Skocz do zawartości

gucio-chan

Zarejestrowany
  • Postów

    71
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gucio-chan

  1. Ciut ode mnie... Pierwsze wrażenie przy wzięciu do ręki zwraca uwagę na solidność konstrukcji, gęstość materiału i co dziwne masę słuchawek. Dopasowanie – bajka: ostatnie tak łatwo układające się słuchawki to Sony WF-C500, które dosłownie wtopiły się w ucho i nie chciały z nich wyjść. Bardzo wygodne i anatomicznie zaprojektowane. Podczas oględzin dodatkowo zauważyłem, że wtyczki MMCX potrafią przemieszczać się na boki, co trochę mnie zmartwiło, ale… najwidoczniej taka szkoła montażu, również bowiem w FH7+LC-RE mam taką samą sytuację. No, obejrzane – teraz odsłuch. Cayin N3Pro, balans 4.4, również zbalansowane filtry, SpinFit CP-145 i hajda: na wstęp poszedł album „Tron: Legacy” od Daft Punk głównie z racji częściowej surowości w nagraniu, co zaowocowało ciekawostkami w postaci odgłosów wciągania powietrza przez sekcję dętą w „Overture” czy skrzypienie stołków oraz przerzucanie stron partytur we „Flynn Lives”. Już na wstępie wyczuwalna jest szerokość sceny, łatwość w identyfikacji położenia instrumentów oraz umiejętność słuchawek do wyciągania wszelkich szczegółów. Dźwięk wybrzmiewa dłużej, jest bardziej zaakcentowany i kształtniejszy. Przestrzeń również rzuca się w ucho: głębokość i rozłożenie po okręgu przed słuchaczem jak również nad nim (organy w „Adagio for TRON”). Dęciaki brzmią bardzo przekonująco będąc umiejscowionymi w głębi sceny, podczas gdy smyczki i kontrabasy autentycznie znajdują się w pierwszym i dalszych rzędach. Słychać zalety otwartej konstrukcji. Jeśli zaś chodzi o syntezatory i elektroniczne czary francuskiego duetu w porównaniu do tego co dotychczas słyszałem w innych konfiguracjach sprzętowych, brzmią one nadal z punktowym tąpnięciem i mruczeniem midbasu, ale zauważalnie sucho („The game has changed”) brakuje trochę tego dźwięcznego uderzenia w twarz choć zdaję sobie sprawę, że taka charakterystyka bardziej celuje w naturalność i neutralność (wyjątek: „Arrival” gdzie czuje się przestrzeń i napowietrzenie, zaś dźwięk rozchodzi się po całej szerokości). Dodatkowo połączenie obu światów w kulminacyjnych momentach daje wrażenie zbytniego przepełnienia sceny przez co traci się przyjemność z obcowania z tak pięknie odwzorowaną orkiestrą. Na czarnych filtrach nie są to więc wszechstronne IEMy – większą satysfakcję będziemy z nich czerpać w przypadku tradycyjnych instrumentów, aniżeli połączenia z elektronicznymi wstawkami. Dalej uderzamy w rozrywkowe klimaty – Lindsey Stirling i jej album o tym samym tytule. Pierwsze uderzenie basu w „Electric Violin” podrywa włosy z grzywki. Nieznośna lekkość bytu i po raz kolejny nadzwyczajna umiejętność i łatwość wydobywania wszelkich najmniejszych niuansów oraz defektów nagrania… ponieważ w tym przypadku to mp3 w 320 kbps jako jedyny taki album w zestawieniu. Artefakty pomiędzy kolejnymi pociągnięciami smyczka oraz elektronicznych zabiegów nie krzywią jednak twarzy w dezaprobacie – dźwięk jest wciąż reprodukowany przystępnie dla ucha. Zdecydowanie można wyczuć, że FH9 nie kręcą nosem, wybaczając uboższym w bitrate utworom, nie masakrując ich i nadal serwując w rozluźnionym, typowym dla swojej sygnatury wydaniu z toną niunasów. W „Crystallize” czy „Elements” skrzypce zdecydowanie wysuwają się na prowadzenie jednakże dubstepowe brzmienia przed kulminacyjnymi wstawkami nie przelewają się pomiędzy dźwiękami, nie wibrują z charakterystyczną falującą teksturą. Kolejne więc potwierdzenie tezy o braku kompatybilności z niektórymi gatunkami. Sytuacja nieco zmienia się w „Moon Trance” gdzie beaty ze skrzypcami wchodzą w piękną synergię – podczas gdy Lindsey w środku tej muzycznej sfery prezentuje swój talent, wokale, elektronika oraz dynamiczne takty wybrzmiewają z precyzyjnym miękkim uderzeniem i wycofaniem, otaczają słuchacza tworząc resztę przestrzeni. Mój absolutny faworyt jeśli chodzi o aspekty soniczne oraz fun z odsłuchu. Wszystko jest na swoim miejscu i przede wszystkim nie męczy w swej okazałości – dźwięk na całej szerokości nie jest w żadną stronę przesterowany dając wrażenie przystawienia twarzy do większych głośników. Dobrze, zabierzmy się za pojedyncze utwory z biblioteki – Gorillaz „On Melancholy Hill”. Bas – głęboki, trochę zbyt obfity i tłusty; ogólnie mam dziwne wrażenie, że niskie tony udzielają się średnicy, co powoduje zbyt miękką reprodukcję, a w efekcie pierwszy plan nie wykazuje się naturalnością brzmienia. Klawisze z dystansem powyżej linii oczu, co daje ciekawy efekt zaś eteryczny wokal Damona Albarna zawieszony jest lekko nad słuchaczem. Przestrzeń trochę zwalnia z szerokością choć nadal jest bardzo ładnie ukształtowana i z łatwością rozdziela poszczególne elementy na części pierwsze tworząc udaną holografię. Michael Jackson „Dirty Diana” z albumu Bad 25 – jedno co mogę powiedzieć to ŁAŁ. Tak powinny brzmieć prawdziwie przestrzenne słuchawki, dające wrażenie obcowania z wokalistą w pojedynkę bezpośrednio przed sceną. „Dziewiątki” w przepiękny sposób ukazują łatwość w prezentowaniu przestrzeni, gitary oraz kształtności głosu Michała, który jest zabójczo wręcz wyraźny i w żaden sposób nie szeleści jak w przypadku FH7. W utworach takich jak ten armatury oraz dynamiczny przetwornik pokazują w pełni na co je stać. Z ciekawości sięgnąłem również po „Liberian Girl”. Tutaj wspomniany przeze mnie wcześniej miękki woal jest już bardziej zauważalny nadal jednak jest bardzo poprawnie. Bas jest dynamiczny, uderza precyzyjnie i szybko się wycofuje. To chyba typowe dla tych słuchawek aby główny wokal znajdował się lekko nad linią oczu by później obniżał się, współgrając z resztą muzyki w finale. Szczegóły do tej pory upchane w węższej scenie teraz nabrały zwiewności, pojawiają się już za linią uszu. Linia melodyczna dopełnia wrażenia głębokości sceny. Zarówno w tym jak i „Dianie” nie uświadczyłem żadnych sybilantów wykrzywiających twarz i psujących odbiór. Mike Oldfield i jego finałowy utwór „Far Above the Clouds” z albumu Tubular Bells III – starszy już kawałek ukazujący swój wiek poprzez dosyć uproszczone podejście do masteringu, brzmiący wyraźnie biedniej od innych, bardziej nowocześnie skomponowanych utworów wydanych w późniejszych latach. Na FH9 nabiera nowego życia tworząc głębię, po której w początkowej sekwencji krąży samplowany głos dziecka oraz wokal kobiecy, pojawiający się punktowo po przeciwległych stronach głowy. Następnie basowe solo przypominające bicie serca w żadnym razie nie wysuwające się na przód a nadal pozostające w pewnym dystansie, co było dla mnie dużym zaskoczeniem po FH7. Choć najciekawsze (?) miało dopiero nadejść kiedy budując atmosferę rozpoczyna się występ dzwonów rurowych. Nie uderzają one z pełną mocą, powodującą niemal namacalny powiew w twarz, przez co ma się zdecydowany niedosyt. Zamiast tego część impetu przechodzi na napowietrzoną, sferyczną prezentację – dzwony oddalają się, pozwalając poczuć ich kształt i wielkość, umiejscowienie w centrum sceny, podczas gdy atmosferę tworzą bębny, perkusja, elektroniczne dźwięki oraz gitara, która w momencie występu solowego zostaje wyprowadzona naprzód dając autentyczne wrażenie zasłonięcia głównego bohatera. I choćbym miał być zbesztany uważam, że ta akurat wersja, będąca odświeżonym wariantem dotychczas bardzo dobrze znanego mi utworu, nie porwała mnie w pełni – zabrakło objętości instrumentu, potęgi jego dźwięku. Co z tego, że jest przestrzeń? Nie ma mocy. Nu metal? The Thousand Suns od Linkin Park i utwór, który najczęściej wybieram do testów – „Waiting for The End”. Początek od razu nie nastraja pozytywnie: klawisze jeszcze brzmią przystępnie natomiast ilość basu jaka następnie zalewa pasmo jest niemal przytłaczająca. Oczekiwałem punktowego miarowego uderzenia, a w zamian uzyskałem obfite dudnienie, które sprawia, że gitary elektryczne tracą na wyrazie. Nie jest bezpośrednio, nie jest krystalicznie, a przecież o to chodzi w rocku. Chester również nie posiada tej charakterystycznej dla siebie iskry, duszy w głosie – jest wręcz nieznośnie przytulnie. Scena natomiast nie jest reprodukowana szeroko, co ciekawe, bo raczej powinna. Wszystko skupia się na pierwszym planie. Przy wstawce rapowej Shinody również nie czuć atrakcji do wokalu. Całość sprawia wrażenie odtwarzania w zwolnionym tempie, jakby IEMy potrzebowały czasu aby przetworzyć sygnał. Gitary w przytłaczający sposób próbują zasłonić Mike’a przed finałem, który gdy wreszcie nadchodzi wydaje się być sztuczny i zbyt ciemny w odbiorze. W tym miejscu niskie tony powinny w zjawiskowy sposób obcować z jasną energicznością rocka, po raz kolejny jak w przypadku Oldfield’a, dać czystą radochę z uderzenia muzyki. Szkoda, wielka szkoda… To może idąc tym torem LP i „Strange”? Chórek zapełnia przestrzeń po obu stronach tworząc atmosferę podczas gdy kobiecy dźwięczny głos unosi się w oddali. Gdy pojawia się LP, armatury biorą się do roboty próbując oddać jak najwierniej charakterystykę wokalu… i po raz kolejny złagodzenie pasma w początkowej części zabiera magię, która na jaśniejszych słuchawkach pozwala na czerpanie przyjemności z tej jakże ciekawej barwy Laury Pergolizzi. Co ciekawe, tamburyn oraz pianino, umiejscowione w przeciwległych częściach sceny przebijają się ze swoją wyrazistością co zaskakuje i dezorientuje. Jak dziwnie można w tej piosence sfokusować słuchawki: niskie tony z przodu, wysokie i dźwięczne na obrzeżach co powoduje swoistego zeza gdy w tym przytulnym szaleństwie poszukujemy czegoś klarownego. Midbas nie pozwala rozwinąć się utworowi – tutaj powinien być zrównoważony, subtelny i doskonale kontrolowany sub, który przelewając się po żuchwie budować będzie melodię. Jasność pierwszego planu również udzieliłaby się immersji gdy tymczasem jest ona, może nie przyduszana, ale łagodzona w niezbyt udany sposób. Czy chce mi się dalej słuchać tych słuchawek..? Oto jest pytanie. Te kilkanaście kawałków (oraz kilka innych słuchanych wyrywkowo) pozwoliło mi wstępnie ocenić najnowsze flagowce Fiio i uznać je za bardzo skrajne w brzmieniu. Aby mogły pokazać swój kunszt, repertuar jaki powinno im się zaserwować powinien albo opierać się na tradycyjnych instrumentach (muzyka poważna, filmowa), ukazując precyzję armatur, albo dynamiczny i zaakcentowany by zaprezentować umieszczony w nich dynamik z jego najlepszej strony. Większość gatunków pomiędzy tymi dwoma oraz ich miks powodują kontrolowany, miękki chaos, pozbawiony moim zdaniem angażującego charakteru. Owszem w porównaniu do FH7 są obłędnie wręcz detaliczne i trójwymiarowe. Szerokie i okiełznane w górze. Ale zostały za bardzo udomowione – umoszczone w puchatym ręczniczku z przyciętymi pazurkami przy wesoło trzaskającym kominku. Być może zmiana filtra na zielone (treble boost) wyklaruje trochę atmosferę jednakże nie nastawiam się do tego zbyt optymistycznie. Dodatkowo, paradoksalnie, zastosowanie tak wyrazistego w pełni srebrnego okablowania również jest lekko nietrafione ponieważ odbiera możliwość rozjaśnienia już i tak przydymionej sygnatury słuchawek. Pozostaje LC-RE, ale jego charakterystyka jaką znam w przypadku połączenia z „Siódemkami” jeszcze bardziej je rozmiękczy… Zaprawdę, nie wiem co mógłbym powiedzieć więcej – jeśli lubicie swoje wysłużone ex-flagowce, możecie przy nich pozostać. Najnowsze Fiio polecam wypróbować, być może nawet komuś przypasują pod preferowany gatunek muzyki, ale żeby zostać z nimi na dłużej..?
  2. Dzień dobry wieczór, trochę szpeju do oddania w dobre ręce. 1. Kabel modułowy Kinera Ace / Magic Rope z tego wątku: https://forum.mp3store.pl/topic/203848-kabel-mmcx-z-wymiennymi-wtyczkami-do-fiio-fh7/ Używany bardzo krótko - stan idealny jak w poniższym ogłoszeniu: https://www.olx.pl/d/oferta/kinera-ace-magic-rope-kabel-modulowy-zbalansowany-mmcx-CID99-IDO4Vaw.html Cena 160 zł + przesyłka 2. Campfire Audio Smoky Litz Cable 3.5 mm Stan idealny, po wymianie serwisowej. Cena 380 zł + przesyłka 3. Blon BL-03 - wygrzane, posłuchane, nie podpasowały. Komplet. Cena 100 zł + przesyłka Możliwy odbiór osobisty we Wrocławiu. Zapraszam i pozdrawiam 🙂
  3. Posiadałem FH3 i z czystym sumieniem polecam LC-4.4C od Fiio. Zdziwisz się ile jeszcze szczegółów te doki potrafią wydobyć z muzyki. Kable z serii B raczej moim zdaniem nie podejdą tym słuchawkom - będą głośniejsze, ale nie pokażą tego w czym są najlepsze. Spróbuj zaoszczędzić tą dodatkową stówkę, dwie - podziękujesz później
  4. @Inszy … Także zanabyłem Kinera Ace - głównie z racji ciekawości co też Kinera musiała nawyczyniać aby sprzedawać tego typu kabel za tak zaporowo niską cenę. Zaczynając od góry: - fajnie by było gdyby wtyczki MMCX były ociupinkę grubsze aby mogły dopasować się do większej rzeszy wszelkiego pokroju tańszych i droższych IEMów. W moich FH7 prawe gniazdo jest minimalnie obszerniejsze od lewego i widać to od razu po aplikacji, która objawia się łatwiejszym rotowaniem słuchawki. - profilowane zausznice są dość ekstremalnie wykrzywione - jednym może to przeszkadzać, innym wręcz przeciwnie ponieważ taka krzywizna moim zdaniem ułatwia utrzymanie cięższych doków na miejscu. Faktem jest jednak to, że przez jakiś czas trzeba się przyzwyczaić… - … choć dość dobrze zapleciony kabel ułatwia to zadanie. Główny, złożony z ośmiu żył (po cztery białe i błękitne) spotyka się w bardzo dobrze wykonanym splitterze, który rozdziela się na dwa równie dobrze zaplecione przewody. Stopper spełnia swoje zadanie głównie z racji pokrycia żył niezbyt śliskim PVC, który jest bardzo przyjemny w dotyku choć nie tak lekko lepkim jak w przypadku Fiio LC-C. Mimo całkiem fajnej elastyczności efekt mikrofonowy zdarza się występować, ale nie jest on w żaden sposób uciążliwy np. w ruchu miejskim. Domowe zacisze może jednak zweryfikować nasze gusta. - wtyczki: korpus zbudowany jest z anodyzowanego aluminium (?) z którego środka wychodzi 4-pinowe gniazdo z tworzywa. Sama aplikacja jest banalnie prosta - pamiętając aby ząbek w gnieździe i rowek we wtyczce pokryły się, dokonujemy połączenia. Wtyczka od strony kabla zagłębia się w wybranej wtyczce w żaden sposób nie nachodząc na nią jak np. w Fiio LC-RE. Spasowanie jest bardzo mocne i pewne. Wymaga nawet większego pokładu siły do rozdzielenia. Wchodzące w skład zestawu wtyczki 2.5, 3.5 oraz 4.4 mm wykonane są bardzo dobrze jak na ten przedział cenowy. Żadnych niedoróbek w przypadku samych pozłacanych wtyków nie zauważyłem - montują się w odtwarzaczach z precyzją i odpowiednim oporem. … No, aspekty fizyczne załatwione, to teraz jedziemy z brzmieniem, ponieważ jak powszechnie wiadomo „kable nie grajo”… I tutaj pojawiają się różnice. Za platformę testową posłużył mi Cayin N3Pro, Fiio FH7 wraz z kablami LC-C w wersji 3.5 oraz 2.5 mm, połączonym ze zbalansowanym adapterem iBasso CA04 2.5 do 4.4 mm. Wrzucając pierwsze utwory od razu zauważyłem różnice pomiędzy rodzajami kabli. OFC na balansie odebrało IEMom tego kopa zapewnianego przez sub- i midbas jak można to zauważyć w OCC od Fiio i wyrównało to pasmo. Wokale lekko wycofały się przez co hybrydy utraciły bezpośredniość przekazu pozwalając na skupienie się na reszcie sceny. Góra uspokoiła się i moim zdaniem dla osób wrażliwych na wysokie tony ten kabel może być ofertą wartą wypróbowania, w szczególności jak za takie pieniądze. Ogólnie wypadkowa przesyłanego sygnału to miękkie, nawet relaksujące brzmienie z powyżej wspomnianym wycofanym środkiem, które może (choć nie musi) nie przypaść niektórym do gustu. W moim odczuciu trochę jednak go brakuje. Scena? Biorąc pod uwagę powyższe wiadomym będzie, że nie pozostanie to bez wpływu na rozdzielczość - nie czuję tej melodyjności i szerokości jak w np. Epiphany od Taylor Swift. Samo wyciąganie szczegółów jest na zadowalającym poziomie choć brakuje czasem mikrodetali jak chrypki w niskich męskich głosach (The Look - Roxette). Po przerzuceniu się natomiast na standardowe 3.5 mm, zaczyna dziać się magia. Nie wiem czy to zabrzmi dziwnie jak na zapewnione możliwości modułowe, ale uważam, że ten kabel pokaże swoje atuty właśnie na single ended. Szerokość sceny zostaje zachowana zaś sygnatura OFC dodaje neutralnym dokom przyjemnego ciepła. Bardzo spodobało mi się to połączenie przy włączeniu wzmocnienia lampowego + tryb Ultra Linear także ciepłe grajki oraz neutralne/faworyzujące średnicę słuchawki mogą dać całkiem udane połączenie. Ogólnie uważam, że nie jest to nieudany zakup, choć prędzej czy później chyba i tak wrócę do Fiio gdy pojawi się więcej opinii na temat np. LC-RD. Za bardzo zakochany jestem w ichniejszym bezpośrednim wokalu. Ace natomiast zostawię sobie zapewne na inny zakup w arsenale słuchawek dokanałowych.
  5. Na sprzedaż zestaw dla odtwarzacza Shanling M3X. W skład wchodzą: - silikonowe, „oddychające” etui w kolorze dymionej czerni, - szkło hartowane na przód, - 5 sztuk naklejek Hi-Res Zestaw pozostał po zbiorczym zamówieniu różności od Dostawcy - jedna z osób się wyłamała. Ogólnie jakość jest bardzo dobra: sam silikon jest dość sztywny i przede wszystkim nie śliski przez co urządzenie będzie trzymać się pewniej niż „goły” egzemplarz. Szkło nierozpakowane, ale paczka była tak pancernie spakowana, że nie przewiduję jego uszkodzenia, ale na życzenie Kupującego mogę otworzyć opakowanie i zaprezentować przed wysyłką. Absolutnie nie chcę na tym zarobić - zapłaciłem za niego niespełna 80 zł + przesyłka i tyle chcę dostać. Dzięki za wyrozumiałość jeśli na propozycje obniżki ceny będę puszczać buźkę o znaczącym grymasie dezaprobaty. W razie dodatkowych pytań, zapraszam do kontaktu. Dzięki i pozdrawiam.
  6. @Inszy Jak z trwałością złącza? Dunu lub Fiio mają swoje patenty na wkręcane/blokowane połączenia. Tutaj jest tylko „na wcisk”, więc to może budzić obawy.
  7. Hej, mając na uwadze fakt posiadania kilku DAPów o różnych gniazdach chciałbym móc oszczędzić gniazda MMCX w moich IEMach celem zyskania wygody zmiany wtyczki w trybie On-The-Go. Czy mógłbym poprosić o poradę jaki kabel będzie najbardziej zbliżony charakterystyką tonalną serwowanego sygnału do Fiio LC-C? Widziałem u kolegi @bigmaras na Alle kable Dunu i zastanawiam się czy coś z tego można by wybrać. Od razu powiem, że nie chciałbym bawić się w zakupy powyżej 1k ponieważ to już nie tędy droga - żeby była jasność. Byłbym wdzięczny za porady wszelakie.
  8. Po zakupie obserwowałem urywki wątków na temat samego DAPa, ale kończyły się one tutaj zanim się na dobre zaczęły… Po wygrzaniu i połączeniu z Fiio FH7 na złączu 2.5, kablu LC-C oraz filtrach balanced może już nie tnie bębenków „esami”, ale jest wciąż za jasno - po niemal godzinnych odsłuchach aż szumi w uszach dlatego myślę, że na tyle równe słuchawki raczej nie sprawdzą się na dłuższą metę, za bardzo wymuszają skupianie się na analizowaniu muzyki. Co prawda nie sprawdzałem ich jeszcze na filtrach BassBoost (pigułka z zawartością dopiero w drodze - uroki pracy zdalnej i nie do końca optymalnie zaplanowanego wyjazdu), ale jeśli wierzyć recenzjom mówiącym o lekkim wycofaniu średnicy, to w ostatecznym rozrachunku również nie wyjdzie z tego nic dobrego, ponieważ już teraz wokal jest wycofany… Dlatego zastanawiam się nad alternatywą faworyzującą wokal i gaszącą wysokie tony. Takie przyjemne, miękkie, przestrzenne „poduchowce”. Style jakie przewijają mi się przez bibliotekę są różne: obecnie długo słuchałem spokojnego Indie rocka, ale lubię też muzykę pokroju Gorillaz, Linkin Park czy filmowej, nie pomijając Daft Punk czy Króla Popu (na marginesie dodam, że album „Bad 25” brzmi zaskakująco dobrze, ale to remaster więc ten tego ). Jak wspomniałem - na razie oczekuję na przybycie filterków aby ostatecznie wyrobić sobie zdanie i pokombinować jeszcze z tipsami, ale nie daję temu mariażowi długiego żywota. Dotychczasowa konfiguracja zostanie chyba do czasu nowego muzycznego zakupu w Hiby R3 Pro Saber (nie przejmuję się hejtem - zaskakująco dobre połączenie, które w ogóle nie wskazuje na ESS pod maską). Stąd moje pytanie, najlepiej do użytkowników samego urządzenia: czy udało Wam się stworzyć z tym grajkiem synergiczny zestaw w dobrej cenie jeśli chodzi o doki? Byłbym wdzięczny za sugestie i ewentualne wypowiedzi odnośnie efektów.
  9. gucio-chan

    Fiio FH5s

    @neonlight Poczekam na Twoje FH5 to porównam. Jak na razie po troszkę ponad 10 godzinach wygrzewania, pozostawieniu czarnych gumek oraz ustawieniu na basowy program, na Hiby R3 Pro Saber z lekkimi podkręceniami w MSEB oraz na High Gain FH5s nagle zmieniły zdanie i zaczęły przestawiać się na bardzo przystępne granie. Mój błąd - w swoich pierwszych krótkich testach nie zauważyłem dostępnych opcji ustawień suwaków i to był błąd, ponieważ jedyne co z nich zapamiętałem to jeden wielki syk w górze. W porównaniu do FH7 nie czuję tej przestrzeni jaką serwował mi wyższy model. Scena nie jest tak rozlegle rozłożona w głąb i nie wydaje się też grać z głowy, co dopiero przy Siódemkach mogłem namacalnie odczuć. Separacja jest natomiast całkiem fajna - wyczuwa się umiejscowienie danych sekcji, które rozłożone są nawet trochę za uszami (Radwimps „Akogare Cafe”). Fortepian i kontrabas w innych utworach brzmi bardzo naturalnie z dodatkowym podkoloryzowaniem przez bas. Jeśli o basie mowa, to nie jest on tak precyzyjnie kontrolowany jak w FH7, które robią to w sposób bardzo efektowny i mógłbym powiedzieć najbardziej naturalny, zgodny z zamierzeniami twórcy, z lekkim nastawieniem na fun. FH5s nie ma się czym powstydzić jednakże niskie tony uderzają z nastawieniem na punktowość i w miarę szybkie wycofanie, choć gdy trzeba, potrafią zejść nisko, miękko i z serwowaniem technicznej tekstury, aby słuchający odczuł zadowolenie. W żaden jednak sposób w moich odczuciach nie jest przesterowany, co czasem może być zaletą… lub wadą - ale od czego mamy EQ? Średnica/wokal jest tylko odrobinę odsunięta choć czasem zależy to także od wrzuconego utworu (Sia „Broken Glass”). Nie możemy tutaj mówić o zalewaniu tego pasma przez niskie tony - całość współgra ze sobą jak na hybrydy przystało. Będąc z nimi w parze jest wystarczająco naturalnie, ale nie aż tak idealnie jak w FH7 gdzie wolne utwory gitarowe jak np. Video „Dobrze, że jesteś”, zabrzmiały bardzo przekonująco i wręcz z autentycznym uczuciem wykonawcy szarpiącego struny. To akurat pasmo bardzo przydaje się dla gorszych jakościowo plików, co odkryłem przypadkowo gdy na tapet wszedł Queen w MP3 320 kbps. Było na tyle dobrze, iż miałem wrażenie odsłuchu pliku bezstratnego Wokale są odpowiednio doświetlone przez wysokie tony choć jeśli chodzi o analityczność i mikrodetale, 5s-ki w porównaniu do FH7 nieznacznie odpadają i nie posłużą za bardzo do cieszenia się smaczkami w utworach. W każdym bądź razie takie mam wrażenie, że część zabiegów stylistycznych w tle, które zaakcentowane i łatwo wychwytywalne były wyższym modelu, tutaj chowają się za innymi ścieżkami. To daje swoisty efekt zdziwienia w odczuciach słuchającego, który znając strukturę utworu, mimowolnie wręcz zachęca je do wyjścia z cienia (Imagine Dragons „Believer”). No, ale strojenia się nie przeskoczy… Wysokie tony. Sprawa najbardziej kontrowersyjna od samego początku pojawienia się tego modelu. Jak radzi @maciux, najlepiej od razu wskoczyć na wspomniany basowy tryb, przesuwając pierwszy suwak z lewej w górę, ponieważ przygoda z tymi IEMami może skończyć się tak szybko jak się zaczęła. Góra jest dobrze doświetlona, naturalna, choć me wybredne uszy wyczuwają lekki peak w jednym zakresie (taka średnica góry?), który jest na granicy akceptowalności więc jeśli ktoś z zainteresowanych powyższym opisem chciałby je wypróbować przed zakupem, niech koniecznie to zrobi na jak największej ilości zróżnicowanych tematycznie utworów. W szczególności wielbiciele utworów jazzowych z saksofonem w roli głównej czy rozrywkowych z ekspresyjnym wokalem (Diana Krall „Is You Or Is You Ain’t My Baby”, Gorillaz „Strobelite”), ponieważ to w ich przypadku co czulsze bębenki mogą zacząć stroić fochy. Sama sykliwość poprzez modyfikacje ustawień w słuchawkach nabrała ogłady na fabrycznym kablu - „eski” i talerze nie kłują w uszy, wyczuwa się dokładnie uderzenie, choć słuchawki mają tendencję do lekkiego skrzenia (Caravan Palace „Maniac”). Rozciągnięcie i rozjaśnienie w taki sposób jednakże powoli zaczyna do mnie przemawiać i myślę, że po dłuższych odsłuchach tak jak u mnie znajdzie swoich wielbicieli. Uważam również, że droga do oswojenia się z tymi dokami musi potrwać - jest to dość specyficzne połączenie, które nieczęsto się spotyka w czasach „fałek” oraz wyraźniejszego akcentowania któregoś z pasm aby odróżnić jeden model od drugiego. Czas wygrzewania również ma tu swoją rolę ponieważ Fiio zaleca 200-godzinny burn-in zanim przystąpi się do jakichkolwiek krytycznych odsłuchów. Czy to dużo? Czy warto? Oddaję pod rozwagę i dziękuję za uwagę.
  10. Dzięki za odpowiedź @VexAv - poprosiłem lokalny MP3Store o ściągnięcie jednego egzemplarza FH5 do testów. Już nie pamiętam jak je odebrałem brzmieniowo kiedy poszukiwałem czegoś dla byłej M11-tki, ale wiem, że nie miałem zastrzeżeń. Również z dyskusyjnym dopasowaniem zważywszy na długość tulejki nie było problemów. Zainteresowały mnie modele od Rhapsodio: Orla i Iris - ciekawie podane z chyba przystępnym dźwiękiem… szkoda, że nigdzie oprócz Audeosa nie można ich pomacać…
  11. Hej, wiem, tytuł trochę dziwny lecz już na wstępie chciałem postawić główny punkt do zastanowienia się. Poszukuję do aktualnego DAPa, czyli Hiby R3 Pro Saber, niemęczących IEMów, które pozwolą mi w pełni (?) odczuć muzykę na nowo. Paradoksalnie najbardziej ze wszystkich dotychczas przetestowanych spodobały mi się hybrydowe FH7 od Fiio i to w taki charakter chciałbym celować: brzmienie, separacja, maksimum wczucia się w utwór, łagodność w przekazie, brak jakichkolwiek niedoskonałości w wyższych partiach tembru głosu kobiecego. Aby dać pojęcie czego słucham, podrzucam poniżej albumy, do których lubię najczęściej wracać. Powinno to dać pojęcie odnośnie moich preferencji: Aurora - A Different Kind of Human (Step 2) Daughter - Music from Before the Storm Linkin Park - A Thousand Suns, Meteora, One More Light The Last of Us II Soundtrack Justin Timberlake - Man of the Woods Gorillaz - Plastic Beach Daft Punk - Random Access Memories Radwimps - Your Name Bourlesque Soundtrack Co już za mną po testach: Kinera Skuld Imperial - wzięte z ciekawości, ale z miejsca uważam je za zbyt miękkie i marzycielskie. Nie prezentują przy R3 mikrodetali choć wiem, że taka ich specyfika: do wieczornej herbaty i odprężenia. Fiio FD5 - podoba mi się brzmienie - jasne, niewymuszone, wyraźne… do czasu zastosowania tego dziwnego wybiegu przypominającego przebywanie w pokoju z soundbarem przed sobą i dwoma głośnikami przy samych uszach. Zabieg mający na celu rozszerzenie sceny co prawda jest imponujący jak na pojedynczego dynamika, ale nie wiem czy na dłuższą metę w moich zastosowaniach. No i mając na uwadze wspomnianą konstrukcję wartym jest wspomnienia, że nie radzą sobie z dokładnym przekazem gdy zaczyna się coś dziać (Finał Waiting for the End od Linkin Park) - całość zaczyna kłuć w uszy i ze ścieżki robi się wokal z zadyszką w reprodukcji użytych instrumentów. Fiio FH5s - tych zdecydowanie nie lubię. Góra jest tutaj wyjątkowo sykliwa, wręcz bezsensownie. Zauroczony wyglądem sięgnąłem po nie i po zabawie suwakami we wszelkich możliwych kombinacjach nie wiem co niektórzy w nich widzą. Kompletnie nieudany produkt - jak nie Fiio. IEMy nie były jeszcze wygrzane jak każe producent (200 godzin - komu by się chciało..?), ale wątpię aby cokolwiek to poprawiło. Słyszałem, że zmiana dodanego kabla na czystą miedź może poprawić sytuację, ale tego również nie jestem pewien. Poza tym to dodatkowy koszt, do i tak przekraczających budżet słuchawek. Fiio FH3 - dotychczas posiadane. Sprzedane po zakończeniu przygody z M11, który wziął i się zepsuł… Mógłbym do nich wrócić, ale związane byłoby to z poważnym zagłębieniem się w MSEB i EQ odtwarzacza aby pokazały się z jeszcze lepszej strony. Ale przyjąłem już sobie, że po stwierdzeniu optymalnej synergii z jednym DAPem, nie wchodzę do tej samej rzeki z innym. To już po prostu inny sygnał niż Fiio. Aktualnie wygrzewam Fiio FD3 Pro, które na swoim mega-wypasionym miedzianym modularnym kablu (heh) i zbalansowanych filterkach, zaskoczyły mnie o dziwo imponująco punktowymi niskimi tonami, naturalnym rozplanowaniem sceny, szczegółowością w „napakowanych” utworach jak na charakter konstrukcji i łagodnością prezentowanego dźwięku na przestrzeni pasma w porównaniu do standardowej ich wersji czy nawet FD5. Nie jest co prawda idealnie - głównie z racji tego „D” w nazwie oraz mniejszej ilości mikrodetali - ale do podstawowych zastosowań, czyli wolniejszych/w miarę szybszych utworów podczas składania modeli się nadadzą… do czasu gdy wgram album, który zdecydowanie pogorszy o nich moje zdanie … Serce mi się kraje. Mówi, że oddało się FD7, ale cena ubija marzenia na miejscu. Czy w przedziale do 1k jest co szukać w modelach, które wykraczają brzmieniem ponad ten pułap?
  12. Dla mnie koniec dzisiejszego meetu - zresztą, siedziało się tam od 10-ej więc swoje się zobaczyło. Dzięki serdeczne za spotkanie - miło było pomacać sprzęty, które rzadko kiedy ma się okazję zobaczyć na żywo w szczególności, że są czasem niczym białe kruki. Do największych zaskoczeń i najprzyjemniejszych chwil mogę zaliczyć - Sony MDR CD 3000 w połączeniu z DAC-iem od Breeze Audio - z początku do tych słuchawek polecano mi któryś z modeli lampowych, ale cieszę się, że mogłem spróbować ich na czymś standardowym i wcale tego nie żałuję. Brzmienie było na tyle ciekawe i intrygujące poprzez rozjaśnienie góry, że miało się mylne wrażenie odsłuchu utworu w przyspieszonym tempie. Wokale są tu przedstawione wyjątkowo wyraźnie, niespotykanie u innych producentów, skrząc się subtelnie i zapewniając bardzo przyjemny odbiór jakiegokolwiek utworu, który im zaserwowałem. Separacja i rozrzucenie w przestrzeni wprost kierowała głowę w stronę dźwięku natomiast w połączeniu z wyjątkową dynamiką, mimowolnie powodowała kiwanie się w rytm. Moim zdaniem jest to model szczególny, który każdy przynajmniej raz powinien spróbować, aby wyrobić sobie na ich temat zdanie. Phobos i lampowiec od WooAudio ( @kurop pomóż z modelem ) - tutaj przysiadłem się polegając na opinii powyższego i nie zawiodłem się. Najbardziej zbalansowane słuchawki jakich kiedykolwiek doświadczyłem - wszystkiego jest tam pełno i nic specjalnie nie wychyla się przed szereg. Jakość przedstawienia utworu jest niemalże idealna: punktowa kiedy trzeba i aksamitna wedle zamierzeń wykonawcy. Owszem, wygląd mają dość kontrowersyjny, lecz na pewno przykuwając nim swoją uwagę nie zawiodą pod kątem tego, co zaserwują naszym zmysłom. Ciary, Panowie. Ciary. Dobra, lecę ochłonąć i przemyśleć czy znaleziony u jednego z uczestników Hiby R3 Pro Saber będzie moim kolejnym DAPem ponieważ to co wyprawia on swoim systemem MSEB to jakaś magia, która umożliwia podpasowanie go pod praktycznie każde IEMy… I to wszystko za niespełna 1k
  13. To i ja wpadnę. Od razu chciałbym dopytać się o możliwość przytaszczenia przez kogoś z Szanownego Grona celem pomacania/przesłuchania/zakupienia(?) któregoś z poniższych grajków: Shanling M2X / M3X Hiby R3 Pro / Pro Saber Dzięki z góry Corvin74 2. Adam 3. Krzysiek 4. Najner 5. FranticPhil 6. jacmiszcz92 7. CapriIII 8. Dex555 9. Praedo 10. Mongrel 11. robertos 12. Firegon 13. Lord Rayden (wstępnie, zależy od pracy) 14. Name44 15. saudio 16. niebond 17. BitWolf 18. lsd 19. Compton 20. (drugie 17) Whero (wstępnie) 21. Tajniakos (wstepnie) 22. Kridzu (wstepnie) 23. KapcerBnn 24. gucio-chan
  14. Hej, witam w moim kąciku dobroci na sprzedaż. Poniższe artykuły zostały zakupione we wrocławskim mp3store na przestrzeni ostatnich miesięcy. Możliwy odbiór osobisty we Wrocławiu jak również wysyłka PP (brr...) czy InPostem. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na PM bądź telefonicznie (pięćset szesnaście - osiemset trzynaście - dziewięćset dziewiętnaście) Kabel Fiio LC-4.4D - również w bardzo dobrym/idealnym stanie. Zakup 1.03.2021, posiadam dowód zakupu. Żadnych luzów podczas podłączania do słuchawek jak również brak zakłóceń. Pudełko w gorszym stanie (galeria), ale zawartość była nienaruszona. Więcej szczegółów tutaj: https://mp3store.pl/kable/sluchawkowe/fiio/2019510526884171245//fiio-lc-44d-litz-ze-srebra-mmcx-zbalansowany CENA: 400 zł Słuchawki IEM Fiio FH3 - już nudno się robi, ale również idealny stan. Zakup 29.12.2020, posiadam dowód zakupu. Gniazda ciasne i solidne przy łączeniu np. z powyższym srebrnym kablem. Żadnych zakłóceń - jedyne do czego można się przyczepić to mikroskopijne odpryski na kopułkach, które musiały powstać podczas montażu w fabryce - absolutnie nie wpływa to na osiągi tych świetnych słuchawek. Pełen komplet - papierologia, akcesoria, wszystkie końcówki wraz z nienaruszonymi piankami (przed wysyłką postaram się o odkażenie wszystkich przeze mnie używanych tipsów) oraz - uwaga - pudełko z fabryczną folią..! Chyba wspominałem, że jestem pedantem jeśli chodzi o ładne rzeczy? Więcej szczegółów tutaj: https://mp3store.pl/search?controller=search&search_query=fiio+fh3 Recenzja, z którą całkowicie się zgadzam pod kątem brzmienia: https://kropka.audio/test/sluchawki/fiio-fh3-recenzja/ CENA: 480 zł Dzięki i miłego dnia! GALERIA https://www.dropbox.com/sh/9oajjclqho5upcn/AAAwebbkTvpItYYNF_yGreKja?dl=0
  15. @Rafacio Tak, sklep nie robił z tego problemu - nie mieli już części do naprawy więc musieli ratować się zwrotem. Rzutem na taśmę do testów otrzymałem Astelle SR25 i SA700. I podczas gdy ten drugi, mimo wyższej półki, nie zrobił na mnie wrażenia (odrobinę więcej detali, ogłady w podaniu skomplikowanych utworów i minimalnie wysunięty wokal od M11 - wyjątek SA700 to bas, który powinien być wzorem dla innych pod kątem opanowania tego pasma), to SR25 jest już zupełnie inną bestią: w życiu nie spotkałem się z taką precyzją w rozdzielaniu składowych części utworów „w locie”. Niezależnie od wrzuconego repertuaru, prezentował na balansie niespotykany dotąd dla mnie poziom grania. Po raz pierwszy od dłuższego czasu podczas odsłuchu mogłem bez żadnego problemu skupić się na danej sekcji okręgu sceny i zauważyć, że o - tutaj były dęciaki (Time - Hanz Zimmer)… a tutaj zatrzeszczał stołek, na którym siedział wykonawca (Gustavo Santaolalla - Longing). Nawet tak skomplikowana aranżacja jak finał „Waiting For the End” Linkin Park została zaprezentowana w pięknym rozłożeniu poszczególnych ścieżek dźwiękowych nie czyniąc z tego wielosmakowej papki jak to się zdarzało na innych źródłach. Na tą półkę cenową jest bardzo BARDZO dobrze i może kogoś to ukłuć, ale M11 został moim zdaniem przez niego zdeklasowany pełnością dźwięku, separacją właśnie, holografią oraz tak długo poszukiwanym przeze mnie wysuniętym angażującym wokalem. Wszystko to w parze z Fiio FH3 podane zostało w formie nienastręczającej w żaden sposób odbioru i możliwości rozbierania kawałków na części pierwsze. Neutralność i czysta zabawa w jednym ponieważ strojenie zostało poprowadzone w taki sposób, iż nawet tak prostacki mix jak Dynamite w wykonaniu Slow Motion i Hot Light został przedstawiony w ciekawej formie. Dodatkowo szczęśliwie udało mi się dorwać DX160 i to raczej nie moja bajka. Czytałem kilka recenzji porównawczych i muszę przyznać, że recenzenci musieli nie podejść do tematu dokładnie ponieważ pomiędzy Astellem a iBasso jest różnica - nie wiem, może to zależy od tego jaki kto ma portfel na wydobycie z niego środków na wieloprzetwornikowe hi-endowe słuchawki, które rzeczywiście pokażą inną twarz danego DAPa, ale nawet na tak podstawowych modelach jak moje można wyczuć inną metodę grania. Ale na powyższe wywody musiałby chyba powstać odrębny wątek o innej tematyce Jak by nie było: grajki oddane, aktualnie na testach Kann Alpha. I powiem, że na zwykłym złączu 3.5 mm przedstawienie przez niego sceny jest niemal tak dobre jak na balansie. Wychwytuje nawet mikrodetale, które do tej pory słyszałem wyłącznie na wzmocnionych gniazdach. DAP będzie na krótko więc załadowałem na kartę ulubione 60 kawałków i będę katować go do zdechu
  16. @MrBrainwash Kabel balans posiadam - LC-4.4 D, srebro właśnie. Do BTR5 z kolei potrzebny 2.5, także znów zmiana standardu. Telefon z BT również, ale jak to mi powiedziano: "to nie telefon - to iPhone". Ogranicza mnie to trochę pod kątem załadowania karty do telefonu - pozostaje streaming, ale czasem zdarzają się albumy, których próżno szukać w pełnej wersji nawet na posiadanym w HD Spotify. Ale f*ck it - nie będę również zmieniać telefonu aby dorzucić kolejne wydatki. Także ten...
  17. Hej, jako że euforia spowodowana (wydawałoby się) udanym zakupem M11 zakończyła się nagle po 10 miesiącach niemożliwą do naprawienia usterką i brakiem opcji wymiany na nowy egzemplarz, pozostałem w domu z samymi słuchawkami, kartą microSD pełną nieprzesłuchanego contentu oraz totalnym wk...niem połączonym z bezsilnością. Powiem tak: poszukuję do odsłuchu jednego z poniższych odtwarzaczy Shanling M6 iBasso DX160 Hiby R5 ponieważ nie zamierzam kupować czegoś "w ciemno", a tym bardziej polegać na recenzjach, w których co raz pojawiają się sprzeczne informacje. Chcę poświęcić każdemu z osobna 15-30 minut aby zorientować się w ich specyfice pracy, brzmieniu oraz sprawdzić ich możliwość sparowania z Fiio FH3 na srebrnym kablu. Ostatnim razem przy puszczeniu ogłoszenia w tym dziale zaskoczyliście mnie całkiem pokaźnym brakiem zainteresowania (haa, jaki twist? 😉), ale liczę, że tym razem znajdzie się jakaś dobra dusza, która może znać ten ból kiedy pozostaje się samemu w mieszkaniu, w którym nie ma co na uszy/do ucha włożyć. Wszelkie rekomendacje na temat mojej osoby oraz tego jak obchodzę się z powierzonymi sprzętami można uzyskać bezpośrednio z mp3store Wrocław gdzie oczywiście mogę się spotkać czy ewentualnie odsłuchać powierzony tam Marcinowi DAP. Byłbym wdzięczny za pomoc. P.S.: oczywiście jeśli w posiadaniu istnieją jeszcze jakieś interesujące grajki o analitycznym brzmieniu, które są łatwo dostępne i dodadzą życia moim FH3 - również można się zgłosić. Dwa tygodnie bez muzyki zaczyna odciskać na mnie swoje piętno...
  18. Hop! Aktualne. Krótka charakterystyka po podpięciu Kinera Mojito: Po pierwsze przejście na balans wzmocniło przekaz co pozwoliło na wyraźne poszerzenie sceny oraz lepsze wydobycie detali. Po drugie: bas - podczas gdy na zwykłym połączeniu był wyczuwalny w mid tak teraz zrobił się bardziej sprężysty i przyjemny. Nie za dużo, nie za mało. Wie kiedy uderzyć i lekko się wycofać. Wokal nabrał wyrazu, ale bez wpływu na ostrość przekazu - nadal będzie się podobać i angażować w utwór. No i góra - nie wiem, może wcześniej operowałem tym kablem na armaturach, ale teraz na hybrydach mamy do czynienia z uspokojeniem tego pasma. Zrobiło się dźwięcznie, miękko i niemęcząco.
  19. Przyłączam się do podziękowań za organizację spotkania, mimo że wpadłem i wypadłem niczym duch, powodując częściowe zainteresowanie co poniektórych, zastanawiających się co za persona Was nawiedziła. Nikt szczególny - obserwator i "czytaciel", który po 4 przespanych godzinach, przerywanych próbami ułożenia się w pozycji, która nie powodowałaby promieniowania od miejsca aplikacji pierwszej dawki Comirnaty poczuł, że mały spacerek dobrze mi zrobi pod kątem ostatecznego wymęczenia organizmu (i sukcesu w postaci satysfakcjonującej 9-godzinnej nocy). A że samo osiągnięcie przybycia miało być połączone z możliwością przesłuchania czegoś czego w życiu mieć nie będę... czemu nie? Powracając do tematu, przy testowaniu z Fiio M11: Moondrop Blessing 2 - powiem tak: jeśli tak wygląda sygnatura tego wschodniego producenta, to już go lubię. Bardzo dobra kontrola na przestrzeni pasma. Czuć, że nie jest to wysoka półka w porównaniu do gigantów i ich "budżetowych" modeli, ale w takiej cenie złapać IEMy, które prosto z pudełka nie atakują Cię żyletkami podczas odsłuchów ostrzejszych kawałków to duża zaleta. Dodatkowo bardzo przyjemne basy, grające powyżej linii oczu - wiem, dziwne określenie, ale przy odsłuchu to działa wyłącznie na korzyść, uprzyjemniając obcowanie z modelem i zmuszając do eksperymentowania na różnych utworach. Mam kolejny model do namysłu, choć nadal poluję na kogoś kto mógłby użyczyć mi Starfieldów, ponieważ hype mam na nie przeogromny. AKG K812 z tym fancy braided kabelkiem by @Weird_O Pierwszy model wokółuszny wrzucony z ciekawości na głowę... i odpłynąłem. Z początku sądziłem, że mam do czynienia z planarami, ale mój błąd uświadomiono mi później, co jeszcze bardziej spotęgowało dobre wrażenie. Tłumienie praktycznie zerowe, waga piórkowa, no i ten kabel... Wiedziałem, że ktoś próbował wycisnąć z nich wszystko co najlepsze i to się udało przy tej konfiguracji: studyjne nagrania Kaleo "Put Sugar On Me" czy "Automobile" zabrzmiały pełne powietrza z pięknie rozmieszczoną sceną. Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że to byłaby konfiguracja, którą widziałbym u siebie w domu jakiego raczej nigdy mieć nie będę, w pomieszczeniu, które tylko sobie wyobrażam, podłączone do sprzętu, o cenie którego nie mówi się wyłącznie z uprzejmości. Focal Clear MG - dzięki uprzejmości kolegi @kurop miałem okazję słuchania innego modelu, który nie porwał mnie mając na uwadze koszt jaki przyszły nabywca musiałby za nie wydać. Cleary z drugiej strony tooo już zupełnie inna bestia. Sygnatura którą lubię i na tyle dobrze skomponowana, że można uznać je za model niemal all-around - na neutralnym M11 (wiem, profanacja) zabrzmiały z dobrze zaakcentowanym wokalem, bezpiecznie dociążonym basem, ale odrobinę zbyt iskrzącą górą choć spodziewam się, że po lekkim tuningu EQ można by je uspokoić. Ogółem - polecam. FiiO FD5 - słuchałem już wcześniej, ale powróciłem aby zobaczyć czy wciąż mi się podobają. A i owszem Nie tylko z powodu akcesoriów, których ilość w pudełku powoduje maniakalny śmiech moddera, ale również brzmienia, które moim zdaniem jest szersze scenowo od posiadanych FH3, mimo że to pojedynczy dynamik. Brzmienie jest bardziej bezpośrednie, wokale lepiej zaakcentowane, pozwalające skupić się na wykonawcy. Nie skupiałem się na górze pasma, a może po prostu nie wrzuciłem w nie utworów, które wyjątkowo akcentują eski, ale jestem pod wrażeniem tego co można jeszcze wyciągnąć z tak prostej konstrukcji. Hifiman R10P (bądź D, nie spojrzałem, a mogłem ponieważ te dwa modele są pod kątem wykonania niemal takie same) - nie wiem dlaczego, ale podpięte do przytarganego Violectrica zabrzmiały... nie po mojemu. Nie bijcie, proszę, ale to wyglądało dla mnie jak wyrównanie, ale z domieszką basu, który z kontrolą, ale bez uczuć, starał się przykryć całe pasmo. Może już zmęczenie brało górę, ale do tej pory jakoś nie mogę przywołać sobie dokładnej sygnatury - no nie zapada w pamięć. 64Audio U12t - po bezosobowych i kompletnie niewartych pieniędzy Nio, mamy obrót o 180 stopni. Dosłownie: pierwsze 64A, które mi się podobają, choć nadal nie wiem co inni mogą w nich widzieć, ponieważ w tych pieniądzach można dostać naprawdę fajne modele. Kabel to zuo w najczystszej postaci, w szczególności w momencie rozpoczynania sekcji formowalnej. Przy pierwszym zetknięciu obserwatorowi wydaje się, że wiązka jest przerwana, albo zaraz to zrobi, cienkie toto, sztywne jak cholera i powiewa taniością. Wrażenie to znika jednak przy pierwszych odsłuchach - jasność przekazu, dobra kontrola, aż chce się słuchać. I eksperymentować, z racji modularnych filterków przy kopułkach. Campfire Audio ARA - eee, powiem tak w skrócie: jeśli posiadacie Andromedy i przymierzacie się do tych, przygotujcie się na podobne brzmienie z dodatkową kroplą w mid-basie. Nie rozumiem fenomenu tych kanciastych żab i całkowicie szanuję pochlebne opinie użytkowników/posiadaczy, ponieważ każdy ma swoje gusta, ale te tony w ogóle do mnie nie przemawiają. Ary troszkę podkoloryzowały brzmienie jednak wciąż były to dla mnie IEMy na dwie piosenki i przeskoczenie do następnego modelu. Dla zainteresowanych: należę do wielbicieli Dorado 2020 FIR VxV - te z kolei bardzo mi się spodobały. Mógłbym je umieścić nawet blisko powyższych Moondropów - przystępne i zdecydowane granie na nieprzyciemniających tipsach. Wymagają lekkiego utemperowania w wyższych rejestrach (podejrzewam, że to kwestia wyłącznie tipsów), poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń, warto było je spróbować. No i te słitaśne loga na poszczególnych kopułkach Dodatkowo wielkie dzięki dla kolegi, który użyczył do testów swojego Shanlinga M8 - człowieku, ta cegła to bestia. Wyciągnęła wszystko co najlepsze z moich FH3 i zainspirowała mnie do kombinowania w EQ posiadanego sprzętu celem uzyskania podobn(iejsz)ego brzmienia. To tylko poddaje w wątpliwość czy kilka miesięcy temu dokonałem właściwego wyboru odnośnie przenośnego grajka, ponieważ w rozważaniach była M6-tka (nie M5-tka jak wspomniałem w konwersacji - za dużo modeli, no i się miesza). Choć biorąc pod uwagę fakt użyteczności w zimie Shanling nie byłby takim złym wyborem, oszczędziłoby się na ogrzewaczach A, i dziękuję za możliwość zapoznania się ze swoją biblioteką utworów: za chwilę wyruszę na poszukiwania kolejnych utworów Sub Focus. Ich "Tidal Wave" zamieszał mi w głowie. Miłego dnia!
  20. Cześć, potrzebuję porady w sprawie powyższego. Zakupiłem ten kabel od „wiarygodnego” sprzedawcy na OLX w całkiem znośnej cenie 150 zł… i już wtedy powinna mi się była zapalić lampka ostrzeżenia, no ale cóż. Paczka dotarła, kabel dosłownie nówka-sztuka, nieposkręcany, żadnych przetarć… Po podłączeniu do Fiio FH3 wtyki klikają przy wejściu, ale lewe połączenie rotuje słuchawką bardziej niż prawą - do tego wyczuwalne jest lekkie latanie wtyku na boki. Zakłóceń w odbiorze dźwięku brak. Akurat mam na podorędziu Dorado 2020 od zaprzyjaźnionego kolegi z forum i zauważyłem, że w ich przypadku fabryczny kabel siedzi sztywno natomiast mój wydaje się jakby po kilkunastu miesiącach ciągłego wyjmowania i wkładania: IEMy kręcą się jak przysłowiowy smród po gaciach natomiast lewy wtyk to już tragedia - luz jest widoczny gołym okiem. Nie wiem czy gościu dorwał B-run czyli odrzut Campfire Audio czy po prostu intensywnie go użytkował podczas przeskakiwania po innych modelach, ale jak na chałupnicze sposoby nie jestem w stanie nic zrobić. Pierścień rozporowy na wtyczce już teraz lata luźno więc regulacja w stylu Fiio nie wchodzi już w grę. Czy w takim przypadku naprawa jest możliwa? Czy w grę wchodzi wymiana pierścienia na grubszy bądź zarabianie nowych wtyków, no i czy w tym przypadku jest to opłacalne? Pluję sobie w brodę, ale spróbujmy uratować temat - byłbym wdzięczny za odpowiedź.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności