Skocz do zawartości
WIOSENNA PROMOCJA AUDIO 11.03-04.04.2024 Zapraszamy ×

Vaiet

Bywalec
  • Postów

    2596
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Treść opublikowana przez Vaiet

  1. A mnie się podobały nowe Xelento 2 gen. Zostawili to, co w Xelento było najfajniejsze, poprawili tam, gdzie niedomagały i zostawili ten ich bieda-kabelek, choć przynajmniej jest teraz balans 4,4mm. Generalnie nie są to najbardziej analityczne i rozdzielcze słuchawki w tej półce cenowej, ale brzmienie pod kątem spójności... Uwielbiam. Miałem raptem kwadrans, może dwadzieścia minut żeby ich posłuchać, ale byłem zachwycony. No i pozbyli się tych badziewnych tipsów nareszcie
  2. Ja mam pomysł. Załóżcie sobie kanał na discordzie, gdzie będziecie mogli spamować do woli, przerzucać się mniej lub bardziej wysublimowanymi inwektywami, atakować na dowolnym poziomie i wyrzucać sobie wszystko co tylko dacie radę wygarnąć spod dywanu z okresu ostatniej dekady. Bo o ile pamiętam i wzrok mnie nie myli, to wątek jest o ZMF i słuchawkach, nie o wzmakach palących słuchawki, poziomie wiedzy i bogowie wiedzą, czym jeszcze. Ogarnijcie się.
  3. Co do wygody Eikonów, to fakt, ciężkie są w rękach, ale na głowie komfort jest taki, że mogę w nich siedzieć pół dnia i nie mam wrażenia, jakby kark miał mi strzelić jak sucha gałązka. W porównaniu do Audeze LCD-X ze starym pałąkiem, to pod kątem wagi różnicy wielkiej nie ma, ale w kwestii komfortu jest przepaść. Brzmieniowo Eikony to jest... No jest. @audionanikdobrze mówisz. Ja kocham te słuchawki za średnicę właśnie. Naturalna, organiczna, jest po prostu idealna pod każdym względem. Bo ani nie brakuje tam mięcha, ani energii. Jest fajnie, z jajem i zawsze jakoś tak... angażująco. Czy lepsze? Ponoć zauważalnie inne, ale ja VC nie słuchałem jeszcze i muszę to nadrobić. Z tego co wiem, jak komuś nie zależy na technikaliach, to często wybiera Eikony zamiast VC.
  4. Takim tytułem wstępu powiem, że jak usłyszałem o hajpie na Mesty mk1, to złapałem się za głowę. W końcu hajp na chińskie doki za kilkadziesiąt dolców czy nawet te 200-250 zielonych to taki standard, czasem wręcz element strategii marketingowej. Tylko jak mowa o słuchawkach z półki, która dla przeciętnego użyszkodnika będzie gdzieś na granicy między szaleństwem a marzeniem, to zaczyna się robić tak... dziwnie? Mestów Mk1 słuchałem chwilę, żeby mieć ogólne rozeznanie między protoplastą a obecnym sprzętem i nie powiem, rozumiem skąd taki szał na nie. Niemniej ja, dla siebie, pod niemal każdym względem wybrałbym Mk2. Trochę gładsze, cieplejsze, pełniejsze. Może nie tak przestrzenne i detaliczne - w końcu coś kosztem czegoś - ale bardziej pod moje preferencje dźwiękowe. I tu właśnie jest cały szał, bo z rączkami na biurku przyznaję bez bicia, że pod moje preferencje właśnie to są słuchawki, które dają praktycznie wszystko to, co lubię i czego chcę. Jest tu bas z naprawdę dobrą fakturą i rozdzielczością. Schodzi nisko, ma fajną dynamikę, nie dominuje i może nie generuje serii mini-eksplozji jak w EE Nemesis, ale wciąż potrafi zaskoczyć solidnym wygarem. Na pewno nigdy, ale to nigdy mi go nie brakowało ilościowo i mój wewnętrzny basshead był zawsze kontent. Średnica jest taka jak lubię czyli mięcho i energia z dawką przejrzystości. Wokale lekko z przodu, ale nie odklejone od instumentów. Jest klarownie i przejrzyście, jest dużo takiej organicznej swobody. Bez napinki, bez prężenia muskułów, ale z jajem. I góra, która jest dobrze rozciągnięta, jest czysta i doświetlona i praktycznie nigdy jakoś specjalnie nie rzuciło mi się w ucho, żeby coś mnie w niej drażniło. No ale ja wolę taką lekko przygładzone wysokie tony, choć z klarowną ich prezentacją, z odrobiną blasku, żeby nie było mdło. Technicznie dla mnie to jest ten poziom, kiedy po prostu przestaję się zastanawiać nad tym, czy chcę coś więcej. Separacja źródeł na poziomie sekcji zwłok w prosektorium? Jest. Swobodna, duża i poukładana scena z dużymi, kształtnymi źródłami? Jest. Swobodna gradacja planów na głębokość i zdolność do prezentowania detali i niuansów w czytelny sposób bez pchania ich na przód? Jest. Doskonała holografia i pozycjonowanie? No ba! Do tego dorzucić IMO świetną, jeżeli nie fenomenalną jakość wykonania, solidny kabel i etui, które nie pozostawia wiele do życzenia i mamy opcję "full enchilada". Zabierałem się do tego tekstu chyba z tuzin razy, ale co tu dużo mówić... Mest Mk2 to są genialne słuchawki. Jeszcze lepsze w nich jest to, że z SE180 grają genialnie niemal w każdej opcji. Najmniej przypadły mi do gustu z SEM3 - jakoś tak dziwnie jasno i chudo było, gdzieś straciły swój czar, ale z pozostałymi? SEM1 to takie dość pełne, całkiem rozrywkowe brzmienie z przygładzonymi wysokimi tonami, trochę bardziej miękkim basem i mocniej zaakcentowanymi wokalami. SEM2 to ciaśniejsze, bardziej techniczne i neutralne brzmienie poprószone wciąż całkiem sporą dawką muzykalności. SEM4 to już najbardziej organiczne, ciepłe i muzykalne brzmienie, i przy okazji chyba moje ulubione połączenie. Podoba mi się to, jak reagują na zmiany źródła i w połączeniu z Astellem to może być dosłowny endgame. Na obecną chwilę, gdyby ktoś mi kazał kupić jedne słuchawki do SE180 z czterema kartami... to poszedłbym w Mesty Mk2 jak dzik w jeżyny bez oglądania się za siebie. Bo to są serio zajedwabiste doki, których najchętniej bym nie odsyłał. IMO w całościowym ujęciu jedne z najlepszych jakie miałem okazję słuchać, bo po prostu, tak zwyczajnie... lubię w nich absolutnie wszystko i nic nie chciałbym w nich zmieniać. Chyba takich słuchawek nigdy nie miałem w uszach.
  5. Taka ciekawostka - Astell musiał coś pogmerać w sofcie, bo zmieniło się brzmienie kart, a przynajmniej SEM1 i SEM3 gdzieś w okolicach wprowadzenia SEM4 na rynek. Zmiany są na tyle istotne, że nie tylko grają te moduły inaczej, ale dla mnie grają po prostu lepiej. SEM1 w końcu jest używalne i brzmi naprawdę przyjemnie. Z dosyć chudego i gładkiego, podbitego w sub-basie i wyższych sopranach, zrobił się pełniejszy, lepiej zbalansowany i muzykalny. Z kolei SEM2 z dosyć gęstej V-ki z wyraźnym akcentem na mid-bas oraz przełom wyższej średnicy i niższej góry, z brakami w napowietrzeniu i dosyć ciasną sceną zrobił się bardziej neutralny, analityczny i przestrzenny. Generalnie zmiana na ogromny plus, bo obecnie już nie żongluję tylko między SEM 3 i SEM4, ale między wszystkimi kartami i nie umiem wybrać jednej ulubionej. Generalnie mogę przyznać, że Astell dopracował brzmienie kart i nie wiem, jakich sztuczek użyli, ale jest sztos
  6. Kurna, sorry! No nie bijcie To są Phonic BWD8, ale zastąpiły je chyba teraz BWD 9.2. Te jaśniejsze to Taiwan Acacia a te ciemniejsze, bardziej czerwone, to African Padauk. Nie wiem, jak mi to umknęło, że nie wrzuciłem nazwy modeli xD
  7. Drewno + Pojedynczy dynamik = ❤️ To było coś na zasadzie "A masz, posłuchaj sobie." Potem wrzuciłem je do innej szuflady, zapomniałem totalnie i żałuję, bo kurna... Fajne są. Wiadomo, pojedynczy dynamik - przynajmniej dobrze zestrojony - ma w sobie to "coś" i to jeden z powodów dla którego wciąż trzymam Beyery Xelento. Nie da Ci tego multi-ba, nie da Ci tego hybryda, co może dać Ci moc dynamika Najbardziej jara mnie w nich wykonanie. Od samego drewna, przez sposób w jaki zostało one obrobione, po wrażenie z dotykania ich. Kopułki są mistrzowsko obrobione i nie jestem pewien, czy woskowane, czy olejowane, ale na pewno nie lakierowane. Więc faktura idealnie gładkiego drewna pod palcami, które nie jest szorstkie i chropowate to jest to, co fani drewna w słuchawkach lubią najbardziej Do tego widać naturalne usłojenie drewna, jego fakturę... no obłęd. Do tego miedziany kabelek z zestawu i absolutnie genialne, sztywne etui dają komplet niemal idealny. Balans im w sumie nie jest potrzebny, bo dużo prądu nie wymagają. Dźwiękowo zaskakują i IMO tylko pozytywnie. Tak organicznego, naturalnego brzmienia nie spotyka się zbyt często, a ja właśnie jego jestem fanem. Bas jest... chciałbym powiedzieć, że idealny. Gdzie trzeba, to jest masa i ciężar, jest wypełnienie i moc. Gdzie trzeba, jest szybkość i precyzja z solidnym impaktem oraz dynamiką, która mnie mega satysfakcjonuje. To samo można powiedzieć o średnicy, która jedynie w wyższej części mam wrażenie jest trochę uspokojona. Ta organiczność, zwłaszcza w męskich wokalach, robi robotę. BWD8 nie grają mocno bezpośrednio, w kobiecych wokalach czuć nawet lekkie odsunięcie w tył, więc jak ktoś nie lubi grania w twarz to będzie zadowolony z takiej prezentacji. Z kolei góra jest, o dziwo, przyciemniona i to dość wyraźnie. Na wielu utworach czuć, że wysokie tony są wypchnięte do tyłu. Obecne, ale ilościowo jest ich mniej, choć nie jest to spapranie na poziomie totalnej kastracji przez ich całkowite zgaszenie. Nie są one też jakoś spektakularnie rozciągnięte. Mimo to, choć nie ma tu uczucia mocnego napowietrzenia, separacja jest na zaskakująco wysokim poziomie podobnie jak szczegółowość. Scena nie należy co prawda do ogromnych, ale jest i dobra separacja kanałów, i niezłe rozciągnięcie na boki w sensie rozłożenia dźwięków na boki. Parę razy zaskoczyła mnie też głębia sceny i to, jak wyraźnie oddzielone były od siebie poszczególne plany. Generalnie mega przyjemne, przepiękne słuchawki o dość nietuzinkowym strojeniu stawiającym na maksymalną przyjemność ze słuchania muzyki i naturalność brzmienia. Gdyby było ciut więcej góry, wcale bym się nie obraził, ale bas i średnica są tak wyśmienite, że często w ogóle nie zwracałem uwagi na to, że są przyciemnione Oczywiście drewno ma wpływ na brzmienie i są między nimi różnice, aczkolwiek moje preferencje lekko przechylają się w kierunku tych z Padauku
  8. Tak... i nie. Do biura czy domu, gdzie jest ciszej a potrzebuję się odciąć, wziąłbym Isar bo jednak są bardziej "Audiofilskie" lub zwyczajnie mówiąc bardziej wyrafinowane. Do pracy, do hałaśliwego otoczenia, na zatłoczone ulice - Isar. Bo jednak pełniejszy dół i bardziej bezpośrednie brzmienie sprawia, że są bardziej immersyjne i mniej muzyki "ginie". Odcinają lepiej od otoczenia dzięki temu, bo powyżej pewnego poziomu głośności niestety bardziej neutralna i nie tak bezpośrednia sygnatura Aonic 40 sprawia, że więcej hałasu zaczyna się przebijać.
  9. "Kilka" dni już minęło i w sumie powinienem był wrzucić jakąś zajawkę wcześniej, ale odpalę z grubszej rury. Po zachwytach mych nad Ultrasone Isar chciałem dla porównania sprawdzić jakieś inne nauszne "blutacze", żeby mieć jakąkolwiek bazę do porównań i udało się wyżebrać demo Shure Aonic 40. Aonic 50 z jakiegoś powodu przeszły bez echa mimo dość szeroko zakrojonej kampanii reklamowej na świecie. 40-tki są budżetowo bliżej wspomnianych Isar i mają z nimi więcej wspólnego pod kątem funkcjonalności (Np oba łączą się w standardzie aptx-hd). Na porównania przyjdzie jeszcze czas, póki co kilka słów o Aonicach. Kwestia wyglądu jest dyskusyjna. Biało-beżowe Aonic'i prędzej widziałbym na głowie żony, niż swojej, ale jak to się mówi "Darowanej demówce nie zagląda się w kolor". A bez żartów, to słuchawki są bardzo ładne, stylowe i przede wszystkim bardzo dobrze wykonane. Plastiki są wysokiej jakości, te srebrne przy muszlach są matowe, więc nie świecą się jak psu mokry nos w pełnym słońcu. Gładka faktura lekko "gumowatej" materiału na poduszce pałąka sprawia, że nawet na moim łysawym czerepie słuchawki się nie przemieszczają. Do tego zawiasy są metalowe, więc trochę pożyją. Pady są miękkie, aczkolwiek chciałbym, żeby były ciut obszerniejsze wewnątrz. Wtedy byłoby idealnie, bo po 2-3h jeżeli nie ułożyłem dobrze słuchawek, zaczynały mnie ciut boleć uszy. Użytkowo musiałem się przyzwyczaić, bo panele dotykowe w Isar mnie rozpieściły. Tutaj jest klasycznie, czyli guziki. Jeden "on/off" na obudowie lewej muszli i pozostałe 4 na prawie. Są klasycznie 3 zgrupowane, czyli "vol+/play-pause/vol-" i dedykowany do obsługi trybów ANC. Wielki plus za wsparcie dla głosowego asystenta, działa idealnie. Na prawej muszli umieszczono jeszcze wejście słuchawkowe 3,5mm oraz gniazdo USB-C. Trochę je już tyrałem w rozmaitych warunkach, więc zbiorczo powiem tak. Działają długo na jednym ładowaniu, blisko deklaracji producenta i na pewno powyżej 20h z włączonymi bajerami typu ANC. Do tego ładują się naprawdę szybko, pewnie w okolicach 2h, może ciut więcej. Tryb "Ambient" działa tak dobrze, że gdyby nie lekkie potęgowanie niektórych dźwięków (Diabelna muzyka w marketach), to wrażenie byłoby takie, jakby nie miało się w ogóle słuchawek na głowie. W warunkach biurowo-zakupowych ANC działa cudownie. W najwyższym trybie cudownie wygłusza i pozwala słuchać muzyki naprawdę cicho, bez katowania uszu, a jednocześnie algorytm nie odcina pewnych dźwięków pozwalając pozostać w relatywnym kontakcie z otoczeniem. W ogóle cudowne jest to, że nawet z włączonym ANC można komfortowo rozmawiać przez telefon i Aonic'i nie ucinają mojego głosu. Mega sprawa, bo w Isar musiałem często wyłączać tryb ANC, bo potrafił mnie samego wygłuszać. Dźwiękowo spodziewałem się... mniej. Jeżeli dla porównania Isar to muzykalne, mainstream'owe guilty pleasure z gęstszym środkiem i mocniejszym basem, to Aonic 40 prezentują dużo bardziej dojrzałe i wyrafinowane brzmienie oparte na wyraźnej, ale nie przesadzonej "V-ce". Bas jest zwarty i szybki, odpowiednio wypełniony, ale zdecydowanie nie tłusty. Ma naprawdę dobrą fakturę i szczegółowość jak na ten przedział cenowy, a do tego buduje bardzo fajną dynamikę. Ilościowo dla mnie, nawet w porównaniu z wyraźnie pełniejszymi Isar, basu mi nie brakuje, bo w elektronice potrafi wygenerować solidnego kopa i zejść tak nisko, że nie miałem nigdy zastrzeżeń pod tym kątem. Średnica jest klarowna i przejrzysta. Nieznacznie odsunięta od słuchacza z wokalami nieco przed instrumentami. Jest ona bliższa neutralności, ale po bardziej organicznej i ciepłej stronie, niż zimnej i analitycznej. Jest więc cały czas muzykalnie i funowo, ale jednocześnie bardzo swobodnie, co mnie się straszliwie podoba. Może chciałbym tutaj ciut gęstszy niższy środek, odrobinkę więcej mięska, ale to już byłoby mniej audiofilsko, czyli mniej koszernie Tony wysokie są dość gładkie, może nawet odrobinę przyciemnione? Przyciemnione pod tym kątem, że nie są wypychane do przodu i nadmiernie eksponowane. Powiedziałbym, że góra jest dość spokojna, nienachalna, lekko wygładzona i uspokojona, ale obecna i barwą bardzo poprawna. Bez tłustego basu i gęstej średnicy po prostu nie musi ona walczyć o prezencję i to mi bardzo leży, bo nigdy mnie Aonic 40 pod tym kątem nie drażniły. Za to bardzo mi się spodobała spora, obszerna scena z zaskakująco dobrą głębią i holografią. Jest tu sporo powietrza, sporo miejsca, nawet na dość "gęstych" kawałkach nie robi się tłoczno i Aonic'i wyrabiają. Czego im nie rzucić na ruszt, to dla mnie świetnie sobie radzą. Podsumowując krótko - za jakość dźwięku jestem w stanie wybaczyć mało męskie (nie czarne) ubarwienie i lekkie skrzypienie w pewnym specyficznym położeniu muszli podczas nakładania ich na głowę. To ******ła, bo na głowie dziwnych dźwięków nie wydają. Pisać będę na pewno więcej, bo torture-test dopiero się w sumie zaczyna, ale coś mi mówi, że może nawet go przeżyją
  10. Vaiet

    Muzyczne Zakupy

    JA zamówiłem po sprawdzeniu adaptera od kogoś, kto ma go ponad rok, używa regularnie i nie miał zastrzeżeń co do jego działania.
  11. Ja was podziwiam za zdolność czytania tekstów rzeczonego Pana. Z całym szacunkiem dla jego dorobku, ale językiem jakim posługuje się w swoich tekstach... No zrobił swoistą sztukę robienie wykładni na kilka stron o absolutnie niczym wykorzystując język, którym poetycko lawiruje wokół tematu, ale nigdy jakoś szczególnie go nie dotykając
  12. Vaiet

    Muzyczne Zakupy

    Mała rzecz... A cieszy
  13. Są takie słuchawki, na temat których pisze się prosto, łatwo i bez problemu. Są takie, o których pisać się wcale nie chce. No i są jeszcze Softears, które za każdym razem jak ma się je w uszach każą zadawać sobie pytanie: "Ale jak to jest możliwe?!". Moim smakiem na pewno są Cerberus, ale RS10 chociaż strojeniem dalece odbiegają od sygnatury, którą uznaję za swoją ulubioną, robią niesamowity efekt 'wow'.
  14. HiBy RS2 DAP Darwin R2R (audeos.pl) Pejsbuki mi powiedziały, że od dzisiaj jest promo/pre-order na Hiby RS2, czyli chyba najmniejszy i obecnie najbardziej przystępny cenowo DAP oparty na architekturze R2R
  15. Bo Ares II nie ma kontroli basu, co w połączeniu z Vantage dawało gęstą sieczkę, a nie granie. Wystarczyło zmienić kabel, żeby je otworzyć, poprawic kontrolę basu i zmniejszyć bułę na mid-basie. Metalure Wave to są słuchawki dla bass-heada. Tak potężnego basu to nie słyszałem nigdzie i nie mówię tu o kosmicznej ilości gęstego mid-basu. Tam bas po prostu próbuje konsekwentnie zamienić mózg w mus i wypchnąć go wszystkimi naturalnymi otworami w czaszce. A tak poważnie, to są ekstremalne słuchawki. Bas jest absolutnie spektakularany i czegoś takiego nigdy nie słyszałem. Poza tym basem jest też i cała reszta, co w ogóle jest dla mnie niesamowitą rzeczą. Są one jednak diabelnie ciężkie, więc jak komfort jest istotną kwestią, to zapomnij.
  16. Jakby ktoś szukał dobrego dongle'a z balansem za nieduże pieniądze, to w Audeos jest teraz promocja na Colorfly CDA-M1 - obniżka z 449zł na 349zł.
  17. Vaiet

    Shanling EM7

    Info uzupełnione o dostępne dane włącznie z ceną w Polskiej dystrybucji. Jest nawet obecnie promocja na pre-order EM7, w której to cena została znacząco obniżona i wynosi 9999zł.
  18. Shuoer S12 dadzą radę Miałem je ostatnio u siebie i grały zaskakująco dobrze. Co ja plotę, grały absolutnie rewelacyjnie
  19. Nikt nie zadał podstawowego pytania, ale przerzucać się wykresami i bić pianę już dali radę... @Iza88a co będzie źródłem? W sensie do czego podłączasz słuchawki? Jeżeli prosto do telefonu, to wtedy przydałoby się kupić jakiegoś dongla, jeżeli naprawdę chciałabyś wskoczyć level wyżej i poczuć różnicę. Domyślam się, że korzystasz z iPhone'a, więc trzeba by poszukać czegoś ze złączem lightning, ale zanim zacznę rzucać propozycjami, wolałbym najpierw zdobyć ten kawałek informacji.
  20. Vaiet

    Trochu śmiechu :d

    Proste pytanie od nowego użytkownika. Efekt? Kilka postów dalej bitwa na wykresy Crinacle'a pt. "NIE ZNASZ SIĘ, GŁUCHY JESTEŚ!" xDDDDDD
  21. Chyba najlepsza nuta pewnego weekendowego wypadu w góry 😈
  22. Tego pewnie ze dwie sztuki by zeszły, w tym jedna zadeklarowana ~~~~~~ Obiecane "3 słowa" na temat Shuoer S12. (Chryste, kto im te nazwy wymyśla?!) Wygląd podobać się może, ale nie musi. Bazując na zdjęciach widzianych w necie fanem nie byłem, ale na żywo okazały się naprawdę ładne. Wykonanie jest bardzo solidne, półmatowe wykończenie z kolei na pewno będzie bardziej żywotne i wytrzymałe na czynniki zewnętrzne, niż zdecydowana większość lakierowanych powierzchni. Gniazda 2-pin wyglądają na solidne i są osadzone w obudowie w sposób nie budzący moich zastrzeżeń. Ogólnie za tę cenę jakość wykonania to rewelacja. Drugą rzeczą zasługującą moim zdaniem na pochwałę jest kabel. Gruby, solidny kawał srebrzonej miedzi w dwutonowej izolacji i ze świetnie dobranym wykończeniem (wtyki i splitter), które genialnie dopasowano do koloru obudowy. Bardzo lubię, jak fabryczny kabel kolorystycznie pasuje do obudów i tutaj akurat kolorystyka jest dobrana perfekcyjnie. Sam kabel zresztą jest solidny i biorąc pod uwagę cenę, naprawdę dobry dźwiękowo. Wygoda? Nie mam zastrzeżeń. Nawet na fabrycznych tipsach, które organoleptycznie nie budziły mojego zaufania, a do tego były w większym rozmiarze, niż zazwyczaj używam, udało mi się uzyskać idealną szczelność kanału. Jedynie tłumienie na tych cienkich tipsach jest mocno średnie, ale najważniejsze jest to, że mogłem ich używać wygodnie przez 2-3 godziny bez konieczności ich poprawiania nawet, kiedy musiałem się przemieszczać ze słuchawkami podczas wykonywania rozmaitych czynności. Dźwiękowo to największe dla mnie zaskoczenie i to totalne. Dotąd stroniłem od chińskich planarów, a na większość "hajpowanych" słuchawek patrzyłem z dystanstem. W sumie S12 wcale słuchać nie zamierzałem, ale zostały mi po przyjacielsku "wciśnięte" ze słowami "musisz tego posłuchać". Jak się okazało, musiałem i gdybym tego nie zrobił to sporo bym stracił, bo jednak prezentują taką jakość, że chcąc lub nie otwierają oczy na rzeczywistość wciąż ewoluującego rynku audio. Testowałem je z Qudelixem 5K i AK SE180 z kartami SEM3 i SEM4. Osobiście preferuję ich brzmienie z bardziej neutralnymi źródłami, ale w każdym połączeniu zagrały genialnie. biorąc na klatę wszystko, co tylko im rzuciłem. Bas to pierwsza rzecz, która zrobiła na mnie wrażenie. Spodziewałem się brzmienia chudszego, bardziej oszczędnego pod kątem wypełnienia, raczej szybkiego i zwartego... a dostałem solidny kawał niskich tonów z genialnym wręcz sub-basem i niskim basem. S12 w dół schodzą bardzo chętnie i do samego, samiutkiego, samiusieńkiego piekła (Szatan lubi to). Bas jest od góry do dołu fizyczny i namacalny, ma świetną rozdzielczość i fakturę. Buduje świetną dynamikę, jak również zapewnia cały szereg pozytywnych wrażeń, stanowiąc fundament muzykalności Shuoer'ów. Jest przy tym naprawdę dobrze kontrolowany i zwarty, nie wjeżdża na średnicę i na pewno nie można go nazwać ani bułowatym, ani ślimaczym. Złapałem się kilka razy na tym, że zachwycałem się właśnie rozdzielczością tonów niskich, ich szczegółowością i zdolnością do wyciągania wielu niuansów, jak na przykład mrucząca, bardzo czytelna gitara basowa, która na większości słuchawek lubi sobie po prostu zginąć w tle. Średnica jest pełna, po cieplejszej i bardziej mięsistej stronie brzmienia. Jest przy tym klarowna i czysta, sporo w niej energii, a do tego wszystkiego należy wspomnieć, że technicznie również daje czadu. Tak, wiem. Piszę o słuchawkach za mniej, niż tysiąc złotych, a nie o flagowcach za 10 razy tyle, ale fakty są właśnie takie, że ktokolwiek stroił te słuchawki, naprawdę sporo wyciągnął z tego przetwornika. Wokale są bardziej z przodu, są klarowne i czyste niezależnie od tego, czy mówimy o wokalach męskich, czy damskich. Udało się przy tym uniknąć ich sybilizacji, za co należy się kolejna pochwała. Bardzo podobało mi się brzmienie gitar. Energiczne i elektryzujące, bez uszczerbku dla ich barwy, bowiem nigdy nie brzmiały one ani cienko, ani chudo, a te przesterowane brzmiały ze stosownym autorytetem. Innymi słowy, jak miało być mięcho, to było! Tony wysokie są klarowne i czyste, doświetlone oraz nieco mocniej zaakcentowane w niższej części. Są zaskakująco szczegółowe i mimo ich stosunkowo dużej ilości, nie męczą, ani nie są zbyt nachalne. Powiedziałbym nawet, że udało się zachować bardzo poprawną ich barwę bez żadnych przykrych ostrości, czy wręcz ich szeleszczenia. Nawet w tych gorszych realizacjach nie ranią uszu, choć dla osób wrażliwych na tony wysokie zgaduję, że może być ich nieco za wiele. Niemniej uważam, że całościowo świetnie wpisują się w charakter brzmienia S12 i świetnie uzupełniają pozostałe składowe pasma. Tony wysokie są bowiem obecne i czytelne, są jaskrawe i barwne, wyciągają dużo detalu, ale nie są nachalne i nie próbują przyćmiewać innych elementów brzmienia. Scena jest duża, rozciągnięta w każdym kierunku i poukładana. Wokale są nieco bardziej z przodu, zajmują centrum sceny, ale instrumenty trzymają się dość blisko i stosunkowo rozkładają na boki, zajmując pozostałą przestrzeń. Same bryły instrumentów są duże i kształtne, dobrze pozycjonowane, co czuć chociażby po perkusji, której to elementy składowe nie są skupione w jednym miejscu, ale swobodnie rozciągnięte na szerokość, czemu towarzyszą dynamiczne przejścia na osi horyzontalnej. Na uwagę zasługuje też świetne rozdzielenie kanałów, więc przejścia "lewo-prawo" budują klimat (czuć to w kawałku "Jutty Ranx - I'll Bring My Love") bez wrażenia rozerwania brzmienia na osobne kanały. S12 wyciągają do tego sporo detali z nagrań, nie gubią szczegółów i nie gubią się też w szybszych, bardziej złożonych utworach. Generalnie są to nieziemsko uniwersalne, cholernie muzykalne słuchawki o ponadprzeciętnych walorach technicznych. Dla mnie jedno z największych objawień jeżeli chodzi o słuchawki w cenie do 1500zł i prawdopodobnie kandydat do bycia benchmarkiem w tej półce cenowej. Są diabelnie dobre do słuchania muzyki - nie ważne, czy potrzeba jest się odprężyć, czy po prostu poprawić sobie humor. Pisząc to zorientowałem się, że całe ciało w zasadzie rusza się w rytm muzyki i to chyba największa rekomendacja, bo niewiele jest takich słuchawek, które nie pozwalają mi na słuchanie w bezruchu
  23. Lepiej późno, niż wcale. Słuchałem trochę w sobotę, trochę w poniedziałek i jeszcze trochę dzisiaj i konkluzja jest jedna. Wow. Po prostu wow. Chyba żadne słuchawki do tej pory nie wpasowały się brzmieniowo lepiej w moje preferencje, niż Mest mk2. No jest szał.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Zarejestruj się aby mieć większy dostęp do zasobów forum. Przeczytaj regulamin Warunki użytkowania i warunki prywatności związane z plikami cookie Polityka prywatności