Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Sony serii X - nowa gwiazda rynku portable audio


Rolandsinger

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio wskutek nawałnicy rynkowych nowości znalazłem się w nie lada kłopocie, gdyż wiele uznanych marek audio, najprawdopodobniej za sprawą kryzysu postanowiło na pełną mobilizację i wykreowanie produktów o zadziwiającym jak dotąd stosunku cena/jakość.

 

W moim odczuciu najbardziej zaskakujące i godne zainteresowania oferty napłynęły ze strony marek, po których bym się tego nie spodziewał. Po pierwsze z nieskrywaną nieufnością przyjąłem fakt wypuszczenia przez firmę Shure serii studyjnych słuchawek nagłownych głównie dlatego, że ich IEMowe propozycje wydawały się ofertą pod wieloma względami nie liczącą się z elementarnym poczuciem uczciwie skalkulowanej ceny. Za niespełna 400$ model SE530 wprawdzie dźwiękowo wielu melomanom mógł się podobać, ale w obliczu wielu poważnych ułomności takich jak: bardzo słaba reprodukcja wysokich tonów czy zupełnie idiotyczna jakość wykonania, która objawiała się wielu użytkownikom w sposób nad wyraz dotkliwy w postaci schodzenia izolacji przewodów czy dosłownego rozpadania się słuchawek w dłoniach, mógł pełnić co najwyżej rolę słuchawek odświętnych albo gwiazdkowego prezentu dla teściowej uskarżającej się na niedosłuch ( wersja PTH).

 

Nowe, nagłowne Shure opatrzone symbolem SRH840 i budowie zamkniętej były więc enigmą z perspektywy jakości wykonania, aczkolwiek dotychczasowe dokonania firmy Shure nakazywały domniemywać, iż przynajmniej sposób reprodukcji muzyki będzie na poziomie w najgorszym wypadku zadowalającym. Podbudowany lekturą kwiecistych opinii z Head-Fi i wręcz orgiastycznych opisów recenzentów z kolorowych pisemek, które traktowałem z należytą niepowagą, postanowiłem mimo wszystko zaryzykować, aliści w najgorszym razie zbyłbym je zanim z kabli poczęły by wychodzić gołe przewody…

 

Po otrzymaniu paczki od kuriera, uzmysłowiłem sobie jedną z ważniejszych spraw, którą powinienem mieć na pieczy, mianowicie, iż w swoim audiofilskim wcieleniu przesłuchałem niemal niezliczoną liczbę gratów i raczej nic już mnie z pewnością nie powali od pierwszej chwili na kolana, stąd nadmierna egzaltacja jest tyleż zgubna, co zbyteczna w takiej chwili. Zatem niejako dla ostudzenia nadmiernych oczekiwań i fałszujących osąd emocji postanowiłem na chłodno, niezwykle krytycznym okiem przyjrzeć się nowym nausznikom amerykańskiego potentata branży pro-audio z perspektywy ich budowy zewnętrznej i ergonomii oraz ogólnego komfortu.

 

Problem jakości Shure

 

Flagowy, nagłowny produkt Shure adresowany jest na rynek profesjonalny, stąd wysokie walory użytkowe takie jak: trwałość czy solidność konstrukcji są priorytetowe. Po wydobyciu słuchawek z opakowania byłem istotnie zaskoczony, bowiem to, z czym miały do czynienia moje dłonie i oczy nie przypominało żadną miarą bezkresnej tandety, jaką Shure prezentuje w najwyższym modelu swoich IEMów. W pierwszym momencie daje się odczuć sporą masę całej konstrukcji, przydaje to wrażenia solidności, a wynika wprost z rodzaju materiału, z którego wykonano większość elementów pałąka i muszli. Niechybnie jest to bardzo solidnie anodowany stop aluminium wykończony matowo. Kolorystyka jest na wskroś konserwatywna – wszystkie elementy są czarne, a ogólny design minimalistyczny z akcentami New-old school. Charakterystycznym elementem stylistycznym są szerokie obejmy muszli, poza tym nie odnajdziemy w SRH840 żadnych ekstrawagancji czy ekscentrycznych smaczków. Jedynie logo marki i symbol modelu wyróżniają się na tle wszechogarniającej, matowej czerni – srebrnym szlifem. Całość jest bardzo konsekwentna, elegancka i daje poczucie obcowania z czymś wyjątkowo trwałym, stworzonym do codziennej harówki. Jakość spasowania poszczególnych elementów jest wzorcowa, nic nie trzeszczy, nie skrzypi, powiem więcej – jest znacznie lepiej niż np. w Beyerach DT880Pro, które choć chyba równie solidne, jednak użyte materiały, zwłaszcza „skóra” kabłąka wydają się być bardziej siermiężne niż w amerykańskim flagowcu. Tymczasem aby przywołać inny przykład z branży - Sennheiser y HD 380Pro na tle Shure zalatuje już chińską tandetą, zwłaszcza gdy przyjrzymy się z bliska jakości wtrysku użytych tworzyw sztucznych. Pady w Shure wykonane są z bardzo miękkiego i komfortowego w kontakcie ze skórą głowy materiału skóropodobnego, zjawisko grzania w uszy jest znacznie ograniczone w porównaniu do innych słuchawek o podobnej konstrukcji np. CAL! Reasumując opis jakości wykonania jej najwyższego modelu studyjnego należy się firmie Shure wielkie uznanie.

 

Wygoda słuchawek

 

W kwestii komfortu użytkowania jest również wyśmienicie – słuchawki mimo dużej masy, wyjątkowo dobrze leżą na głowie, a ucisk w okolicy uszu jest bardzo niewielki, jedynie duża bezwładność muszli wynikająca z gęstości użytego surowca – metalu, daje się we znaki i sprawia, iż wykonywanie gwałtowniejszych ruchów szyją podczas odsłuchu w skrajnym przypadku może doprowadzić do zrzucenia ich z głowy. Odzwierciedla to zasadniczą aplikację tego modelu – to słuchawki do spokojnego siedzenia w studio, jeśli zechcemy w nich pograć np. na perkusji, niezbędne będzie użycie dodatkowych elementów unieruchamiających je we właściwym miejscu, np. opaski, jaką zakłada wielu perkusistów rockowych podczas sesji w nagraniowych.

 

Jeszcze kilka słów o wyposażeniu – w komplecie otrzymujemy typowy dla modeli studyjnych odłączany, jednostronny i skręcony kabel o dość dużym przekroju. Wtyk typu duży jack jest odkręcany, dzięki czemu unikamy uciążliwej konieczności stosowania przejściówek na gniazda 3,5 mm. Miłym dodatkiem są także zapasowe pady dostarczane jako wyposażenie standardowe oraz etui.

 

Tradycyjnie nie chciałbym się nazbyt rozwodzić o meandrach wdrożenia całej serii nagłownej przez Shure, o oczekiwaniach, innych recenzjach, wrażeniach pierwszych użytkowników, czy pisać o zawartości materiałów informacyjnych dołączanych do produktu. Moim zamysłem nie jest także napisanie recenzji w postaci patetycznego quasi-lirycznego felietonu, przybierającego w momentach największego uniesienia recenzenta formę poematu epickiego, której głównym herosem jest nowy produkt Shure czy Sony. Jeśli ktoś preferuję taką formę recenzowania – odsyłam do barwniejszych postaci światka audiofilskiego niż moja skromna osoba – zainteresowani wiedzą zapewne, o kogo chodzi. Moją intencją jest konkretny i obiektywny jak to tylko możliwe w przypadku recenzji popełnianych jednoosobowo, pozbawiony zbytecznego wartościowania opis sposobu reprodukcji muzyki na nowych słuchawkach marki Shure, a motywacja, która mnie do tego skłania wzięła się wyłącznie stąd, iż SRH840 są naprawdę bardzo dobrym produktem w dobrej cenie i na tym tle wyróżnia się spośród konkurencji życzącej sobie znacznie większych pieniędzy za taki dźwięk.

Przejdźmy więc do konkretów – czyli do odpowiedzi na pytanie: jak się konsumuje muzykę w Shure SRH 840 na głowie?

 

Hmm, myślę, że bezpośrednie przejście do tego zagadnienia nie byłoby najfortunniejszym krokiem z mojej strony. Zapytacie z konsternacją, dlaczego?

 

Ano zasadniczo z tego powodu, że ocenianie jakiegokolwiek urządzenia reprodukującego dźwięk w oderwaniu od kontekstu urządzeń towarzyszących uruchamia niezwłocznie lawinę wątpliwości rodzących nawałnicę pytań, wpierw o obiektywizm recenzenta, bo z czym innym to te, a te słuchawki nie grają wcale tak, jak to opisano, następnie o dobór właściwego napędu: źródła, wzmacniacza, czy wreszcie o zdolność oddawania walorów najistotniejszych w określonym gatunku muzycznym. Chcąc uniknąć tego typu konfuzji u Czytelników, a także w ramach profilaktyki zmierzającej do ograniczenia fali „sto pytań do…” postanowiłem osadzić opis brzmienia nowych słuchawek Shure w ścisłej perspektywie urządzenia współpracującego, tak aby tromtadracja nowej perełki słuchawkowej nie była opisem abstrakcyjnym, indukującą kolejne wątpliwości. Sprzyja takiemu ujęciu sprawy jeszcze jedna okoliczność: otóż w toku poszukiwań optymalnego źródła dla Szczurków natrafiłem na coś, co jak wskazują wszelkie dostępne mi fakty i przeprowadzone porównania okazuje się być jeszcze większym odkryciem niż nowe słuchawki firmy z Niles.

 

Sony X - ogólnie

 

I tak metodą prób i błędów wszedłem w posiadanie nowego dziecka Sony – szczytowego osiągnięcia japońskiego koncernu w dziedzinie reprodukcji dźwięku w formacie kieszonkowym – jak sama dumnie informuje na swojej witrynie: „X - nasza najlepiej brzmiąca seria odtwarzaczy jako pierwsza na świecie została wyposażona w unikalny, minimalistyczny w budowie wzmacniacz cyfrowy S-Master gwarantujący rewelacyjny dźwięk”. Takie enuncjacje można by z czystym sumieniem potraktować w kategoriach marketingowego bełkotu, jednakże w przypadku Sony – przypomnę - pioniera mobilnych urządzeń stereo sygnowanych logiem Walkman, są w najgorszym razie intrygujące, a bardziej umiarkowanym pesymistom dostarczające nawet przesłanek, że być może progres objawiający się coraz lepszym brzmieniem produktów Sony, co należy konsekwentnie dostrzec na przestrzeni ostatnich 2-3 lat, osiągnął pułap zadowalający wyjątkowo wybrednych i konserwatywnych audiofili.

 

Wszelako podchodziłem do nowego odtwarzacza Sony bardzo wstrzemięźliwie. Z wyglądu niepozorny, znacznie mniej efektowny niż słusznie ceniony za design i dobry dźwięk iPod Touch 2G, wykorzystuje bardzo modny ostatnio koncept stylistyczny opierający się na dominacji szkła bądź pleksi zestawionych z metalową ramą okalającą taflę gładkiego, przezroczystego materiału. Tutaj jednak Sony pozwoliło sobie na nutkę ekstrawagancji – rama łącząca obydwa szklane panele wytworzona została z substancji przypominającej do złudzenia wyrób kamieniarski, faktura jest szorstka niczym w granicie, kolorystyka bardziej przypomina marmur. Estetyka jest kwestią gustu, dlatego nie oceniając efektu końcowego, przyznam , że na pewno jest to rozwiązanie oryginalne i wielu osobom przypadnie do gustu, zwłaszcza, że od strony praktycznej jest na pewno trwalsze niż chromowe lustro stosowane w odtwarzaczach Apple rysujące się od samego patrzenia.

 

Nie zamierzam się rozpisywać na temat wyposażenia odtwarzacza, jedynie wspomnę, iż zgodnie z trendem panującym w tej klasie urządzeń mobilnego hi-fi – na pokładzie zaimplementowano takie wodotryski jak wyświetlacz OLED, WiFi, radio FM, cyfrową redukcję szumów oraz wydajny polimerowy akumulator umożliwiający urządzeniu sporą autonomię, którą przy niepełnym formacie baterii (2 cykle ładowania) wynosiła ok. 20-22h.

 

Kilka słów o sterowaniu: pojemnościowy panel dotykowy jest tylko odrobinę mniej wrażliwy na dotyk niż w najznamienitszym pod tym względem iPodzie Touch, przewijanie jest płynne i podobnie jak w urządzeniach Apple mamy wrażenie fizycznego kontaktu z przesuwaną listą, jedynie czułość panelu w minimalnym stopniu ustępuje amerykańskiemu rywalowi. Menu jest minimalistyczne, utrzymane w kolorystyce czarno-białej, ikony są analogiczne do tych, jakie proponuje Sony w najnowszych modelach telefonów Sony Ericsson. Czy się podobają – oceńcie sami. Na pewno Apple jest pod tym względem bardziej efektowny, jednakże efekty wizualne, to nie meritum odtwarzacza muzycznego, przynajmniej dla mnie, zaś Toucha 2G ceniłem za coś zupełnie innego niż zdolność do przyciągania spojrzeń laików.

 

Przy tej okazji mała prośba do Czytelników zamierzających pytać, o jakość obrazu pod kątem oglądania filmów. Błagam nie róbcie tego! Z mojego punktu widzenia oglądanie filmów na ekranie poniżej 32`` to nonsens, a co dopiero na 3``, no chyba, że ktoś się zatrzymał na poziomie Batmana i Rambo, względnie romantycznych komedii…albo anime, szczerze współczuje. Khm, khm, dobra kiedyś tez byłem młody i głupi, powiedzmy, że rozumiem i toleruję, ale nie kierujcie do mnie tych idiotycznych pytań o filmy, please!

 

Brzmienie Sony X + Shure SRH840

 

I w ten sposób szerokim łukiem dygresji na temat Sony X powróciliśmy do pytania o dźwięk dochodzący z Shure… napędzanych z tegoż odtwarzacza. Ktoś słusznie w tym miejscu zapyta, a dlaczego właśnie Sony X z tymi Shure ma tak dobrze współpracować?

 

Otóż w najogólniejszym uzasadnieniu podkreślę, że obecnie dysponuję 5 różnymi odtwarzaczami mobilnymi, 3 źródłami stacjonarnymi, 2 wzmacniaczami słuchawkowymi, niezłomnie na każdym z nich próbowałem chłonąć muzykę z Shure począwszy od setnej godziny wygrzewania aż do obecnej chwili i zgadnijcie z czym te Shure się najbardziej polubiły? Z Sony X!

 

Problem bynajmniej nie leży w tym, iż te Shure są jakieś dziwaczne, specyficzne, nic z tych rzeczy. Ujmując sprawę w kategoriach bezwzględnych one są przede wszystkim bardzo płaskie, neutralne, ale z Sony wydają się najbardziej naturalne. Tak się złożyło. Mój sprzęt stacjonarny był strojony pod nieco inne słuchawki, a nie dysponuję w tej chwili żadnym egzemplarzem Sensaurisa i nie mogę modyfikować brzmienia za pomocą lampy sterującej, tu zapewne tkwi przyczyna, dla której ten przenośny zestaw osiągną tak daleko idącą synergię, a najważniejsze jest chyba to, że w ogóle ją osiągnął i że dorównuje, a nawet przewyższa niektóre kosztowne klocki stacjonarne.

 

Z drugiej strony należy poczynić w tym miejscu uwagę ogólną dotyczącą źródeł. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, że słuchawki nie lubią się ze sprzętem znakomicie sprawdzającym się na referencyjnych głośnikach. Krótko mówiąc, najlepsze słuchawki (a zatem żadne portale czy słuchawki stworzone do relaksu przy muzyce, jak np. karmelowe HD650) potrzebują ciepła i analogowości, a także lekkiego uplastycznienia i powiększenia źródeł pozornych dźwięku, zwłaszcza w obrębie tonów średnich, na które słuchawki są szczególnie wyczulone. Tymczasem absolutnie topowe CD czy DACe stacjonarne nie tylko są gładkie i analogowe, ale stawiają także na precyzję i konturowość źródeł dźwięku zawieszonych w przestrzeni stereofonicznej, co w słuchawkach nie ma kluczowego znaczenia, gdyż budują one panoramę stereo na zupełnie innej zasadzie, wynikającej z ich wewnętrznej akustyki, a nie bezpośrednio na podstawie informacji zawartej w sygnale źródłowym. Ba, słuchawkom ta dokładność i precyzja istotnie przeszkadza, tak, tak, Drodzy Koledzy, przesłuchacie trochę droższego sprzętu i odkryjecie to "nausznie".

 

To jest zapewne przyczyna, dla której Sony X tak dobrze współpracuje z Shure SRH840 - został stworzony do współpracy ze słuchawkami.

 

Przechodząc do konkretów pierwsza rzecz, jaka przykuwa uwagę w tym tandemie to szczegółowość i znakomita separacja dźwięku. Po kilku chwilach dostrzegamy coś jeszcze bardziej imponującego – scenę, nie jakąś tam przeciętną, ale prawdziwie trójwymiarową! Jak na sprzęt przenośny jest to doprawdy coś zdumiewającego. Relacjonując zjawisko bardziej szczegółowo muszę zaznaczyć, że owa rozdzielczość jest bardzo wysokiej próby: nie ma w takim sposobie prezentowania muzyki żadnej chropowatości, podkreślenia górnych rejestrów czy górnej średnicy, nic z tych rzeczy. Jest za to gładkość, aksamit i wspaniała różnorodność detali. Analizując poszczególne pasma trzeba przyznać, iż środek jest wspaniale wyartykułowany, jest lekko z przodu, ale nie dominuje. Barwowo jest absolutnie neutralny, realistyczny, a przy tym brak w tak skomponowanym muzycznym koktajlu jakichkolwiek składników irytujących, drażniących, żadnych sybilantów, chyba, że naprawdę bardzo kiepsko zrealizowano materiał.

 

Najbardziej imponującą rzeczą w prezentacji tego muzycznego duetu jest jednak bezpośredniość i namacalność, zwłaszcza wokali biorąca się z ogromnej rozdzielczości i bliskości ludzkiego głosu przy zachowaniu pełnej kultury oraz gładkości, oczywiście o ile pozwala na to dane nagranie. Dochodzi do tego zupełnie zdumiewająca naturalność barwy pozbawiona jakiejkolwiek dodatkowej koloryzacji, ugładzania. A jeśli dodamy do tego zdolności nowego Sony X do kreowania tej fantastycznej sceny dźwiękowej rodem z zestawień słuchawkowych za bajońskie sumy, to doprawdy trudno mi sobie wyobrazić jeszcze jakikolwiek inny składnik reprodukcji muzyki na słuchawkach, którego potrzebowałby meloman do pełni szczęścia.

 

Pozostaje jeszcze dynamika, która jest...co to dużo mówić - wyborna, wręcz niewiarygodna jak na odtwarzacz przenośny. Skala dźwięku potrafi zaskoczyć wielu amatorów drogich stacjonarnych systemów słuchawkowych. Wzmacniacz w Sony X, choć w skali bezwzględnej nie jest jakimś mocarzem, to jednak ze względu na pracę w klasie D wzmacnia sygnał całkowicie liniowo, zachowując dynamikę i charakterystykę częstotliwościową w pełnym zakresie pracy. W praktyce oznacza to, że nie można go przesterować, gra po prostu cały czas tak samo, z tą samą kulturą, z takim samym wykopem na basie bez względu na głośność, nigdy nie dostaje zadyszki, wszystko jedno czy ustawimy grajka na 10 czy "odkręcimy" na 30.

 

Kilka słów o dole pasma: Shure są w tym zakresie płaskie, nie mają wyraźnego środka ciężkości, są neutralne, a przy tym punktowe i niezwykle precyzyjne w obrębie niskich częstotliwości, o Sony X można powiedzieć dokładnie to samo, jak więc to brzmi ….tego trzeba posłuchać, jak dla mnie perfekcja.

 

Kiedy mówi się o wysokiej rozdzielczości, często rodzi to niepokój o rozpasanie górnych rejestrów, że są narowiste, że się wybijają i odbierają komfort słuchania lub je wręcz uniemożliwiają. Ani w Shure, ani w Sony X nie znajdziemy tych mankamentów. Sony ma górę absolutnie szczegółową, ale lekko wycofaną, analogową, tymczasem Shure są tutaj, zresztą jak w całym paśmie beznamiętnie płaskie. Jak dla mnie celująco.

 

Każda recenzja czy opinia nie ma zbyt wielkiej wartości utylitarnej, gdy przedmiot testu nie jest odnoszony przez autora do najbliższej konkurencji. Aby rzucić światło na różnice, a raczej przepaść, jaka dzieli Sony X od reszty stawki topowych grajków kieszonkowych porównam go do najbardziej cenionych i najlepszych wg mnie do tej pory urządzeń dostępnych na rynku: Vedii V39, iPoda Toucha 2G.

 

Aby uczynić porównanie bardziej miarodajnym posłużę się skalą 10 punktową i 6 kryteriami oceny oraz - jeśli to uznałem za konieczne - uzasadnieniem oceny komentarzami w nawiasach:

 

----------------------V39 / Sony X / iPod Touch 2G----------------

 

1.Balans tonalny 7,5 (lekko podkreślone skraje)/ 10 /9 (środek czasem za bardzo uwypuklony)

 

2.Stereofonia 6 (brak efektu 3D)/ 10 (trójwymiarowość jak w hi-endzie)/ 5 (zbyt wąska scena)

 

3.Rozdzielczość 6(uzyskana poprzez ekspozycję góry)/ 10(gładkość i maksymalny wgląd w nagranie)/ 5

 

4.Realizm 4 / 10(namacalność i artykulacja jak sprzęcie stac.)/ 6,5 (dobra stacjonarka jest jednak lepsza)

 

5.Analogowość 4 / 9(środek zbyt neutralny?)/ 9

 

6.Dynamika 6 / 10 / 8

 

7.Bas 8(dobry, ale nie wyróżnia się niczym wybitnym)/ 10 (wzorowa punktualność i rozdzielczość)/ 9(brakuje minimalnie rozdzielczości)

 

 

 

Jednym zdaniem Sony X jest najlepszym urządzeniem przenośnym, jakie dotąd słyszałem. Myślę, że stosowną rekapitulacją tej recenzji będą komentarze Kolegów.

 

Zapraszam

x1050_x1060_side1.jpg

SRH840_side_clipped-f09c79e9a7e6a0e3e789ca96d8d097e5.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jednym zdaniem Sony X jest najlepszym urządzeniem przenośnym, jakie dotąd słyszałem. Myślę, że stosowną rekapitulacją tej recenzji będą komentarze Kolegów. "

Moim zdaniem recenzja jest za bardzo podkolorowana. To znaczy: sprzęt masz nie długo i i opisujesz go w samych superlatywach. Nie powinieneś ochłonąć i lepiej zapoznać się z nowymi zabawkami? Takimi recenzjami robisz ludziom wodę z mózgu. Każda Twoja recenzja powstaje zbyt szybko, a potem przychodzi ochłonięcie.

Dla mnie ta recenzja jest mało wiarygodna. Wybacz, za szczerość.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

domzz właśnie dlatego, że Ty i inni forumowicze cenicie zdanie Rolanda, recenzja powinna być przemyślana, a nie robiona na hura i pisana pod wpływem emocji... Jak można napisać dobrą recenzję odtwarzacza mając go niecały tydzień?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

domzz właśnie dlatego, że Ty i inni forumowicze cenicie zdanie Rolanda, recenzja powinna być przemyślana, a nie robiona na hura i pisana pod wpływem emocji... Jak można napisać dobrą recenzję odtwarzacza mając go niecały tydzień?

 

Wydaje mi się, że Roland jest już za stary na utratę zdrowego rozsądku z powodu zakupu odtwarzacza MP3 :P

Co do recenzji, to wydaje się właśnie całkiem przemyślana. Niektórym trzeba dwóch tygodni na przemyślenie czegoś, niektórym minutę ;)

Zawsze możesz napisać swoją - bardziej obiektywną i przemyślaną recenzję, która z przyjemnością przeczytam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne co mi się nie podoba to wmiksoawnie tutaj shurów. Jak już, to można było porównać np. shury, hd595, cal no i może DT880pro w kontekście X'a.

Dla mnie super recenzja, bo sam chciałem kupić X'a, a zdanie Rolanda sobie cenię.

 

Zanim sie zdecydujesz na zakup porownaj sobie z S63x i zastanow czy roznica w dzwieku jest warta roznicy w cenie. Swoja droga porownywanie przenosnych grajkow na nieprzenosnych sluchawkach to lekkie kuriozum - zrodlo stacjonarne i tak jest zwykle lepsze a do grajka i tak najczesciej warto byloby podpiac wzmacniacz. IMHO bez oceny na malych sluchawkach przydatnosc tej recenzji dla wiekszosci jest newielka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę pewne "boomy" na forum, mody na odtwarzacze, zdaje się, że niektórym potrzeba znacznie więcej niz 2 tygodnie. Poza tym, jak nauczyło mnie doświadczenie- huraoptymistyczna recenzja to jedynie znak, że coś prawdopodobnie nie jest złe i warto się temu przyjrzeć.

 

Co do samej recenzji- jest miła, zwraca uwagę na pewne aspekty, mimo to troche za dużo w niej przekombinowanego wodolejstwa. Co nie zmienia fakty, ze srh840 chetnie bym łyknął :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juz kilka miesiecy temu czytalem na forach zagranicznych swietne opinie o serii X (1050/1060).U nas nadal ciesza sie wzieciem jedne i te same odtwarzacze.A odtwarzacze Sony zbieraja gdzie indziej naprawde dobre opinie.Zwlaszcza wsrod nowych konstrukcji.Kusi mnie takze ta nowosc (juz nie taka nowa).

Interesujace jest takze powiaznie tego odtwarzacza ze sluchawkami o ktorych sa takze bardzo dobre opinie Shure SRH840.

 

 

Wdzieczny bylbym autorowi recenzji za kilka zdan porownania X1050 z seria np A82x lub S63xF.Niekoniecznie nawet w sensie aby wykazac przewage dzwiekowa bo taka jest poprzez zainstalowanie w odtwarzaczu wzmacniacza S-master(dotychczas nie instalowano w urzadzeniach przenosnych) ale jak przez dodanie tego "urzadzenia" zmienia sie barwa dzwieku oraz charakterystyka calego pasma.Czytalem ze jest to podobny dzwiek to tych wyminionych przeze mnie dwoch modeli (blizszy jest serii S63xF).Jako ze jest wiele osob posiadaczy grajkow sony dalo by to poglad jak sie one maja do siebie (dzwiekowo).

 

Ciekawe moze tez byc porownanie Shure do sluchawek popularnych : CAL! ale i DT880Pro oraz HD600.

 

Ostatnio przeczytalem w sieci ze w roku 2010 Sony planuje wypuscic odtwarzacz wyposazony w Android.Jednak bylo to jakies male forum a nigdzie wiecej nie spotkalem potwierdzajacych danych.

Byla by to wazna ciekawostka.

 

 

Gratuluje recenzji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne co mi się nie podoba to wmiksoawnie tutaj shurów. Jak już, to można było porównać np. shury, hd595, cal no i może DT880pro w kontekście X'a.

Dla mnie super recenzja, bo sam chciałem kupić X'a, a zdanie Rolanda sobie cenię.

 

Zanim sie zdecydujesz na zakup porownaj sobie z S63x i zastanow czy roznica w dzwieku jest warta roznicy w cenie. Swoja droga porownywanie przenosnych grajkow na nieprzenosnych sluchawkach to lekkie kuriozum - zrodlo stacjonarne i tak jest zwykle lepsze a do grajka i tak najczesciej warto byloby podpiac wzmacniacz. IMHO bez oceny na malych sluchawkach przydatnosc tej recenzji dla wiekszosci jest newielka

też mam takie przeczucie, że opisywany zestaw nie jest typowo portable, nie wiem jak mocny jest ten wzmacniacz w Sony X i czy w ogóle jest sens uzywania Sony X + "duże" słuchawki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne co mi się nie podoba to wmiksoawnie tutaj shurów. Jak już, to można było porównać np. shury, hd595, cal no i może DT880pro w kontekście X'a.

Dla mnie super recenzja, bo sam chciałem kupić X'a, a zdanie Rolanda sobie cenię.

 

Zanim sie zdecydujesz na zakup porownaj sobie z S63x i zastanow czy roznica w dzwieku jest warta roznicy w cenie. Swoja droga porownywanie przenosnych grajkow na nieprzenosnych sluchawkach to lekkie kuriozum - zrodlo stacjonarne i tak jest zwykle lepsze a do grajka i tak najczesciej warto byloby podpiac wzmacniacz. IMHO bez oceny na malych sluchawkach przydatnosc tej recenzji dla wiekszosci jest newielka

też mam takie przeczucie, że opisywany zestaw nie jest typowo portable, nie wiem jak mocny jest ten wzmacniacz w Sony X i czy w ogóle jest sens uzywania Sony X + "duże" słuchawki?

 

Taki sam jak uzywania serii S z duzymi sluchawkami (bo moc maja praktycznie identyczna) - jesli sluchawki sa latwe do napedzenia to jako tako wystarczy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

domzz właśnie dlatego, że Ty i inni forumowicze cenicie zdanie Rolanda, recenzja powinna być przemyślana, a nie robiona na hura i pisana pod wpływem emocji... Jak można napisać dobrą recenzję odtwarzacza mając go niecały tydzień?

 

 

Posłuchaj X-a na dobrze dobranych słuchawkach, a później będziemy rozmawiać. Ja słuchałem sprzętów słuchawkowych za więcej niż 100 kzł, sam biorę udział w projekcie wzmacniacza, który pokazał, gdzie jest miejsce kilku uznanych konstrukcji, dlatego wierz mi, na mnie już nic nie robi wrażenia. X zrobił, gdyż jest bardzo blisko drogich systemów stacjonarnych, jednak aby to usłyszeć trzeba go podłączyć do słuchawek, które na to pozwalają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też mam takie przeczucie, że opisywany zestaw nie jest typowo portable, nie wiem jak mocny jest ten wzmacniacz w Sony X i czy w ogóle jest sens uzywania Sony X + "duże" słuchawki?

 

Potrzeba matką wynalazków, ja na przykład lubię gotować w dużych słuchawkach i słuchać sobie przed snem np. z toucha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

yeah! będzie kolejny hit na forum! z efektem fali za jakiś rok, półtora! yeah :D !!!!!

 

 

Odtwarzacz brzmi naprawdę rewelacyjnie, machała łapkami Touch`owi 2G, V39 i H320, to samo pieją na head-fi i wielu recenzjach. Szczerze mówiąc wolałbym to napisać o Vedii, ale zróbcie coś w tym kierunku.

 

Np.: konkluzja CNET`u " Its sound quality is truly excellent, but its high price means the iPod touch will probably sleep easy".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ide się powiesic bo jestem tylko szarym zjadaczem chleba i chcę playera nie za 1000 zł ze słuchawkami za drugie tyle,a za 300-500 zł komplet, który mi będzie służył lata i dobrze grał. Ciekaw jestem ile osób na forum kupi taki zestaw te shury i ten sony, a ilu pseudo użytkowników bedzie zachwalało go jako najlepszy i optymalny nie mając go nawet w ręku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recenzja naprawdę bardzo udana.

Jednakże brakuje mi bezpośredniego nawiązania do słuchawek z tej samej półki cenowej, mam tu na myśli szczególnie DT 880 (Pro).

 

@Roland, po sygnaturce widzę, że posiadasz aktualnie Beyery na stanie. Także możemy liczyć na małe rozwinięcie recenzji i bezpośrednie porównanie tych 2 par słuchawek?

Wystarczy parę zdań, podobnie jak w wypadku porównania odtwarzaczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby Sony w końcu poszedł w stronę innych firm, czyli dodał nowe formaty (OGG, FLAC), drag&drop, częste aktualizacje, porządny equalizer, to po takiej recenzji (i paru innych z Head-Fi) bym go wziął. A tak zastanawiam się nad Cowonem S9, bo iPod Touch nie wchodzi w rachubę z tych samych powodów co Sony. Szkoda, że w dzisiejszych czasach nie ma pewnego standardu przy tworzeniu playerów i to praktycznie tak oczywistego. Marzy mi się, by kiedyś jedyną trudnością przy wyborze odtwarzacza było wyłącznie brzmienie danego playera, bez martwienia się o dodatki wspomniane wyżej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

yeah! będzie kolejny hit na forum! z efektem fali za jakiś rok, półtora! yeah :D !!!!!

ksy, oczywiście można pisać o falach, owczym pędzie itd, przyznam nawet nie wyłączając mnie z tego zjawiska, nic to, można mnie nawet nazywać owcą, co poradzę, że np. ipod video czy Touch RZECZYWIŚCIE są świetne dźwiękowo, zobacz tylko jak długo dobrą opinią cieszą się CAL (traktując ten zachwyt głównie z powodu jakość/cena), minęły juz chyba 2 lata..o czymś to jednak świadczy, niektórzy uzywają nawet takich sporych cegiełek jak H300 itp., w dalszym ciągu są w obrocie, natomiast VEDIA A7 czy A10 mogą najwyżej powodować...sezonowe fale - przed I Komunią lub "gwiazdką", ale nie ma co porównywać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ide się powiesic bo jestem tylko szarym zjadaczem chleba i chcę playera nie za 1000 zł ze słuchawkami za drugie tyle,a za 300-500 zł komplet, który mi będzie służył lata i dobrze grał. Ciekaw jestem ile osób na forum kupi taki zestaw te shury i ten sony, a ilu pseudo użytkowników bedzie zachwalało go jako najlepszy i optymalny nie mając go nawet w ręku.

 

Masz rację, dlatego jest więcej samochodów marki Kia czy Skoda na drogach niż Astonów Martinów.

 

Chcesz mieć jakość - to płać psia kość.

 

Jednak z drugiej strony mój zestaw stacjonarny kosztował znacznie, znacznie więcej niż Sony X + SRH840, a po jednym piwie nie słyszę różnicy między nim, a zestawem napędzanym z Sony`ego na korzyść tego pierwszego.

 

Gdyby Sony w końcu poszedł w stronę innych firm, czyli dodał nowe formaty (OGG, FLAC), drag&drop, częste aktualizacje, porządny equalizer, to po takiej recenzji (i paru innych z Head-Fi) bym go wziął. A tak zastanawiam się nad Cowonem S9, bo iPod Touch nie wchodzi w rachubę z tych samych powodów co Sony. Szkoda, że w dzisiejszych czasach nie ma pewnego standardu przy tworzeniu playerów i to praktycznie tak oczywistego. Marzy mi się, by kiedyś jedyną trudnością przy wyborze odtwarzacza było wyłącznie brzmienie danego playera, bez martwienia się o dodatki wspomniane wyżej.

 

Do grajka Sony wgrywam wave, gdy chce mieć najwyższą jakość, ale zazwyczaj wystarczają AAC 400kbps by dokopać Touchowi 2G czy H320, grającym z FLAC.

 

Drah&drop jest w Sony od baaaardzo dawna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

yeah! będzie kolejny hit na forum! z efektem fali za jakiś rok, półtora! yeah :D !!!!!

 

Szczerze mówiąc wolałbym to napisać o Vedii, ale zróbcie coś w tym kierunku.

 

 

Już raz napisałeś, więc nie leży to już w kręgu moich marzeń ;) więc mogę Ci tu obiecać, że nic nie zrobimy.

 

A tak serio. Nie mówię, że "X" brzmi źle. Nic osobistego to też nie jest :) Cenie Twoje doświadczenie i wiedzę. Więc chill!

 

Śmieję się nie z recenzji, czy sprzętu... tylko z tego co to wywoła... ta fala dyskusji. A i tak ludzie kupią Fuze, B6 czy innego iPoda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra recenzja

 

Recenzja naprawdę bardzo udana.

Jednakże brakuje mi bezpośredniego nawiązania do słuchawek z tej samej półki cenowej, mam tu na myśli szczególnie DT 880 (Pro).

 

@Roland, po sygnaturce widzę, że posiadasz aktualnie Beyery na stanie. Także możemy liczyć na małe rozwinięcie recenzji i bezpośrednie porównanie tych 2 par słuchawek?

Wystarczy parę zdań, podobnie jak w wypadku porównania odtwarzaczy.

 

Pozwoliłem sobie przytoczyć słowa Rolanda:

"Odnosząc je do DT880Pro, bezpośrednie porównanie jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe, gdyż Beyery to słuchawki o zupełnie innej charakterystyce. W moim obecnym zestawieniu Beyery są lekko ciemnawe, góra nie kłuje (teraz słucham np. G`n`R dość głośno i jest przyjemnie), są przy tym bardzo przestrzenne i dokładne, ale dźwięk, mimo iż bas jest znakomicie rozciągnięty, a średnica słodka i pozbawiona jakiejkolwiek ostrości, czy nawet chropowatości, jest wciąż lekki, ulotny, uprzestrzenniony, tymczasem Shure mają prezentację kładącą nacisk na intymność, bliskość, to tak jakby porównywać odbiór koncertu w Spodku z tym, co słychać w wygłuszonym studiu. Shure grają jak hybryda analogowości Senków HD650 z precyzją DT880Pro."

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Chetnie sprawdze, czy rzeczywiscie macha biala chusteczka na do widzenia iRiverowi H340 :)

Gratulacje recki jak zawsze ;)

 

 

Michał, sprawdź, zapraszam. Aha, no i sorry za tego H340, ale tak odbierają to moje uszy :) H340, pamiętam jak go kilka dni miałem u siebie (tego Twojego), to osłuchałem należycie.

 

Główna różnica polega na tym, że H340 jest gładki, analogowy, równy jak stół, ale w Sony X jest do tego jeszcze genialna rozdzielczość i przestrzeń, na tle iRivera w pierwszej chwili może trochę efekciarska, jednak nigdy nie sztuczna, a to już jest cecha hi-endu, do tego dynamika jak z CD.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby kto inny napisał tą recenzje to bym pewnie pomyślał że chwilowy zachwyt albo poprostu sie wkopał i nie chce sie przyznać że dźwięk słaby.Czytałem recenzje Rolandsingera m.in o ex85 (potem je kupiłem zresztą :P )i zgadzam sie z nim w 100%.Jedyny minus co już zarzucało kilka osób że słuchałeś sonego z tymi shure a większość pewnie kupi do nich jakieś dokanałowe.Z tym porównaniem do v39 i toucha 2g bardzo dobry pomysł ale zdziwiło mnie troche niskie ocenienie v39 świetny grajek a przy touchu 2g i sony wypada na przeciętny ciekaw jestem tej różnicy.Niewiem czy miałeś wczesniej sonego s63x/s73x ja miałem przed vedią i w porównaniu do niej jest dużo gorszy pod każdym względem.W vedii jak na moje ucho kuleje bas i nieco góra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności