Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Phiaton MS300' .
-
Od jakiegoś czasu odwiedzając sklep mp3store okazjonalnie można było zaobserwować pojawianie się modeli testowych pewnej egzotycznej firmy. Firmą tą był Phiaton, z tego co udało mi się dowiedzieć jest to koreańska, dość młoda marka celująca w segment premium. Nie tak dawno w ofercie mp3store zawitały trzy modele tej firmy. Są to PS320, MS300 i MS400. Z uwagi na nabór do recenzji zgłosiłem się jako chętny do testu drugiego z modeli. Muszę przyznać że pierwsze wrażenie Phiaton zrobił na mnie dość mocarne. Słuchawki dostajemy w pudełku pokrytym fakturą włókna węglowego, jest to motyw powtarzający się także na czaszach słuchawek. Co ciekawe prawdopodobnie na słuchawkach znajduje się prawdziwe włókno węglowe pod plastikowym okienkiem. Zaraz po pudełku kolejne zaskoczenie, futerał. Jest to usztywniane etui typu shell zamykane na suwak. Wewnątrz znajdziemy przegródkę z siatki oraz na drugiej z połówek wyjmowaną „foremkę” aby słuchawki pewnie trzymały się wewnątrz etui. Muszę przyznać że osobno takie etui można by spokojnie wycenić na kilkadziesiąt złotych. Ewidentnie widać tu powiew dbania o klienta i płacąc około 600zł za słuchawki dostajemy do nich solidne wyposażenie. Tak naprawdę już z samej zasady zdziwiło mnie że nie dostajemy przejściówki na jack 6,3mm. To dziwne choćby z uwagi na to że opakowanie zawiera instrukcję obsługi i to nie małą... dla mnie ciut nonsens przy słuchawkach. Osobiście wolał bym zwyczajowy adapter. A jak prezentują się same słuchawki? No cóż, zdecydowanie mi się spodobały. Zarówno MS300 jak i MS400 są sprzedawane w dwóch wersjach, czarnej oraz czarno czerwonej. Mi do testów przypadła wersja z czerwonymi dodatkami. Wyglądają one z jednej strony dość agresywnie ale zarazem bardzo elegancko. Rzucają się w oczy ale nie jest to „żarówa” niczym Monster Beats mówiąca „patrz na mnie, chcę być modny”. To raczej typ słuchawek dla osoby która do marynarki założy t-shirt z logo Batmana i AirMaxy. Elegancko ale nie klasycznie. Wspomniane czerwone akcenty to kolor poduszki na pałąku oraz padów. Elementy te są wykonane ze skóry która muszę przyznać jest świetna jakościowo. Mięciutka z przyjemną, gładką fakturą. Początkowo z uwagi na fakt iż MS300 są nauszne oczekiwałem że przy odsłuchach powyżej 2 godzin doświadczę bólu uszu jednak pady są wyjątkowo delikatne dla słuchacza. Spory plus za wygodę. Co ciekawe nie jest ona okupiona słabą izolacją, Phiatony izolują w sposób ciut powyżej przeciętnej dla tego typu słuchawek. Fakt faktem, do Westone na Comply nie mają tu startu ale też nie mają się czego wstydzić. Kolejny akcent premium to wspomniane już włókno węglowe. Na czaszach znajdują się okienka z logo producenta pod którymi widzimy materiał znany z Formuły 1, miły akcent dodający prestiżu, a jednocześnie nie tak „sztywniacki” jak skóra. W sumie najsłabszym elementem budowy MS300 jest kabel. Jest on poprowadzony z lewej słuchawki, to zaleta. Jest też niesamowicie cienki (Audeo mają grubszy na odcinku splitter-jack) a co za tym idzie nie budzi zaufania. Pada pytanie, czemu producent idąc za ciosem nie dał nam grubszego kabelka w czerwonym oplocie sznureczkowym? Zapewne prezencja słuchawek tylko by na tym zyskała. Przejdźmy więc do najważniejszego elementu w słuchawkach, jak więc to gra? Czy dźwięk Phiatonów jest tak samo premium jak wyposażenie i budowa? Za źródło testowe posłużył iPod Nano 6g spięty przez LOD z FiiO E6. Na wstępie muszę zaznaczyć że prosto z pudełka grają dość męcząco. Początkowo bardzo brakowało mi rozdzielczości, wypełnienia na dole oraz okolice wyższej średnicy i sopranów były moim zdaniem bardzo krzykliwe. Wyższe wokale brzmiały bardzo chaotycznie, a średnica była bardzo ściśnięta. Po kilkudziesięciu godzinach grania muszę przyznać ze jest znaczna poprawa. Phiatony nie są już tak wrzaskliwe, wokale wygładziły się, gitary już „nie bolą”. Słuchawki zyskały zaskakująco wysoką detaliczność, serio słyszymy sporo jak na ocieplone nauszniki. W jasnych v-Jays mnie to nie dziwiło, tu zaś robi dobre wrażenie. Scena jest poprawna, nie ma tu szoku holorgafii czy rozproszenia dźwięku, ot nie ma ścisku. Przyznam się ze spodziewałem się pod tym względem więcej. Co do charakteru brzmienia, MS300 zdecydowanie bardziej polubią się ze spokojną ciepłą muzyką niż z agresywnym rockiem. Mimo tego że gitary wygładziły się (tak, mamy rozdzielczość, nie są one zwartą papką tylko słyszymy przejścia riffów) to mi jako jednak basolubowi zabrakło kopa na wyższym basie. Nie mamy tu stopy jak karabin maszynowy za to kontrabasy potrafią bardzo przyjemnie zamruczeć, widać taki zamysł strojących drivery. Z drugiej strony takie zagranie z odchudzeniem przełomu środka i basu dało bonus do przejrzystości dźwięku. Całościowo mamy do czynienia z równym graniem (początkowo środek był wycofany, bas zbity i słabiutki a góra wrzeszcząca) z podkręconym niższym basem i leciutko górą. Nazwał bym to bardzo szerokim V, to trochę powoduje że nie do końca trafiły one w mój gust, wolał bym aby nawet kosztem wycofania środka MS300 dostały więcej tąpnięcia. Przydaje się ono zwłaszcza w sprzęcie przenośnym używanym w głośnym otoczeniu. Jak więc koniec końców wypadły w moich oczach MS300? Raczej pozytywnie ale też bez szału. Przy ich cenie osobiście wolał bym dozbierać do Beyerdynamiców Custom One (tak wiem, są mniej przenośne) których dźwięk miał dla mnie większy „wow factor”. Z drugiej strony dostajemy dobrze grający sprzęt z otoczką ekskluzywności, wykonany ze świetnych materiałów, dostosowany do muzyki której stereotypowo spodziewamy się po „panu w marynarce”. Phiaton moim zdaniem ma spore szanse znaleźć uznanie właśnie wśród osób dla których słuchawki to element stroju oraz szukają nutki klimatu premium ale jednak nie chcą wydać fortuny na DT1350 czy też B&W P5. Chciałem podziękować mp3store za udostępnienie MS300 do testu.
- 3 odpowiedzi
-
- 1