Hej,
mam integralny kask motocyklowy (Shoei RYD), w którym jest wystarczająco dużo miejsca na słuchawki. Ale...
Używam bezprzewodowych słuchawek Edifiera W296BT (które brzmią naprawdę spoko). Problem pojawia się w dwóch momentach:
1. przy zakładaniu - każdy kto jeździ w integralnym kasku wie co to znaczy. Garnek wchodzi mega ciasno, chociaż, jak już wejdzie to siedzi wygodnie na bańce. Jednak jeśli na uszach są słuchawki to wymaga to często 5-8 prób i masakruje uszy, bo miejsca jest koszmarnie mało i przy większości prób słuchawki po prostu się zsuwają z uszu.
2. przy zdejmowaniu - zdejmowanie z jednej strony udaje się przy pierwszym podejściu, ale... masakruje uszy jeszcze bardziej.
Dzisiaj zrobiłem na moto 700 km i zdejmowałem kask pewnie z 10 razy, przez co moje uszy wyglądają jak u doświadczonego zawodnika zapasów i bolą jak cholera. Powiedziałem sobie - TO BYŁ OSTATNI RAZ
Mam taki o to pomysł - kupić taniutki zestaw bezprzewodowy z mikrofonem i zamienić przetworniki na te np. z Koss Porta Pro. Wmontować to wszystko na stałe do kasku i cieszyć się bezprzewodowym zestawem z niezłą jakością dźwięku za ułamek ceny rynkowej (słuchawki dedykowane dla kasków Shoei to kwota ok 1200 pln!).
Pytanie - czy to ma sens działać, a jeśli nie to dlaczego? Czy jest na to jakiś patent, żeby wykorzystać bezprzewodowe bebechy z taniego zestawu i użyć droższe przetworniki? Na jakie parametry trzeba patrzeć, aby całość była kompatybilna? Czy bateria 180 mAh nie zostanie zjedzona w ciągu 30 minut słuchania przy takim patencie? Ktoś w ogóle próbował zamieniać przetworniki na inne?
Pomocy
LGW