Testowane: Fostex TR-X00 Purpleheart
Słuchawki do porównań: Audio-Technica MSR7, Fostex T50RP by Perul
DAC/AMP: Aune T1 SE z customową lampą (radziecka 6N23P)
Player: spotify z lapka
MSR7 daje dużo soku, energii ale po pewnym czasie męczą i potrzeba czegoś bardziej kojącego. W takich chwilach sięgam po T50RP jako wygodniejsze (mniej ściskają głowę) oraz łagodniejsze brzmieniowo, z mniej męczącą górą (a właściwe bez wysokiej, szorstkiej średnicy). Stworzył się niejako podział: MSR7 do elektroniki, dynamicznej muzyki, ładowania ciała energią a T50RP do chillowania, relaksu, kawałków bardziej skręcających w stronę akustyki, żywych instrumentów jako takich (chociaż tutaj Siódemki wcale nie są gorsze). Fostexy planarne wrzucam tu bardziej jako ciekawostkę bo to jednak MSR7 jest moim oczkiem w głowie, które swojego czasu rzuciło mnie na kolana, pokazało nowe dla mnie poziomy szczegółowości dźwięku, szerokości sceny oraz kontroli, kultury basu. ATH to w tym przypadku benchmark i do niego chcę odnieść moje nowe Purpleheart. Nowe słuchawy mają rozwiązać następujące kwestie: dociążyć dół bez straty kultury jazdy oraz zdjąć szorstkość z w/w rejestrów. Wszystko oczywiście przy zachowaniu wszystkich pozytywów moich Siódemek. Innymi słowy: skoro dopłacam to kroki chciałbym robić tylko w przód Aha, chciałbym też odświeżyć m.in. swoje stare amerykańskie rapy a jakoś ani planarnym Fostexom ani MSR7 tu nie po drodze…
Zacznę przewrotnie – od minusów a w zasadzie różnicy w stosunku do ATH, którą trudno mi jednoznacznie wartościować. Wpisał bym tu wyciekanie dźwięku na zewnątrz (sądząc po recenzjach oraz po zdjęciu słuchawek z głowy z wciąż włączoną muzyką) ale komentarze żonki obaliły ten argument. Słuchałem na normalnym, wcale nie niskim poziomie natężenia dźwięku i nic, względna cisza w otoczeniu. Słuchawki bronią się zatem jako osobiste, zamknięte źródło dźwięku w normalnych, domowych warunkach gdzie przeważnie ktoś rozmawia, może pracuje tv itp. Uszczelnienie jest co prawda mniejsze niż w MSR7 ale jak widać nie wpływa to mocno na wyciek a jednocześnie pomaga w komforcie. Miał być minus, wyszedł plus Drugi temat to pady. Nie sprawiają totalnie żadnego problemu, zgłaszam jedynie wątpliwości po pierwszym przesłuchu gdzie już po może 30 min siedzenia nausznice były w widoczny sposób mokre od potu (a specjalnym świniakiem tutaj nigdy nie byłem). Nic takiego nie zanotowałem przy ATH. Fakt, że do tej pory nie udało mi się odtworzyć tego zjawiska w PH ale jestem uważny. Pady są też wyraźnie sztywniejsze (dokładniej: wypełnienie) niż u konkurencji domowej (obu modeli) ale czy są niewygodne z tego tytułu? Ja nie narzekam. Cholera, roboty w szukaniu dziury w całym chyba nigdy nie dostanę – jestem w tym fatalny Tak czy inaczej pewnie rozważę zakup standardowych padów do TH610, które ponoć są fajniejsze. Odpowiednią ofertę już znalazłem. Lubię miękkie, pytanie czy te od TH610 faktycznie są inne…
Teraz o plusach. Wizualia, ergonomia, dotyk. Kabel długi, wybitnie stacjonarny, miły w dotyku. Bardzo estetyczna sznurówka z solidnym spliterem uwieńczona piękną, pełnowymiarową wtyczką. Kabel rzecz jasna odpinany. Niektórzy na massdropie narzekali na długość. Ja wręcz przeciwnie – doceniam. Wreszcie nie muszę kombinować z ustawieniem lapka i ampa na biurku – kabel prowadzę jak mi się podoba i nie pytam go o zdanie (ale to akurat zarzut do perulowego kabla z modowanych Fostexów; MSR7 ma swój długi kabelek ale dość sztywny i sprężynujący). O sile nacisku na małżowiny/głowę już pisałem – jest optymalna – przewiduję, że jest szansa na dłuższe sesje bez konieczności odpoczynku niż miało to miejsce w MSR7. Nie cisną w czubek głowy (tym na dzień dobry częstowały MSRki) a dodatkowych gramów w stosunku do kolegi Japończyka też nie czuć. To jednak jeszcze muszę zweryfikować, póki co nie miałem okazji zasiąść na dłużej niż 1-2h ciągłego słuchania. Jakość wykonania – nie mam pytań. Do niczego nie można się tu przyczepić. Wskazywane tutaj jako minus przy jednej z recenzji TH610 (które dzielą zawieszenie muszli z PH) klekotanie widełek o obudowę przetworników to dość sympatyczny detal, na pewno nie negatywny, powiedział bym wręcz – rasowy. Nie przeszkadza, nie niszczy konstrukcji, wprowadza dodatkową cechę, koloryt słuchawek. No i na koniec – same muszle. No cóż, piękne, duże, świetnie prezentujące się, na wysoki połysk. Co prawda to kwestia gustu i ja sam życzył bym sobie więcej fioletu/purpury niż czerwieni w tym amarancie ale i tak jest bardzo dobrze. Mile łechta patrzenie, dotykanie a nawet opukiwanie muszli Niezbyt ciężkie ale czuć je solidnie w rękach. Mocno wystają gniazda wtyczek - to moim zdaniem minus pod kątem praktycznym.
Brzmienie. Zacznijmy od sceny. Wow. Nie powiem, że jest znacząco szersza od tej znanej z MSR7. Być może minimalnie. To co uderza to głębia – przy PH, ATH sprawia wrażenie bardziej płaskich. Trójwymiar a przynajmniej jego zajawka. Sam nie wiem jak to nazwać, czy to holografia czy rozdzielczość – cholera wie, nie znam się. Wiem jedynie, że dostaję więcej informacji w zakresie położenia dźwięków w przestrzeni. Pierwszy raz poczułem coś takiego w słuchawkach.
Druga w kolejności – szczegółowość. Tutaj pewnie już śmielej można mówić o rozdzielczości. Byłem sceptykiem, że można zauważać jeszcze więcej po już znakomicie szczegółowych MSR7. Byłem przekonany, że może stwierdzę delikatne różnice, niuanse – krótko mówiąc kosmetyka. Tymczasem zauważam wiele nowych detali, na które wcześniej albo nie zwracałem należytej uwagi (być może z powodu braku ich ekspozycji) albo ich po prostu nie było. Nie wiem skąd to się bierze, czy jedne dźwięki mogą po prostu przykrywać inne czy może po prostu wspomniana rozdzielczość powoduje, że przy wyższym jej poziomie nie mamy do czynienia ze zbijaniem dźwięków. Nieistotne, działa, podoba mi się.
Trzeci temat – bas. Mocny, potężny, sprężysty. To pierwsze co rzuca się w uszy. Przy pierwszych dwóch-trzech kawałkach miałem wrażenie, że być może jest go w ujęciu ilościowym lekko za dużo. Szybko jednak przyzwyczaiłem się i wygląda na to, że to jest postęp, którego oczekiwałem po przesiadce z Siódemek. Bas jest tutaj nieco zmiękczony (minimalnie acz zauważalnie), świetnie kontrolowany, wielki i ma to kopyto, którego brakowało ATH (no może przesadzam, Siódemki czasami też pozytywnie gruchnęły). Tam była kultura, bez dwóch zdań; tutaj mamy i kulturę i moc. A jednak się da. Zauważyłem też coś jeszcze – bas (i generalnie granie jako całość) jest przestrzenny. To też trudno mi opisać, wydaje mi się, że ma to związek z głębią oddawaną przez słuchawki. Mam wrażenie, że po uderzeniu np. centrali widzę granice tego basowego podmuchu i czuję, że między nią a końcem sceny jest konkretna objętość powietrza. I najfajniejsze, że widzę to jakby planami – ja, powietrze, dźwięk, powietrze, ściana sceny. Coś nowego. Te obserwacje oczywiście nie występują w każdym kawałku, zależnie od konstrukcji samego nagrania czy gatunku muzyki. No i najważniejsze - bas nie zalewa innych pasm i mimo, że mocny - nie dominuje przekazu.
Czwarty temat – wokal. Moim zdaniem jest bardzo podobny do tego w MSR7 a tamten bardzo mi odpowiadał. Nie zauważyłem za to żadnych szorstkości na wyższej średnicy – za to ganiono ATH i to męczyło mnie osobiście. To wielki plus i nadzieja na przedłużenie odsłuchów a nawet eliminację okresów, kiedy po prostu potrzebowałem założyć na głowę coś łagodniejszego, w ramach chwilowego detoksu. Dodam też, że uwagi o szczegółowości udzieliły się także i w obszarze średnicy. O ile główny wokalista brzmi z grubsza tak samo jak w Siódemkach, wychwytuję więcej pobocznych wydarzeń typu chórki itp.
Sopran. Ciężko mi oceniać to pasmo. Nie jestem najwyraźniej wystarczająco wyedukowany by móc niezależnie mówić o tym co dzieje się w tych rejestrach. Jest szczegółowo, dobitnie ale tak powinno być. Nie do końca rozumiem w jaki sposób soprany mogą ciąć jak żyletki skoro one po prostu takie są z natury – lekkie, szybkie, rozrzedzające przekaz, odświeżające. Brak akceptacji ich charakteru to jak brak akceptacji dźwięku jako kompletnego pasma, poniekąd Nie widzę istotnej różnicy między górą PH a tej z MSR7, poza tym, że w tych pierwszych te iskierki podane są w bardziej basowym sosie. Jest właściwie ale też nie zaliczam się do znawców sopranu, którzy zwracają wyjątkową uwagę na ten obszar. Szybciej doceniam bas czy wokal.
Zaznaczam, że wszystko powyżej to efekt dość krótkich mimo wszystko doświadczeń z PH. Nie wiem czy moje wnioski nie zmienią się z czasem, oswojeniem ze słuchawkami, poszerzeniem repertuaru muzycznego odsłuchów czy wreszcie w miarę postępów wygrzewania, które w tych przetwornikach potrafią kazać na finalne efekty podobno nawet i kilkaset godzin Być może wpływ na charakter brzmienia ma tutaj też samo Aune T1, szczególnie z niefabryczną lampą na pokładzie (tu jednak pewnie równo korzystają obie porównywane pary słuchawek).
PS. Trzeba uważać na odkładanie słuchawek. Faktycznie – jak w innych klonach opartych na ramie (bodajże) Fostera – słuchawki stykają się z podłożem bezpośrednio drewnianymi deklami muszli. Wieszak/stojak nieodzowny ale też trochę szkoda nie eksponować takich muszli.
PS2. Reasumując. Na tę chwilę jestem bardzo zadowolony z zakupu. Używam dalej i być może jeszcze coś skrobnę w temacie
PS3. To moje pierwsze słuchawki z legitnym nr seryjnym