Skocz do zawartości

Pink Floyd -The Endless River


siara1975

Rekomendowane odpowiedzi

Płyta gorsza od Division Bell, ale ma momenty. Większość jest miałka i nudna, ale dla tych kilku utworów warto ją mieć w swojej kolekcji. "Its what we do", "On Noodle Street", cała strona 3, "Surfacing", "Louder than words". Do tego kawałek z wydania DVD o nazwie TBS14, jeden z moich ulubionych.

Wychwalana przez wielu "Anisina" z kolei to właśnie to miałkie granie z większości płyty.

Płyta zgrana do FLACa, leży na półce i się kurzy a wybrane wyżej kawałki lecą z foobara :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, nie oburzcie się, ale nienawidzę Watersa. Jego wygląd mnie obrzydza, światopogląd również. Po prostu nie cierpię tego gościa i jego wyczynów. The Wall jest dla mnie nieporozumieniem, poza Comfortably Numb. Nie mniej jednak The Endless River podoba mi się mniej niż choćby Animals, gdzie rodżer trzymał pałeczkę...

 

Boże, jak ja tego gościa nie trawię :P

Edytowane przez Harmony Korine
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że jestem już po n-tym przesłuchaniu, napiszę zdanie.

 

W skrócie: za krótka!

 

W rozwinięciu: dopiero z kolejnymi przesłuchaniami coraz bardziej mi się podoba, pierwsze wrażenia, po pierwszym odsłuchu były średnie (czytaj mieszane). Po głębszej analizie, album bardzo dobry, żeby nie powiedzieć genialny! Czuć klimat poprzednich albumów. Jest mroczna, niestety wywołuje u mnie złe wspomnienia, daje się odczuć że to "koniec czegoś" - legendy. Słuchając, czuję się jakiś taki osamotniony, smutny, niespokojny, do końca jeszcze nie rozgryzłem. Kawałki są psychodeliczne niektóre, dużo nawiązań do starego, dobrego stylu PF.

 

O dodatkach na DVD się nie wypowiem, dopiero sam album kilka razy przesłuchałem.

 

Polecam!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,po pierwszym odsłuchu były średnie (czytaj mieszane). Po głębszej analizie, album bardzo dobry, żeby nie powiedzieć genialny! Czuć klimat poprzednich albumów. Jest mroczna, niestety wywołuje u mnie złe wspomnienia, daje się odczuć że to "koniec czegoś" - legendy. Słuchając, czuję się jakiś taki osamotniony, smutny, niespokojny, do końca jeszcze nie rozgryzłem. Kawałki są psychodeliczne niektóre, dużo nawiązań do starego, dobrego stylu PF.

 

 

 

 

Czuję dokładnie to samo.

 

Pierwszy odsłuch - tragedia. Co to ma być? Pink Floyd czy... Vangelis? Drugi - hmmm... słabo. Kolejne - coś w tej płycie jednak jest. I jeśli nawet to odrzuty (bo takowymi są) po "The Division Bell" to bardzo dobre odrzuty i bardzo dobrze poukładane. Tak jakby Panowie z PF chcieli nam powiedzieć: "To nasza ostatnia płyta i niech pozostanie po niej niedosyt. Który nigdy nie zostanie już zaspokojony."

 

A może po prostu do tej płyty potrzeba dojrzeć? Tak jak jak dojrzewałem blisko 20 lat do "Atom Heart..." , którą na dzień dzisiejszy stawiam na równi z "Darkside..." i "The Wall".

Edytowane przez Thomm
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, bez rozapamiętywania.

Ile to razy drugi album czy następny z kolei okazał się kupą?

Tu mamy po paru latach comeback ludzi, którzy tworza historię.

Płyta sama w sobie, niezaleznie kto ją nagrał, jest na pewno warta uwagi. A że nagrali ją Pink Floyd, to już inna materia.

Myślę bardzo podobnie. Mi akurat ta płyta się podoba, powiem więcej wolę to niż pokręcone coś z The Wall.

 

ifi idsd nano + z1compact + Cowon EH 25

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Harmony Korine

 

Szanuję to, że nie trawisz Waters'a. Każdy ma prawo do swojego zdania/swojej opinii - bez tego życie byłoby szare, nudne, wszyscy byśmy się zgadzali ze sobą... ble.

 

I tak buszując sobie niedzielnie po necie trafiłem na coś takiego:

 

http://www.youtube.com/watch?v=lZVrOtO25zM

 

 

Waters, Vedder.... Czapki z głów Panowie. Przed tymi Panami.

 

:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Harmony Korine

 

Szanuję to, że nie trawisz Waters'a. Każdy ma prawo do swojego zdania/swojej opinii - bez tego życie byłoby szare, nudne, wszyscy byśmy się zgadzali ze sobą... ble.

 

I tak buszując sobie niedzielnie po necie trafiłem na coś takiego:

 

http://www.youtube.com/watch?v=lZVrOtO25zM

 

 

Waters, Vedder.... Czapki z głów Panowie. Przed tymi Panami.

 

:)

Kuźwa. Akurat jestem wiernym fanem Pearl Jam od początku ich istnienia... Ale wtopa, ale Watersa dalej nie lubię...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, nie oburzcie się, ale nienawidzę Watersa. Jego wygląd mnie obrzydza, światopogląd również. Po prostu nie cierpię tego gościa i jego wyczynów. The Wall jest dla mnie nieporozumieniem, poza Comfortably Numb. Nie mniej jednak The Endless River podoba mi się mniej niż choćby Animals, gdzie rodżer trzymał pałeczkę...

 

Boże, jak ja tego gościa nie trawię :P

No, faktycznie z Watersa jest buc nie z tej ziemi. Nie da się go lubić. Ale twórczość ma niezgorszą...może poza 'FinalCut'. Nawet płyty solowe się bronią. Trzeba oddzielać twórcę od tworzywa. :) Edytowane przez westberg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nigdy nie lubiłem Floydów, i po tej płycie nie zmieniłem zdania. Są lepsze zespoły. Niemniej szanuję ich dla historii muzyki.

Nie jestem sam ;)

 

Dziwne podejście.

 

Nie dziwne, tylko normalne. Nie lubię kamandy Pinka Fłojda, ale specjalnie przeciwko nim nic nie mam. Do muzyki rockowej wnieśli dużo.

Można kogoś niekoniecznie lubić, ale jednak szanować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie lubiłbym ich twórczość, gdyby nie to, że na swoich płytach...śpiewali. ;). Stąd np. Nie lubię płyty Cyclone grupy Tangerine Dream , choć to moja ulubiona kapela elektroniczna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nigdy nie lubiłem Floydów, i po tej płycie nie zmieniłem zdania. Są lepsze zespoły. Niemniej szanuję ich dla historii muzyki.

Nie jestem sam ;)

Dziwne podejście.
Nic dziwnego. Szanuję ich za wkład w muzykę, jestem świadomy tego, że bez nich nie istniałaby moje ulubione bandy, ale nie trafiają do mnie, mimo to raz dla sprawdzenia odsłuchałem nowy album, żeby nie było.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie lubiłbym ich twórczość, gdyby nie to, że na swoich płytach...śpiewali. ;). Stąd np. Nie lubię płyty Cyclone grupy Tangerine Dream , choć to moja ulubiona kapela elektroniczna

 

 

Lordzie, na "The Endless...." nie śpiewają. Praktycznie nie śpiewają.

 

:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomm: TD, oj pamiętam jak usłyszałem pierwszy raz Ricochet u kumpla na CD Technicsa, lata temu całe. Ciekawe, że fragment tej suity leciał jako podkład w prognozie pogogdy :)

 

 

To już wiesz dlaczego się starych klocków Technicsa (które we wczesnych latach 90-tych uchodziły za high-end na naszym polskim podwórku) do dzisiaj nie pozbyłem ;)

Edytowane przez Thomm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie lubiłbym ich twórczość, gdyby nie to, że na swoich płytach...śpiewali. ;).

 

Wyobrazić sobie takie The Wall bez śpiewu to naprawdę wyższa szkoła jazdy. ;)

 

Nigdy się jakoś Watersem nie interesowałem - co takiego nieznośnego jest w jego światopoglądzie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Thomm: TD, oj pamiętam jak usłyszałem pierwszy raz Ricochet u kumpla na CD Technicsa, lata temu całe. Ciekawe, że fragment tej suity leciał jako podkład w prognozie pogogdy :)

 

 

To już wiesz dlaczego się starych klocków Technicsa (które we wczesnych latach 90-tych uchodziły za high-end na naszym polskim podwórku) do dzisiaj nie pozbyłem ;)

To ciekawe: moje pierwsze spotkanie z płytą kompaktową, to druga połowa lat 80-tych, mieszkanie kumpla, wieża technicsa a w niej "magnetic fields" jarre'a. Do dziś pamiętam zachwyt sterylnością dźwięku i brakiem szumów. Heh..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Thomm: TD, oj pamiętam jak usłyszałem pierwszy raz Ricochet u kumpla na CD Technicsa, lata temu całe. Ciekawe, że fragment tej suity leciał jako podkład w prognozie pogogdy :)

 

To już wiesz dlaczego się starych klocków Technicsa (które we wczesnych latach 90-tych uchodziły za high-end na naszym polskim podwórku) do dzisiaj nie pozbyłem ;)

To ciekawe: moje pierwsze spotkanie z płytą kompaktową, to druga połowa lat 80-tych, mieszkanie kumpla, wieża technicsa a w niej "magnetic fields" jarre'a. Do dziś pamiętam zachwyt sterylnością dźwięku i brakiem szumów. Heh..

 

 

 

Moje pierwsze spotkanie z CD to CD Player Foniki podpięty pod klocki Unitry, Technics był jakiś rok później :)

 

Pierwsza płyta CD? "Kombii - 15 lat". Kupiona w pierwszej/drugiej klasie technikum. W Krakowie. Za całe osiemnaście tysięcy, pięćset złotych (tak, tak- to było przed denominacją)

 

:)

Edytowane przez Thomm
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Thomm: TD, oj pamiętam jak usłyszałem pierwszy raz Ricochet u kumpla na CD Technicsa, lata temu całe. Ciekawe, że fragment tej suity leciał jako podkład w prognozie pogogdy :)

 

To już wiesz dlaczego się starych klocków Technicsa (które we wczesnych latach 90-tych uchodziły za high-end na naszym polskim podwórku) do dzisiaj nie pozbyłem ;)

To ciekawe: moje pierwsze spotkanie z płytą kompaktową, to druga połowa lat 80-tych, mieszkanie kumpla, wieża technicsa a w niej "magnetic fields" jarre'a. Do dziś pamiętam zachwyt sterylnością dźwięku i brakiem szumów. Heh..

 

 

 

Moje pierwsze spotkanie z CD to CD Player Foniki podpięty pod klocki Unitry, Technics był jakiś rok później :)

 

Pierwsza płyta CD? "Kombii - 15 lat". Kupiona w pierwszej/drugiej klasie technikum. W Krakowie. Za całe osiemnaście tysięcy, pięćset złotych (tak, tak- to było przed denominacją)

 

:)

 

 

To znaczy, że działo się to nieco później. Pierwsze polskie cd plejery pojawiły się z początkiem lat 90-tych, jakoś tak. Wówczas i mnie sprawiono odtwarzacz cd diory; sprzedałem 3/4 kolekcji winyli a za uzyskaną kwotę kupiłem "elizium" fields of the nephilim. Cóż za rozczarowanie - dźwięk gorszy niż z ówcześnie posiadanego decka od kasprzaka. Dziś bym już tak nie uczynił. ;o)

 

No, a tamta wieża, wprost z pewexu, płyta z pewexu. Rok `87 czy 88...To była sprawa naprawdę niezapomniana. W całym, 50-tysięcznym mieście, był to jeden znany mi gostek, który miał cd plejer. Może w ogóle był to jedyny gostek w mieście, który miał cd plejer ;o) I tak słuchałem tej muzyczki i nie mogłem uwierzyć, że tak klarownie, dynamicznie i bezszumowo. Elektronika w stylu Jarre`a idealnie nadawała się do ówczesnych sprzętów, które generalnie ******ste nie były...Ale to okazało się później. ;o)

Edytowane przez westberg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności