Skocz do zawartości

Koncerty - kto grał, gdzie, jakie było nagłośnienie i wrażenia?


hechlok

Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie wróciłem z Coldplay z Berlina. Koncert mega jako widowisko, nagłośnienie typowo stadionowe. Nie słucham ich na codzień, wybrałem się z córką, ale muszę napisać, że show robi wrażenie. Zagrali równo 2 godziny, nudy nie było.
Droga powrotna obfitowała w zwierzynę, tyle saren, lisów i dzików dawno nie widziałem....
Zazdroszczę PJ. Może następnym razem się uda zobaczyć.

IMG_2346.jpg

Edytowane przez ma_x_ym
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opener dzień drugi pełen zaskoczeń. Najpierw okazało się, że Foals nie potrafią grać na swoich instrumentach, a wokalista mysli, że jak wsadzi sobie mikrofon do gardła, to go lepiej słychać. Potem okazało się, że RHCP to mega smety i nudy. Nie grają niczego sprzed Californication tylko te swoje radiowe podspiewajki. Największy zawód festiwalu. Potem przez przypadek idąc na koncert Marii Peszek wszedłem na Section Boyz i mnie zmiotlo. To dla mnie nowa definicja mocnej muzyki. Potem Beirut nie zaskoczył i zagrał na swoim dobrym poziomie, chociaż nieco jednostajnie. I największe wow M83 - dream pop zagrany na żywych instrumentach z pięknymi melodiami. Jeśli chodzi o nagłośnienie to jest bardzo dobrze. Najlepiej w tent stage, ale main i alter też dają radę.

28.06.2016 - Trivium w B90, Gdańsk

Nagłośnieniowo bardzo dobrze, w dwóch momentach lekko wokal zaginął,a el to sumarycznie kilak sekund było.

Piąty raz wydziałem Trivium na żywo i piaty razy buty z nogami mnie wyrwało. Ciągły progres, technicznie (wokalista nauczył się takiego growlu że przy zejściu płuca drgały jak szalone, z drugiej strony czyste wokale przepięknie brzmiały). Rewelacyjny koncert z publiką, swoje 5 minut miał nowy perkusista, którego rodzina pochodzi z Gdańska, nawet ma wytatuowany herb miasta ;) drugie 5 minut miał, grając konkretne solo na perkusji.

Zagrali w końcu obiecywany, wyczekany Shattering the Skies Above. Zrównało wszystko z ziemią. Całą setlista również dobrana idealnie, najbardziej "nośne" na żywo utwory zostały zagrane.

Publika super, nie opadaliśmy z sił, w młynie ludzi nie ubywało.

Cóż tu rzecz, po raz kolejny przekonałem się, że Trivium to najlepszy zespół metalowy "młodej fali". Prędko zdania nie zmienię.

P.S. Radochy więcej, bo udało się wywalczyć kostkę :)

O B90 słyszałem dużo dobrego. Trzeba się będzie kiedyś przejechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco po północy wróciłem z wrocławskiego koncertu Iron Maiden. Teraz leżę i cierpię :D Zachciało mi się stać pod samą sceną, która niestety okazała się malutka i załapałem się dopiero na czwarty rząd ludzi od barierek licząc. Jak się później okazało, trafiłem w sam środek największego młyna, kotła, kompletnie na to nieprzygotowany... ale o tym za chwilę :)

 

Pierwszy zagrał "Raven Age". Kompletnie nie moje klimaty. Niby gitarzysta to syn Harrisa, ale swoją grą niczego ciekawego nie zaprezentował. Ogólnie to było takie coś typu dwa akordy, darcie mordy... Niezbyt charyzmatyczny wokalista, co innego basista. To on był frontmanem w tej grupie i to jemu najlepiej wychodziło podgrzewanie atmosfery. No ale niczego ciekawego nie zagrali, więc dobrze się przy tym bawiło niewielu...

 

Następną grupą był Anthrax i Ci panowie już byli w stanie należycie ożywić tłum, w tym i moją skromną osobę. Miałem za sobą jakieś dwie godziny stania od czego plecy już mnie mocno bolały i ten przypływ porządnej muzyki przyniósł mi nieukrywaną ulgę. Przyczynił się też do niej znacznie większy ścisk oraz pewien miły jegomość, który chroniąc swoją małżonkę opiekuńczym splotem rąk, szczęśliwym zbiegiem okoliczności wbijał kostki swych dłoni prosto w mój kręgosłup, co z jednej strony powodowało grymas na mojej twarzy a z drugiej skutecznie wyleczyło zmęczenie mięśni. Także kupiłem bilet na koncert, a gratis dostałem wizytę u kręgarza w saunie. A właśnie. Pod koniec występu grupy było naprawdę gorąco. Ludzie byli już ze sobą dosłownie zlepieni. Pot się lał strumieniami, włosy mokre, wszystko parowało... niezapomniane chwile :)

 

Anthrax zagrał świetnie, ale ludzie zamiast skakać woleli się przepychać, co mi się w sumie średnio podobało... no ale wtedy było to jeszcze do wytrzymania.

 

Grupa występ zakończyła i zaczęło się niecierpliwe oczekiwanie na danie główne, czyli Maidenów. Nikt nic nie grał, ale ludziska i tak zaczęli się jeszcze bardziej przepychać i ściskać. Normalnie czułem się jak w zatłoczonym tramwaju, przy zamkniętych oknach w upalnych dzień. Obłęd.

 

Dziadki w końcu wyszły na scenę, tłum oszalał, zaczął skakać, a ja dopiero wtedy boleśnie zdałem sobie sprawę, że na nogach nie miałem wcale ciężkich glanów, tylko najkowe kapcie. Pierwszy kawałek był z nowej płyty, więc jeszcze jakoś to zniosłem... ale następny już był starym hiciorem i ostro mi się po palcach oberwało. Później znowu nowy kawałek, chwila oddechu. A dalej szkoda gadać. Ludzie padali jak muchy :) Ja jakimś cudem byłem w stanie utrzymać się na nogach i nawet nie dałem się cofnąć do tyłu... ale jakim kosztem! Przez kolejne kawałki skakałem na jednej nodze, krzywiąc się z bólu. Ale było warto :D Szczęśliwym trafem ludzkie fale zagnały mnie z części środkowej nieco w prawą stronę sceny, gdzie wody już były nieco spokojniejsze, a ja mogłem delektować się popisami Gersa i Harrisa, którzy pomimo wieku nadal zachowali swój młodzieńczy temperament, czarowali grą i bawili swoimi wygłupami na scenie :) Przy "Hallowed Be Thy Name", chyba moim ulubionym utworze grupy, przestałem zwracać uwagę na ból i śpiewałem razem Brucem i o dziwo nielicznymi fanami. Niby utwór trudniejszy, szybki, więcej tekstu... no ale pojawia się na każdym koncercie, więc troszkę się zdziwiłem tym brakiem przygotowania. W sumie z innymi kawałkami było podobnie. Głośny refren, a później tylko ręce w górze i przepychanki. Ot, taka refleksja na temat dzisiejszej młodzieży ;D

 

I choć teraz moje nogi nie dają mi zasnąć, to zabawę miałem przednią i koncert uważam za bardzo udany. Jakbym mógł cofnąć czas, to pewnie szybciej bym pobiegł do tej głupie kolejki i załapał się na miejsce przy barierce. Oszczędziłoby mi to sporo bólu... no ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Było super! :)

Edytowane przez Jimmi Dragon
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP ja 2 lata temu postanowiłem zobaczyć Pearl Jam z bliska. Był to czwarty koncert tego zespołu, który widziałem, więc wiedziałem czego się spodziewać. Zapomniałem natomiast, że od poprzedniego jednak minęło kilka dobrych lat i wepchnąłem się pod samą scenę. Panowie zagrali, a ja stwierdziłem, że wolę oglądać i słuchać jak grają niż walczyć o życie, więc wytrzymałem jakieś 2 kawałki :)

 

Opener się skończył i podsumowując:

1. największe zaskoczenie pozytywne i IMO najelepsze koncerty: LCD Soundsystem - fajniej niż na płytach, mocniej, bardziej rockowo, wspaniałe, wciągające transowe utwory, ******ście zaśpiewane, Chvrches - największa petarda. Wspaniałe melodie, a na żywo moc jest przeogromna. Drugie miejsca: Grimes i Florence - pełne energii koncerty.

2. największy zawód: RHCP - nudny, same nowe kawałki (2 z płyt nagranych przed Californication), zagrany wolno, bez jaj. Drugi to FOALS - chlopaki po prostu na żywo nie potrafią grać na instrumentach i śpiewać - współczuję producentom.

 

I taka myśl mnie naszła, że w rocku nie dzieją się w mainstreamie żadne ciekawe rzeczy, natomiast w elektronice dzieją się rzeczy niesamowite, hip hop też cały czas się rozwija. Te wszystkie dreampopy, synchpopy i dancepunk... warto śledzić.

 

Lubię ten festiwal, bo pojechałem zobaczyć RHCP, Foals, PJ Harvey i Sigur Ros, a wyjechałem słuchająć LCD Soundsystem, Chvrches, Grimes, M83...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP ja 2 lata temu postanowiłem zobaczyć Pearl Jam z bliska. Był to czwarty koncert tego zespołu, który widziałem, więc wiedziałem czego się spodziewać. Zapomniałem natomiast, że od poprzedniego jednak minęło kilka dobrych lat i wepchnąłem się pod samą scenę. Panowie zagrali, a ja stwierdziłem, że wolę oglądać i słuchać jak grają niż walczyć o życie, więc wytrzymałem jakieś 2 kawałki :)

 

Opener się skończył i podsumowując:

1. największe zaskoczenie pozytywne i IMO najelepsze koncerty: LCD Soundsystem - fajniej niż na płytach, mocniej, bardziej rockowo, wspaniałe, wciągające transowe utwory, ******ście zaśpiewane, Chvrches - największa petarda. Wspaniałe melodie, a na żywo moc jest przeogromna. Drugie miejsca: Grimes i Florence - pełne energii koncerty.

2. największy zawód: RHCP - nudny, same nowe kawałki (2 z płyt nagranych przed Californication), zagrany wolno, bez jaj. Drugi to FOALS - chlopaki po prostu na żywo nie potrafią grać na instrumentach i śpiewać - współczuję producentom.

 

I taka myśl mnie naszła, że w rocku nie dzieją się w mainstreamie żadne ciekawe rzeczy, natomiast w elektronice dzieją się rzeczy niesamowite, hip hop też cały czas się rozwija. Te wszystkie dreampopy, synchpopy i dancepunk... warto śledzić.

 

Lubię ten festiwal, bo pojechałem zobaczyć RHCP, Foals, PJ Harvey i Sigur Ros, a wyjechałem słuchająć LCD Soundsystem, Chvrches, Grimes, M83...

miałem to samo na PJ dwa lata temu. zresztą nie musiałem nawet sam wychodzić, fala mnie wyniosła :D

 

zgoda co do RHCP, trochę zawód. ktoś gdzieś trafnie skomentował, że panowie zwyczajnie odpier****** etat, coś w tym jest. Chociaż nowy album znam na wylot i podoba mi się. ogólnie z doboru kawałków byłem względnie zadowolony, ale samo wykonanie mocno średnio.

 

imo bardzo fajnie zagrał Podsiadło, chyba jego najlepszy koncert póki co (widziałem ze 4). No i świetny gość, o którym nie słyszałem do tej pory - Kortez! Florence też dała fajny koncert, chociaż jak dla mnie trochę za bardzo hippi jest :D

 

Chvrches niestety nie widziałem i żałuję, bo naprawdę dużo pozytywnych opinii słyszę wokół.

Edytowane przez gregdezet
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie obudzony po koncercie Ironów postanowiłem wrzucić swoje 3 grosze. Raven Age - panowie musza sie jeszcze duuuuuzo nauczyć. Granie bez charyzmy a większość utworów brzmi tak samo. Co innego Anthrax - świetne thrashowe granie i jazda na scenie. No i oczywiście danie główne - dziewica zagrała znakomicie, do tego świetne show. Bruce i Steve szaleli na scenie ale i tak największy łobuz z Janicka:D Świetna scenografia i wrażenie całościowe. I teraz czas na wlasciwie jedyny minus calosci. Naglosnienie bylo tragiczne! Zdecydowanie za glosno, wszystko zlane ze soba. Wlasciwie nie bylo slychac co Bruce i inni spiewaja. Jasne, to ma byc ostra, metalowa jazda no ale kurde bez przesady.

Edytowane przez ruslaw
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP to jest generalnie wada nagłośnienia na koncertach metalowych - prawie nic nie słychać, ale jest za to ******ście głośno :( Jakoś na Openerze da się zrobić tak, że słychać osobno instrumenty i wokal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie obudzony po koncercie Ironów postanowiłem wrzucić swoje 3 grosze. Raven Age - panowie musza sie jeszcze duuuuuzo nauczyć. Granie bez charyzmy a większość utworów brzmi tak samo. Co innego Anthrax - świetne thrashowe granie i jazda na scenie. No i oczywiście danie główne - dziewica zagrała znakomicie, do tego świetne show. Bruce i Steve szaleli na scenie ale i tak największy łobuz z Janicka:D Świetna scenografia i wrażenie całościowe. I teraz czas na wlasciwie jedyny minus calosci. Naglosnienie bylo tragiczne! Zdecydowanie za glosno, wszystko zlane ze soba. Wlasciwie nie bylo slychac co Bruce i inni spiewaja. Jasne, to ma byc ostra, metalowa jazda no ale kurde bez przesady.

 

Też byłem wczoraj. I tak moje spostrzeżenia z trybun bocznych:

The Raven Age - tak jak poprzednicy pisali wypadli słabo. Sama grana przez nich muza mi się podoba (słuchałem trochę wcześniej ich na YT), ale wokalista w ogóle nie pasuje do zespołu z jego manierą śpiewania.

Anthrax - lubię ich płyty i wypadli bardzo dobrze, ale fatalne nagłośnienie sprawiło, że ciężko się ich słuchało.

o Iron Maiden nie będę pisał za dużo bo wiadomo klasa sama w sobie.

Najgorsze było nagłośnienie. Nie wiem czy to wina ekipy od nagłośnienia czy stadionu, ale słyszałem opinie że ten stadion nie nadaje się na takie koncerty. Wiadomo Ironsi mają kawałki z długimi solówkami - przy niektórych długich solówkach ludzie aż się krzywili bo wychodził często jeden jazgot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli sobie nie wymyśliłem, że nagłośnienie było co najwyżej średnie. To mój pierwszy tak duży koncert, więc nie wiedziałem czy można oczekiwać czegoś lepszego. Miejsca miałem na bocznej trybunie i zastanawiam się czy na płycie brzmiałoby to trochę lepiej.

Co do samego koncertu: fenomenalny! Ironsi roz****li system. Anthrax świetnie, mimo że znałem ich tylko z nazwy. Nawet The Raven Age, o którym nigdy nie słyszałem, przypadł mi do gustu, lubię taki styl.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te nasze stadiony budowane na Euro (zresztą nie tylko nasze, Olimpijski w Berlinie to samo), nie nadają się na koncerty. Byłem 2 razy na Narodowym na Depeche i na Mecie, byłem na Ironach na Lechu w Poznaniu, teraz na Olimpijskim w Berlinie - wszędzie to samo, dudnienie, walenie, dźwięk jak ze studni. Sytuację ratuje jedynie dobre miejsce w Golden Circle, tak miałem na Depeche i Mecie, gdzie stałem na wprost sceny i jakość dźwięku jeszcze uszła. Siedzenie na koronie stadionu - tak siedziałem na Ironach i Coldplay - to raczej marne wrażenia akustyczne. No ale taki urok tych stadionów. Nabudowali, muszą jakoś utrzymać....
Co do Opener'a to byłem kilka razy i też było różnie. Pearl Jam z pozycji pod sceną (ten koncert parę lat temu) podobał mi się dźwiękowo, a ten późniejszy (chyba 3 lata temu) z pozycji przy wieży akustyka - tak sobie. Tak samo było z FNM - też stałem przy wieży i był dramat. Dopiero po paru numerach akustyk zaczął kręcić właściwie gałkami i końcówka była już znośna, ale generalnie byłem mocno zniesmaczony, że na takiej imprezie tak słabo to brzmi. Dodam, że np. FNM na Malcie z przed paru lat to był majstersztyk nagłośnienia - jeden z najlepiej zrealizowanych koncertów, na których byłem. Byłem też np. w sumie na 9 koncertach Metaliki w ciągu ostatnich 25 lat i muszę napisać, że na tych zagranicą było zawsze lepiej niż w PL, wyjątkiem był koncert Big 4 na Bemowie, wtedy było całkiem cacy w Golden Circle.
A tak na koniec, to najlepsze nagłośnienie w PL jakie słyszałem mają na Woodstocku. Słychać, że ludzie którzy to robią znają się na rzeczy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagłośnienie było słabe, ale z mojej perspektywy topielca w morzu ludzi, było jeszcze znośne. W uszach mi nie świszczy, choć jestem delikatnie ogłuszony. Ale czy to wina nagłośnienia, czy ludzi, którzy wrzeszczeli wokół, tego ocenić nie jestem w stanie :)

 

Dudnienia w każdym razie nie było.

 

Na trybunach rzeczywiście mogło być duuużo gorzej.

Edytowane przez Jimmi Dragon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narodowy to jest dramat. Metallica, Anthrax, Alice in Chains - poznawałem kawałki jak sobie wsadziłem chusteczkę w uszy, a tak to tylko dudnienie i głośność do bólu. Byłem na metallice na Sonisphere na lotnisku i było ich słychać rewelacyjnie. Pearl Jam na Openerze (widziałem obydwa) IMO wypadł całkiem nieźle - za każdym razem stałem między sceną a budką po prawej stronie od sceny, ale może to emocje - byłem na ich koncercie w 1996 roku - mając 16 lat i to było dla mnie takie przeżycie, że do tej pory pamiętam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Te nasze stadiony budowane na Euro (zresztą nie tylko nasze, Olimpijski w Berlinie to samo), nie nadają się na koncerty. Byłem 2 razy na Narodowym na Depeche i na Mecie, byłem na Ironach na Lechu w Poznaniu, teraz na Olimpijskim w Berlinie - wszędzie to samo, dudnienie, walenie, dźwięk jak ze studni. Sytuację ratuje jedynie dobre miejsce w Golden Circle, tak miałem na Depeche i Mecie, gdzie stałem na wprost sceny i jakość dźwięku jeszcze uszła. Siedzenie na koronie stadionu - tak siedziałem na Ironach i Coldplay - to raczej marne wrażenia akustyczne. No ale taki urok tych stadionów. Nabudowali, muszą jakoś utrzymać....

Co do Opener'a to byłem kilka razy i też było różnie. Pearl Jam z pozycji pod sceną (ten koncert parę lat temu) podobał mi się dźwiękowo, a ten późniejszy (chyba 3 lata temu) z pozycji przy wieży akustyka - tak sobie. Tak samo było z FNM - też stałem przy wieży i był dramat. Dopiero po paru numerach akustyk zaczął kręcić właściwie gałkami i końcówka była już znośna, ale generalnie byłem mocno zniesmaczony, że na takiej imprezie tak słabo to brzmi. Dodam, że np. FNM na Malcie z przed paru lat to był majstersztyk nagłośnienia - jeden z najlepiej zrealizowanych koncertów, na których byłem. Byłem też np. w sumie na 9 koncertach Metaliki w ciągu ostatnich 25 lat i muszę napisać, że na tych zagranicą było zawsze lepiej niż w PL, wyjątkiem był koncert Big 4 na Bemowie, wtedy było całkiem cacy w Golden Circle.

A tak na koniec, to najlepsze nagłośnienie w PL jakie słyszałem mają na Woodstocku. Słychać, że ludzie którzy to robią znają się na rzeczy.

trzeba pewnie zaopatrzyć się w filtry do uszu, 2 dni dochodziłem do siebie po takiej imprezie

zastanawiam się czy ktoś mierzy natężenie dźwięku

Edytowane przez hibi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Te nasze stadiony budowane na Euro (zresztą nie tylko nasze, Olimpijski w Berlinie to samo), nie nadają się na koncerty. Byłem 2 razy na Narodowym na Depeche i na Mecie, byłem na Ironach na Lechu w Poznaniu, teraz na Olimpijskim w Berlinie - wszędzie to samo, dudnienie, walenie, dźwięk jak ze studni. Sytuację ratuje jedynie dobre miejsce w Golden Circle, tak miałem na Depeche i Mecie, gdzie stałem na wprost sceny i jakość dźwięku jeszcze uszła. Siedzenie na koronie stadionu - tak siedziałem na Ironach i Coldplay - to raczej marne wrażenia akustyczne. No ale taki urok tych stadionów. Nabudowali, muszą jakoś utrzymać....

Co do Opener'a to byłem kilka razy i też było różnie. Pearl Jam z pozycji pod sceną (ten koncert parę lat temu) podobał mi się dźwiękowo, a ten późniejszy (chyba 3 lata temu) z pozycji przy wieży akustyka - tak sobie. Tak samo było z FNM - też stałem przy wieży i był dramat. Dopiero po paru numerach akustyk zaczął kręcić właściwie gałkami i końcówka była już znośna, ale generalnie byłem mocno zniesmaczony, że na takiej imprezie tak słabo to brzmi. Dodam, że np. FNM na Malcie z przed paru lat to był majstersztyk nagłośnienia - jeden z najlepiej zrealizowanych koncertów, na których byłem. Byłem też np. w sumie na 9 koncertach Metaliki w ciągu ostatnich 25 lat i muszę napisać, że na tych zagranicą było zawsze lepiej niż w PL, wyjątkiem był koncert Big 4 na Bemowie, wtedy było całkiem cacy w Golden Circle.

A tak na koniec, to najlepsze nagłośnienie w PL jakie słyszałem mają na Woodstocku. Słychać, że ludzie którzy to robią znają się na rzeczy.

trzeba pewnie zaopatrzyć się w filtry do uszu, 2 dni dochodziłem do siebie po takiej imprezie

zastanawiam się czy ktoś mierzy natężenie dźwięku

 

filtry to jedno, oczywiście warto mieć, zwłaszcza jak ktoś jest bardziej wrażliwy, ale bardziej pisałem o jakości dźwięku/akustyce w odniesieniu do stadionów

jedyny koncert na stadionie, który dobrze wspominam pod tym względem to Meta w Monachium na stadionie olimpijskim w 2004 r., no ale tam stadion jeszcze w starym stylu, budowa coś jak stary w Chorzowie, bez dachu

a właśnie, teraz mi się przypomniało, 1991 Chorzów Monsters of Rock, Meta przy barierkach, to było to, ale chyba bardziej w związku z emocjami to miło wspominam :)

 

Edytowane przez ma_x_ym
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ironi na "download festival" dali radę w sensie nagłośnienia, (ba jako szoł to oczywiście dali 102% jak zawsze)

ale to festiwal, otwarta przestrzeń niby trudniejsze warunki a jednak lepsze niż jakakolwiek hala. W sumie każda kapela, zespół grając na otwartej scenie dawała radę, byle tylko stanąć odpowiedniej odległości od masztów z głośnikami.

Tylko że ten "dobry" dźwięk to był dobry w sensie koncertu.

w namiotach oczywiście było za głośno.

(dwie otwarte sceny były i dwie sceny w namiotach)

 

I naszło mnie po raz kolejny refleksja, wczoraj spotęgowana poprzez wątek o audiofilskim raju (ten z porozkładanym sprzętem).

Słuchając rocka czy metalu nie goni się za wiernością, bo jej nie ma, to nie klasyka gdzie można pójść do filharmonii i posłuchać jak to powinno brzmieć, W większości przypadków, zestaw hifi czy słuchawkowy z płyty czy pliku zagra i tak lepiej (w sensie SQ) niż kapela na koncercie.

Za jaką wiernością mam gonić, i po jaką cholerę, skoro płyta została miksowana w studio a większości taśm demo nagrywanych dwoma mikrofonami, że niby to najbardziej "true" brzmienie rocka na żywo to czysty hałas i bałagan w sensie SQ?

wychodzi z tego, że szukam tylko takiej prezentacji jakiej lubię i tyle, i nie ma co przesadzać w tej pogoni.

 

BTW: Zatyczki do uszu przede wszystkim przydają się w kinie, to co w standardowym kinie wyprawiają z poziomem głośności to masakra.

Edytowane przez wdehe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wie ktoś może jak z akustyką w Warszawskiej Stodole? Wybieram się na Parkway Drive.

Daje radę, ale dużo od nagłośnieniowców zależy.

 

Behemoth czy Devin Townsend Project - mistrzostwo świata, wszystko pięknie wybrzmiewało.

Rise Against w 2012 - wokalista brzmiał jak brat Alvina wiewiórki trochę

 

Ale ogólnie spoko, nawet Fagoci przyzwoicie brzmieli jak byłem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja zauważyłem, że

 

a) każdy koncert metalowy i rockowy na żywo brzmi gorzej niż na płycie

B) każdy koncert jazzowy na żywo brzmi lepiej niż na płycie

c) i to mnie zdziwiło - elektronika na żywo brzmi lepiej niż na płycie, bo jest bardziej naturalna, ostrzejsza i ma więcej energii, mniej wygładzona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Red Smoke Festival 2016 w Pleszewie - zatrzęsienie zespołów, min. Truckfighters, nagłośnienie jak na małego plenerowca było świetne, ekipa od dźwięku dała radę.

Klimat mega, spoko ludzie, pełen chill i stoner przez trzy dni.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Odkopię temat, bo właśnie wróciłem z koncertu Raya Wilsona i jego Genesis Classic Orchestra, który grali na 600-lecie miasta Sztum.

Był klimat, bez wątpienia, a sekcje dęte i smyczkowe robią robotę przy gitarach i jego wokalu! Zdecydowanie facet ma talent na miarę śpiewania w słynnym Genesis (to on zastąpił Phila Collinsa).

 

Szczerze polecam iść na ich koncerty!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności