Nie ma żadnego. Natomiast skoro tylko on jeden produkuje słyszalne zakłócenia, to znaczy, że albo się wzbudza na wysokiej impedancji słuchawek, co jest w sumie częste we wzmacniaczach, albo ma wysoki poziom zniekształceń intermodulacyjnych, przez co "przepycha" zakłócenia z pasma ponadakustycznego do zakresu słyszalnego. Nie jeet to żadna oznaka jego czułości, gdyż ewentualne zakłócenia z USB nie występują w paśmie slyszalnym, a daleko od niego. Można co najwyżej słyszeć produkty nieradzenia sobie z tym szumem radiowym przez sprzęt przetwarzający lub wzmacniający.
Jestem za wersją podaną przez Majkela. Miałem okazję zapoznać się z tym zjawiskiem, kiedy Majkel bawił się różnymi aplikacjami czipów w swoich wzmakach, podczas ich testowania. Tak więc najprawdopodobniej to kijowa konstrukcja wzmacniacza powoduje zbieranie przez niego syfów drogą radiową i dalej poprzez zjawisko intermodulacji pojawianie się ich również w paśmie słyszalnym.
...A bardziej na temat, to zapoznaję się z t1v2 od Comptona. Pędzony jest u mnie tym wzmaczkiem.
Na razie nie pora na wnioski ostateczne.
Na pewno jest bardzo precyzyjna lokalizacja źródeł w przestrzeni i świetna ich separacja, na pewno Beyer zlitował się i nie ma w tym modelu piłowania, znanego z t1 v1 oraz niezmodowanych t90, na pewno są delikatne ornamenty harmoniczne na górze ( chyba Majkel nazwał to kiedyś w wersji v1 "pozłoceniem góry" - pasuje), na pewno dobrze się słucha na nich skrzypiec, na pewno bas nie jest najwyższych lotów, na pewno zachowały wysoką rozdzielczość znaną z innych "tesli", na pewno słuchamy dalej .