastosowano naprawde dobre podzespoły w torze audio ale wykastrowano linie basu i moc wyjściową wzmacniacza co spowodowało że przy pierwszych odsłuchach ma sie wrazenie jakby nabyło sie podróbe.Pare osób pisało że on ma tam wystarczającą moc, tak ale do pchełek.Jedyna nadzieja w tym żeby to rozebrać i zrobić jakiegoś moda , widze że na zagranicznych stronach sobie z tym radzą i są jakieś tam poradniki.Aczkolwiek demontaż tego jest ryzykowny. Pokaż ten poradnik. Po co się z nim babrasz, skoro Ci nie pasuje? Sprzedaj i kup inny sprzęt, a nie płaczeszsz już od x czasu. Jak kupisz za ciasne buty to też narzekasz, jaki to model jest zły, dziadostwo i próbujesz je przeszywać? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 8 minut temu, bachankas napisał: Jak kupisz za ciasne buty to też narzekasz, jaki to model jest zły, dziadostwo i próbujesz je przeszywać? Pewnie tak. Szkoda czasu na polemikę z nim, trzeba po prostu go ignorować. Nic sensownego nie wnosi tylko zamęt sieje. Niech sobie naprawia, rozwali to pewnie napisze, że podła konstrukcja. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
paratykus Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 Lubię mojego M1.Za to, że jest mały, poręczny i fajnie oprogramowany. Nigdy nie miałem z nim problemów. Jak chcę basu to podpinam do niego takie małe basowe potworki i bas wycieka mi nosem : https://www.ebay.co.uk/p/Urbanista-Headphones-on-Ear-Copenhagen-Dark-Clown/1130631915 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Arthass Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 11 godzin temu, rhalf napisał: @Arthass, Twój post muszę uzupełnić o ważną informację. Z winyla nie można odczytać stożków ściętych na poziomie 0db, bo igła wyskoczyłaby z rowka. Drugi, podstawowy element układanki jest taki, że nie ma kieszonkowych odtwarzaczy czarnych płyt. W efekcie nie tylko nie ma też potrzeby wysokiej kompresji, a wręcz nie ma fizycznej możliwości. Dlatego też winyle grają lepiej od CD za wyjątkiem starych/specjalnych wydań CD przeznaczonych do sprzętu stacjonarnego. Już mówię w szczegółach dlaczego... Kompresję nakłada się z konkretnym przeznaczeniem na myśli: Podstawowe przeznaczenie to podniesienie poziomu sygnału ponad poziom szumów nośnika. Drugi powód, jeszcze większej kompresji, to podgłośnienie cichych partii tak, aby były słyszalne podczas odtwarzania w domowych warunkach i na praktycznym poziomie głośności. Bo na co dzień słuchamy znacznie ciszej niż na koncertach. Taki zabieg poprawia, nazwijmy to audiofilską szczegółowość nagrań. Trzeci powód to podniesienie sygnału ponad szumy i zniekształcenia kiepskiego sprzętu, na którym będzie odtwarzany. Także podanie wysokiego poziomu sygnału w przypadku niskiego wzmocnienia (patrz: stare mp3 typu Clip). W tym miejscu mówimy już o degradacji jakości z punktu widzenia audiofila. Czwarty powód to podniesienie części sygnału ponad poziom hałasu na ulicy/w publicznym transporcie. Robi się po to, żeby można było zrozumieć słowa, rytm i linię melodyczną. Zwłaszcza było to istotne w czasach, kiedy do każdej empetrójki dodawane były pchełki. Ostatni powód to poddanie ekstremalnej kompresji (z poważnym clippingiem) materiału, który ma się przebić. Oczywiście chodzi o reklamy, ale też od jakichś 20 lat też o każdą płytę, której autorzy nie chcą, żeby była cichsza niż poprzednia - "Brzmi świetnie, ale czemu jest tak cicho?". Innymi słowy o każdą płytę. Efektem takiej tendencji jest oczywiście słynna płyta Death Magnetic Metallica, która nie ma nic innego do zaoferowania tylko sławny na cały świat clipping i zerowy impakt perkusji. Staruszki po prostu chciały jakoś się przebić, a nie wiedziały jak. No udało się, brawo. Więc tak, kwestia kompresji jest względna, ale temat jest jeszcze szerszy a problem poważniejszy, niż niektórzy tutaj przedstawiają. Ma wysoki wpływ na nasze gusta i rozwój muzyczny a nawet pozbawia nas części historycznej wiedzy. To jest jednak temat na artykuł a nie wpis na forum, więc przejdę do przedstawienia sprawy od drugiej strony: Tylko, że tak naprawdę opisałeś powody, dla których intencjonalnie degraduje się możliwości cyfrowego nośnika wobec winyla, a nie samą wyższość jednego nad drugim. Czyli to co pisałem już wcześniej - różnica w masteringu/nagrywanym materiale, bo ograniczenia winyla dalej pozostają. Wniosek można z tego wyciągnąć taki, że mimo gorszej specyfikacji vinyla, producenci muzyki tak kaleczą muzykę na lepszych technologicznie CD Audio, że w efekcie jest nawet gorszy od bardziej niedoskonałego poprzednika. Także to jest rozmowa ponad porównanie faktów technicznych, ale niewątpliwie ostatecznie konsument tą różnicę usłyszy. Problem w tym, że - jest korelacja potwierdzająca z jakiegoś powodu wyższy SQ winyla, ale... korelacja =/= przyczynowość (tzw. pułapka korelacji vs przyczynowości). Podając taki absurdalny przykład: czy sądzisz, że umiejętność czytania ze zrozumieniem jest zależna od rozmiaru stopy? Wydaje się absurdalne, ale jest bardzo mocna korelacja. Cały trick polega na tzw. co-founders, czyli współistnieniu czynników. Rozmiar stopy zależny jest od wieku -> im starszy człowiek, tym teoretycznie (powinien być) lepiej wyedukowany -> im lepiej wyedukowany, tym lepsza umiejętność czytania ze zrozumieniem. Jeśli przeskoczmy od pierwszego do ostatniego, to bardzo łatwo wpaść w zafałszowany obraz rzeczywistości. W skrócie - technologicznie: CD Audio > winyl, ale z innych powodów (ekonomiczno-społecznych) jakość dźwięku może być lepsza na winylu. To, o czym piszesz, nie jest powodem niedoskonałości cyfrowego formatu dźwięku. 12 godzin temu, rhalf napisał: Do dobrych pchełek ma za mało mocy O rany, za każdym razem jak coś piszę, forum to kasuje. To już boli. Te dane o badaniach chyba źle przedstawiłeś, bo brzmią dwuznacznie. W testach na dostrzeganie różnicy czyli ABX wynikiem nie powinno być 49% badanych, bo to by mogło świadczyć o tym, że połowa miała lepsze słuchawki a połowa gorsze. Faktycznie też połowa mogła mieć lepszy słuch i słyszeć różnicę. Jeśli wynik był negatywny, to znaczy, że 100% badanych w średnio 49% prób udało się udzielić poprawnej odpowiedzi... Czyli zgadywali. W 2007 były takie testy. Faktycznie, źle to napisałem (powinno być prób, nie badanych), ale nie zmienia to faktu niemożliwości rozpoznania różnicy. Tak więc, spośród 554 prób, było 276 trafień (bo tak to można nazwać) - wychodzi ok. 49,8% poprawnych typowań, czyli praktycznie te 50% wskazujące na czyste zgadywanie.http://www.audioxpress.com/assets/upload/files/galo2941.pdf Dorosły człowiek w średnim wieku słyszy częstotliwości maks. do 15kHz (czasem tylko do 8kHz). Także jakość CD Audio dalej jest ponad jego potrzeby. 20-20 słyszy tylko bardzo młody człowiek. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rhalf Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 I dokładnie o to mi chodziło. O różnicy pomiędzy technologiami można poczytać na Wikipedii. To czysta teoria. W życiu jest inaczej. O faktycznym stanie rzeczy nie dowiesz się z internetu, musisz sam zweryfikować różnicę. Dlatego mówię o zgrywaniu winyli do mp3. Efekt jest bardzo dobry. Innymi słowy założenie, ze jakiś format da Ci najlepsze rezultaty jest ślepą uliczką. Co piszę jest dowodem na niedoskonałość cyfrowego formatu - ta niedoskonałość polega na możliwości z****nia materiału przez kompresję i clipping. Winyle są pod tym względem bezpieczne Jak zwykle warto dodać, że istnieją też ładnie grające CD ze starych lat i zespoły, jak np. Porcupine Tree, które wydają udane CD i DVDA. Takie wydania faktycznie wykorzystują potencjał płyt, a co najważniejsze potencjał własnej muzyki. Oczywiscie nasuwa się pytanie czy potrzebne jest aż DVDA. Prawdopodobnie nie, chyba, że masz dobre kino domowe. Przykład ze stopami oczywiście fajny. Jeśli chcesz lepiej skorelowany przykład w temacie, to możemy powiedzieć o interpolacji DSD do wielobitowego formatu z rodziny 44.1Khz. Wtedy efekt wyjdzie na korzyść DSD. Ala czy słyszalna róznica to znowu temat otwarty No ale już bardzo prosty w weryfikacji w Foobarze. Ktoś na ochotnika? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 @Arthass @rhalf czyli w skrócie technologia dała dużo większe możliwości, w obie strony (na plus i na minus), producenci wybrali tę zarobkową Przecież gdyby nie chodziło o hajs, to tylko jakieś single - do radia, do centrum handlowego, do reklamy - byłyby mocniej kompresowane. A jazda na ciągłym clippingu i trzeszczące Death Magnetic to już jest apogeum. nie wiem jak inne gatunki, ale w metalu bardzo dużo fanów sobie winyle ceni. A skoro winyl 3 razy drożej schodzi, to zachęćmy jeszcze więcej ludzi, masakrując nagranie cyfrowe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Arthass Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 I mit ciągle żywy, a kasa spływa Faktycznie, metal często brzmi lepiej na winylu. Blackwater Park grupy Opeth w postaci vinyl-ripa brzmiał zdecydowanie przyjemniej dla ucha. Przede wszystkim nie zauważyłem już tych irytujących, wiercących przesterów. Zdecydowanie przyjemność odsłuchu wzrosła. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jaro54 Opublikowano 5 Lutego 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Lutego 2018 23 minuty temu, rhalf napisał: Ala czy słyszalna róznica to znowu temat otwarty No ale już bardzo prosty w weryfikacji w Foobarze. Ktoś na ochotnika? O jednej rzeczy zapominasz, sprzęt ma też bardzo duże znaczenie. Sam wiem po sobie, że po zmianie sprzętu te same nagrania które kiedyś słuchałem z przyjemnością, na nowy nie da się słuchać. Żeby takie testy zrobić trzeba by wytypować kilka konkretnych utworów, określić sprzęt na jakim ma być testowany i te same utwory w różnych formatach i rozdzielczościach. Wtedy możesz powiedzieć że test był wykonany poprawnie. I jeszcze jedno - badanie audiometryczne ochotników by określić ich poziom słyszalności. Ktoś kto słyszy tylko 10-12 kHz nie zauważy zbyt wielkiej różnicy. Wiek ma wpływ ale nie zerojedynkowo. Ja mam co 3 lata badanie i w wieku 53 lat (3 lata temu ostatnio) górny próg słyszalności u mnie wynosił 18,5-19 kHz. Trzy razy miałem powtarzane badanie bo laryngolog stwierdził, ze w moim wieku niemożliwe bym słyszał na takich częstotliwościach.. Rozrzut ok 500 Hz chyba można uznać za błąd pomiarowy. zobaczymy w czerwcu jak w tym roku wyjdzie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.