Skocz do zawartości

Suplementować czy nie suplementować?... Zdrowie, Dieta, Suplementy, Wellbeing


Arthass

Rekomendowane odpowiedzi

Z jednej strony tak, z drugiej nie. Zależy czy piwo jest robione głównie na bazie słodu jęczmiennego (przewaga w tanich piwach), czy rzeczywiście na chmielu. Piwo jest podobno bogate w witaminy z grupy B, ale zawiera też niewielkie ilości maltozy (IG=110) co przy regularnym spożyciu przekłada się na tzw. piwny mięsień brzuszny. Jak każdy alkohol w dużych ilościach m.in. zakwasza i zaburza gospodarkę wodno-elektrolitową. Nie mówiąc o katowaniu wątroby i nerek, a także dzięki właściwości przenikania bariery krew-mózg - niszczy bezpośrednio korę mózgową i układ nerwowy.

 

http://naukatolubie.pl/jak-dziala-alkohol/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony tak, z drugiej nie. Zależy czy piwo jest robione głównie na bazie słodu jęczmiennego (przewaga w tanich piwach), czy rzeczywiście na chmielu. Piwo jest podobno bogate w witaminy z grupy B, ale zawiera też niewielkie ilości maltozy (IG=110) co przy regularnym spożyciu przekłada się na tzw. piwny mięsień brzuszny. Jak każdy alkohol w dużych ilościach m.in. zakwasza i zaburza gospodarkę wodno-elektrolitową. Nie mówiąc o katowaniu wątroby i nerek, a także dzięki właściwości przenikania bariery krew-mózg - niszczy bezpośrednio korę mózgową i układ nerwowy.

 

http://naukatolubie.pl/jak-dziala-alkohol/

Piwo zawsze robi się na słodzie, drożdżach itp. Nie na chmielu. Chmiel jest "przyprawą" do piwa. Z resztą się zgadzam. Kwestia tylko jakości tego słodu, no i nie zawsze jest jęczmienny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O co chodzi z tymi pestkami moreli (gorzkie migdały)? Jedni piszą, że można dziennie zjeść tylko 2-3, a przy większej ilości można się zatruć. Inne zaś źródła sugerują 30-40 na dobę, bo inaczej nie będzie z tego żadnych korzyści. No i bądź tu mądry...

 

Pojawia się też przy okazji temat do dyskusji o amigdalinie. Zdrowa witamina czy trująca toksyna? Ponoć zabija jedynie komórki rakowe, które w odróżnieniu od reszty żywią się cukrem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jakoś tak ;)

 

"Każda zdrowa komórka posiada enzym beta-glukozydazę, która uniemożliwia rozpad molekuły amigdaliny na trujące cząsteczki i przetwarza tę molekułę w zwykłą glukozę. Komórka rakowa nie posiada beta-glukozydazy lecz inny enzym - rodanazę - chętnie otwierający molekułę cukrową amigdaliny, by uwolnić w ten sposób cyjanowodór wraz z benzaldehydem. "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jimmi W zależności od dawki wszystko jest trucizną i nic nie jest. 2-3 pestki sugerują przy spożyciu zapobiegawczym, nie leczniczym. Poza tym sam nie mam pojęcia jak to jest z tą amigdaliną. Podobno występuje też w niewielkich ilościach np. w ziarnach siemienia lnianego, czy pestkach jabłka, jak i wielu innych.

 

Co do raka i cukru, w zasadzie każda komórka - zdrowa czy nie - do pewnego stopnia żywi się cukrem. W przypadku komórek rakowych różnica polega na tym, że wykorzystują bardzo szybki mechanizm beztlenowego rozpadu glukozy, dlatego są w stanie namnażać się w tempie nieosiągalnym dla zdrowych komórek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko co to są 2-3 pestki dla całego organizmu? Tak samo kupiłem sobie krople z witaminą d3, no i zalecana dzienna dawka to jedna kropelka... wtf? Zrozumiałbym, jakby to jeszcze było bezpośrednio wstrzykiwane do krwi. Ale układ trawienny chyba nie jest aż tak wydajny, żeby czerpać większe korzyści z tak niewielkich dawek.

 

To samo z żurawiną...

 

Niby jest to fajna i tania alternatywa dla jagód goji. No ale tanio to wychodzi tylko w przypadku tej sprowadzanej z USA i konserwowanej cukrem oraz olejem...

Dziennie zaleca się pochłaniać około 40-50g jagód goji. Z żurawiną jest pewnie podobnie, choć w pierwszym poście napisałeś, że 50g wystarczy na miesiąc...

 

Tyle tych teorii w internetach, że koniec końców i tak trzeba wszystko przetestować na sobie :)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jimmi, witamina D3 w formie liposomalnej wchłania się lepiej niż wlewy dożylne... wchłanialność na poziomie 98%. Dożylnie 25-30%. A o co chodzi z tą żurawiną i jagodami goi? Kto zaleca 50g dziennie i w jakim celu? Mnie wystarcza na miesiąc, bo stosuje jako dodatek. Zresztą o to chodzi w superfoods, żeby uzupełniały dietę, a nie były podstawą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Traktowanie mleka jako najlepszego źródła wapnia jest jednym z długo powtarzanych mitów. Na pewno możemy włożyć między bajki powtarzane wciąż historie o mleku i wapniu oraz mocnych kościach i zdrowych zębach. Co więcej, osteoporoza występuje najczęściej w krajach, w których je się najwięcej nabiału. Produktami, które mogą być spożywane przez osoby cierpiące na nietolerancję laktozy są zwykle jogurty, kefiry, biały sery, twarde sery (żółte) oraz serki topione (tych ostatnich nie polecam). Skąd u Ciebie podejrzenie, że to nietolerancja laktozy? Może problem występuje gdzie indziej? Ja też niezbyt dobrze toleruję laktozę, ale jogurt naturalny, ser żółty i śmietana nie powodują u mnie żadnych dolegliwości. Laktoza może tam występować w śladowych ilościach, większość z niej jest rozkładana przez szczepy bakterii. Sery żółte mają bardzo wysoką zawartość wapnia, a laktoza praktycznie tam nie występuje.

 

Źródła dobrze przyswajalnego wapnia to jajka, warzywa (szczególnie zielone: natka pietruszki, szpinak, sałata), mięso, ryby (szczególnie sardynki i szprotki jadane w całości), niektóre nasiona i orzechy (słonecznik, migdały, orzechy laskowe), ale też groch biały. Mniej popularnymi, ale zawierającymi ogromne ilości wapnia są wodorosty kombu (ogólnie algi i wodorosty), które zawierają do 2 razy więcej wapnia niż sardynki, oraz wcześniej wymieniony mak niebieski (2 razy więcej wapnia niż ser żółty). Z makie raczej był nie przesadzał, może łyżeczka, dwie dziennie. Źle oczyszczony mak (na etapie produkcji) może zawierać niewielkie ilości substancji psychoaktywnych. W ogóle w dużych ilościach może może działać podobnie do narkotyku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedobór stwierdzony metodą dedukcji ;)

 

Po mleku, kefirach, jogurtach mam biegunki.

Po mleku bez laktozy też się kiepsko czuję.

Sery mi nic nie dają...

Owoców morza (ryby, algi) wolę nie ruszać. Argumenty "przeciw" to smród, wątpliwa świeżość, sporo soli, no i ostatnimi czasy morza są mocno zasyfione... ale jakbym miał dostęp do świeżych produktów pochodzenia morskiego, to pewnie argumenty "za" wzięłyby górę.

Z wymienionych jem słonecznik, ale nic mi nie daje, więc raczej dam sobie z nim spokój. W diecie mam jeszcze siemię lniane, pestki dynii i moreli.

Bardzo mnie ucieszyły Twoje słowa na temat maku. Lecę do sklepu po kilogram ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale sproszkowane algi nie są dosalane, ani poddawane żadnym innym dodatkowym procesom. Są prawie całkowicie pozbawione wody, więc nie ma się co psuć. Oczywiście, te pochodzenia chińskiego są wątpliwe, natomiast producenci tacy jak Sevenhills dbają o jakość swoich produktów. Moim zdaniem algi to jeden z najprostszych sposobów uzupełnienia wielu braków, a wystarczy jedna łyżeczka dziennie. Dodatkowo bardzo skutecznie pomagają w dolegliwościach jelitowo-trawiennych (potwierdzam również na swoim przykładzie). Na smród nie da się nic poradzić. Smak też nie jest przyjemny. Da się po pewnym czasie do tego przyzwyczaić, szczególnie jeśli popija się wodą z cytryną, która lekko neutralizuje te nieprzyjemności.

 

ps. Te objawy, które opisujesz niekoniecznie muszą oznaczać typowej nietolerancji na laktozę. Może to być SIBO, może jakieś niewielkie stany zapalne jelit, drożdżyca (jest dość powszechna, a wielu ludzi nie zdaje sobie nawet o niej sprawy), pasożyty (jeszcze kilka lat temu szacowano, że nawet 2mld ludzi może być zarażonych jakimiś pasożytami i nawet o tym nie wie, bo objawy są nieswoiste - czyli nawet co 3 człowiek na ziemi...), możesz mieć po prostu w jakiś sposób uszkodzone jakieś fragmenty układu trawiennego co powoduje wtórną nietolerancję laktozy. Zresztą w takich przypadkach można też ujawniać inne rzekome nietolerancje, bo jeśli coś jest nie tak z układem trawiennym to jest podatny na potencjalne alergeny w pożywieniu. Generalnie moim zdaniem warto sobie zrobić testy na nietolerancję, przynajmniej najbardziej powszechnie występujące czyli gluten i laktoza. Można iść do rodzinnego i czekać kilka miesięcy, lub prywatnie i zapłacić ~100zł.

 

Większość osób z nietolerancją dobrze toleruje jogurty naturalne, czy śmietanę.


ps2. Jeśli chodzi o nietolerancję, problemy trawienne itd., mam swój 3 tygodniowy "protokół", który jest bardzo skuteczny, ale jednocześnie dość hardcorowy i wymaga bardzo silnej woli. Ciągle jeszcze go dopracowuję, ale już po zastosowaniu go w niekompletnej formie po raz pierwszy efekty były dość imponujące. W ciągu jego trwania traci się nawet 5-8kg. 3 tygodnie to wystarczający czas na względne zregenerowanie potencjalnych uszkodzeń w układzie trawiennym (np. doprowadzenie kosmków jelitowych do właściwego stanu w przypadku ich zaniku), szczególnie przy zastosowaniu odpowiednich produktów i naturalnych środków leczniczych. Niestety, algi są podstawą w tym przypadku. Stosowałem ten "protokół" przed świętami, testowałem efekty w święta... Zero niepożądanych objawów trawiennych, nawet po spożyciu ogromnych ilości ciast, słodyczy, chleba białego (sklepowego), które normalnie wywoływały u mnie natychmiastowe nieprzyjemności.

Edytowane przez Arthass
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Traktowanie mleka jako najlepszego źródła wapnia jest jednym z długo powtarzanych mitów. Na pewno możemy włożyć między bajki powtarzane wciąż historie o mleku i wapniu oraz mocnych kościach i zdrowych zębach.

Nie zgodzę się, wapń z mleka i produktów mlecznych ma wysoką wchłanialność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że w krajach gdzie nie pije się mleka osteoporoza nie występuje. Mleko jako takie jest dość ciężkostrawne, niektórzy w ogóle mają problemy z jego trawieniem, inni nie trawią go do końca. 3/4 białka w mleku (gdzie znajduje się również spora ilość wapnia) jest w postaci ciężkostrawnej kazeiny (wykorzystywanej np. w produkcji klejów), niezbyt fajnej postaci o złej sławie. Osobiście nie mam nic przeciwko przetworom mlecznym takim jak jogurt naturalny, kefir, śmietana trochę mniej fajne, ale nadal okej są twarogi i sery żółte. Samego mleka jednak nie polecam, chyba że macie dostęp do takiego prosto od krowy, bo są tam jeszcze enzymy i bakterie probiotyczne pomocne w jego trawieniu. Jedynym tak naprawdę zdrowym składnikiem mleka jest tłuszcz w nim zawarty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że w krajach gdzie nie pije się mleka osteoporoza nie występuje.

Nie wydaje mi się, żeby dowodziło to temu, że mleko nie jest dobrym źródłem wapnia. Mleko i jego przetwory są źródłem dobrze przyswajalnego białka i to jest fakt - mają odpowiedni stosunek wapnia do potasu, zawiera małą ilość witaminy D i laktozę, co zwiększa wchłanianie wapnia.

 

Nie wiem, skąd wziąłeś informację, że wapń w mleku znajduje się w białku, ale jeżeli możesz, to podaj źródło, bo mnie to zaciekawiło.

 

Nie polecam mleka ani go nie odradzam, piszę jedynie o zawartości i przyswajalności wapnia w mleku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może za duży skrót myślowy z mojej strony. Kazenina w mleku występuje w wielu frakcjach tzn. nie tyle w białku występuje wapń, co tworzy ona związek z wapniem - kazeinian wapnia. Jak wiadomo, wapń jako prosty pierwiastek mineralny występuje w naturze w postaci związków organicznych lub nieorganicznych.

I teraz tak, w teorii to białko jest może i łatwo przyswajalne, ale najpierw trzeba je strawić. U cielaków występuje sporo enzymu - podpuszczki (czy konkretniej kazeiny podpuszczkowej) - dzięki któremu łatwo sobie radzą z trawieniem tej frakcji białkowej. Podobnie z enzymem laktazą i laktozą. Człowiek, jeszcze do około 5 roku życia, produkuje w miarę wystarczające ilości tych enzymów. Potem jednak następuje gwałtowny zanik ich produkcji, stąd dorosły człowiek nie dostarcza zbyt dużej ilości przyswajalnego białka i wapnia z mleka, ponieważ przewód pokarmowy (jelita) nie jest w stanie ich przyswoić w formie jakiej do niego trafiają. Z (prawdziwym) mlekiem prosto od krowy jest jeszcze pół biedy, bo zawiera aktywne enzymy, witaminy, tłuszcze (!), bakterie probiotyczne i po kilku dniach naturalnie kwaśnieje. Z nim jeszcze organizm sobie jakoś poradzi. Co innego sklepowe UHT, które jest imo produktem "wyjałowionym", jego data przydatności do spożycia to nawet 7 miesięcy, po czym nie kwaśnieje tylko jełczeje. Coś jest z nim nie tak skoro nawet bakterie nie chcą się tego tykać.

 

//Dla mnie osobiście, jednym z wyznaczników zdrowego pożywienia jest to, jak szybko się psuje. Jeśli psuje się szybko (w temperaturze pokojowej, bez wcześniejszego usunięcia wody np. przez suszenie), znaczy że jest naturalne, tak w uproszczeniu mówiąc (np. chleb, który można przechowywać miesiącami w szczelnie zamkniętych woreczkach foliowych jest już dla mnie bardziej produktem pseudożywnościowym, skoro nawet pleśń nie jest nim zainteresowana - prawdziwy chleb, zrobiony w domu bez chemii po tygodniu zacznie albo wysychać, albo pleśnieć jeśli zostanie szczelnie zapakowany).// - sorki za przydługą dygresję.

 

Dobra, wracając do tematu, co się dzieje kiedy wypijemy takie sterylizowane pseudopożywienie jak mleko UHT? Biorąc pod uwagę to, że większość dorosłych ludzi produkuje znikome ilości laktazy i reniny jest duża szansa, że takie nie do końca strawione mleko dostanie się do środowiska beztlenowego jelit, gdzie może wywoływać procesy fermentacyjno-gnilne. Stąd często u ludzi wzdęcia, biegunki, "bulgotanie w brzuchu", złe samopoczucie. Moim zdaniem nie warto, imo lepiej wybierać przetwory mleczne poddane "obróbce" przy pomocy odpowiednich szczepów bakterii mlekowych, czy dodatkowo podpuszczki. Jeśli miałbym za wszelką cenę dostarczać wapń z mleka to wolałbym wybrać przetwory takie jak nawet ser żółty (najlepiej ofc długodojrzewające), jogurty naturalne, śmietany czy nawet twarogi. Inna sprawa, że tłuszcze mleczne są bardzo zdrowe, wbrew modzie na "odtłuszczanie wszystkiego".

Nie mówiąc o tym, że mleko (czyt. laktoza, kazeina) jest najczęstszym alergenem pokarmowym na świecie. Coś musi z nim być nie tak, skoro tak często wywołuje reakcje systemu odpornościowego.

 

Inna sprawa, że wśród sportowców, kulturystów dość powszechne są odżywki na bazie koncentratów/izolatów białka serwatkwego, ale też kazeiny jako dobrego posiłku przed snem (trawi się powoli nawet przez 8 godzin). Tyle, że to też są już w dużym stopniu bardzo przetworzone produkty mleczne, poddawane dodatkowo mikrofiltracji, a nawet hydrolizacji. Zawartość laktozy w takich produktach jest śladowa, czasami nawet mniejsza niż w jogurcie naturalnym. Druga sprawa, w przypadku kazeiny jest ona w formie micelarnej. Szczerze mówiąc nie jestem ekspertem w przypadku odżywek dla sportowców, osób intensywnie trenujących itp., ale jednak da się zauważyć, że są to już produkty poddane wysokiej obróbce, zawierające odpowiednio wyodrębnione substancje. Zresztą często na takich suplach producent sugeruje, by nie stosować bez przerwy dłużej niż ~3 tygodnie. Jakieś tam skutki uboczne może to wywoływać, choć znów - nie zagłębiałem się zbytnio w rynek odżywek tego typu.

Edytowane przez Arthass
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie dopracowałem go do końca. Niedługo zrobię drugie podejście. Tym razem jest bardziej rozbudowany. Na pewno nie jest to dla każdego.


W skrócie polega on najpierw na oczyszczeniu i regeneracji układu trawiennego, a potem ponownym zasiedleniu go zdrową florą bakteryjną. Wyklucza się na ten czas wszystkie potencjalne alergeny żywnościowe + źródła cukru. Może za jakiś czas napiszę o tym bardziej szczegółowo.

Edytowane przez Arthass
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Arthass, co wiesz o suplementacji jodu? Tak, żeby był jak najlepiej przyswajalny? Doczytałem, że dużo jodu ma kelp albo spirulina, z kolei chlorella nie ma prawie w ogóle, jak i większość ryb/glonów itp. słodkowodnych. Ale pytanie, czy jod z takiego kelpu przy swojej dużej ilości jest dobrze przyswajalny, czy są lepsze metody jego suplementacji?

 

Ogólnie to u nas dawka zalecana jodu jest bardzo mała. Średnie spożycie jodu u Japończyków wynosi o 2 rzędy wielkości więcej, a niektóre kraje spożywają aż 1000 więcej jodu niż Europejczycy. Mowa o krajach, gdzie faktycznie spożywa się dużo ryb, sushi itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, nic ponad to co wyżej napisałeś. A propo spiruliny i chlorelli to właśnie dlatego warto je łączyć. Dobrze się uzupełniają, jeśli chodzi o poszczególne mikroelementy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • KaszaWspraju zmienił(a) tytuł na Suplementować czy nie suplementować? ...oraz inne pytania dotyczące diety.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności