Skocz do zawartości

Studia


krzys88

Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyna sąsiada (będącego ze mną na roku) studiuje to coś... przyszłościowe w uj. Lepiej spiąć poślady na maturę i do szkoły oficerskiej.

 

Ja studiuję mechatronikę, 3-ci rok.

Edytowane przez crysis94
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prawie 3 latach studiów i odrobinie pracy stwierdzam, iż wolał bym ten czas spędzić w barze niż na uczelni.(a na uczelni za częstym goście i tak nie jestem :P)

Przynajmniej z informatyki więcej nauczyłem się przez miesiąc pracy niż 2 lata studiów :/

 

Z mechatroniką którą mam jako 2 kierunek jest trochę inaczej, ale te studia to u mnie jeden wielki spontan który zdaję dzięki wiedzy z technikum(technik elektronik) i studiów informatycznych.

 

Więc powiem tak, jeśli ciekawi Cię temat, to idź i studiuj. Czasem też papier z jakichkolwiek studiów pomaga, bo np pracodawca upiera się na wykształcenie wyższe.

Ale nie liczył bym na to że nauczysz się dużej ilości przydatnych rzeczy na studiach. Tam dostajesz podstawy, które znacznie szybciej idzie przyswoić samemu w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Na przykładzie mojej uczelni nie zgodzę się - na studiach nauczysz się tyle ile chcesz się nauczyć, bo na uczelni jest mnóstwo ludzi z dużym doświadczeniem i mogącym przekazać swoją wiedzę. Mam znajomego, który od początku 2-go roku ciągnie staż w zaprzyjaźnionej z jednym wykładowcą firmie. Ciągnie też jakieś uczelniane projekty. Wszystko zależy od chęci - z uczelni można wyjść z ogromną wiedzą i papierami po pokazaniu których pracodawca przyjmie Cię z otwartymi ramionami. Wyżej wspomniany gość zrobił już tyle, że ma OPRACOWANE materiały nie na 1, a na 2-3 prace inżynierskie... a przyszedł na studia po ogólniaku (mat-fiz).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Na przykładzie mojej uczelni nie zgodzę się - na studiach nauczysz się tyle ile chcesz się nauczyć, bo na uczelni jest mnóstwo ludzi z dużym doświadczeniem i mogącym przekazać swoją wiedzę. Mam znajomego, który od początku 2-go roku ciągnie staż w zaprzyjaźnionej z jednym wykładowcą firmie. Ciągnie też jakieś uczelniane projekty. Wszystko zależy od chęci - z uczelni można wyjść z ogromną wiedzą i papierami po pokazaniu których pracodawca przyjmie Cię z otwartymi ramionami. Wyżej wspomniany gość zrobił już tyle, że ma OPRACOWANE materiały nie na 1, a na 2-3 prace inżynierskie... a przyszedł na studia po ogólniaku (mat-fiz).

Czy ja mówię że nie, sam mam wykładowców z ogromną widzą. I nie raz gdy czegoś potrzebuję pytam i uzyskują odpowiedź, a czasem kserówki ciekawej literatury. Znajomości z uczelni też sporo mogą w życiu pomóc.

 

Kwestia zainteresowań i ambicji, ale na moim przykładzie. Na uczelni bywam w granicach 15-30% obecności i za poprzedni semestr mam średnią w granicach 4.15 na jednym wydziale i 4.5 na drugim(dalej uważam że jest ona mało warta, ale te cyferki tak ładnie wyglądają xD). Wszystko co umiem nauczyłem się bo chciałem, a nie bo mi kazano się nauczyć na zaliczenie. Jak uważam coś za zbędne to ściągnę czasem, czasem zakuję zdam zapomnę i tak dalej. Ale gdy coś w danym przedmiocie mnie zaciekawi to jest szansa że odpowiem na pytania w nocy przy byle pobudce ;)

Kolejną kwestią jest to że wolę zrozumieć zasadę działania, a nie wykuć coś na blachę co jest często gęsto przynajmniej u mnie wymagane. I zamiast pamiętać wszystko wolę pamiętać gdzie mam szukać informacji i jak ich użyć.

 

Praca obecnie dla mnie jest źródłem pieniędzy(ale ile można zarobić pracując z doskoku na 1/4 lub mniej etatu), ale więcej moim zdaniem uczy niż same zajęcia na uczelni. A projekty uczelniane, praca w samorządzie etc. moim zdaniem i na moim przykładzie uczy kontaktów między ludzkich i pracy w grupie. Choć i daje co nie co doświadczenia.

 

Mam też kilku kolegów którzy po technikum tym samym co ja(nie najgorszym swoją drogą :P) poszli na kursy i do pracy zamiast na studia. Teraz mają pracę powyżej średniej krajowej, i nie powiem wiedzę w swoich kierunkach również. Nauczyć może się każdy, ale sprzedać się i ustawić też trzeba umieć.

 

Ja np gdybym teraz miał zakładać firmę i szukał bym pracowników nawet nie podał bym w wymaganiach wyższego wykształcenia. Przygotował bym test, i dawał szansę na rozwiązanie go każdemu z ulicy. Ba nawet w ofercie pracy podał zakres wiedzy teoretycznej i praktycznej której wymagam. Jak ktoś chce zarobić ma szansę, nauczy się przyjdzie i zaprezentuje swój poziom. Z każdej szkoły da się skorzystać, ale widząc u mnie na uczelni spora część ludzi po prostu chce zdać.

 

P.S. Mam na roku na informatyce gościa z tytułem mgr matematyki. Łeb jakich mało, zaginał nie jednego wykładowcę. Na ćwiczeniach i wykładach zawsze z książką i/lub gazetą. Nawet nie widziałem żeby notatki robił. Na pytanie czemu ta uczelnia, a nie politechnika odpowiedział: "Tam i tak bym się nudził.". Brany do tablicy na pytanie gdzie ma pan zadanie było "w głowie" z charakterystycznym wskazaniem palcem głowy. I zadanie na tablicy robił bez zająknięcia. To była kolejna rzecz która mi pokazała że więcej zależy od nas niż od tego jaką szkołę skończyliśmy. Może i dobra szkoła daje nam łatwiejszy dostęp do wiedzy, a na pewno motywuje do nauki. Bo w wysoko postawionych szkołach/uczelniach pilnuje się aby nastąpiła selekcja i nieuki szybko odpadły narzucając poziom. Ale to i tak nie zastąpi wewnętrznej motywacji i chęci.

 

@ADD

Trochę chaotycznie, ale może zrozumiecie moje postrzeganie uczelni ;)

Edytowane przez Ugz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crysis jednym zdaniem podsumował całość pięknie.

 

Tyle się nauczysz, ile sam chcesz się nauczyć. Czasem niestety uczelnia nie pomaga, ale nigdy nie przeszkadza w pozyskaniu wiedzy.

 

Możliwe, że tak piszę, bo na moim wydziale jest urodzaj kół naukowych - bodajże 12 mamy. Studenci robią rakiety, satelity, szybowce, symulatory, bolid Formuły, pojazdy o minimalnym spalaniu paliwa i wiele więcej. W każdym poza zbudowaniem czegoś trzeba znaleźć oferty na części / wykonanie bardziej skomplikowanych. To też nie zrobi się za darmo, trzeba pozyskać sponsora.

 

Wszystko się rozbija o to, czy się idzie na studia kształcić w czymś, co mnie interesuje, czy "bo jest kasa", "bo rodzina naciska" bądź każda inna wymówka. Bez odpowiedniego podejścia to i najlepsi prowadzący nie pomogą.

 

U nas problem z uczelniami, przynajmniej technicznymi, jest często brak współpracy bezpośredniej z przemysłem. Koleżanka z wydziału opisała swoje wrażenia z Erasmusa w Cranfield. Jak miała duży projekt na zaliczenie, to robiła go dla Nissana przykładowo - każde jej działanie jest oceniane pod kątem wdrożenia w życie. Szkolac konstruktorów trzeba tak właśnie podchodzić.

 

Wiadomo, że studiując psychologię, projektów w przemyśle samochodowym się nie robi, więc tu nie mi się wypowiadać.

 

Też jestem za "łatwiejszym" odpadaniem z uczelni, ale na warunkach, powtórkach itd. uczelnie zarabiają. Na Zachodzie płacisz niemało za studia, więc mogą sobie łatwiej pozwolić na odsiew.

 

Mobilnie pisane

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studiuj cokolwiek, byle żeby cię to interesowało. Ja wybrałem coś przyszłościowego i teraz rzucam to w cholerę bo mam dosyć. Żałuję, że od razu nie wziąłem się za to co lubię. Mam znajomych po takich "śmiesznych" kierunkach humanistycznych, którzy już są ustawieni jeśli chodzi o pracę, właśnie dlatego że wybrali to co ich ciekawi, co dało im motywację żeby znaleźć sposób na wykorzystanie tego w życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja znam "studentofff....:" co robia na zmywaku w UK:) bo nie sa nic wiecej gotowi:)

 

ale sa tez tacy co maja wlasne biura rozliczeniowo-rachunkowe i maja sie dobrze:)

 

co czlowiek to inna historia....

Edytowane przez marcins
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od nas samych. Pisałem już w innym wątku - MIT udostępnia cały to studiów na youtube/coursera. Jest w stanach facet, co w dwa lata sam się z tych filmików nauczył i kosztem 2000USD (płacił tylko za egzaminy) zrobił tam inżyniera. I nie narzekał, że się nie da, że starych nie stać i studia drogie :)

Do tego twierdzi, że wiedza, zwłaszcza programistyczna bardziej mu się od dyplomu przydaje, a rozwinął ją ponad to co wymagała uczelnia, BO CHCIAŁ :)

Na początek proponuję zmienić podejście i nie uzależniać kariery od studiów. Ten mindset mnie tak wqrwia że wysypki dostaję - niedawno ściąłem się z żoną, bo przebranżowienie uzależniała od ponownego zrobienia magisterki w innej dziedzinie - po co? Jak się z internetu korzysta mądrze, to jest to po wynalazku koła, największe osiągnięcie cywilizacyjne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęśliwy ten co powiązał to co lubi z tym co ma przyszłość ...

Amerykańska mądrość mówi: "rób to co lubisz i miej z tego pieniądze".

Jak się chce, to się da. U mnie w okolicy mieszka facet co wraz z bratem odziedziczył po****dającą szklarnię warzywną po ojcu.

Brat się trzymał warzyw, on poszedł w kwiaty. Ma teraz 11ha pod szkłem i eksportuje do 50 krajów. W pierwszej setce naibogatszych Polaków. Brat się trzymał warzyw - teraz za średnią krajową robi u niego za oierownika zmiany. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja znam "studentofff....:" co robia na zmywaku w UK:) bo nie sa nic wiecej gotowi:)

Znam tyle pierdół z dyplomem inżyniera, ze głowa mała.

 

Ekstremalny przypadek: inżynier energetyki, a kilka otworów w blasze robił 1.5 godziny, bo się nie zorientował gamoń, że ma nie w tę stronę obroty wiertarki ustawione...

Przerżnął się, ale szkoda wiertła...

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpiszę się pod tym co napisała tutaj większość osób powyżej - sam dyplom nic nie daje. Owszem czasem jest potrzebny, bo cześć pracodawców tego wymaga, ale samo skończenie studiów nie znaczy, że ma się wiedzę i umiejętności.

 

Dodatkowo, również popieram to co wcześniej zostało napisane, warto wybrać sobie kierunek, którym jesteś chociaż trochę zainteresowany, robienie studiów, bo tak wypada/coś trzeba wybrać, to bardzo głupi wybór.

 

Wysłane z mojego D5803 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

temat się rozwinął. Więc jako autor też dorzucę swoje trzy grosze. Wiadomo że jak się chce to można z każdych studiów coś wynieś. Mam znajomych to kończyli studia tylko po to aby rodzice byli z nich dumni, bo mają wyższe wykształcenie. A teraz pracy nie umieją znaleźć bo studiowali coś co nie jest przydatne w życiu. Często więcej dają praktyki niż sama nauka. a bezpieczeństwo wewnętrzne to patrząc na to co dzieje się w świecie kierunek przyszłościowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie jest to kierunek przyszłościowy, niestety. Większość kierunków humanistycznych nie jest. Bo bezpieczeństwo wewnętrzne to jak europeistyka, czy socjologia - wszystko i nic. Imho przyszłościowe są kierunki typu kryptologia na cybernetyce, bo to jest zawężona dziedzina, ale stoją za nią wieeeelkie możliwości.

Sam jestem w szkole oficerskiej i... Nie mogę ani polecić, ani odradzić. To jest coś innego i jednym przeszkadza noszenie munduru, a innym flagi na ramionach rekompensują wiele rzeczy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój znajomy na licencjata na bezpieczeństwie napisał dłuższy referat na temat historii zamachów terrorystycznych na świecie.

Czuję się taki bezpieczny w jego obecności :)

Jak do nas przyjdą terroryści - zarzuci ich stosami referatów na śmierć :)

Zasadniczy błąd w rozumowaniu: wiążesz studia bezpośrednio z karierą. Taki związek praktycznie nie istnieje. Jest on pośredni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

 

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

 

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

 

E... Ale jak awansować? Bo jeśli na etaty nie-oficerskie, to nie potrzeba im takich studiów. A na oficerskie - i tak muszą skończyć studium (na które dostać się bez polecenia jest MEGA trudno). Dla mnie to kierunek całkowicie spalony.

P.S. Ja tam jakoś swoje studia wiążę bezpośrednio ze swoją przyszłą pracą, Zenek ;)

Edytowane przez Arkusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No chyba związek studiów medycznych z pracą jako lekarz nie może być już bardziej bezpośredni :D Ale rozumiem o co Zenkowi chodziło, ma to zastosowanie do takich "pospolitych" kierunków.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

 

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

 

Panowie, po 20 latach służby w "mundurówce" mogę powiedzieć, że tu nadal obowiązuje zasada awansu inwalidzkiego, tzn. jeśli ktoś ma "głowę", to nie ma "pleców", a jeśli ma "plecy", to nie ma "głowy" ;) Ukończenie studiów (kilku kierunków, posiadanie kursów specjalistycznych i uprawnień), nie jest gwarantem przejrzystej ścieżki awansu zawdowego. Ciągle liczy się "wujek w ministerstwie", czy "koledzy królika" w jednostkach nadrzędnych.

Studiowanie samo w sobie uległo ogromnemu zdeprecjonowaniu. Na pewno przyczyniła się do tego liczba i jakość niepublicznych uczelni, ale swoje "trzy grosze" dorzucili także studenci. Pracuję dodatkowo w szkole średniej (1/3 etatu) i namacalnie mogę przekonać się o wątpliwej jakości materiału ludzkiego, który zdaje egzamin dojrzałości i kontynuuje edukacje w szkolnictwie wyższym. Maturzyści piszący "Piółsucki", nieznający podstaw historii, czy geografii, naprawdę nie stanowią wyjątków. Współczesne szkolnictwo zamiast kształcić, stosuje zasadę krótkotrwałego wtłaczania wiedzy,w celu bezmyślnego jej wyegzekwowania na pseudoegzaminach. W dwudziestoleciu międzywojennym , absolwent szkoły średniej znał biegle arytmetykę, geografię, historię, łacinę. Posiadł podstawy filozofii i kultury współczesnej. Obecni maturzyści, z nielicznymi wyjątkami, nie "ogarnęli" 30% tej wiedzy i umiejętności. Gdybym dziś miał decydować, o swej przyszłości, to szedłbym w kierunku nauk ścisłych, uczelni technicznych. Tylko to daje gwarancję zdobycia atrakcyjnej pracy. Uczelnie humanistyczne, których nota bene jestem także absolwentem, "produkują" niewykwalifikowany personel do obsługi zmywaków, podcierania tyłków emerytowanym helmutom, w najlepszym wypadku - przedstawicieli handlowych.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

Panowie, po 20 latach służby w "mundurówce" mogę powiedzieć, że tu nadal obowiązuje zasada awansu inwalidzkiego, tzn. jeśli ktoś ma "głowę", to nie ma "pleców", a jeśli ma "plecy", to nie ma "głowy" ;) Ukończenie studiów (kilku kierunków, posiadanie kursów specjalistycznych i uprawnień), nie jest gwarantem przejrzystej ścieżki awansu zawdowego. Ciągle liczy się "wujek w ministerstwie", czy "koledzy królika" w jednostkach nadrzędnych.

Studiowanie samo w sobie uległo ogromnemu zdeprecjonowaniu. Na pewno przyczyniła się do tego liczba i jakość niepublicznych uczelni, ale swoje "trzy grosze" dorzucili także studenci. Pracuję dodatkowo w szkole średniej (1/3 etatu) i namacalnie mogę przekonać się o wątpliwej jakości materiału ludzkiego, który zdaje egzamin dojrzałości i kontynuuje edukacje w szkolnictwie wyższym. Maturzyści piszący "Piółsucki", nieznający podstaw historii, czy geografii, naprawdę nie stanowią wyjątków. Współczesne szkolnictwo zamiast kształcić, stosuje zasadę krótkotrwałego wtłaczania wiedzy,w celu bezmyślnego jej wyegzekwowania na pseudoegzaminach. W dwudziestoleciu międzywojennym , absolwent szkoły średniej znał biegle arytmetykę, geografię, historię, łacinę. Posiadł podstawy filozofii i kultury współczesnej. Obecni maturzyści, z nielicznymi wyjątkami, nie "ogarnęli" 30% tej wiedzy i umiejętności. Gdybym dziś miał decydować, o swej przyszłości, to szedłbym w kierunku nauk ścisłych, uczelni technicznych. Tylko to daje gwarancję zdobycia atrakcyjnej pracy. Uczelnie humanistyczne, których nota bene jestem także absolwentem, "produkują" niewykwalifikowany personel do obsługi zmywaków, podcierania tyłków emerytowanym helmutom, w najlepszym wypadku - przedstawicieli handlowych.

W punkt.

@Arkusz - pozwól, że związek studiów na szkole oficerskiej z możliwością bycia żołnierzem, jako mieszkaniec Dęblina, skomentuję bardzo krótko:

wiesz ilu studentów (procentowo) WSOSPu NIE MA tzw. "pchnięcia"? :)

Sorry - ale tu jest trochę jak w koncesjonowanych zawodach jak prawnik. Są dynastie branżowe i stosunkowo niewielki odsetek dostaje się z zewnątrz na uczelnie wojskowe. Po studiach niemundurowych, pomimo, że znam sporo kapitanów, którzy tak do wojska weszli, to ŻADEN z nich nie wszedł bez "plecaka". Stąd tak wysoki odsetek osób wiążących karierę z tym typem studiów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Z tym doświadczeniem ważniejszym od wykształcenia, to nie wszędzie się sprawdza. Ja pracuję w budownictwie (akurat mostowe) i wyższe wykształcenie pomaga np w zdobyciu uprawnień (krótszy staż jest wymagany). To otwiera drogę na duże projekty (obwodnice, autostrady itp.)

W budownictwie indywidualnym, gdzie nie ma sztywnych zasad - inwestor może zatrudnić kogo chce :-) robi się powoli wolna amerykanka. Akurat mam styczność z tworami tzw. "specjalistów" które bardzo często nadają się tylko do rozbiórki.

Żeby nie było - nie mówię że każdy bez mgr inż to partacz. Znam wielu, którzy wiedzę mają 2 razy większą niż niejeden po studiach... Po prostu jakieś minimum wiedzy jest potrzebne, a póki co robi się tak, że na budownictwie to zna się każdy (tak ja np. na medycynie, prawie itd.)

Podsumowując w temacie wątku - od studiów ważniejsze jest kogo się spotka na swojej dalszej drodze zawodowej i od kogo będzie można się uczyć :-)

O, pozdrawiam kolegę mostowca :)

 

A co do Bezpieczeństwa wewnętrznego czy Bezpieczeństwa narodowego, bo od tego się temat zaczął - dobre, ale tylko dla osób pracujących w `mundurówce`, którzy chcą awansować. Mam tutaj na myśli Policję, Straż Graniczną czy Straż Więzienną...

Dla zwykłego zjadacza chleba to kierunek bez sensu.

Panowie, po 20 latach służby w "mundurówce" mogę powiedzieć, że tu nadal obowiązuje zasada awansu inwalidzkiego, tzn. jeśli ktoś ma "głowę", to nie ma "pleców", a jeśli ma "plecy", to nie ma "głowy" ;) Ukończenie studiów (kilku kierunków, posiadanie kursów specjalistycznych i uprawnień), nie jest gwarantem przejrzystej ścieżki awansu zawdowego. Ciągle liczy się "wujek w ministerstwie", czy "koledzy królika" w jednostkach nadrzędnych.

Studiowanie samo w sobie uległo ogromnemu zdeprecjonowaniu. Na pewno przyczyniła się do tego liczba i jakość niepublicznych uczelni, ale swoje "trzy grosze" dorzucili także studenci. Pracuję dodatkowo w szkole średniej (1/3 etatu) i namacalnie mogę przekonać się o wątpliwej jakości materiału ludzkiego, który zdaje egzamin dojrzałości i kontynuuje edukacje w szkolnictwie wyższym. Maturzyści piszący "Piółsucki", nieznający podstaw historii, czy geografii, naprawdę nie stanowią wyjątków. Współczesne szkolnictwo zamiast kształcić, stosuje zasadę krótkotrwałego wtłaczania wiedzy,w celu bezmyślnego jej wyegzekwowania na pseudoegzaminach. W dwudziestoleciu międzywojennym , absolwent szkoły średniej znał biegle arytmetykę, geografię, historię, łacinę. Posiadł podstawy filozofii i kultury współczesnej. Obecni maturzyści, z nielicznymi wyjątkami, nie "ogarnęli" 30% tej wiedzy i umiejętności. Gdybym dziś miał decydować, o swej przyszłości, to szedłbym w kierunku nauk ścisłych, uczelni technicznych. Tylko to daje gwarancję zdobycia atrakcyjnej pracy. Uczelnie humanistyczne, których nota bene jestem także absolwentem, "produkują" niewykwalifikowany personel do obsługi zmywaków, podcierania tyłków emerytowanym helmutom, w najlepszym wypadku - przedstawicieli handlowych.

W punkt.

@Arkusz - pozwól, że związek studiów na szkole oficerskiej z możliwością bycia żołnierzem, jako mieszkaniec Dęblina, skomentuję bardzo krótko:

wiesz ilu studentów (procentowo) WSOSPu NIE MA tzw. "pchnięcia"? :)

Sorry - ale tu jest trochę jak w koncesjonowanych zawodach jak prawnik. Są dynastie branżowe i stosunkowo niewielki odsetek dostaje się z zewnątrz na uczelnie wojskowe. Po studiach niemundurowych, pomimo, że znam sporo kapitanów, którzy tak do wojska weszli, to ŻADEN z nich nie wszedł bez "plecaka". Stąd tak wysoki odsetek osób wiążących karierę z tym typem studiów.

 

Wiem ilu, bo składałem tam papiery :) Mimo bardzo dobrej matury i bardzo dobrych wyników sportowych, odpadłem w przedbiegach.

A sam nie jestem plecakiem, jedyną moją rodziną (i to daleką), był gen. wyklęty "Maj", ale całą "ścieżkę" zawodową muszę sobie ułożyć sam ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności