Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

majkel

Legendarny
  • Postów

    9834
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    15

Treść opublikowana przez majkel

  1. Lepiej dowiedzieć się i zwrócić uwagę, który master/re-master da lepszą jakość, a nie, gdzie to było tłoczone. Tutaj raczej trzeba patrzeć na zawartość. Kiedyś widziałem jakiś album w wersji "polskiej" i oryginalnej w MM. Wersja z polską flagą różniła się ceną - o połowę - oraz brakiem jednego kawałka, pewnie jakiegoś bonusowego. Inny master tu nie wchodził w grę, więc nie ma reguły. Przykład - w ostatnich latach można było kupić popularne albumy Depeche Mode w MM, re-mastery nagrywane w Gütersloh w Niemczech. Te płyty grają zgoła inaczej, niż jak np. ktoś kupił oryginalnego Violatora zaraz po premierze. I nie zamierzam wartościować, co brzmi lepiej, ale polecam dokupić te niemieckie re-mastery, o ile ktoś już nie ma ripów albo oryginałów takich właśnie. Grają głośniej, a na systemie kolumnowym scena jest też inaczej budowana - na oryginałach od linii głośników w tył, a na re-masterach dzieje się i przed linią głośników i za.
  2. Dać sobie spokój. Wpychanie dławików szeregowych gdzie popadnie to ryzyko zbudowania układu rezonansowego, który pewne częstotliwości zakłóceń będzie podbijał zamiast filtrować. Jak projekt zasilacza ich nie uwzględniał, to nie ma ich być. W urządzeniach tranzystorowych lepiej pochylić się nad architekturą stabilizatorów, o ile tego wymaga.
  3. Czy może być lepsze lub gorsze ramię? Ono może być dłuższe lub krótsze i cięższe albo lżejsze. Zawsze będzie tak, że jednemu bardziej przypasi większy docisk igły, innemu mnieszy, albo to będzie zależeć od igły tudzież od konkretnej płyty. Jak dla mnie w gramofonie to można tylko poprawić równomierność obrotów albo poziom wibracji, co teoretycznie mogłoby się przenieść na odczyt z igły. I teraz uwaga - to nie jest forum pro ani DJ, więc chodzi o poprawy w sensie audiofilskim, czyli każda usłyszana zmiana brzmienia, której towarzyszyło wydanie znacznej kwoty, z definicji jest poprawą. Najprościej to pewnie przetestować jakieś absorbery pod nóżki gramofonu albo wymienić je na "lepsze", w sensie bardziej się podobające. Kiedyś mi jeden klient meldował, że jak wymienił w ramieniu okablowanie igły ze starego oryginalnego na fajny kabelek skrętkowy miedziany ekranowany folią aluminiową, to usłyszał ewidentną poprawę. Ja mu wierzę.
  4. majkel

    Tidal

    Wszystko w punkt, a wracając na nasze podwórko - jak jestem pewny, że słyszę różnicę, a potem z palcem w nosie robię 10/10, to nie mam żadnej potrzeby sprawdzać się dalej, szczególnie, że dochodzi czynnik zmęczenia, bo jakieś tam skupienie jest wymagane podczas próby. Natomiast jak mi wyszło 9/10, to ponawiam próbę do np. nawet 20 razy, i jak sparzę znowu co najmniej raz, to stwierdzam, że różnica jest zbyt mało istotna, żeby się w ogóle zastanawiać, czy ją słyszę i do niczego nie będzie mi potrzebne zbliżenie się do prawa wielkich liczb, żeby samemu uznać, że raczej miałem fuksa, że trafiłem aż tyle razy. Właśnie dlatego, że prawdopodobieństwo nie jest wyrokiem. Gdyby było, to - jak się wszyscy pewnie zgadzamy - granie w totolotka nie miałoby sensu, a wygrane póki co padają.
  5. majkel

    Tidal

    Wspominanie o prawie wielkich liczb w kontekście omawianego zagadnienia jest nie na temat. Oczywiście, jak musisz się 100 000 razy przekonać, że nie słyszysz różnicy, a jedynie Ci się wydaje, to możesz tyle prób zrobić. Mnie wystarcza jedna, max kilka, a 10 to taki mnemotechniczny standard, bo jak coś jest na 95% pewne, to się przyjmuje, że jest. 5% jest bardzo popularną tolerancją (marginesem) w inżynierii, i nie tylko. Przykład to reguła, że po trzech stałych czasowych obiekt osiągnął stan ustalony, bo wtedy dojdzie do 0,95 stanu z "nieskończoności", itp.
  6. Dokładnie mam takie samo wrażenie, ponadto transkrypcja na orkiestrę jest przekombinowana i zbyt oderwana od oryginalnej kompozycji, a efekt tego taki, jak napisałeś. Do tego nie wiem, po co Hetfield zmanierował wokale? Taka ciekawostka - mam ripy z jakiegoś "złotego" remastera RTL oraz MOP i Master of Puppets brzmi znakomicie, RTL trochę lekko, ale tu chyba ktoś był mądry, bo zachował oryginalną tonalność, a przy okazji w muzyce został cały ten metalowy brud. Oryginału słuchałem tylko z kaset i na boomboksie to takie ******ły jak mastering miały marginalne znaczenie, a właściwie nie było się nad czym pochylać. Niemniej polecam 24K Gold Remaster płyty w tytule. Black Album zremasterowany też dobrze brzmi nota bene, choć ma sporo podbity RMS względem pierwotnego wydania. Natomiast dźwięk jest fajnie zagęszczony bez utraty rozdzielczości.
  7. HD600 mają tyle emocji co teściowa zmęczona wieszaniem firanek. Znam tylko ER4SR i uważam za bardzo udany produkt, tylko że ich styl dużo bardziej przypomina Beyery DT880 (Pro), a nie wspomniane Sennheisery.
  8. Moim zdaniem jest bezemocjonalna i syntetyczna. Ostatni kawałek jest na niej fajny i tyle. Wypuszczali lepsze rzeczy przedtem i potem. Ride The Lightning rządzi. To prawda.
  9. majkel

    Tidal

    Bez poznania podstaw statystyki, dalsza dyskusja jest bezprzedmiotowa. Ogólnie jest tak, że dla 10 prób, gdzie trafień było 5, prawdopodobieństwo, że odpowiadający strzelał - wynosi 95%. Z ilością prób i przy zachowaniu proporcji 50/50 to prawdopodobieństwo dalej rośnie. Na wszystko są wzory, Google pomoże.
  10. majkel

    Tidal

    Funkcja na PC do omijania dekodera MQA daje ewidentną różnicę w dźwięku. Pstryczek taki jest w opcjach karty dźwiękowej. Tylko ja używam Tidala bezpośrednio, bez nakładek tudzież podkładek typu Roon czy Audirvana.
  11. majkel

    Tidal

    MQA, od kiedy używam Tidala, zawsze można było wyłączyć, z pozytywnym skutkiem dla uszu. Chociaż niektórzy na pewnym forum dzięki MQA słyszeli nowe szczegóły. Ja takie "nowości" w dźwięku nazywam zniekształceniami. I nie są dla mnie przyjemne w odbiorze.
  12. A "u mnie" od kiedy Audionet ART v2 z wstawionym porządnym zegarem przegrał jako transport ze zmodyfikowanym DVD Samsunga za 250zł nówka, natywne CDki wyleciały z obiegu. Mam swoje ulubione modele DVD pod modyfikację, bo jeszcze takie pancernie robione 20 lat temu, a już przystosowane do przetworzenia znacznie większej ilości danych cyfrowych w tej samej jednostce czasu co z płyty CD. Resztę wytłumaczył @Rafacio. Aha, i te DVD potrafią nawet czytać CD-ROMy z folderami zapchanymi plikami mp3 albo wma.
  13. Napisałbym to samo. Na ile dałem rady je poznać, a nie starałem się bardzo, to do rocka akustycznego OK, do gatunków elektrycznych mniej, pewnie soul dobrze na nich brzmi i wszelkiego rodzaju plumkania, elektronika bez tej agresywnej, rap może pozytywnie zaskoczyć. Myślę, że stylem HE1000se pasują najbardziej do Entheogenic.
  14. W/g moich kryteriów najlepiej tu wypada Susvara, a najgorzej Grado.
  15. Tylko, że w porównaniu bezpośrednim to ja wolę swoje zmodowane beyery od HE1000SE, gdzie te ostatnie są tylko nieznacznie gorsze. Mniej naturalne strojenie i zlepiają nieco detale na niższej średnicy. Reszta w porządku. Susvary są lepsze, tylko popatrz na cenę hifimanów względem kosztu zrobienia hybrydy T1v1, DT990/600 i do tego chińskie pady za 30zł. A pierwowzorem były dla mnie T90, które mają tylko jedno dzwonienie na CSD na sopranie, a zgłuszenie czegoś takiego jest banalne materiałem pochłaniającym i/lub rozpraszającym za tylnym otworem przetwornika. Oczywiście żyłem z modowanymi i mógłbym znowu takie mieć, tylko że mam słuchawki do wszystkiego i nawet nie lubię mieć wyboru, żeby się nie zastanawiać, po które sięgnąć.
  16. Nie znam ani jednych dobrych słuchawek z kiepskim CSD. Natomiast jak sobie wybrałem takie z dobrym CSD kiedyś, to ich kilka lat używałem, a od tamtej pory używam wariacji na ich temat, z nieco innym przetwornikiem i padami, ale kręcę się wokół tego i nie dlatego, że kiedyś widziałem ich CSD. Natomiast jeśli "bardzo dobre" oznacza tyle co "podobające się mi/Tobie", to rzeczywiście wtedy żadne cudze testy nie mają sensu, a jedynie własny odsłuch, a najlepiej kilka odsłuchów nie w ten sam dzień. Dlatego naście lat temu przestałem czytać head-fi, a recenzje to bardzo sporadycznie dla rozrywki przepatrzę. Jak rozrywka się kiepsko zapowiada, to przerywam lekturę.
  17. To zapomnij o HD600. Moje dwa kilkudniowe podejścia do nich wybiły mi je z głowy dożywotnio. Mam HD565, które wolę, ale i tak służą tylko do sprawdzenia, czy kabel słuchawkowy do HD6x0 dobrze klientowi polutowałem. No i zapłaciłem za nie kiedyś 20% ceny nowych HD600, to trzymam. @Play ta umiejętność nie jest potrzebna o ile nabywa się słuchawki, które się podobają, bez podpierania się cudzym osądem wytworzonym na bazie dekompozycji audiofilskiej albo odczytu z miernika.
  18. Testy słuchawek mają sens, o ile wykonano CSD. Tylko interpretowanie CSD nie każdy ma opanowane i wtedy woli się trzymać statycznej FR jak pijany płotu. W ten sposób powstał kościół Harmana i inne pomniejsze sekty wokół piewców mądrości na head-fuj!
  19. Raz miałem pożyczone od kolegi na kilka dni, a drugi raz kupiłem z wyprzedaży i puściłem za parę dni w komisie. Liczy się? Jeśli będą one tym wobec HD600 co HD820 względem HD800, to z góry podziękuję. Co do pytania w tytule artykułu - jakiś czas zamknęło mi się koło mentalne w temacie cen słuchawek i znowu sufitem dla mnie są ceny Beyerów DT880 Pro. Toteż odpowiedź brzmi - za drogo!
  20. Zgadza się, a zmienność zegara taktującego DAC to czynnik w pełni analogowy i zmiany jego częstotliwości powinny modulować "wysokość tonu". Tu żadnej kwantyzacji nie ma. DAC z niestabilnym zegarem będzie dawał mniej więcej takie efekty, jak gramofon z nierównomiernymi obrotami, tylko zmienność "obrotów" ma dużo bardziej złożony charakter o różnym zakresie losowości lub korelacji z jakimś wąskopasmowym zakłóceniem, a widmo ma w dużo wyższym zakresie częstotliwości. Stąd wpływ jittera objawia się czymś zupełnie innym niż "pływanie" tonów podstawowych w kiepskim gramofonie czy magnetofonie. No nie, bo produktem wyjściowym DACa jest ciągły szereg całek oznaczonych amplitud próbek po czasie, przez jaki ta próbka "obowiązuje" - tak w uproszczeniu. Natomiast w założeniu te okresy całkowania mają być równe, a jak zegar nierówno pracuje, to one nie są równe i wynik całkowania się nie zgadza z założeniem poczynionym podczas próbkowania materiału do "cyfry". Ja zawsze powtarzam, że dźwięk cyfrowy jest "cyfrowy" i skwantowany tylko na osi Y, czyli amplitudy, a na osi X zależność nadal jest "analogowa". Tak jest na DACach pędzonych synchronicznie (np. master clockiem), a na asynchronicznych (z lokalnym zegarem) jitter się kwantyzuje i taki charakter jittera jest chyba jeszcze gorszy, bo mu się widmo robi mniej stochastyczne, a jak wiemy - mózg ma większy problem z ignorowaniem czy filtrowaniem zakłóceń z czymś skorelowanych, niż takich losowych, bardziej w charakterze szumu.
  21. A taki ciekawy temat był, zwłaszcza dla tych, co do takich wątków wchodzą wiedząc, że nic tam dla nich stosownego się nie znajdzie. I tak w kółko od lat. Czym się różni jeden software od innego w końcowym efekcie? Jitterem w odbiorniku sygnału cyfrowego. Po prostu inny sposób i równomierność podawania mu danych powoduje, że jitter na jego interfejsie do kości DAC ma inne widmo. Tylko tyle i aż tyle, bo już ustaliliśmy, że dane są zawsze takie same. O ile używamy bit perfect, bo są fani resamplingu, do których ja np. nie należę.
  22. No nie, bardziej 2zł za jeden przekaźnik + cała logika sterująca nim + miejsce na to. W portable - no way. Ale to nie problem, bo rezystory nie wyczerpują sposobów poradzenia sobie. Wystarczy układ wyjściowy o niewielkiej wydajności prądowej (norma w takich urządzeniach) i on się nie zagotuje od prądu zwarcia. Albo odpowiednia kombinacja impedancji wyjściowej i wydajności prądowej. To się w ogóle wszystko rozbija o założenia - czy układ ma być odporny na sytuację, że ktoś wsadzi gwoździa do gniazda i tak zostawi, czy być zabezpieczony do poziomu, gdzie jest 99,9% prawdopodobieństwa, że głośność będzie ustawiona poniżej godziny 12-tej, a zwarcie będzie trwało ułamek sekundy, itp. I wtedy można zostawić znaczną ilość dostępnej mocy słuchawkom + większy damping factor. Producent decyduje, którą drogą pójdzie. W moim starym CD Technics na wyjściu był układ o wydajności 70mA na kanał zbuforowany 150 omami - nie do zniszczenia aplikacja, a i tak producent pisał, żeby pauzę zrobić i ściszyć do minimum jak się przepina słuchawki. Układy z przekaźnikami są "drogie" w stosunku do rezystorów, a poza tym statystycznie może się okazać, że tyle samo osób wskaże dźwięk przez rezystor jako "lepszy" co taki z niskiej impedancji wyjściowej, więc po co ryzykować? Wysoka impedancja wyjściowa podbija bas na słuchawkach dynamicznych niskoomowych, co niektórym pasuje. Poza tym przekaźnik może się zaciąć, rezystor można tylko zniszczyć odpowiednio wysokim prądem, a te się dobiera mocowo pod aplikację, żeby wytrzymały, itd.
  23. Praktyka ściszania lub pauzowania muzyki ma zabezpieczyć wyjście słuchawkowe przed przeciążeniem prądowym. Jak jest cisza, to napięcia na pinach nie ma i zwieranie ich niczym nie grozi. Wyjścia jack rzadko są niezabezpieczone, ale skuteczność takiego zabezpieczenia versus dostępna moc i współczynnik tłumienia (odpowiedzialny za kontrolę przetwornika, zwłaszcza basu) to sprzeczne wymagania, bo pierwsze wymaga podnoszenia rezystancji wyjścia, a drugie jego obniżania. Jak dla mnie kompromis rzędu kilku omów będzie oferował bdb dźwięk na różnych impedancjach słuchawek, ale jak ktoś odkręci mocno gałę na kilkuwatowym wzmacniaczu i będzie suwał wtyczką w gnieździe, to sprzęt może nie wytrzymać. Zwłaszcza taki z wyjściem na układzie scalonym. Faktycznie gniazdem 4,4mm zarżnięto największą zaletę XLRa, czyli grak efektu zwierania sąsiednich pinów gniazda wsuwaną i wysuwaną wtyczką jack, ale moda na balans spowodowała wepchanie tego rozwiązania nawet do sprzętu portable. Bo też jest to prosty sposób na uzyskanie sporej mocy przy małym napięciu zasilania. W to mi graj dla urządzeń bateryjnych noszonych w kieszeni. Są tacy, co twierdzą, że sprzęt powinien być 100% odporny na takie wtykanie i wytykanie i o ile się zgodzę z takim poglądem to mam pytanie do zwolenników takiego traktowania wyjścia słuchawkowego - czy na grającym wzmacniaczu głośnikowym odpinaliby i przypinali głośnik albo zwierali końce zapiętego kabla głośnikowego do wzmacniacza, kiedy tamten gra, tak dla zabawy? Od razu mówię, że konstrukcyjnie nie każdy wzmacniacz głośnikowy jest przygotowany na takie ewentualności, tylko raczej nikt się nie poważył tego przetestować.
  24. Kup sobie zestaw podkładek pod meble, takich różnego rodzaju, np. w Castoramie. Zobaczysz jak różne materiały różnie wpływają (albo nie) na poszczególne urządzenia. Broń Boże nie czytać tego wątku dalej, bo skończysz na znacznie większych wydatkach ze znacznie mniejszym potencjałem edukacyjnym. Moje doświadczenie jest takie, że np. te podstawki z kulką w środku wpływają na dźwięk, ale to się okazuje być wpływem negatywnym po jakimś czasie. Stąd amuletów audiofilskich nie polecam. Guma lub silicon w postaci przyklejanych nóżek spoko (o ile już takich nie ma), a pod kable głośnikowe gąbki Grosik do mycia naczyń. Są w Lewiatanie. Kładziemy szorstkim do dołu. Do obudów Hammond, które stosuję, dają już w komplecie optymalne "nóżki". Próby zastąpienia tychże czymkolwiek innym zawsze kończyły się fiaskiem. Temat odpuściłem, zresztą nie potrzebuję poprawiać brzmienia systemu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności