Dziś chyba złamało się we mnie kolejne tabu. Leciałem do sklepu z wywieszonym jęzorem żeby nabyć nową płyte ENYA (Enyi?) z zamiarem wydania większej kasy na wersję "deluxe". W MM nie mieli, ale w Empiku już i owszem. Jakież było moje rozczarowanie gdy miałem to coś w ręce. Cieńki kartonik który tak się zginał ,że nawet nie mam pewności czy płyta jest umieszczona w plastiku czy tylko wsuwana w karton. Obsługa oczywiście nie chciała mi rozpakowac abym to sprawdził. Stałem i sie namyślałem aż wreszcie rozum wziął górę na sercem. Kupiłem w MM bo taniej wersje zwykła a na otarcie łez w promocji Petera Gabriela "New Blood".
A teraz niech mnie ktoś prosze oświeci gdzie sens, gdzie logika????
Cos co jest droższe i w nazwie posiada "deluxe" powinno byc kurczaczek lepsze! Niechże mnie kto przekona że lipny, łatwo uszkadzalny karton jest lepszy od schludengo i konkretnie zabezpieczającego całośc pudełka?
Dodatkowo, jaki sens jest wydawać dwie wersje i ponosić podwójny koszt szczególnie w czasach gdy muzyka na nośnikach fizycznych podobno coraz gorzej sie sprzedaje?
Od dziś koniec z kartonikami. Wszelkie bonusowe utwory będę oficjalnie i chamsko piracił z sieci.
Przy okazji, ktos wie gdzie dorwać za darmoche 3 bonusy Enyi?