Skocz do zawartości

Tytus1988

Bywalec
  • Postów

    2511
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    368

Treść opublikowana przez Tytus1988

  1. Led Zeppelin, The Ocean🎶
  2. Yiruma, Kiss The Rain (Orchestra Version)🎶
  3. Dream Theater, Pull Me Under🎶
  4. Na początek tygodnia pełnego nowych wyzwań... John Williams & Saito Kinen Orchestra, Raiders March🎶🌞
  5. Wiosenny dzień... 🐦🌞 ... i gdy zapada zmierzch🌅
  6. Scorpions, Send Me An Angel🎶🙂
  7. 🐱Whiskas... niszczyciel biznesów 😉
  8. Tytus1988

    Muzyka z gier

    Ścieżka dźwiękowa z najnowszej strategii od Paradoxu Millennia🎶🙂
  9. Ultravox, Vienna🎶🙂
  10. Na piątkowy wieczór... Eternal, I Wanna Be the Only One🎶😉
  11. Tytus1988

    All that Jazz

    Odrobina gitarowej poezji... Mikael Máni, Guitar Poetry🎶🙂 https://open.qobuz.com/album/fh6hb79jlw8yc https://tidal.com/album/341732677?u
  12. Disturbed, Down with the Sickness🎶
  13. Kurowanie z The Cure, Lullaby🎶💪
  14. Tytus1988

    Muzyczne Zakupy

    Jak już wczoraj były wzmianki o Orfeuszu... również podążę tym tropem😉 Z mojej strony kilka słów o HE-1 po odsłuchach z AVS 2023, o czym nie miałem wspomnieć😉 SENNHEISER ORPHEUS HE-1 Typ słuchawek: elektrostatyczne; Pasmo przenoszenia: 8 –100 000 Hz Cena: 55 000 $ DAC: ESS SABRE ES9018 (osiem kości/cztery na kanał 32-bitową rozdzielczością oraz częstotliwością próbkowania 384 kHz) Konfiguracja odsłuchowa: Cambridge Audio Azur 851N ->HE-1 Zestaw Sennheisera niewątpliwie zwraca uwagę swoim designem, chociaż na materiałach promocyjnych i zdjęciach odbierałem go jako trochę większego niż był w rzeczywistości. Nie miałem okazji obserwować ceremoniału jego otwarcia, gdy wysuwają się z niego pokrętła oraz lampy, a także unosi się wieko skrywające w swoim wnętrzu słuchawki, ale być może będzie jeszcze ku temu okazja, a w tym momencie pozostaje obejrzenie tego momentu na filmiku: Podszedłem do szkatuły i wydobyłem z niej słuchawki, które bez wątpienia mogę zaliczyć do jednych z najpiękniej wykonanych ze względu na zatroszczenie się o drobne detale ich wykonania (delikatne frezowania aluminiowej obudowy, której kształt w górnej części na styku muszli z pałąkiem może przywodzić na myśl kształt liry/kitary, będącej instrumentem mitycznego męża Eurydyki), co dodaje im pewnej niezwykłości. Również niecodzienny jest rozmiar muszli samych słuchawek, które należą do jednych z największych obok HEDDphone One jakie miałem okazję mieć na głowie. Jednak w przeciwieństwie do nich ergonomia Orfeuszy jest znakomita i nie zawahałbym się jej określić nawet mianem „hawkowej”. Szeroki pałąk z miękkim, dość obfitym wypełnieniem od strony głowy nie powoduje nawet najmniejszego ucisku, pomimo zawieszenia na nim tak pokaźnych muszli. Nacisk boczny uznałbym w ich przypadku za porównywalny do tego z Susvar, który dla mnie był optymalny. Poza tym same ogromne skórzane pady ( @pabloj na spokojnie nasze uszy spokojnie się w nich zmieszczą, nawet gdyby na stare lata dwukrotnie powiększyły swoje rozmiary:)) obszyte od wewnętrznej strony mikrofibrą są bardzo przyjemne w kontakcie ze skórą. Można było to docenić nawet podczas 10 minutowego odsłuchu... a jeśli już o nim mowa Wygląd nowego Orfeusza jest na swój sposób imponujący, jak przystało na następcę najbardziej znanego i ekskluzywnego zestawu słuchawkowego wszechczasów, ale nie (albo nie tylko) dla marmuru Carrara (u mnie ten materiał mimo wszystko przywołuje jednoznaczne skojarzenia niezależnie od tego, gdzie jest zastosowany), wysuwających się podczas uruchamiania lamp, pokręteł i otwierającej szkatuły ze słuchawkami oraz prestiżu związanego z ich posiadaniem decyduje się na wydanie ćwierć miliona złotych. Ważny jest (a przynajmniej dla mnie powinien być najważniejszy) sam ich dźwięk, który powinien być niczym krystalicznie czyste okno na to, co zostało zarejestrowane w materiale źródłowy i przez to jest najbliższeterminowi high-fidelity. Czy tak rzeczywiście było? Trwający zaledwie 10 minut odsłuch nie jest według mnie wystarczająco długim czasem, aby pokusić się o tak daleko idące wnioski, tym bardziej, że trzeba być świadomym degradacji płynącej z samego streamingu z TIDALa ze źródła cyfrowego Cambridge Audio Azur 851N, ale w przypadku tak krótkiego odsłuchu zdecydowanie bardziej komfortowego od nerwowego zmieniania płyt w nieobsługiwanym wcześniej odtwarzaczu CD. Zdecydowałem się na wybór dwóch nagrań, które mogłem spokojnie przesłuchać od początku do końca w wyznaczonym czasie. Po wzmiance z lekkim przymrużeniem oka o repertuarze Zenka Martyniuka padł on ostatecznie na utwory dobrze znane, po które chętnie sięgam przy dokonywaniu porównań słuchawkowych. Są one często kluczem w przypadku doboru reszty repertuaru, gdy zamierzam się bliżej przysłuchać bliżej konkretnym aspektom brzmienia, jakie mogą być wyróżnikiem danego sprzętu. Jednak za najważniejsze uznałbym to, że mnie nigdy nie nudzą Były nimi "Rachveli: Khorumi - Dance for Freedom" w wykonaniu Georgian Philharmonic Orchestra oraz Lisy Batiashvili (skrzypce) oraz utwór "Miłość", będący wierszem poetki, bohaterki powstania warszawskiego Krystyny Krahelskiej w aranżacji muzycznej Michała Tokaja (fortepian) oraz wykonaniu Michała Barańskiego (kontrabas), Łukasza Żyty (perkusja) oraz Agi Zaryan (wokal). Na pierwszy ogień poszło dzieło Nikoloza Rachvelego. To co mnie uderzyło od pierwszych chwil w Orfeuszu... to to, że nic mnie nie uderzyło zarówno dosłownie jak i w przenośni. Prezentacja brzmienia Orfeusza w pierwszych chwilach zaskoczyła mnie swoją niezwykłą delikatnością. Pomimo dobrego dociążenia instrumentarium w tym utworze jak na słuchawki elektrostatyczne, fizyczność dźwięków szczególnie pochodzących od kotłów orkiestrowych i talerzy orkiestrowych była odczuwalnie mniejsza niż na innych słuchawkach. Ku mojemu zaskoczeniu nawet impakt od odczuwalnie mniej basowych w niższych rejonach pasma Sony MDR-R10 w ubiegłym roku zapadł mi pamięć jako odczuwalnie dosadniejszy. W dużej mierze mógłbym się zgodzić z przenośnią @majkel, że jest on niczym trzepot skrzydeł motyla subtelnie muskający uszy. Ten brak fizyczności w odbiorze Orfeusza może być jednym z tych elementów, który nie będzie mile widziany szczególnie przez osoby przyzwyczajone do słuchawek oferujących w tym względzie odczuwalnie więcej, nawet nie wspominając o wybitnie basowych konstrukcjach, jak Abyss AB-1266 Phi TC, Solitaire P, świetnych Spirit Torino Valkyria, FAD D8000, czy najwyższych modelach Ultrasonów, charakteryzujących się wybitną ciśnieniowością przekazu lub modelach dousznych wyższej klasy IEMów. Po przyjeździe do domu sprawdziłem, że także STAX 007 mk1 potrafiły u mnie w torze stacjonarnym pokazać w "Rachveli: Khorumi – Dance for Freedom" ze streamingu z ROONa większą fizyczność i potęgę brzmienia tkwiącą nie tylko w kotłach, bębnach, werblach, kontrabasach, wiolonczelach, ale też całej sekcji dętej (szczególnie tuby oraz trąbki), a nawet smyczkowej. Orfeusz nadawał natomiast im większej łagodności oraz delikatności, oddalając je ode mnie. Taki bardziej wycofany charakter brzmienia w połączeniu z tembrem, który bardzo przypomina ten z 007 mk1 (na zapytanie do @mrbudyn o dźwięk odpowiedziałem, że grają bardzo podobnie do moich Omeg, ale z technikaliami na poziomie 009/X9000) z dodatkiem pastelowości Sennheiserów HD800 stanowi mieszankę, która na pewno nie jest porażająca i angażująca, czego zapewne wielu oczekiwałoby po systemie w cenie kawalerki. Z tego względu rozumiem osoby, które mogły poczuć rozczarowanie (szczególnie w repertuarze bardziej rozrywkowym) oraz po kilku minutach decydowały się zrezygnować z dalszego odsłuchu. Osobiście byłem na to przygotowany po rozmowie z Gwosem, dlatego spokojnie kontynuowałem słuchanie. Po chwili przyzwyczajenia się do takiej prezencji skupiłem się właśnie na przestrzeni, jaka była kreowana z ogromnych membran o grubości 2,4 mikrona pokrytych platyną, znajdującymi się przy złoconych ceramicznych elektrodach. Kreowany w nich obraz muzyczny można byłoby w pewnym stopniu przyrównać do bardzo kunsztownej tkaniny, na której każdy element ma swoje miejsce, dobrze odseparowane od reszty, a zarazem za sprawą poszczególnych szwów łączy się z innymi, tworząc piękne dzieło sztuki. Pomimo tego, że był on bardzo czysty oraz klarowny, umożliwiając dokładne śledzenie pasaży i skupieniu się na poszczególnych dobrze odseparowanych instrumentach (nawet pomimo materiału źródłowego z TIDALa), nie stawał się nieprzyjemnie sterylny i sztuczny. Wręcz przeciwnie. Potęgował wrażenie muzycznego bogactwa, nadając źródłom pozornym indywidualny, a zarazem bardzo naturalny rys, m.in. akcentując przyjemną dźwięczność tamburynów, wibrafonu, czy pełny i dość soczysty dźwięk Stradivariusa dzierżonego w rękach przez Lisę Batiashvili. Do tego ich precyzyjne rozlokowanie na przestrzennej siatce w połączeniu z ich wielkością zaczynało na mnie robić z każdą kolejną minutą coraz większe wrażenie. Szczególnie moją uwagę przykuły dalsze plany, które na innych słuchawkach są ukazywane z perspektywy i odpowiednio mniejsze. Natomiast na Orfeuszu głębiej położone niż na STAXach 007 mk1 kotły (jakoś od początku najbardziej się skupiłem na nich;)) pomimo mniejszego impaktu miały dużo większy wolumen, z jakim jeszcze nie spotkałem się na żadnych z dotychczas posiadanych słuchawek. Był wręcz bardziej kolumnowy, chociaż za bardzo tego nie było można powiedzieć o samej wielkości sceny, na której źródła pozorne nie były stłoczone, ale znajdowały się stosunkowo blisko siebie. O ile makrodynamika i szybkość narastania dźwięków nie były imponujące (przypominam o materiale źródłowym z TIDALa), o tyle zachowanie przejrzystości przy orkiestrowym tutti pod koniec, gdy były słyszalne wszystkie sekcje instrumentów i nie następowało zalewanie przekazu zarówno ze strony niższych częstotliwości, jak i wyższych (albo jednych oraz drugich) już jak najbardziej. Taka wręcz wzorcowa równowaga tonalna wspierana bardzo naturalną w odbiorze szybkością (bez wrażenia efektownego przyspieszenia, czego szczególnie można było doświadczyć na Focalach Utopiach OG, bliższą tej z 007 mk1) niesamowicie mi odpowiadała. Z drugiej strony dla odrobiny ekscytacji byłoby miło przynajmniej czasami w takich momentach w equalizerze odrobinę podkreślić midbas i soprany, dodając pikanterii talerzom, skrzypcom, trąbkom, czy fletom piccolo Spokojniejsze chwile nagrania skłoniły mnie do przyjrzenia się mikrodynamice, a głównie temu, jak będą potrafiły ukazać technikę gry wybitnej gruzińskiej wirtuoski skrzypiec. Okazało się, ze potrafiły uczynić to wyjątkowo dobrze zarówno przy legato z wyczuwalną strukturą włosia smyczka przy jego przeciąganiu na całej jego długości po strunach, jak i dość energicznym spiccato z łatwo słyszalnymi uderzeniami w pobliżu mostka skrzypiec. Było zaskakująco dobrze, chociaż brakowało eufoniczności jaka potrafiły zaoferować w oddaniu jej gry Sony MDR-R10, a nawet Denony AH-D7000. Jednak pod względem rozdzielczości i trafności tonalnej było wybitnie. W tym momencie uświadomiłem sobie, że jedyną konkurencją dla nich, a właściwiej słuchawkami prezentującymi podobną jakość brzmienia mogłyby zaoferować dobrze napędzone X9000, które zostały bardzo pozytywnie odebrane na tegorocznym CanJam w Nowym Jorku w połączeniu z prototypowym energizeremHeadAmp (od twórców BHSE) Grand Cayman (na czterech lampach mocy EML 20B-V4), gdzie za przetwornik służył Mytek Empire lub szczytowy zestaw Shangri La Sr od Hifimana. Niestety, zarówno w jednym, jak i drugim przypadku kwoty do zapłaty stają się porównywalne z najnowszymi elektrostatami Sennheisera. Po tym utworze uznałem, że trochę mija się z celem sprawdzenie nawet przez chwilę basu na "Marrakesh" Blissa lub "Acid Rain" Lorna, bo rezultat był łatwy do przewidzenia, a czasu było mało... na ewentualne zakochanie Dlatego czym prędzej przeszedłem do utworu "Miłość" z płyty "Umiera Piękno" w wykonaniu Agi Zaryan. W tym kameralnym dziele nie jest istotna porywająca dynamika, intensywność przekazu, jego monumentalizm, czego w dużej mierze HE-1 nie pokazały, chociaż kreowana scena była dużo lepsza niż przypuszczałem. Natomiast w utworze zaaranżowanym przez pianistę Michała Tokaja najważniejsze jest dla mnie oddanie nastrojowej atmosfery z odrobiną zadumy i przede wszystkim piękna, intymności wierności naturalnej barwie instrumentów i wokalu (miła dla ucha koloryzacja na pewno nie zaszkodzi), ich plastyce, z rytmicznym pulsem brzmienia wyznaczanym od samego początku przez bębenek udu. Sama w sobie realizacja jak i nagranie są znakomite, wypadając dobrze na każdych słuchawkach o różnym strojeniu. Z drugiej strony dobrze potrafi ono pokazać różnice jakościowe między poszczególnymi modelami, odejście od neutralności, a zarazem brak wyrafinowania brzmieniowego. Wśród słuchawek, które posiadam, największy naturalizm w tej pieśni oferują STAXy 007 mk1 oraz ES-R10 wraz z ATH-L5000, chociaż w przypadku każdej mógłbym zarzucić drobne odstępstwa. W 007 mk1 byłaby złagodzoną górę, przez co rurkowe dzwonki chimes brzmią zbyt mało dźwięcznie, a złagodzona wyższa średnica odrobinę za mocno łagodzi emocje tkwiące w głosie Agi Zaryan. Wspomniane Audio Techniki potrafią natomiast odrobinę za mocno podkreślić wspomniane zakresy, przez co przekaz może stać się odrobinę zbyt natarczywy, nerwowy i nie pozwoli się zbytnio zrelaksować. Pewną drogę pośrednią potrafią zaoferować ES-R10, chociaż za sprawą podkreślenia midbasu brzmienie kontrabasu w niższych oktawach staje się odrobinę zbyt ofensywne za sprawą podkreślonych wybrzmień przy jego zejściach nawet pomimo braku odczuwalnej jego twardości. Tego problemu nie miałem podczas odsłuchiwania tego utworuw ubiegłym roku na Sony MDR-R10 bass light na stockowych padach. Słuchawki pomimo braków w niższych rejonach pasma (wynikającego m.in. z braku oryginalnych materiałów wypełniających w ich wnętrzu, które się wykruszyły), co dawało sobie znać przy kontrabasowym pizzicato, gdzie brakowało większej masy tego instrumentu i nie było słychać jego niższych pomruków, to potrafiły to zrekompensować w inny sposób. Do tych środków należało nastrojowe przyciemnionie przekazu w połączeniu ze znakomicie wypełnioną, wręcz delikatnie wilgotną średnicą (co było słychać szczególnie w reprodukcji wokalu Agi Zaryan), pięknym różnicowaniem precyzyjnie rozmieszczonych źródeł pozornych oraz dodającą przekazowi blasku górą skrzącą się za sprawą chimes. Jak zatem podołał temu zadaniu nowy Orfeusz?W pierwszej chwili zaskoczyła mnie wielkość wokalistki. Z jednej strony była trochę dalej ode mnie niż w moim torze stacjonarnych na replice MDR-R10, tj. ES-R10, ale zarazem większa niż na nich, a właściwie na każdych słuchawkach, na których miałem w ciągu ostatnich prawie 5 lat miałem okazji słuchać tego kawałka. Jej wokal był zawieszony odczuwalnie wyżej niż jestem do tego przyzwyczajony, a także oddany w bardzo naturalny, plastyczny sposób, z dobrą głębią i tonalną trafnością, odrobinę jaśniejszym niż w STAXach 007 mk1, ale z podobną płynnością, w połączeniu z lepszym fakturowaniem, czystością i świeżością porównywalną w dużym stopniu z 009 Stefana, jaką zapamiętałem u siebie w torze podczas ubiegłorocznego sierpniowego spotkania, a także większym ładunkiem emocjonalnym niż na 007 mk1. Orfeusz odsłania, ale nie przenika wręcz do kości, twardego jądra, co czyniłoby odbiór nieprzyjemnym, odchudzonym, twardym i szorstkim. Po prostu jest usunięta z niego nawet najmniejsza mgiełka, której często możemy uświadczyć na słuchawkach zdawałoby się bardzo szczegółowych, jak choćby HD800. Wysoka rozdzielczość przekazu przejawia się nie tylko wklarownie i łagodnie oddanych klawiszach fortepianu Tokaja, przemieszczających się sprawnie wzdłuż strun palcach Barańskiego, wprawiających je w głębokie, rytmiczne dragania, ale też wyczuwalnie gruzełkowata struktura przesypujących się shakerach grup ziarenek bez ich zlewania się w jedną masę podobną do drobnego piasku, czego można uświadczyć na słuchawkach dość mocno wygładzających brzmienie, jak ES-R10. Wisieńką na tym muzycznym torcie okazały się soprany. Już przy poprzednim utworze zwróciły moją uwagę swoją trójwymiarowością, dźwięcznością w połączeniu z brakiem nieprzyjemnych wyostrzeń. Natomiast dopiero w takiej scenerii byłem w stanie lepiej docenić ich wyjątkość. Nie tyle ujęła mnie talerze perkusyjne, co muskane raz co raz chimes, a pod koniec zamaszyście wprawiane ręką z trzymanym shakerem przez muzyka grającego na bębenku udu. Nie tylko brzmiały one niesamowicie dźwięcznie, jak na K1000, ale z selektywnością, rozciągnieciem, łagodnością, czyciem wprawianego wokół nich powietrza niczym w 009, plastyką z Sonorousów X, wypełnieniemi barwą z 007 mk1, a wolumenem nawet większym niż w szczytowych Abyssach. Jednak najważniejsze było można śledzić ich falowanie, dźwięczne trącanie się o siebie nawzajem do samego wygaśnięcia ich dźwięku, bez przytłoczenia tych chwil przez kontrabas, udu, dźwięki shakerów oraz dominującego i przyciągającego uwagę słuchacza głosu Agi Zaryan. Przyznaję, że był to element, na który do tej pory nie zwracałem uwagi, a wynikało to z prostej przyczyny... żadne ze znanych mi słuchawek nie potrafiły tego zrobić tak zwyczajnie dobrze (pamiętajmy o ograniczeniu potencjału przez TIDALowy streaming). Podczas odsłuchu skwitowałem to dość lakonicznie: „Ale pięknie”. Niestety, gdy dźwięk Orfeusza zaczynał mnie powoli czarować... zaczynało mijać 10 minut i należało ustąpić miejsce kolejnemu chętnemu. Postanowiłem nie próżnować i szybko przeszedłem na sąsiedni fotel, na którym miałem możliwość posłuchania tego, co wybrała osoba zasiadająca przy zestawie HE-1. Znajdowały się przede mną najwyższe modele dynamiczne w obecnej ofercie producenta, które działały w konfiguracji Cambridge Audio Azur 851N -> HDV 820. Przyszedł czas na skonfrontowanie tego, jak duże różnice będą w dźwięku po przejściu na te dynamiki z Orfeusza. A nie było to zbyt łatwe zadanie, bo kawałkiem wybranym przez tą osobę był dancowy kawałek "In the Box" od Ticon, którego nie miałem okazji wcześniej nigdy posłuchać. Bez wahania sięgnąłem po pierwszych chwilach po HD820, które zapamiętałem przy "Acid Rain" Lorna z czerwcowej MiTy we Wrocławiu jako dosyć basowe z przestrzenią nie tak zachwycającą jak na HD800, ale dobrą jak na słuchawki zamknięte oraz potrafiącą dystansować niektóre otwarte modele, m.in. od Focala. Muzyka płynęła, bas tętnił, elektroniczne przeszkadzajki całkiem przyjemnie szczypały w uszy, ale w momencie wejścia damskiego wokalu poczułem pewną, jakby znalazł się tam, gdzie wskazuje tytuł tego utworu Jednak mimo wszystko słuchało się całkiem przyjemnie i chyba czerpałem nawet większą przyjemność od osoby, która słuchała go na Orfeuszu. Moje przypuszczenia się sprawdziły i po około trzech minutach go zakończyła z wyrazem twarzy, który wskazywał na rozczarowanie brzmieniem tego drogiego zestawu elektrostatycznego. Następnie przyszła pora na @mrbudynoraz wejście ponownie w klimaty akustyczne, tym razem z Ronem Carterem i nagraniem na żywo "My Funny Valentine", które rozpocząłem słuchać z HD820 na uszach. W tym momencie uświadomiłem sobie, że różnica między nimi, a także założonymi po nich HD800S jest odczuwalna i przynajmniej dla mnie znacząca. Przede wszystkim przestrzeń uległa pewnego rodzaju kolapsowi – scena była odczuwalnie płytsza, a przede wszystkim dużo niższa. Jest to o tyle zaskakujące, że nawet przy porównaniach z takimi słuchawkami jak Arye, czy HEKi w moim systemie HD800 bez „S” nie uświadczyłem w tym względzie znaczącej różnicy, bo generowana scena była horyzontalnie, ale też wertykalnie bardzo dobrze rozciągnięta z dużymi źródłami pozornymi na pierwszym planie (z dynamicznych jedynie nieliczne potrafią kreować większe, jak choćby Sony MDR-Z1R). Jedynie szerokość nie pozostawiała niedosytu po wspomnianych elektrostatach. Niestety, o przekonującej holografii nie było mowy. Przejście na dynamiczne Sennheisery było niczym powrót do świata słuchawek, w którym na dodatek brakowało zachwycającej głębi nie tylko sceny, ale samych źródeł pozornych, które były odczuwalnie płaskie, gorzej różnicowane i pozbawione większego wypełnienia. Spoglądając z boku na @mrbudyn widziałem, że pomimo słuchania tego samego utworu w tym samym czasie i miejscu, znajdujemy się w innych muzycznych światach. To przejście z elektrostatów na dynamiki pokazało, że w dużej mierze (nie)zwykłe aspekty brzmienia Orfeusza są maskowane przez to, co bardzo słusznisłusznie @domil, jak rozmawialiśmy o jego brzmieniu po AVS. Mianowicie, że nic w jego brzmieniu nie drażni oraz nie przeszkadza. Szczytowe dzieło Sennheisera należy niewątpliwie uznać za jedną z „supersłuchawek”, która jest w dużej mierze instrumentem dość wyspecjalizowanym i z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu ze względu na wspomniane powyżej cechy. Tym bardziej, że cena jest znacząca i w tej samej kwocie można skompletować bardzo dobry system słuchawkowy, głośnikowy i jeszcze zostanie na inne potrzeby. Także atrakcyjniejszą finansowo alternatywą dla niego jest pojawiający się od czasu do czasu w sprzedaży na rynku wtórnym poprzednik z lat 90-tych, którego bardziej eufoniczny charakter brzmienia potrafi bardziej trafiać w gusta melomanów (chociaż problemem może okazać się jego naprawa ze względu na dostęp do części). Z drugiej strony w prawie porównywalnej kwocie można kupić kabel zasilający Nordost Odin 2 o długości 5 metrów i jeśli dla kogoś taki wydatek nie stanowi większego obciążenia dla budżetu, a muzyka płynąca z HE-1 oczarowała go niczym niczym pieśni mitycznego syna muzy Kalliope... wtedy na pewno będzie mógł spędzić każdego dnia niezapomniane chwile ze swoimi ulubionymi albumami. Nie ukrywam, że pomimo kilku miesięcy jakie minęły.. ten dźwięk nadal pozostaje w mojej pamięci i będę się starał sprawdzić zdecydowanie przystępniejsze cenowo HE90. Z tego względu nie mówię żegnaj, ale do usłyszenia Orfeuszu!
  15. Gazpacho, Missa Atropos🎶
  16. Mr. Big, To Be With You🎶🙂
  17. Ron Allen, Resurrection🙏
  18. Tytus1988

    Kącik kulinarny

    @lobuz1 jak najbardziej się zgadzam, że Twoja piękna Żona przygotowuje znakomite posiłki🙂👍 Krem z dyni na mleczku kokosowym z ryżem i dodatkiem świeżego chili🙂 Odrobinę świątecznie... domowy sernik🐣 Dziękuję Wam za wspaniale spędzony czas, w przemiłej atmosferze oraz wyśmienity poczęstunek🙂👍🥇
  19. Tytus1988

    All that Jazz

    Jazz w klimatach bossa nova... Vinicius Cantuaria, Psychedelic Rio🎶 https://tidal.com/album/342000513 https://open.qobuz.com/album/j5pcov29303ma
  20. 🎶KONCERT MAMMAL HANDS 23.03.2024 W KLUBIE NIEBO W WARSZAWIE🎶 Dziękuję Adamie za wzmiankę o tym koncercie i możliwość wspólnego wybrania się w ostatni weekend na koncert🙂👍 Bez wątpienia należy uznać, że nie brakowało funu (udzielało się to wszystkim uczestnikom😉), jak i energetyczności, z jaką grali artyści na saksofonie (Jordan Smart), fortepianie (Nick Smart) oraz perkusji (Jesse Barrett). Niższe oktawy fortepianu były odczuwalne w okolicach brzucha, natomiast mocne uderzenia stopy perkusyjnej generowały ciśnienie odczuwalne na klatce piersiowej pomimo ładnych kilku metrów dzielących nas od sceny. Akustyka była odpowiednia, chociaż przy kawałkach, gdy gra Barretta na perkusji stawała się wręcz szaleńcza, słyszalne było dudnienie niższych rejestrów. Raz zdarzyło się także przytłoczenie dźwięków nacierająch z saksofonu Smarta przez dużo głośniej grający fortepian, a przede wszystkim perkusję... ale to tylko drobne mankamenty😉 Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas dłuższa improwizacja artystów na koniec przed samymi kawałkamo na bis🙂 Sam koncert, jak i atmosferę na nim oceniliśmy z Adamem bardzo pozytywnie... było jak na Niebo przystało😉 Zdecydowanie @lobuz1 oraz @Tytus1988approved😉👍😉👍
  21. Tytus1988

    Klasyka for dummies

    Dla miłośników twórczości Jordiego Savalla... Mirrors of Time 🎶 https://tidal.com/album/352915903 https://open.qobuz.com/album/lzbxa04paq3wc
  22. Led Zeppelin, Black Dog🎶
  23. Bryan Adams, Everything I Do I Do It For You🎶🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności