Skocz do zawartości

Studia


krzys88

Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

 

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

 

E... Ale jak awansować? Bo jeśli na etaty nie-oficerskie, to nie potrzeba im takich studiów. A na oficerskie - i tak muszą skończyć studium (na które dostać się bez polecenia jest MEGA trudno). Dla mnie to kierunek całkowicie spalony.

P.S. Ja tam jakoś swoje studia wiążę bezpośrednio ze swoją przyszłą pracą, Zenek ;)

 

Może awans to trochę za duże słowo w tym wypadku, ale łatwiej np wylądować za biurkiem, aniżeli latać po celach czy doglądać ulic.

Mam kolegę w SW i wspominał, że profity z tego są, choć wiadomo, że oficera z niego nie zrobią.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powracając do głównego wątku, czyli do bezpieczeństwa wewnętrznego powiem kilka słów, a ni będą chyba słowa miłe.

 

O bezpieczeństwie wewnętrznym (narodowe podobnie, chociaż ma być bardziej "prestiżowe") wiem tyle, że idą tam teraz wszyscy. Jest to zbiór przypadkowych osób. A wynika to w dużej mierze ze sprawy, ze jest postrzegany jako bardzo łatwy. Do tego producent licencjatów - nasłuchałem się, że (przynajmniej na mojej uczelni) zdają wszyscy. Dla mnie ma to sens, gdy ma się doświadczenie w mundurówce (tak jak koledzy wspominali). Więc łatwo zapewnia wykształcenie wyższe.

 

Mój osobisty kolega ze średnią ledwo powyżej 2.0 w liceum poszedł tam - bardzo zadowolony z kierunku. Nie robi chyba nic, czasem pojawi się na ćwiczeniach odsiedzieć swoje, a studia ciągnie.

 

Czasu wolnego jest dużo. Nie ma problemu pójść do pracy, czego nie wyobrażam sobie na moim kierunku (Mechanika i Budowa Maszyn).

Trzeba też wziąć pod uwagę to, że ludzi z licencjatem/magistrem jest co roku multum na rynku pracy.

 

Z kolei trzeba też iść na to, czym się interesuje. Bo faktycznie wtedy przyjemniej studiować a i więcej wiedzy złapiesz. Iść byleby iść, albo bo "nie lubię tego, ale po tym dobra praca będzie" też sukcesu nie wróży.

 

Sam wybrałem inżynierski, pożądany kierunek. Średnia zawsze grubo powyżej 4.0. Pięknie to na papierze wygląda, ale o sobie też mógłbym elaborat napisać, że inżynier będzie ze mnie taki jak z koziej... i też mógłbym obwiniać o to uczelnię.

 

Pozdrawiam

 

P.S. Na mojej uczelni powstał nowy kierunek - wojskoznastwo. Osobiście nie mam zielonego pojęcia do czego miałby służyć ten kierunek... Rozumiałbym dla mundurówki, ale to jest kierowane dla cywili...

 

P.P.S. Moja mama ma często do czynienia ze studentami. A najbardziej butnymi specjalistami są ci po... teologii. Ile to ja się o nich nasłuchałem, że ma papier, więc jest gość. A nie potrafi ułożyć kartek po kolei w aktach :D Chyba im łatwiejszy kierunek, tym większe mniemanie o sobie (ja zdałem socjologię, to ty nie możesz zaliczyć byle żelbetu na polibudzie, ha!). Nie spotkałem jeszcze studenta z wydziału technicznego, który chodził z nosem w chmurach.

Edytowane przez Rabbit666
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spotkałem jeszcze studenta z wydziału technicznego, który chodził z nosem w chmurach.

Wydaje mi się, że to nie kwestia skończonego kierunku, a środowiska akademickiego co dotyczyłoby problemu tych co skończyli prywatną uczelnie. Takich ośrodków jest masa, na ludzi stamtąd patrzy się krzywym wzrokiem, głównie z wiedzy i postaw, które sobą reprezentują. Z prywatnymi uczelniami technicznymi nie ma problemu, bo patrząc na ich ilość.. ja nie znam żadnej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Czy ktoś z szanownych poszukiwał kiedykolwiek porządnych studiów doktoranckich z jakiejś specyficznej dyscypliny? Wyszukiwarki do studiów doktoranckich wyświetlają nieaktualne rzeczy albo nic nie pokazują. Może ktoś z Was zna jakąś sprawdzoną? A jeśli ktoś by był jeszcze bardziej w temacie, to szukam porządnych studiów doktoranckich związanych z tematyką inżynierii produkcji/zarządzania produkcją lub zbliżonych, najchętniej w W-wie. Samo zarządzanie (dyscyplina "nauki o zarządzaniu") nie do końca mnie urządza. Google wyrzucają tylko 1 wynik - na AGH. Szukam wyłącznie z ciekawości, więc proszę o niezaczynanie polemiki, czy jest sens:P

Ktoś coś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, dzieki za szybki odzew, ale to nie te kierunki studiow;-)

Albo dobra, najpierw te skroty sprawdze;-D

Zenek, dzieki, bo z WiP trafiles w sedno. Tzn.na stronie PW jak byk jest napisany kierunek "Budowa maszyn", wiec z buta odrzucilem. Ale jak sie wejdzie na strone wydzialu, to na budowie maszyn jest specjalnosc (wtf?) zarzadzanie produkcja;-)

Edytowane przez micbud
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, dzieki za szybki odzew, ale to nie te kierunki studiow;-)

Albo dobra, najpierw te skroty sprawdze;-DZenek, dzieki, bo z WiP trafiles w sedno. Tzn.na stronie PW jak byk jest napisany kierunek "Budowa maszyn", wiec z buta odrzucilem. Ale jak sie wejdzie na strone wydzialu, to na budowie maszyn jest specjalnosc (wtf?) zarzadzanie produkcja;-)

Panie - wiedziałem co mówię. Na każdym masz zarządzanie produkcją :)

Dwa lata spędziłem na SiMR zanim zabili we mnie pasję do motoryzacji i wyemigrowałem studiować informatykę zagramanicę :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ciekawe ile to warte, jak na wydziale np.lotnictwa jest kierunek np.samoloty, a w ramach niego specjalnosc "zarzadzanie produkcja";D

To nie wydział lotnictwa, a Mechaniki, Energetyki i Lotnictwa. Tam jest chyba nawet informatyka na inżynierskich do zrobienia.

Masz również wydzialy Elektryczny i Mechatronika. Tylko trzeba głębiej poszukać :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli szukasz możliwości dokształcenia się w konkretnej dziedzinie bez "sznytu naukowego", bardziej pod kątem poszerzania kompetencji, to raczej proponowałbym szukać czegoś w stylu studiów podyplomowych.

 

Jak to mój opiekun studiów doktoranckich powiedział - studia doktoranckie to tylko taka furtka ułatwiająca uzyskanie stopnia doktora. Studia doktoranckie stawiają bardziej na rozwój własny, samodzielne poszukiwanie tego, w czym i w jaki sposób chcesz się rozwijać. Wydziały oczywiście mają ofertę specjalnych wykładów itd. aczkolwiek - przynajmniej na moim wydziale - to już mocno naukowy sznyt i służy jako pewna forma pomocy do prowadzenia własnych badań.

Jeśli kierunki/specjalności chodzi - na studiach doktoranckich są bardziej ogólnie zarysowane dziedziny. Sam się kształcę w dziedzinie Budowy i Eksploatacji Maszyn w tematyce wtrysku paliw i cieczy, zapewne na WIP można w ramach Budowy i Eksploatacji Maszyn kształcić w zarządzaniu produkcją.

Niestety co do opinii jakości kształcenia nie wypowiem się, bo się nie znam niestety. Robiąc doktorat już mniej rzutuje renoma (choć nadal pewnie istotne), człowiek jest rozliczany z publikacji, a dzięki wielu opcjom wymian międzynarodowych itd. itd. można sobie CV polepszyć działalnością za granicą - sam w przyszłym roku na rok do Austrii na staż zmykam :)

Podsumowując, studia doktoranckie to opcja dla ludzi chętnych na badania, "sajens" i faktyczne zrobienie doktoratu, bardziej praktycznym osobom szukającym rozwoju chyba podyplomówka się bardziej opłaca.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za szczegolowa analize. Jesli doktoranckie sa tylko pod katem badan, to faktycznie troche lipa dla mnie. Chodzi mi bardziej o delikatne przebranzowienie sie, ale w trybie rownoleglym do obecnego zawodu i bez spadku na sam dol hierarchii w przypadku przejscia do innej branzy za jakis czas. Podyplomowka mi tego nie zalatwi, przerabialem juz jedna. Zbyt szybka, pobiezna i po lebkach, nie da sie nawet liznac nowej branzy. Liczylem, ze przez 3-4 lata doktoratu poznam lepiej pare przedsiebiorstw piszac prace bardziej praktyczna (bo tak pisalem magisterke - o browarach - to byly czasy;-D). Ale jesli mowisz, ze doktorant robi glownie badania, to chyba wiecej sie naucze przez rok w jakims przedsiebiorstwie jako wolontariusz weekendowy, niz przez 4lata studiow ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzicie, bo się nam w drogach poprzewracało. Mgr to już stopień (tytuł?) naukowy. Zawodu powinno się uczyć do MAX licencjata/inżyniera. Zarówno magisterka jak i wyżej, to już miały być badania. Taki dajmy na to diagnosta samochodowy - w UK może być inżynierem, a może być po czymś na kształt naszego technikum, byle by miał chyba 5 lat doświadczenia.

Druga sprawa- o ile kierunki inżynierskie, humanistyczne, z dostępem do kadry, laboratorium, pozwalają na rozwój, to nie mam pojęcia czego na zarządzaniu mogą nauczyć profesorki, co to zarządzali co najwyżej wydziałem, a w co lepszych przypadkach czymś w budżetowe, gdzie ich błędy łatano zastrzykami z podatków:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zenek, tu nie chodzi o uczenie sie od profesorow. Chodzi o uczenie sie samemu (ksiazki, konferencje, dzialalnosc w kolach, kontakty z firmami). Oczywiscie to wszystko mozesz robic nie bedac studentem. Ale jednak wprzegniety w system egzaminow, zajec, zaliczen, ma sie wieksza motywacje, zeby korzystac z ww.zrodel wiedzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to, co oni właściwie sprawdzają? :)

Jak się przyłożyć, to jest już taki poziom, że będziesz specem większym od nich. Ale to jakieś gremium Tobie wystawi ocenę :)

Natomiast co do samej zasadności- jest to pewien prestiż: dr Micbud :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zenek ma trochę racji - stopień magistra zazwyczaj robi się jako wstęp do dalszej kariery naukowej, u nas większość robi, bo robi ew. praca wymaga (spora podwyżka po magistrze, patrz GE w Warszawie).
Z podyplomówką to zależy, na co się trafi, są sensowne i takie trochę mniej :) Ale żadna uczelnia nie wpoi Ci tyle, żeby od razu na rynku się konkurencją stawać, masz co najwyżej papier, który może pozwolić Ci zacząć rozwijać się w tym kierunku.
Pójście na doktorat w celu innym niż własny rozwój naukowy (mniej lub bardziej - zależy od tematyki, mój doktorat będzie mocno przemysłowy, bo w ramach projektu, w którym pracuję, będę działać) raczej nie jest dobrym rozwiązaniem.

Jeśli chodzi o uczenie się samemu, to u nas funkcjonuje idea samokształcenia, czyli zaliczanie przedmiotów "samemu". Sporo przedmiotów doktoranckich niestety nie rusza, więc musieli znaleźć inne rozwiązanie. W praktyce na początku semestru umawiasz się z opiekunem, co "zaliczasz" - czyli w jakiej tematyce chcesz przeglądać literaturę, publikacje itd. No i można robić dowolnie przedmioty z katalogów inżynierskich i magisterskich - pełna dowolność.

No i kolejny minus dla wielu osób - obowiązek dydaktyki. Doktorant MUSI wyrabiać ileś godzin na prowadzeniu zajęć dla studentów, niezależnie czy dostaje stypendium czy nie (jak dostaje, to więcej godzin).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to, co oni właściwie sprawdzają? :)

Jak się przyłożyć, to jest już taki poziom, że będziesz specem większym od nich. Ale to jakieś gremium Tobie wystawi ocenę :)

 

Ocena to mi właściwie wisi, nie za bardzo się przejmuje tym, jak mnie oceni jakiś naukowiec. Ważna jest dla mnie ocena pracodawcy.

 

Pójście na doktorat w celu innym niż własny rozwój naukowy (mniej lub bardziej - zależy od tematyki, mój doktorat będzie mocno przemysłowy, bo w ramach projektu, w którym pracuję, będę działać) raczej nie jest dobrym rozwiązaniem.

 

Czyli może być doktorat przemysłowy, a mniej naukowy? O to mi właśnie by chodziło.

 

 

Jeśli chodzi o uczenie się samemu, to u nas funkcjonuje idea samokształcenia, czyli zaliczanie przedmiotów "samemu". Sporo przedmiotów doktoranckich niestety nie rusza, więc musieli znaleźć inne rozwiązanie. W praktyce na początku semestru umawiasz się z opiekunem, co "zaliczasz" - czyli w jakiej tematyce chcesz przeglądać literaturę, publikacje itd. No i można robić dowolnie przedmioty z katalogów inżynierskich i magisterskich - pełna dowolność.

 

Czyli nieskrępowanie żadnym planem zajęć? Idealnie;-] i jeszcze może nie skrępowanie latami, czyli przedmioty z 4 lat można zaliczyć w 2?;-]

 

 

No i kolejny minus dla wielu osób - obowiązek dydaktyki. Doktorant MUSI wyrabiać ileś godzin na prowadzeniu zajęć dla studentów, niezależnie czy dostaje stypendium czy nie (jak dostaje, to więcej godzin).

 

Ale to chyba jakieś szczątkowe ilości, które w 3 dni można wyrobić? Bez stypendium oczywiście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Doktorat przemysłowy oczywiście - sporo ludzi pracujących w firmach również uzyskuje tytuł :) Pracuję w projekcie układu oczyszczania spalin pod Euro 7 we współpracy z firmą, na tym opieram swój doktorat.
2. Plan zajęć układa każdy sobie samemu - jest jakaś liczba punktów ECTS wymaganych do wyrobienia - 45 punktó przez 4 lata studiów (studia inżynierskie to 30 ECTS co semestr) podzielone na 3 gałęzie - Twoja dziedzina, odhamiacze + jęzki + ogólne kształcenie, dydaktyka.
Jak mi badania dobrze siądą, to liczę na zrobienie doktoratu w 3-3.5 roku. Słyszałem o sytuacjach u humanistów, że 2 3 lata robią doktorat, w następne 5 habilitację, na technicznych ciężko widzę takie szybkie postępy, ale nie ma rzeczy niemożliwych ponoć :P
3. Ja nie dostaję stypendium i to jest 30 godzin rocznie - wychodzi 1 h tygodniowo, ale zawsze dojdzie trochę więcej - sprawdzanie prac i pierdół różnych. Stypendyści mają 90 h rocznie. Godziny to nie tylko zajęcia - prowadzenie projektów, wspieranie dyplomów robionych u profesorów itd. itd. U nas w praktyce nikt dokładnie nie sprawdza ile godzin kazdy robił, bo jest więcej doktorantów niż możliwych zajęć do prowadzenia, więc wystarczy pokazać zaangażowanie i chęć działania i wystarczy, nie wiem jak inne wydziały/uczelnie.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki! Jednak jeszcze pomęczę Cię przez priv, bo po tym co piszesz, widzę, że sprawa nie jest tak całkiem jednoznaczna, że nie warto i to tylko teoria, nauka i nic więcej. Byłbym wdzięczny za odpowiedź na priv. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności