Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Cresyn C520S


Inszy

Rekomendowane odpowiedzi

Dziś kończę trylogię Cresynową. Właściwie trzecią recenzję miałem gotową jakiś czas temu, ale jakoś nie mogłem zabrać się za te kilka zdań wstępu i zakończenia. Jednak w końcu dałem radę ;)

 

Po modelach C740S oraz C120S przyszedł czas na ostatniego zawodnika, czyli C520S. Poprzednicy mieli swoje wzloty i upadki, żadnych bym nie określił uniwersalnymi, więc czas sprawdzić jak wypada to w tym przypadku.

 

Najpierw jednak sprawy niezwiązane z dźwiękiem.

 

W niewielkim opakowaniu znajdujemy Cresynowy standard – słuchawki, komplet gumek w trzech rozmiarach oraz szmaciany woreczek. Z obowiązku ponarzekam na brak sztywnego etui i lecę dalej.

Same dokanałówki są wykonane porządnie, nic nie lata, nie rozkleja się, luzów nie widać. Wygląd jest mocno standardowy, jak ktoś chce się wyróżniać w tłumie, to pewnie się nimi nie zainteresuje. Ale cała reszta użytkowników powinna być zadowolona.

 

Kabelek jest płaski, teoretycznie ograniczający jego plątanie się. Do zalet dorzucę niski efekt mikrofonowy – jedynie pomiędzy splitterem a słuchawkami przenosi odgłos otarcia kabla o ubranie. Do minusów wpada cecha wszystkich „makaronowych” przewodów: nie da się takich słuchawek nosić z kablem za uchem. A taka opcja bardzo by mi się przydała.

 

Ergonomia moim zdaniem leży zdecydowanie poniżej wcześniej recenzowanych Cresynów C120S. Tutaj niestety natknąłem się na problem, który często mi doskwiera w dokanałówkach noszonych z kablem do dołu: nieustannie wysuwają mi się z uszu. Cóż, w takich przypadkach pozostaje zaopatrzyć się w piankowe nakładki zamiast gumowych lub/i w żabkę do spinania kabla z ubraniem.

 

Jako że nie ma nad czym się rozwodzić, czas na granie.

 

Odsłuchy poprzednich modeli Cresyna rozpoczynałem zawsze od metalu i za każdym razem byłem rozczarowany. Więc w przypadku C520S na pierwszy ogień puściłem… Stone Sour – w końcu do trzech razy sztuka.

 

I w tym przypadku nie było mowy o rozczarowaniu. Dźwięk jest mocny, dociążony, sygnatura to wyraźne V, z wycofaną średnicą i głównym akcencie na basie.

 

No właśnie, zacznę od basu. Jest go dużo, ma solidny impakt i dobre wypełnienie. Nie są to ilości mogące zadowolić oddanego sprawie bassheada, ale większość osób zdecydowanie nie powinna narzekać na jego braki. Jakby przesunąć go lekko z wyższego basu na niższy, to byłaby pełnia szczęścia. Aktualnie ma drobne problemy z kontrolą, przez co czasami może się wylewać na tony średnie, ale nie dokucza to specjalnie (zazwyczaj) i można to łatwo opanować korektorem.

 

Średnica jest przyjemna mimo swojego wycofania. Ciepła, muzykalna, nie męczy swoją obecnością. Gitary akustyczne i klawisze potrafią zrobić nastrojowy klimat, który ładnie dopełniają kobiece wokale. Trochę nieoczekiwanie, ale świetnie mi się na nich słuchało Loreeny McKennitt. Męskie głosy z kolei od czasu do czasu dają wrażenie lekkiego spłaszczenia, niekiedy brakuje im nieco pełniejszej barwy. Nie jest to jednak stała przypadłość, bo część wokalistów brzmi bardzo dobrze. Całościowo dostajemy tony średnie mające zapewnić nam nienachalną rozrywkę i jak najbardziej może się to podobać.

 

Na końcu wchodzą tony wysokie. Najsłabsza część dźwięku słuchawek, choć sama w sobie słaba nie jest. Nie ciągnie się nadzwyczaj wysoko, nie błyszczy, ale otrzymujemy ją w pakiecie z całkiem przyzwoitą separacją instrumentów.

 

Jak wygląda scena? Cóż, po prawdzie wygląda niezbyt imponująco – wszystko dzieje się w głowie lub zaraz przy niej. Pod tym względem siostrzane Cresyny C120S wypadły zauważalnie lepiej.

 

Na analizę dźwięku też nie mamy co liczyć ze względu na przeciętną szczegółowość, ale w przypadku tych słuchawek nie będę tego wpisywał w minusy. Od początku do końca mają po prostu dobrze bawić muzyką i dokładnie to robią.

 

Czy w tej cenie można lepiej? Oczywiście, że tak. Pod warunkiem, że zdecydujemy się na zakup w Azji, odsiejemy podróbki od oryginałów, będziemy mogli poczekać niewiadomo jak długo na przesyłkę i zrezygnujemy z wątpliwej gwarancji, to Xiaomi Piston v2 zaoferują nam bliźniaczą sygnaturę co C520S, tylko pod każdym względem lepszą. Jednak na rynku krajowym, to jest całkiem silny zawodnik w przedziale do 100 złotych.

 

Na koniec może małe podsumowanie trylogii:

Czy któreś z testowanych modeli bym mógł polecić jako uniwersalne? Hmm… Chyba właśnie C520S – zaoferowały mi przyjemny odsłuch największej liczby gatunków muzyki. Gdy się w nich opanuje wyższy bas, to bawią niemal ze wszystkim.

C120S polecę fanom „muzyki popularnej” typu dance czy nowoczesny pop. Miłośnicy rapu, którzy nie szukają ostrego nawalania basem też powinni być szczęśliwi.

Natomiast najwyższy model, czyli C740S świetnie zaprezentował się w muzyce klasycznej oraz rock’n’rollu. Szczególnie ten drugi gatunek mnie na nich zachwycił.

 

I nie pozostaje nic innego jak gorąco podziękować Wojtkowi z łódzkiego oddziało Mp3store za udostępnienie słuchawek do testów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności