Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.04.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. 🐱Whiskas... niszczyciel biznesów 😉
    3 punkty
  2. Tylko fan Diuny to zrozumie. Przywołanie szej-huluda 😜 IMG_1353.mov
    2 punkty
  3. hehe, jak ja uwielbiam ich marketingowy bełkot..... The ZEN DAC 3 goes beyond being just a USB DAC, boasting a built-in headphone amplifier equipped with both balanced 4.4mm and SE 6.3mm headphone outputs. Normalnie niesamowita historia, Dac z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym Kto by pomyślał.... Mam wrażenie coraz mniej tam elementów na płytce, jeszcze dwie generacje i będzie można w donglu upchnąć... Gniazdo 4.4 na skraju panelu, bedzie skutkowało obracaniem tego małego pudełka za każdym wsadzeniem do dziurki.....
    1 punkt
  4. Jest i u mnie Aune S17 Pro, pod nóżki podklejone mam takie podkładki z 3M https://www.3mpolska.pl/3M/pl_PL/p/d/v000057352/ Temperatura w pokoju 21 stopni - ustawienie 50 mA Ustawienie 100 mA
    1 punkt
  5. Pytałem tych gości mówili że będzie po $249 na ich stronie lada dzień.
    1 punkt
  6. Jako że jeden z forumowiczów pomimo kilkukrotnego umawiania się nie odebrał nadal wzmacniacza, wystawiam ponownie ogłoszenie. Mam do sprzedania wzmacniacz Bryston BHA-1 kolor srebrny. Pozostało około 10 lat gwarancji producenta ( realizowana po kodzie na obudowie ) Stan oceniam na 9,5/10 - doszukałem się jedynie jednego maleńkiego zmatowienia na bocznej ściance, poza tym super Urządzenie w oryginalnym pudle Cena 4999 do negocjacji Mogę wziąć w rozliczeniu Technicsy Az80 + reszta gotówką
    1 punkt
  7. Parę słów po 2 dniach odsłuchów na temat Denon Perl Pro i ATH-TWX9. Przedstawione odczucia są moimi własnymi i mogą się różnić do odczuć innych użytkowników Denon PP niestety rozczarowały. Tak jak pisałem wcześniej, słyszę, że mogą się podobać, ale wg moich uszu jest zbyt słyszalny nalot cyfrowy pochodzący z dużego zaangażowania DSP w kreaowaniu efektu finalnego. Wszystko niby się spina, poziom detali jest tip-top, separacja fajna, scena szeroka. Jednak brakuje temu co słyszę duszy, wszystko brzmi tak trochę na harmanowski sznyt. Bez customizacji są niesłuchalne kompletnie. Nie mogę też za ChRL złapać seala na żadnych dołączonych tipsach ani 1786 innych które posiadam i próbowałem. Nawet Azla czy JVC SD nie działają. Wracają do Amazona. Audio Technica ATH-TWX9 - łoooo panie. Tutaj jest bajka. Począwszy od rozpakowywania, widać, że ma się kontakt ze sprzętem klasy premium. Naczytałem się wcześniej recenzji trochę byłem sceptycznie nastawiony, ale po rozpakowaniu, naładowaniu i założenia gumek (oryginalne nie pasują, JVC SD++ działają super) zostałem oczarowany. Słyszę to ciepełko, za które kocham drewniaki z serii ESW, choć bliżej im chyba brzmieniowo do WP900. FNM - "King for a day..." brzmi tak jak powinien, inne rockowe kawałki też. Do elektroniki wolę jednak XM5, choć TWX9 też dają radę. Apka spoko, ma wszystkie funkcje potrzebne, same słuchawki wygodne. In-plus należy wspomnieć fizyczne przyciski działające razem z panelami dotykowymi. Bateria (podobno) jest raczej tą ze słabszych (max 6h), ale nie używam nigdy tak długo TWSów. Inną rzeczą, o której należy wspomnieć to wbudowana w case lampka UV, która służy do odkażania TWSów po każdym odłożeniu do pudełka. ANC jest, nie jest to klasa Sony, ale jest. Rozmowy przebiegają bez problemów, rozmówcy nie narzekają. *(dodane) - brakuje trochę oznaczenia stron, coś jak czerwonej i niebieskiej kropki. Do wykonania samemu bezinwazyjnie, ale powinny być wyraźnie oznaczone. And the winner is... Yup, cały czas król TWSów w mojej kolekcji, świetne allroundery. Choć w tym kontekście trzeba przyznać, że TWX9 lepiej grają żywe instrumenty, rock brzmi genialnie na nich. Zostają więc Sony i ATH. Nie wiem po co ostatnio sprzedałem XM5tki, chyba tylko by się przekonać, że nie warto było. Błąd naprawiony.
    1 punkt
  8. Mnie tam AZ80 z pudła zagrały dobrze, a po zmianie tipsów nawet lepiej
    1 punkt
  9. Kolejne przerobione na gniazdka i duże pady YH-100, jeszcze tylko dopieścić brzmieniowo. Jedna dziurka dorobiona (przedmuch), druga zaklejona (z tyłu przetwornika) i trochę wygłuszenia w środku.
    1 punkt
  10. Wstawione gniazdko do ATH-A550Z, przy okazji też modzik odmulający brzmienie i dodający "szczyptę" sopranu - całkiem przyjemne granie
    1 punkt
  11. Nówki z Amazona. Po prostu źle siadły, wszystko ok Jutro czas na testy i porównania to Sony WF1000XM4 i XM5 oraz Denon Perl Pro.
    1 punkt
  12. A teraz cos w temacie wiosenny wypoczynek na balkonie
    1 punkt
  13. ZMF (z)Bokeh. Żeby móc porównać Aune S9c z Aune S6 Pro potrzebowałem słuchawek trochę lepszych, niż jedyne posiadane przeze mnie aktualnie Audio Technica ATH-ESW990H. Tym sposobem udało się “wydębić” dwa modele z dość przeciwnych biegunów, które na AVS narobiły niezłego zamieszania. Mowa o ZMF Bokeh i Aune AR5000. Jako że do ZMF mam ogromną słabość jako niegdysiejszy posiadacz fenomenalnych ZMF Eikon LTD Zebrawood, na pierwszy ogień pójdą ZMF’y. Wygląd może być kwestią gustu, ale trzeba go nie mieć, żeby uznać Bokeh za brzydkie. Estetycznie mimo że cenowo Bokeh odstają dość mocno (na ich korzyść) od wyższych modeli tej marki, to pod kątem jakości wykonania i wyglądu moim zdaniem są jednymi z najładniejszych jakie miałem okazję macać. Jak to w przypadku produktów tej marki, mamy tu jedynie stal, drewno i skórę. Sam design z kilometra bije ZMF-owym kunsztem i jest on nie do pomylenia. Moim zdaniem nikt nie robi tak fenomenalnie wyglądających słuchawek i wszystkie Sennheisery, Hifimany i inne, nierzadko dwukrotnie droższe słuchawki mogą się schować. Wykończone na satynowy połysk muszle pokazują porowatość drewna użytego do ich produkcji, a do tego są aksamitnie gładkie w dotyku. Plastikowe Hihimany wyglądają przy nich jak zabawki z ruskiego targu z początku XX wieku (sorry, takie są fakty). Same słuchawki z racji użytych materiałów są raczej ciężkie, ale o dziwo na głowie tego w ogóle nie czuć, nawet po kilku godzinach w nich spędzonych. Jest to zasługą świetnie zaprojektowanego pałąka, który ma obfitą ilość gąbki pamięciowej obszytej skórą, dodatkowo wspomaganą przez szeroki pas grubej, mięsistej skóry. Pady są również miękkie i tu pierwsza nowość – od strony głowy znajduje się perforowana skóra, podczas gdy po obwodzie zastosowano gęsto tkany materiał. Pady są duże, mięsiste, miękki i ucho całkowicie w nich tonie. Samo tłumienie jest naprawdę dobre, choć może nie odcinają totalnie. Kolejną ciekawostką jest fakt, że zamiast typowych dla ZMF gniazd mini-XLR zastosowano tu popularniejsze i łatwiej dostępne gniazda 3,5mm, co powinno ucieszyć tych, którzy lubią zmieniać kable. Jeżeli chodzi o przetwornik, to zastosowano tu membranę z LCP (Liquid Crystal Polymer), co według materiałów na stronie ZMF miało pozwolić na wyciągnięcie maksimum ich potencjału przy relatywnie niewielkiej impedancji wynoszącej 80 Ohm, coby dało się je łatwiej napędzić i wysterować. Pod źródła mobilne co prawda ich nie podłączałem, ale sparowane z Aune S6 Pro i S9c osiągały komfortowy poziom głośności już w okolicach 20/100 punktów w skali. Brzmieniowo to ZMF pełną gębą i nie da się temu zaprzeczyć. Miałem możliwość posłuchać niemal każdego modelu tego amerykańskiego producenta (poza Atticus) i pod kątem barwy oraz strojenia Bokeh to dla mnie ścisła czołówka w zasadzie wszystkich nauszników, jakie miałem okazję testować. Wiadomo, technicznie nie są na poziomie modeli Caldera czy Verite, ale to, co udało się osiągnąć w przypadku modelu wycenianego na równe 5499zł zasługuje na najwyższe laury. Moje pierwsze wrażenie było takie, jakby bazą dla ich brzmienia były Eikony, których barwę dociążono w środkowej części tonów niskich, zdejmując lekko akcent w niskim basie, ocieplono średnicę lekko wysuwając wokale do przodu i wygładzono wysokie tony, uspokajając nieco zakres w okolicach 6-7khz. W bardziej szczegółowym ujęciu, bas ma odpowiednią masę, ale również fakturę i stosowny impakt. Nie wlecze się i nie wchodzi na średnicę, więc w szybkich partiach perkusyjnych – niech żyje podwójna stopa – jest po prostu zacnie. Jedyne co zwróciło moją uwagę to ograniczone zejście do najniższych parti sub-basu w parowaniu z Aune S9c, gdzie z S6 Pro to zjawisko nie wystąpiło. Niemniej sam bas na mój gust był idealnie zestrojony i przez to mocno uniwersalny i chyba tylko wielbiciele skrajnych form prezentacji dolnego pasma mogliby narzekać. Średnica jest dokładnie taka jak lubię – mięsista ale naturalna, odpowiednio wypełniona, ale nie gęsta, z wokalami o odpowiednim pazurze, ale bez ostrości. Jest tu energia i dynamika, które budują brzmienie żywiołowe ale też angażujące i wielkie brawa za odpowiednie wyważenie akcentu na wokale, które są lekko tylko wysunięte do przodu – dokładnie na tyle, żeby pozostałe instrumenty towarzyszące nie stawały się tłem, lecz pozostawały integralną częścią brzmienia. Wysokie tony idealnie komponują się z całością, bo choć są dość gładkie, to nie brakuje im prezencji i blasku. Lekki akcent w niższej części to w sumie standard, żeby dodać trochę powietrza, ale chociaż strojenie jest dość bezpieczne, to jest odpowiednio wyważone i przede wszystkim góra nie gaśnie w wyższych partiach jak to się często zdarza w słuchawkach celujących w bardziej muzykalne, ciepłe strojenie. Sama scena też jest dla mnie bardzo zadowalająca. O ile Bokeh nie grają tak szeroko jak chociażby Eikon czy TH900, to nie odniosłem wrażenia ciasnoty. Rzekłym, że scena jest zrównoważona i dość dobrze rozbudowana w każdej osi – to jest na szerokość, głębokość i wysokość. Jest tu całkiem sporo powietrza jak na tego rodzaju strojenie, co w połączeniu z naprawdę niezłą separacją źródeł i dużymi bryłami instrumentów sprawia, że Bokeh kreują naprawdę bardzo fajny, immersyjny spektakl muzyczny. Ani razu nie odniosłem wrażenia bycia osaczonym, bo nigdy nie były nachalne w swojej prezentacji. To jest ten rodzaj brzmienia, gdzie ja po prostu nie miałem ochoty oceniać słuchawek, tylko słuchać muzyki. I chyba właśnie stąd jest ta nazwa, bo Bokeh sprawiają, że muzyka wychodzi na pierwszy plan, a cały świat dookoła Ciebie staje się rozmytym tłem. Bokeh to jedne z tych słuchawek, które nie próbują niczego na siłę udawać, a są po prostu sobą. Są źródłem nieskończonej zabawy. To nie są słuchawki, na które musisz być mentalnie wypoczęty, czy być w odpowiednim nastroju. Zakładasz, słuchasz i wszystko przestaje mieć znaczenie. Głowa sama się kiwa, noga sama podryguje w rytm Twoich ulubionych kawałków, a usta same rozciągają się w szerokim uśmiechu. Nie odkryją one przed Tobą tysiąca nowych detali i nie dokonają wiwisekcji każdego utworu, ale nie będą też wymagać podłączenia pod źródło o potężnej mocy, ani dostarczenia materiału w jakości DSD, żeby pokazać, na co je stać. Na pewno nie są to słuchawki dla fanów ultra-analizy i studyjnego brzmienia, ale też z drugiej strony ZMF nigdy nie aspirowało do takiego brzmienia i chwała im za to. Dla detalicznych onanistów są inne pozycje na rynku. Dla ludzi, którzy po prostu chcą się dobrze bawić i mieć zawsze kupię radości – Bokeh.
    1 punkt
  14. iBasso SR3, czyli nowy flagowiec od iBasso wśród słuchawek wokółusznych dotarł do mnie na kilka dni, więc szybki opis dla ciekawych Przy czym nowy, to tu pojęcie nieco względne, gdyż wizualnie praktycznie nie różni się od SR2. Te same kopułki, pałąk (no, SR3 mają trochę grubszą i bardziej miękką skórzaną opaskę, ale na oko tego nie widać), takie same pady w zestawie, taki sam kuferek ochronny, ale za to trochę inny kabel (domyślnie zbalansowana końcówka 4.4mm + przejściówka na dużego jacka). Przy czym ciężko mieć co do tego pretensje, bo przecież jest to konstrukcja bardzo udana – solidna, wygodna, całkiem miła dla oka, z uniwersalnymi gniazdami 3.5mm pozwalającymi na łatwą wymianę okablowania. Może jedynie przydałoby się zmienić kolor kopułek, żeby oba modele można było szybko odróżnić. Główne zmiany nastąpiły w przetworniku. Do tej pory seria SR opierała się na driverach z biocelulozową membraną, teraz zastąpi ją sztywniejsza powłoka karbonowa, która w domyśle powinna zapewnić lepszą kontrolę nad dźwiękiem. Do tego zamiast niskiej impedancji, teraz mamy 150ohm, więc sześć razy więcej niż do tej pory, także dedykowany wzmacniacz słuchawkowy coraz milej widziany. Więc sumarycznie zmiana kabla i przetworników kosztuje nas 600 złotych więcej, bo za SR3 musimy zapłacić 2599 zł. Czy ma to jednak przełożenie w brzmieniu w stosunku do SR2? O tym później, najpierw porozmawiajmy o samych SR3. W przypadku iBasso SR3 (na stockowych padach) mamy granie ocieplone, ale nie misiowate, z lekko podkreślonym basem, nieco kojarzącym się charakterem ze słuchawkami planarnymi. Całkiem masywny w swojej podstawie, szybki, wielowarstwowy, a przy tym nie stara się dominować nagrań swoją obecnością ani nie wlewa się na średnicę, mimo że przekazuje jej trochę ciepła. Ale chyba największe wrażenie robi tu uniwersalność dolnych rejestrów, bo czy to metal, czy koncert skrzypcowy z wiolonczelą, czy pop, tu wszystko jest na swoim miejscu, gdzie często podbicie na dole negatywnie wpływa na odbiór żywych instrumentów. Jednak nie w tym przypadku. Z kolei średnica jest lekko odsunięta od słuchacza (ale nie wycofana), ciepława, bogata i dynamiczna, z wokalami przed linią instrumentów, co nadaje im intymności, więc fani powabnych kobiecych głosów powinni czuć się usatysfakcjonowani. Dodatkowo mamy doświetlenie na wyżej prowadzonych dźwiękach, co dodaje całości więcej powietrza. Na szczęście nie jest to typowo azjatyckie podciągnięcie wysokiej średnicy na poziom drażniących sybilantów, gdyż te we flagowcu iBasso nie stają się natarczywe, wręcz słuchawki starają się ratować gorzej zrealizowany materiał. Mimo takiego podkolorowania tonów średnich i pewnej ucieczki od neutralności, ich odbiór jest skierowany w stronę naturalności i zachęca do długich odsłuchów, ponownie dając nam bardzo uniwersalne narzędzie. Tony wysokie są prowadzone subtelnie i nienachalnie, ale nie zostały przyciemnione. Niosą ze sobą dużo informacji, są zwarte i gdy trzeba potrafią zabłysnąć, natomiast słychać na nich lekkie zaoblenie dźwięków, przez co wydają się mniej stawiać na techniczną dokładność przekazu, a bardziej celując w muzykalność, co dobrze pasuje do ogólnego charakteru SR3. Przy czym „wydają się” jest tu całkiem trafnym określeniem, gdyż wystarczy włączyć muzykę skupiającą się na dźwiękach wysokich, gdzie jest np. dużo dzwonków czy trójkąta i ich wybrzmiewanie dosłownie potrafi przyprawić o gęsią skórkę. Długo zawieszone dźwięki o naturalnej barwie i wyraźnej wibracji, to jest to, czego się szuka w takich utworach. Scena, to ciekawe zagadnienie w tym modelu iBasso. Z jednej strony, nie jest nadzwyczaj wielka jak na słuchawki otwarte, w tym pułapie cenowym wręcz nieco poniżej średniej, natomiast jej mniejsza szerokość jest kompensowana przez dobre oddanie głębi dźwięków oraz świetną holografię, która w połączeniu z wyraźnym rozróżnieniem poszczególnych planów i odpowiednią ilością powietrza pomiędzy nimi, kreuje bardzo przekonywującą przestrzeń dźwiękową. Jest dość gęsto, trochę w stylu Sennheiserów HD650, ale jest w tym duża naturalność i mimo wszystko swoboda. Nieco podobnie wygląda kwestia szczegółowości. Wszędzie w SR3 jest ta muzykalność wynikająca z docieplenia, gładkość i naturalne zrównoważenie, ale w tym wszystkim ukrywa się masa informacji. Nie trzeba się w nie wsłuchiwać, wystarczy zmienić słuchawki na coś z niższej półki, nagle zaczyna nam czegoś brakować, coś ucieka z muzyki. Przy czym niższa półka, to już choćby SR2... A właśnie. To może się w końcu odniosę do pytania z pierwszych akapitów, za co dopłacamy te 600 złotych w stosunku do SR2, skoro wyglądają tak samo? Cóż, może i wyglądają, ale nie grają tak samo. Nie licząc różnicy w głośności, gdzie jednak wyższa impedancja daje o sobie znać, to mamy trochę inna charakterystykę brzmienia. SR2 są bardziej nastawione na granie skrajami, a przez to również jaśniejsze w odbierze. SR3, to większa spójność, zrównoważenie, ale i większa ilość ciepła. Jednak charakterystykę można lubić lub nie, na szczęście nie na niej się kończy. W bezpośrednim porównaniu nowszy model oferuje zauważalnie lepszą kontrolę nad dźwiękiem, większą ilość mikrodetali, holografię oraz głębię nagrań. I o ile SR2 są naprawdę ciekawym wyborem do 2 tysięcy, tak za te 2600, SR3 są najlepszymi słuchawkami jakie słyszałem do tej granicy cenowej. Tak po prostu. A jak ktoś wolałby mniej ciepła, to co wtedy? Wtedy wyciąga z kartonu pudełko z drugą parą padów, o większych otworach wentylacyjnych, i ma już jaśniejsze oraz bardziej przestrzenne granie na planie U. Bliższe SR2, tylko bardziej analityczne i większą głębią. Bo w końcu po co płacić za dwie pary słuchawek, jak możemy mieć dwa rodzaje brzmienia z jednym modelu.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności