Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Pogromcy Mitów Żywieniowych - Prawda czy Fałsz?


Arthass

Rekomendowane odpowiedzi

Czy naprawdę należy jeść śniadanie i nie jeść w nocy? Ja nie jem śniadania , jem obiad jako pierwszy posiłek /13.00 -15.00/. Powoli tracę masę. Miałem 111, mam zaledwie 100 kg. Nie ćwiczę. Kolacje jem dwie, ostatnia tak o 23.00 - 24.00. Wszyscy mówią , niezdrowo, a organizm mój tak się ustawił i chyba dobrze.

Edytowane przez manuelvetro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie na wegetarian. Jedzą rośliny, bo twierdzą,że zwierzątkom nie chcą szkodzić. Tymczasem polazłem do baru wegetariańskiego a tam wszystkie potrawy "udają" potrawy mięsne. Zrazy, bigosy, kotlety... Czy wegetarianie podświadomie tęsknią za mięsem ale nie potrafią powiedzieć sobie,że mięso trzeba jeść ?

 

i drugie - kawa . szkodzi czy pomaga ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wieku 32 lat przeszedłem na wegetarianizm, trwało to 6 lat, może i czułem się świetnie, może i to zdrowe, ale... Znudziło mi się wpierdzielanie B12, no po prostu, mięso jest smaczniejsze, ponoć B12 jest w pieczarkach ale ile tego bym musiał dziennie zeżreć... Golonka załatwia sprawę i lepiej się ją niż jarmuż piwem spłukuje ;)

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wieku 32 lat przeszedłem na wegetarianizm, trwało to 6 lat, może i czułem się świetnie, może i to zdrowe, ale... Znudziło mi się wpierdzielanie B12, no po prostu, mięso jest smaczniejsze, ponoć B12 jest w pieczarkach ale ile tego bym musiał dziennie zeżreć... Golonka załatwia sprawę i lepiej się ją niż jarmuż piwem spłukuje ;)

Rok byłem wegetarianinem na studiach. Świetne żarcie. Jak jestem w większym mieście , to tylko knajpka wegetariańska. Uwielbiam. Mięso mam na co dzień. Za dużo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy gluten zabija?

Fałsz. Życie zabija. Oddychanie zabija.

 

Dobra, na poważnie. Gluten to glikoproteina (białko z resztą cukrową). Jak każde białko może potencjalnie uczulać - wywoływać reakcję przeciwciał układu odpornościowego. Aby tak się stało, musimy posiadać przeciwciała z odpowiednimi "anty-białkami". Choroba, która zagraża bezpośrednio życiu przy spożywaniu glutenu to celiakia. Takie osoby reagują bardzo silnie na spożycie glutenu - wstrząs anafilaktyczny może doprowadzić do śmierci np. przez zaburzenie oddychania/uduszenie. To tak bardzo w skrócie. Istnieją jeszcze przypadki nietolerancji bądź też rzekomego NCGS (non-celiac gluten sensitivity), choć to ostatnie jest tylko teorią, której jak dotąd nie dowiedziono (z tego co mi wiadomo). Nietolerancja może pojawić się w każdym okresie życiowym i ustąpić tak samo nagle jak wystąpiła. Zwykle nietolerancja jest "efektem ubocznym" innych zaburzeń, czy niedoczynności (jak np. w IBS, czy SIBO - patologiczny przerost flory bakteryjnej jelita cienkiego) i zwykle po uporaniu się z głównym problemem nietolerancja również ustępuje.

Jeśli interesuje Cię temat, polecam poczytać tego pana:

http://www.filozofiaciała.pl/2015/11/29/gluten-historia-prawdziwa/

 

Gluten to taki sam potencjalny alergen jak np. kazeina, białko orzeszków ziemnych, bananów czy jajka. Czy osoby cierpiące na alergie związaną z orzeszkami ziemnymi czy jajkami wznoszą krzyki, że te produkty to "śmierć"? Co prawda gluten jest bardzo powszechny w żywności - zapewne w 90% gotowych produktów żywnościowych znajdziemy gluten. Stąd też osoby wykazujące na niego alergie mają bardzo utrudnioną sprawę podczas zakupów - praktycznie wszystkie gotowe produkty odpadają.

 

Tak jako ciekawostkę dodam, że zaburzenia jelitowej utożsamiane kiedyś z glutenem są prawdopodobnie wywoływane przez tzw. substancje FODMAP (fermentujące oligo- di- i mono- sacharydy oraz poliole), a tak się akurat składa, że zboża bogate w gluten są również bogatymi źródłami fruktanów. Stąd zwykle po odstawieniu chleba pszennego takie osoby odczuwają poprawę, co utożsamiają z wrażliwością na gluten. Tematu jednak nie będę rozwijał, bo miało być w miarę krótko.

 

Osoby nie reagujące źle na gluten nie mają powodu by z niego całkowicie rezygnować w przypadku zbilansowanej diety. Trzeba też zauważyć, że produkty bogate w gluten są nieraz głównym źródłem witamin z grupy B w diecie statystycznego Polaka, zawierają także żelazo i selen. Jeśli wyłączymy je z diety, należałoby zapełnić te luki innymi produktami dostarczającymi wystarczające ilości tych składników

Edytowane przez Arthass
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co sądzisz o żywności ,,0kcal" jak chociażby https://ezakupy.tesco.pl/groceries/pl-PL/products/2003120766316?utm_source=google&utm_campaign=dotcom_dec_jan&utm_medium=feed&gclid=CK_y7r6hp9ICFRjcGQodjs0D6w

 

Albo dipy, sosy, dżemy, galaretki, tego rodzaju.

Czy ciągłe korzystanie z białka serwatkowego może mieć negatywne skutki dla organizmu (pomijając kwestie jakości tych z słabszych czy z nieznanych źródeł) ?

 

Jeżeli źle tolerujesz produkty mleczne to tak. Ale wtedy twój układ pokarmowy dałby wyraźne oznaki tego problemu. W takim wypadku można kupić białko wołowe.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie na wegetarian. Jedzą rośliny, bo twierdzą,że zwierzątkom nie chcą szkodzić. Tymczasem polazłem do baru wegetariańskiego a tam wszystkie potrawy "udają" potrawy mięsne. Zrazy, bigosy, kotlety... Czy wegetarianie podświadomie tęsknią za mięsem ale nie potrafią powiedzieć sobie,że mięso trzeba jeść ?

 

i drugie - kawa . szkodzi czy pomaga ?

Nie myl filozofii nie zabijania zwierząt z wegetarianizmem. To nie filozofia. To po prostu nie jedzenie mięsa z dowolnych powodów np. uważanie, że jest niezdrowe, szczególnie w dobie prewencyjnego dawania antybiotyków zwierzętom i zwierzęcych hormonów wzrostów i faszerowania mięsa jakimiś substancjami, by móc dodać wody i sztucznie zwiekszyć wagę.

Co do wyglądu potraw, to czy bigos musi być mięsny? :) Ja tam przechodząc na wege nie pamiętam, żebym kiedykolwiek chciał wracać do mięsa. Również to co jem jakoś nie przypomina wyglądem mięsa, może dlatego, że nie prowadzę baru z niewiadomo jaką ilością potraw. Mięsa nie trzeba jeść, jednak trzeba mieć dobrą dietę. PS. Jak ktoś je mięso to tez powinien mięc dobrą dietę, o ile chce mieć długie i zdrowe życie.

 

Kawa? Jakoś nie słyszałem by kogoś zabiła. Więc to chyba nie trucizna ;) Lekiem raczej też nie jest, bardziej niegroźną używką. Można zaparzać po arabsku, ponoć zdrowiej (gotowanie na ogniu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam teraz pytanie do wage czy sami uprawianie swoje roślinki. Jeżeli mięso faszerowane chemią jest niezdrowe.

Czy ktoś widział aby rolnik nie stosował oprysków, stymulatorów wzrostu i innych chemikaliów? :D

Ja wege nie zostanę, warzywa lubię z reguły tylko zielone, ale znajdzie się kilka wyjątków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dałem lajka :D

 

Artuś, daj poradę - co dać dziewczynie do zjedzenia, żeby na mnie poleciała? :D

To nie jest temat na porady :D I to takie porady :P Tutaj zapewne wiele do powiedzenia mają takie związki chemiczne jak feromony. Szczerze, nie wiem jak ze skutecznością tego typu produktów, ale podobno niby można takie feromony kupić... Flaszeczka za 200zł i wszystkie laski Twoje :P

 

Co do żywności... Niby słyszałem o "naturalnych afrodyzjakach", ale ich realna skuteczność jest dla mnie nieznana z naukowego punktu widzenia. Jednym z nich ma być rzekomo kakao, prawdziwe surowe kakao. Zawiera co prawda anandamid (czyli odpowiednik egzogennych kannabinoidów), który m.in. poprawia samopoczucie, wprawia w dobry nastrój, ale czy to wystarczy by laska na Ciebie poleciała?

 

Innym potencjalnym produktem może być korzeń maca, dlatego że wpływa na funkcje seksualne, ale to trzeba stosować przez pewien czas regularnie i najlepiej łączyć z umiarkowanym sportem. Generalnie nie siedzę od tej strony w temacie, ale jak coś sobie przypomnę to dopiszę do odpowiedzi :P

 

Nie będę tutaj pisał o sposobach bardziej radykalnych i wątpliwie legalnych z prawnego punktu widzenia :P

Edytowane przez Arthass
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam teraz pytanie do wage czy sami uprawianie swoje roślinki. Jeżeli mięso faszerowane chemią jest niezdrowe.

Czy ktoś widział aby rolnik nie stosował oprysków, stymulatorów wzrostu i innych chemikaliów? :D

Ja wege nie zostanę, warzywa lubię z reguły tylko zielone, ale znajdzie się kilka wyjątków.

Czytając 1 post tematu i jest tam, że temat nie był po to by debatować i spierać się :P

Niektórzy uważają, że mięso niezdrowe i są wege ot co. No i jeszcze wspomnę, że niektóre owoce i warzywa mają w sobie zerowe/malutkie ilości pestycydów, można takie rzeczy poszukać w necie.

PS. Nie trzeba hodować, można kupować BIO ;)

Edytowane przez oblivion
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Twoich postach wiedza medyczna miesza się z legendami. Marihuana ma wg Ciebie leczyć nowotwory, a jedynie poprawia komfort chorego. Zgagę leczysz miętą, która zwieksza sekrecję żołądka. Nie odpisałeś na PM więc pozwalam sobie publicznie...

Już odpisałem ;)

 

Marihuana, a raczej związki kannabinoidalne (ekstrakty nadkrytycznym CO2), wykazują bardzo pozytywne reakcje w przypadku niektórych nowotworów, szczególnie glejaków mózgu. Czy leczą? Niekoniecznie. Jednak są w stanie nawet skutecznie zahamować rozwój. Podobnie zresztą jak obiecujące terapie LDN (low-dose naltrexone). Nie, nie jestem z tych, którzy mówią ludziom: "odmów konwencjonalnego leczenie i lecz się sam w domu marihuaną". Choć osobiście miałem do czynienia z rakiem w rodzinie, i jednak w tym przypadku raczej nasza służba zdrowia bardziej zaszkodziła, niż pomogła... (cóż, to co się działo, niekompetencja, nieumiejętność postawienia diagnozy przez ponad 2 miesiące, bezsensowne badania inwazyjne, po których dalej wiadomo było tyle co na początku - to byłby dobry temat na jakiś reportaż, ale temat zakończę w tym momencie). Niemniej niektóre rodzaje raka są całkowicie wyleczalne przy pomocy "konwencjonalnej medycyny" jak np. wcześnie zdiagnozowany rak jąder (usunięcie jądra) czy bodajże białaczka (terapia celowana) - Nergal bodajże miał białaczkę i wyzdrowiał.

 

Czy leczę miętą zgagę? Niekoniecznie :D Po prostu zalecam jako środek w dużej mierze zapobiegający np. dyspepsji, co może być źródłem zgagi. I oczywiście mam na myśli 100% olejek eteryczny (w zasadzie wiele aptecznych leków na zgagę bazuje na wyciągach z mięty), niekoniecznie naparów, które mają dość słabe stężenie związków aktywnych.

 

Zapraszam do wypowiadania się w temacie, prostowania błędów, które zauważysz. Wyjdzie to na korzyść mnie oraz zainteresowanym :) Ja się mylę, inni też. To jest normalne, jesteśmy ludźmi. Moja wiedza jest niekompletna w wielu dziedzinach - zresztą czy można kiedykolwiek powiedzieć, że posiadamy "wiedzę kompletną"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i shout pusty :D

Czy naprawdę należy jeść śniadanie i nie jeść w nocy? Ja nie jem śniadania , jem obiad jako pierwszy posiłek /13.00 -15.00/. Powoli tracę masę. Miałem 111, mam zaledwie 100 kg. Nie ćwiczę. Kolacje jem dwie, ostatnia tak o 23.00 - 24.00. Wszyscy mówią , niezdrowo, a organizm mój tak się ustawił i chyba dobrze.

Nie nie trzeba, są diety z okresem głodówki gdzie pokarmu nie przyjmuje się przez kilkanaście godzin. Takie diety zmniejszają insulinoodporność. Ja stosowałam polecam. Badania dowodzą, że przechodząc na taką dietę i jedząc taką samą ilość kalorii stracimy na wadze. I kompletnie nie ma znaczenia czy zjesz śniadanie o 6 rano czy o 16. A jeżeli ktoś ci będzie mówił o nocnym odpoczynku układu pokarmowego to powiedz - on u mnie ma wolne w godzinach przedpołudniowych.

 

A mówić to sobie mogą, 95% moich znajomych mówi mi, że już słuchawki za 50zł grają bardzo dobrze i po cholerę mi droższe, mają rację?

:)

Edytowane przez Sound John
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy naprawdę należy jeść śniadanie i nie jeść w nocy? Ja nie jem śniadania , jem obiad jako pierwszy posiłek /13.00 -15.00/. Powoli tracę masę. Miałem 111, mam zaledwie 100 kg. Nie ćwiczę. Kolacje jem dwie, ostatnia tak o 23.00 - 24.00. Wszyscy mówią , niezdrowo, a organizm mój tak się ustawił i chyba dobrze.

Fałsz. (brak jednoznacznych dowodów)

 

Nie ma żadnych niepodważalnych przesłanek wynikających z wiarygodnych badań iż śniadanie jest niezbędne dla zdrowia organizmu. Co prawda, to zaraz po przebudzeniu flora bakteryjna wykazuje najwyższą aktywność i może to być potencjalnie korzystne w niektórych przypadkach, ale śniadanie nie jest koniecznością.

Liczy się przede wszystkich to co jemy i też względnie stałe pory posiłków (wtedy organizm już naturalnie zaczyna "przygotowywać się" do posiłku, co usprawnia trawienie i przyswajanie substancji odżywczych).

 

Jeśli zależy Ci na stracie wagi - tak naprawdę liczy się to ile kalorii dostarczasz i czy osiągasz "ujemny bilans kaloryczny" (szczególnie jeśli nie ćwiczysz, bo ćwiczenia naturalnie ten próg zapotrzebowania na kalorie podnoszą). Nie zajmuję się tematami odchudzania, bo ich nie lubię :) Niemniej, wpływ na to ma też to skąd pochodzą kalorie. Kalorie z białek sprzyjają bardziej odchudzaniu niż kalorie z węglowodanów (szczególnie prostych), gdyż metabolizm białek jest bardziej wymagający i pochłania więcej energii, zatem tych kalorii pozyskujemy w ostatecznym bilansie mniej. Właśnie, inna kwestia to również to co jest napisane na produkcie - w sensie ilość kalorii jakie zawiera - a to ile rzeczywiście tych kalorii się wchłania. Bo oczywista różnica miedzy tym co spożywamy a tym co wydalamy daje nam to co wchłaniamy, więc niekoniecznie pozyskujemy z każdego pożywienia tyle kalorii ile widnieje na opakowaniu. Mamy np. substancje określane terminem "net-carbs" (termin nieoficjalny). "Net-carbs" to rodzaje cukrów, które istotnie wpływają na skoki cukru we krwi - a więc wpływają też pośrednio na funkcje magazynowania energii pod postacią tkanki tłuszczowej, czyli tycie. Druga grupa węglowodanów to rodzaje błonnika i alkohole cukrowe, które albo są trawione bardzo wolno i wpływają na poziom cukru we krwi bardzo nieznacznie, albo są trawione tylko po części lub w ogóle. Ta grupa węglowodanów będzie sprzyjać odchudzaniu.

 

Wracają do śniadania. Jeśli brak śniadania nie powoduje u Ciebie dodatkowego podjadania, i nie czujesz że źle na Ciebie wpływa to wszystko powinno być w porządku. Jako przykład podam dietę Intermittent Fasting, która polega na spożywaniu posiłku tylko podczas "okienka żywieniowego", czyli raz na ok 16-20 godzin. Dieta ta zdaje się nie wykazywać żadnych negatywnych skutków (choć potrzeba szerzej zakrojonych i dłuższych badań), a co więcej wykazuje potencjalnie wiele korzystnych właściwości jak: właśnie sprzyjanie odchudzanie (oczywiście jeśli nie spożywamy więcej kalorii podczas "okienka" niż standardowo), ale także sprzyja autofagocytozie (usuwaniu uszkodzonych i zmienionych zapalnie komórek), wpływa pozytywnie na układ krążenia (ciśnienie), zwiększa wrażliwość na insulinę (zapobiega insulinooporności i potencjalnej cukrzycy), spada ilość AEGs (zaawansowanych produktów glikacji białek - wykładników starzenia). Takie okresowe "głodówki" (bo dieta IF jest formą okresowych głodówek przerywanych "okienkami żywieniowymi") sprzyjają spalaniu tkanki tłuszczowej, co niewątpliwie sprzyja utracie wagi (oczywiście wodę pijemy regularnie, przez cały dzień).

 

Jednak z drugiej strony spożywanie śniadania może być też korzystne - nie przez sam fakt spożywania śniadania, ale tego co się spożywa na śniadanie. Dla przykładu, płatki owsiane zawierają rodzaj błonnika rozpuszczalnego - beta-glucan - który posiada właściwości powodujące uczucie sytości (promuje uwalnianie się tzw. hormonów sytości), nawet przez 4 i więcej godzin. W pewnym rankingu 38 powszechnych produktów żywnościowych powodujących uczucie sytości, płatki owsiane zajęły 3 miejsce, i 1 miejsce pośród "produktów śniadaniowych". Dodajmy do tego orzechy, tłuste pestki, ziarna (pestki dyni, ziarna słonecznika, siemię lniane, nasiona chia, sezam, ziarna maku. Takie śniadanie zapewni powolne, stałe uwalnianie się węglowodanów z płatków owsianych, uczucie sytości, a także porcję zdrowych tłuszczów oraz wartości odżywczych (minerały i witaminy z grupy B ).

 

Co do kolacji i jedzenia w nocy. Zasada jest taka, iż należy spożywać ostatni posiłek minimum 2 godziny przed snem. Niemniej najlepiej jeśli nie jest to później niż 22-23, gdyż znów chodzenie późno spać może rozregulować naturalny zegar biologiczny w organizmie - choćby produkcję melatoniny koordynującej nasz naturalny zegar biologiczny, co wpływa na zdrowie i funkcjonowanie organizmu.

 

Ostateczna odpowiedź jest taka: nie ma jednoznacznych, wiarygodnych badań jakoby śniadanie miało definitywny wpływ na zdrowie i związane z tym prawidłowe funkcjonowanie organizmu. Liczy się przede wszystkich ilość i "jakość" dostarczanych kalorii, sposób przetwarzania produktów żywnościowych, wartość odżywcza, dostarczanie odpowiednich ilości wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Zamiana smażenia na gotowanie da zdecydowane, mierzalne korzyści zdrowotne, w przeciwieństwie do samego faktu spożywania śniadania, co do którego zdrowotności nie ma żadnych niepodważalnych faktów, a jedynie gdybania, teorie, założenia.

 

Tutaj trochę "food for thoughts" :P Raczej jako ciekawostki, niż jakieś istotne "materiały dowodowe":

 

http://www.sciencealert.com/do-you-really-need-to-eat-breakfast

http://www.webmd.com/diet/news/20140902/breakfast-importance#3

http://www.telegraph.co.uk/science/2016/03/24/breakfast-isnt-the-most-important-meal-of-the-day-says-scientist/

https://www.nytimes.com/2016/05/24/upshot/sorry-theres-nothing-magical-about-breakfast.html?_r=0

Spojrzenie na wegetarian. Jedzą rośliny, bo twierdzą,że zwierzątkom nie chcą szkodzić. Tymczasem polazłem do baru wegetariańskiego a tam wszystkie potrawy "udają" potrawy mięsne. Zrazy, bigosy, kotlety... Czy wegetarianie podświadomie tęsknią za mięsem ale nie potrafią powiedzieć sobie,że mięso trzeba jeść ?

 

i drugie - kawa . szkodzi czy pomaga ?

Na pierwsze pytanie nie odpowiem, bo o to należałoby zapytać wegetarianina :) Niemniej, samo przejście na tak restrykcyjną dietę (szczególnie jeśli idziemy od razu w wegana) wymaga dość kompleksowego rozumienia podstaw żywienia, tak by nie nabawić się niedoborów określonych składników odżywczych. Dwa niezbędne składniki odżywcze, których naturalnych źródeł nie ma w diecie wegańskiej to witamina B12 oraz kwasy omega EPA i DHA (zwane witaminą F). Wegetarianie spożywają już część produktów odzwierzęcych, więc przy odpowiedniej wprawie mogą sobie je dostarczyć z jaj czy produktów mlecznych. Być może ten rzekomy pociąg do tych imitacji potraw mięsnych występuje ze względu właśnie na niedobory tych składników? Być może to naturalny sygnał od organizmu, że potrzebuje uzupełnić braki choćby tej witaminy B12? Może takie osoby mają źle zbilansowaną dietę, co powoduje braki w określonych substancjach odżywczych, w które bogate są potrawy mięsne i pełni to taką formę oszukiwania mózgu (wizualnego i smakowego), że jemy mięso? Być może chodzi o sam piąty, podstawowy smak nazywany "umami", który właśnie obecny jest głównie w potrawach mięsnych, a który nazywany jest np. na dalekim wchodzie "boskim smakiem"? Nie wiem. Mogę tylko teoretyzować w tym temacie.

 

>>> i drugie - kawa . szkodzi czy pomaga ?

 

To zależy od konkretnego przypadku. Tak naprawdę pytania typu "szkodliwe czy zdrowe" są dość podchwytliwe w odżywianiu. Praktycznie wszystkie produkty spożywcze zawierają jakieś substancje korzystne dla zdrowia i te szkodliwe (lub potencjalnie szkodliwe). Nawet warzywa i owoce. Tutaj mogę co najwyżej wyciągnąć "średnią" z korzyści i potencjalnych szkód. Pamiętajmy o istotnej rzeczy - kawa zawiera garbniki, a więc nie pijemy jej w trakcie i po posiłku, gdyż garbniki to substancje antyodżywcze, które zapobiegają wchłanianiu się substancji odżywczych poprzez tworzenie z nimi wiązań nierozerwalnych dla naszego organizmu. Pijąc regularnie kawę po posiłku pozbywamy organizm części substancji odżywczych z posiłku. Co może prowadzić lub pogłębiać istniejące niedobory.

 

Temat został już jednak poruszony przez osobę, którą bardzo szanuję, więc żeby nie powtarzać tego samego wkleję tutaj jego słowa:

 

"Kawa zawiera kofeinę, kwasy organiczne – chlorogenowy, polifenole, garbniki, glikozydy, ale także wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA). Wpływ na zdrowie tych składników zależy od tego, jak często kawa jest spożywana, czy regularnie, oraz w jakich dawkach dobowych.

 

Kawa spożywana w dużych dawkach (powyżej 5 szklanek na dobę), lub nieregularnie (na przykład raz w tygodniu), podwyższa ciśnienie tętnicze krwi (nieznacznie), wywiera niekorzystny wpływ na układ sercowo-naczyniowy, zwiększając zapotrzebowanie mięśnia sercowego na tlen, wzrasta prawdopodobieństwo zawału. Ponadto kawa spożywana nieregularnie, ale jednorazowo w dużych ilościach, zwiększa insulinooporność, oraz zagrożenie cukrzycą typu 2. W tych przypadkach ujawnia się przede wszystkim niekorzystny wpływ kofeiny na zdrowie człowieka, który przeważa nad przeciwutleniającym i antykancerogennym wpływem kwasów organicznych (przeciwutleniaczy).

 

Natomiast kawa spożywana w umiarkowanych ilościach (2-3 filiżanki na dobę), regularnie (codziennie) i przez długi okres wywiera zupełnie odmienny wpływ na zdrowie. Po rozpoczęciu picia kawy, początkowo ujawnia się niekorzystny wpływ kofeiny, jednak już po miesiącu regularnego picia, wpływ ten jest niewielki wskutek rozwoju tolerancji, zaś przeważać zaczyna korzystne działanie przeciwutleniaczy. Kawa spożywana regularnie działa zatem korzystnie na serce. Obserwowane w literaturze rozbieżności pomiędzy korzystnym, a niekorzystnym wpływem kawy na ludzki organizm, są spowodowane właśnie przede wszystkim stopniem uzależnienia (przyzwyczajenia) do kofeiny oraz tym, czy grupa badana spożywała kawę filtrowaną, czy niefiltrowaną. Paradoksalnie, im większe przyzwyczajenie do kofeiny, tym korzyści z picia kawy są większe.

 

Kawa niefiltrowana zawiera cafestol i kahweol, związki pobudzające syntezę homocysteiny, prowadzącej do stresu oksydacyjnego w śródbłonku naczyń wieńcowych zwiększającej ryzyko wystąpienia miażdżycy, zawału serca lub udaru mózgu. Niekorzystne doniesienia literaturowe związane ze spożywaniem kawy, były przeprowadzane na grupach pijących kawę niefiltrowaną. Jeżeli już musimy spożywać kawę niefiltrowaną, to nie zapominajmy zwiększyć w diecie podaży witaminy B6, kwasu foliowego i witaminy B12, które uczestniczą w metabolizmie homocysteiny. Wskazana jest suplementacja tych witamin.

 

Nie należy także zapominać o działaniu przeciwnowotworowym kawy. Jest ono związane z obecnością przeciwutleniaczy. W badaniach naukowych wykazano silny wpływ antymutagenny cafestolu i kahweolu, jednak związki te jednocześnie zwiększają ryzyko zagrożenia miażdżycą. Kawa zawiera także witaminy – z grupy B, trochę wapnia, cynku i magnez, jednak prawie się one nie wchłaniają z kawy (kawa nie jest ich dobrym źródłem), ze względu na garbniki i kwasy organiczne, tworzące nierozpuszczalne sole z minerałami, oraz związki kompleksowe z kofeiną.

 

Istnieją też pojedyncze doniesienia o korzystnym wpływie kawy na chorobę Alzheimera. Wpływ ten ma wynikać z pobudzania przez kawę syntezy GCSF, który zmniejsza odkładanie beta-amyloidu w mózgu. Nadmiar beta-amyloidu jest obserwowany u pacjentów z chorobą Alzheimera. Kawa może działać zapierająco (garbniki), ale spożywana w większej ilości powoduje biegunkę, co jest związane z działaniem kofeiny, pobudzającym perystaltykę jelita grubego.

 

Jak zatem należy pić kawę?

Codziennie, 1-2 filiżanki, najlepiej filtrowaną, niepaloną. Unikać picia kawy od czasu do czasu (1-2 razy w tygodniu), jeżeli już, to okazjonalnie (1 raz w miesiącu lub rzadziej), gdyż w przeciwnym razie dominuje niekorzystny efekt działania kofeiny. Unikać także spożywania dużych ilości kawy (powyżej 5 filiżanek na dobę)."

 

źródło:

 

 

Czy ciągłe korzystanie z białka serwatkowego może mieć negatywne skutki dla organizmu (pomijając kwestie jakości tych z słabszych czy z nieznanych źródeł) ?

Wybacz, nie potrafię Ci na to odpowiedzieć konkretnie ani jednoznacznie. Białka serwatkowe (szczególnie koncentraty i izolaty) to głównie źródła białka mlecznego (jak kazeina) - i o ile nie wykazujemy alergii na te białka to preparaty takie powinny być 100% bezpieczne przy regularnym stosowaniu. Koncentraty, a szczególnie izolaty białka serwatkowego zawierają zwykle bardzo niewielkie ilości laktozy, często bezpieczne nawet dla osób nadwrażliwych na laktozę (np. SIBO), choć to zależy od indywidualnej tolerancji.

 

Zagrożenie jednak może stanowić nie białko serwatkowe samo w sobie, ale ilość białka jaką jesteśmy w stanie przy jego pomocy dostarczyć. I tutaj musimy zwrócić uwagę też na istnienie przewlekłych chorób, niewydolności narządów. Duży nadmiar białka może negatywnie wpływać na wątrobę czy sprawność nerek (bo to białko będzie często wydalane). Dlatego, podczas dużej podaży białka warto brać coś "osłonowo" na wątrobę, jak np. wyciągi z ostropestu czy karczocha.

Istnieją badania naukowe, które mówią o ich właściwościach przeciwzapalnych, ograniczających czynniki ryzyka chorób metabolicznych i sercowo-naczyniowych, leczących POChP.

 

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22857881

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15896431

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22676328

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20664221

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18956251

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17086017

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16729875

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12832028

 

Ostatecznie moim zdaniem liczy się jakość samego produktu (czystość, rodzaje "wypełniaczy", które mogą wywierać szkodliwy wpływ na zdrowie przy regularnym spożyciu), a także stosowanie "z głową" zgodnie z naszym realnym zapotrzebowaniem - domyślnie najlepiej zgodnie z zaleceniami producenta, jeśli sami nie wiemy w 100% co robimy.

W wieku 32 lat przeszedłem na wegetarianizm, trwało to 6 lat, może i czułem się świetnie, może i to zdrowe, ale... Znudziło mi się wpierdzielanie B12, no po prostu, mięso jest smaczniejsze, ponoć B12 jest w pieczarkach ale ile tego bym musiał dziennie zeżreć... Golonka załatwia sprawę i lepiej się ją niż jarmuż piwem spłukuje ;)

Pytanie czy to jest "prawdziwa" witamina B12, czy tylko jej analogi? Bo analogi witaminy B12 występują również w algach, tylko że te analogi nie dość, że nie pełnią funkcji aktywnej witaminy B12 w naszym organizmie, to jeszcze z nią konkurują i wypierają z organizmu powodując jeszcze większe niedobory. Jedyną aktywną witaminę B12 pochodzenia niezwierzęcego wykryto w jedynym badaniu w chlorelli, ale nie było zgodności co do tego czy to nie był efekt zanieczyszczenia jej przez zewnętrzne bakterie.

 

Ale co sądzę pod jakim względem? Skuteczności w odchudzaniu, zdrowotności? :D

Czy pomagają w odchudzaniu - potencjalnie tak. Czy są zdrowe? To zależy od konkretnego produktu. Jako składnik 0kcal można użyć aspartamu lub stewii. I będą one wywoływać zgoła inne potencjalne efekty oddziaływania na organizm. Ten produkt, który podałeś - na bazie konjac wydaje się ok. Konjac zawiera dość spore ilości potasu i witaminy B6 - ok. 13% RDI potasu i 12% RDI witaminy B6 w 20g (ok. 2 łyżki). Produkty 0kcal mogą być dobrym uzupełnieniem diety - w zależności od składu - ale to tak naprawdę zależy od tego co chcemy osiągnąć przez ich włączenie. Bo wcale nie trzeba ich w racjonalnej, zbilansowanej diecie. Jeśli chcesz je stosować jako takie "cheat meals" to ok, o ile skład jest sensowny.

 

Mięsa nie trzeba jeść, jednak trzeba mieć dobrą dietę. PS. Jak ktoś je mięso to tez powinien mięc dobrą dietę, o ile chce mieć długie i zdrowe życie.

 

Jak dla mnie idealne podsumowanie tematu vegan vs mięsożerca. Podpisuję się obiema rękoma.

 

PS. Nie trzeba hodować, można kupować BIO ;)

 

Zwróćmy uwagę, że produkty BIO mają często nawet 10-krotnie wyższe stężenia mykotoksyn (produktów ubocznych pleśni), które są o wiele groźniejsze dla zdrowia niż większość pestycydów :) Wystarczy pomieszkać pewien czas w domu z pleśnią na ścianach, to się człowiek przekona jaki to wywiera wpływ na zdrowie. A niestety, pleśń występuje praktycznie na każdym produkcie - nieistotne, że jej nie widzimy gołym okiem, bo kiedy ją już widzimy to jest już ostatnia faza zepsucia produktu. A produkty BIO sprzedawane w sprzedaży masowej muszą być najpierw transportowane do magazynów, a potem przechowywane przez pewien czas, by zachować ciągłość sprzedaży. To wszystko wpływa na rozwój pleśni. Tak tylko dodaję jako ciekawostkę :)

Edytowane przez Arthass
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

.

 

Kawa? Jakoś nie słyszałem by kogoś zabiła. Więc to chyba nie trucizna ;) Lekiem raczej też nie jest, bardziej niegroźną używką. Można zaparzać po arabsku, ponoć zdrowiej (gotowanie na ogniu).

Kawa gotowana jest niezdrowa max 90 St. tak samo jak picie fusów - to już zabija.

Mięso jest naturalnym pożywieniem człowieka.

 

 

[

Kawa spożywana w dużych dawkach (powyżej 5 szklanek na dobę), lub nieregularnie (na przykład raz w tygodniu), podwyższa ciśnienie tętnicze krwi (nieznacznie), wywiera niekorzystny wpływ na układ sercowo-naczyniowy, zwiększając zapotrzebowanie mięśnia sercowego na tlen, wzrasta prawdopodobieństwo zawału. Ponadto kawa spożywana nieregularnie, ale jednorazowo w dużych ilościach, zwiększa insulinooporność, oraz zagrożenie cukrzycą typu 2. W tych przypadkach ujawnia się przede wszystkim niekorzystny wpływ kofeiny na zdrowie człowieka, który przeważa nad przeciwutleniającym i antykancerogennym wpływem kwasów organicznych (przeciwutleniaczy).

 

Natomiast kawa spożywana w umiarkowanych ilościach (2-3 filiżanki na dobę), regularnie (codziennie) i przez długi okres wywiera zupełnie odmienny wpływ na zdrowie. Po rozpoczęciu picia kawy, początkowo ujawnia się niekorzystny wpływ kofeiny, jednak już po miesiącu regularnego picia, wpływ ten jest niewielki wskutek rozwoju tolerancji, zaś przeważać zaczyna korzystne działanie przeciwutleniaczy. Kawa spożywana regularnie działa zatem korzystnie na serce. Obserwowane w literaturze rozbieżności pomiędzy korzystnym, a niekorzystnym wpływem kawy na ludzki organizm, są spowodowane właśnie przede wszystkim stopniem uzależnienia (przyzwyczajenia) do kofeiny oraz tym, czy grupa badana spożywała kawę filtrowaną, czy niefiltrowaną. Paradoksalnie, im większe przyzwyczajenie do kofeiny, tym korzyści z picia kawy są większe.

 

Kawa niefiltrowana zawiera cafestol i kahweol, związki pobudzające syntezę homocysteiny, prowadzącej do stresu oksydacyjnego w śródbłonku naczyń wieńcowych zwiększającej ryzyko wystąpienia miażdżycy, zawału serca lub udaru mózgu. Niekorzystne doniesienia literaturowe związane ze spożywaniem kawy, były przeprowadzane na grupach pijących kawę niefiltrowaną. Jeżeli już musimy spożywać kawę niefiltrowaną, to nie zapominajmy zwiększyć w diecie podaży witaminy B6, kwasu foliowego i witaminy B12, które uczestniczą w metabolizmie homocysteiny. Wskazana jest suplementacja tych witamin.

 

Nie należy także zapominać o działaniu przeciwnowotworowym kawy. Jest ono związane z obecnością przeciwutleniaczy. W badaniach naukowych wykazano silny wpływ antymutagenny cafestolu i kahweolu, jednak związki te jednocześnie zwiększają ryzyko zagrożenia miażdżycą. Kawa zawiera także witaminy – z grupy B, trochę wapnia, cynku i magnez, jednak prawie się one nie wchłaniają z kawy (kawa nie jest ich dobrym źródłem), ze względu na garbniki i kwasy organiczne, tworzące nierozpuszczalne sole z minerałami, oraz związki kompleksowe z kofeiną.

 

Istnieją też pojedyncze doniesienia o korzystnym wpływie kawy na chorobę Alzheimera. Wpływ ten ma wynikać z pobudzania przez kawę syntezy GCSF, który zmniejsza odkładanie beta-amyloidu w mózgu. Nadmiar beta-amyloidu jest obserwowany u pacjentów z chorobą Alzheimera. Kawa może działać zapierająco (garbniki), ale spożywana w większej ilości powoduje biegunkę, co jest związane z działaniem kofeiny, pobudzającym perystaltykę jelita grubego.

 

Jak zatem należy pić kawę?

Codziennie, 1-2 filiżanki, najlepiej filtrowaną, niepaloną. Unikać picia kawy od czasu do czasu (1-2 razy w tygodniu), jeżeli już, to okazjonalnie (1 raz w miesiącu lub rzadziej), gdyż w przeciwnym razie dominuje niekorzystny efekt działania kofeiny. Unikać także spożywania dużych ilości kawy (powyżej 5 filiżanek na dobę)."

 

źródło:

 

 

 

Czy ciągłe korzystanie z białka serwatkowego może mieć negatywne skutki dla organizmu (pomijając kwestie jakości tych z słabszych czy z nieznanych źródeł) ?

Wybacz, nie potrafię Ci na to odpowiedzieć konkretnie ani jednoznacznie. Białka serwatkowe (szczególnie koncentraty i izolaty) to głównie źródła białka mlecznego (jak kazeina) - i o ile nie wykazujemy alergii na te białka to preparaty takie powinny być 100% bezpieczne przy regularnym stosowaniu. Koncentraty, a szczególnie izolaty białka serwatkowego zawierają zwykle bardzo niewielkie ilości laktozy, często bezpieczne nawet dla osób nadwrażliwych na laktozę (np. SIBO), choć to zależy od indywidualnej tolerancji.

 

Zagrożenie jednak może stanowić nie białko serwatkowe samo w sobie, ale ilość białka jaką jesteśmy w stanie przy jego pomocy dostarczyć. I tutaj musimy zwrócić uwagę też na istnienie przewlekłych chorób, niewydolności narządów. Duży nadmiar białka może negatywnie wpływać na wątrobę czy sprawność nerek (bo to białko będzie często wydalane). Dlatego, podczas dużej podaży białka warto brać coś "osłonowo" na wątrobę, jak np. wyciągi z ostropestu czy karczocha.

Istnieją badania naukowe, które mówią o ich właściwościach przeciwzapalnych, ograniczających czynniki ryzyka chorób metabolicznych i sercowo-naczyniowych, leczących POChP.

 

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22857881

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15896431

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22676328

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20664221

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18956251

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17086017

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16729875

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12832028

 

Ostatecznie moim zdaniem liczy się jakość samego produktu (czystość, rodzaje "wypełniaczy", które mogą wywierać szkodliwy wpływ na zdrowie przy regularnym spożyciu), a także stosowanie "z głową" zgodnie z naszym realnym zapotrzebowaniem - domyślnie najlepiej zgodnie z zaleceniami producenta, jeśli sami nie wiemy w 100% co robimy.

W wieku 32 lat przeszedłem na wegetarianizm, trwało to 6 lat, może i czułem się świetnie, może i to zdrowe, ale... Znudziło mi się wpierdzielanie B12, no po prostu, mięso jest smaczniejsze, ponoć B12 jest w pieczarkach ale ile tego bym musiał dziennie zeżreć... Golonka załatwia sprawę i lepiej się ją niż jarmuż piwem spłukuje ;)

Pytanie czy to jest "prawdziwa" witamina B12, czy tylko jej analogi? Bo analogi witaminy B12 występują również w algach, tylko że te analogi nie dość, że nie pełnią funkcji aktywnej witaminy B12 w naszym organizmie, to jeszcze z nią konkurują i wypierają z organizmu powodując jeszcze większe niedobory. Jedyną aktywną witaminę B12 pochodzenia niezwierzęcego wykryto w jedynym badaniu w chlorelli, ale nie było zgodności co do tego czy to nie był efekt zanieczyszczenia jej przez zewnętrzne bakterie.

Ale co sądzę pod jakim względem? Skuteczności w odchudzaniu, zdrowotności? :D

Czy pomagają w odchudzaniu - potencjalnie tak. Czy są zdrowe? To zależy od konkretnego produktu. Jako składnik 0kcal można użyć aspartamu lub stewii. I będą one wywoływać zgoła inne potencjalne efekty oddziaływania na organizm. Ten produkt, który podałeś - na bazie konjac wydaje się ok. Konjac zawiera dość spore ilości potasu i witaminy B6 - ok. 13% RDI potasu i 12% RDI witaminy B6 w 20g (ok. 2 łyżki). Produkty 0kcal mogą być dobrym uzupełnieniem diety - w zależności od składu - ale to tak naprawdę zależy od tego co chcemy osiągnąć przez ich włączenie. Bo wcale nie trzeba ich w racjonalnej, zbilansowanej diecie. Jeśli chcesz je stosować jako takie "cheat meals" to ok, o ile skład jest sensowny.

Mięsa nie trzeba jeść, jednak trzeba mieć dobrą dietę. PS. Jak ktoś je mięso to tez powinien mięc dobrą dietę, o ile chce mieć długie i zdrowe życie.

 

 

Jak dla mnie idealne podsumowanie tematu vegan vs mięsożerca. Podpisuję się obiema rękoma.

PS. Nie trzeba hodować, można kupować BIO ;)

 

Zwróćmy uwagę, że produkty BIO mają często nawet 10-krotnie wyższe stężenia mykotoksyn (produktów ubocznych pleśni), które są o wiele groźniejsze dla zdrowia niż większość pestycydów :) Wystarczy pomieszkać pewien czas w domu z pleśnią na ścianach, to się człowiek przekona jaki to wywiera wpływ na zdrowie. A niestety, pleśń występuje praktycznie na każdym produkcie - nieistotne, że jej nie widzimy gołym okiem, bo kiedy ją już widzimy to jest już ostatnia faza zepsucia produktu. A produkty BIO sprzedawane w sprzedaży masowej muszą być najpierw transportowane do magazynów, a potem przechowywane przez pewien czas, by zachować ciągłość sprzedaży. To wszystko wpływa na rozwój pleśni. Tak tylko dodaję jako ciekawostkę :)
Kawa, wiesz ile jej piją na południu Europy? Nie potrzeba na to książek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>>> Kawa, wiesz ile jej piją na południu Europy? Nie potrzeba na to książek.

 

Szczerze, nie wiem, i nie interesuje mnie ten temat za bardzo :) Sam kawy nie piję w ogóle, a zacytowana opinia pochodzi od lekarza, wraz z odpowiednią literaturą (opis pod filmem na youtube). Jednak przykłady z życia są wg mnie w większości przypadków mniej obiektywnym kryterium niż to co podaje literatura medyczna. A przynajmniej ja tam wolę się oprzeć w tym względzie na tego typu źródłach. Niech już każdy osobiście oceni co do niego bardziej przemawia.

Edytowane przez Arthass
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności